wtorek, 31 maja 2016

Skąd pochodziła moc Jezusa

... a oni byli ciągle zdumieni tym Jego nauczaniem, że z mocą to wszystko mówił.
Łuk. 4,32 PD

Z mocą - jak mówi większość polskich przekładów, albo z władzą - takiego określenia używa Przekład Dosłowny, podając przy tym anglojęzyczny odpowiednik: "authority". Czyli chodzi o moc autorytetu.

Gdyby sobie tak wyobrazić, jakim Jezus był człowiekiem. Jakim musiał być człowiekiem dla współczesnych, że został opisywany jako ktoś, kto mówił z autorytetem? Stuprocentowy choleryk? Pewny siebie? Jednocześnie dość pokorny, mając świadomość, od Kogo jest zależny?

I przyniesli Mu sparalizowanego, który lezal na noszach. Jezus, widzac ich wiare, powiedzial sparalizowanemu: Ufaj, synu, twoje grzechy sa odpuszczone. Wtedy niektórzy nauczyciele Pisma pomysleli sobie: On bluzni. A Jezus, przejrzawszy ich mysli, powiedzial: Dlaczego wyciagacie zle wnioski? Cóz latwiej powiedziec: Twoje grzechy sa odpuszczone, czy tez: Wstan i chodz? Ale abyscie wiedzieli, ze Syn Czlowieczy ma wladze odpuszczania grzechów na ziemi - zwrócil sie do sparalizowanego: Wstan, wez swoje nosze i idz do domu. A on wstal i poszedl do swego domu (Mat. 9,2-7 BP). Wobec panującego wówczas przekonania, że choroba jest karą za grzechy, jakich dopuścił się człowiek - Jezusa uzdrawianie ludzi odbywało się na zasadzie przebaczania grzechów. To musiało być niesamowite. Musiało stać na przekór wszystkim stereotypom, jakie wówczas egzystowały. Ludzie wierzyli, że Bóg karze za grzechy? Jezus je przebaczał. Czy te choroby faktycznie były ukaraniem za coś złego, co człowiek zrobił? Więc spytali go jego uczniowie, mówiąc: Rabbi, kto zgrzeszył on, czy jego rodzice, że się ślepy urodził? A Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, lecz by na nim mogły zostać ukazane dzieła Boga (Jan 9,2-3 NBG). Wszystko, co Jezus robił, było wykorzystywane, by ukazać piękno i moc Boga.

I byli zdumieni Jego nauką, uczył ich bowiem jak ktoś, kto posiada władzę, a nie jak znawcy Prawa (Mar. 1,27 PD). Władzę, moc, autorytet. Jak nauczyciel pewny swojej nauki, swoich metod, nauczyciel idealista, nauczyciel spokojny, nauczyciel z komfortem psychicznym. Nauczyciel ze specjalnym autorytetem.

Jakaś cząstka tej mocy, tego autorytetu Jezusa przypada też na nas. Poza tym, że Jezus dał nam to do rozsądnej dyspozycji, napisane też jest: Lecz którzykolwiek go przyjęli, dał im tę moc, aby się stali synami Bożymi, to jest tym, którzy wierzą w imię jego (Jan 1,12 BG). Ta moc, ta władność robienia różnych rzeczy, ten autorytet - nie jest dany tylko po to, abyśmy robili rozmaite cuda - czego w zasadzie i tak nie robimy, bo w cuda w takim natężeniu, jak za czasów Jezusa, mało kto dzisiaj wierzy, ale faktycznie mamy tę moc, tę władność, by utrzymać się przy Bogu. Dotyczy to nas samych. Nie ma więc żadnej wymówki dla nikogo, że ktoś jest zbyt słaby, albo że czynniki zewnętrzne są zbyt silne - nie. Ci, którzy Go przyjęli, otrzymali w komplecie moc, by być dziećmi Boga, by trwać.

Skąd pochodzi ta cała moc, władza czy autorytet Jezusa? Na pytanie kapłanów w Mat. 21,23 Jezus nie odpowiedział wprost: A gdy on przyszedł do Świątyni i kiedy uczył, podeszli do niego przedniejsi kapłani oraz starsi ludu, mówiąc: W jakim autorytecie to robisz? I kto ci dał ten autorytet? (NBG). Którąż mocą to czynisz? (BG). Nie odpowiedział, ponieważ nikt z pytających nie był gotowy Mu uwierzyć. Za to później, do swoich uczniów, ciekawych wszystkiego, czego On uczył i gotowych uwierzyć we wszystko, co mówił, powiedział: Zaś Jezus podszedł oraz rozmawiał z nimi, mówiąc: Dana Mi jest wszelka moc w Niebie i na ziemi (Mat. 28,18 NBG); Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi (PD). W innym miejscu mówi: Jezus podniósł swoje oczy ku niebu i powiedział: Ojcze, nadeszła ta godzina, wsław/chwal Twojego Syna, aby i ten Syn sławił/wychwalał Ciebie. Tak, jak powierzyłeś Mu władzę/moc/autorytet nad każdym ciałem/organizmem, aby wszystkiemu, co Mu powierzyłeś, dał życie wieczne. Tym natomiast jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego wysłałeś, Jezusa Pomazańca (Jan 17,1-3 PD).

Wygląda więc na to, że:
1. moc Jezusa pochodziła od Boga,
2. my mamy tę samą moc do dyspozycji,
3. celem posiadania tej mocy nie jest szarżowanie nią, wyczynianie różnych czarów marów, ale osiągnięcie życia wiecznego, życia z Bogiem,
4. wszelkie więc cuda typu uzdrawianie, wskrzeszanie umarłych etc. - nie są celem samym w sobie, gdy taką moc się posiada, ale jakby efektem ubocznym. Najważniejszym celem jest żyć wiecznie z Bogiem.








środa, 18 maja 2016

Historia Hioba 10 - Wdzięczność pomieszana z poczuciem winy

Po zarzucie Bildata, że być może Hiob nie był wystarczająco pobożny, po niewyraźnym przyznaniu mu racji, że "być może", Hiob zaczyna się tłumaczyć. Że gdyby mógł, to dyskutowałby z Bogiem. Esencją całego tego jego monologu jest, że pobożność, czy też: niewinność - w oczach Boga musi wyglądać doskonale, perfekcyjnie. I że dla Niego to wszystko jest łatwe. Tak samo jak formowanie nowych gór na ziemi, jak dyrygowanie słońcem, planetami, gwiazdami:

[Hiob mówi, co powiedziałby do Boga:] Czy masz cielesne oczy? Albo, czy widzisz tak, jak widzą ludzie? Czy Twe dni są jak dni człowieka, albo czy Twoje lata, jak lata ludzkie, że poszukujesz mej winy i pytasz o mój grzech? (Job 10,4-6 NBG)

Temu, który jest wszechmądrej myśli oraz przemożnej potęgi. Kto kiedy Mu się sprzeciwił, a potem wyszedł nietknięty? Jemu, który przesuwa góry, przewracając je w swoim gniewie; który ze swego miejsca wstrząsa ziemią, tak, że drżą jej filary; który rozkazuje słońcu, by nie świeciło, a gwiazdy kładzie pod pieczęć; który sam, Jeden, rozpościera niebiosa i kroczy po wzdętych falach morza; który stworzył Wielką Niedźwiedzicę, Oriona, plejady oraz tajniki południa; który czyni wielkie i niezbadane rzeczy, oraz dziwy, które nie mają liczby (Job 9,4-10 NBG).

A mimo całej tej potęgi, gdy Bóg może przechodzić koło Hioba, można Go nawet nie zauważyć: Oto przechodzi obok mnie, a Go nie widzę; idzie, a tego nie zauważam (Job 9,11 NBG).

Wobec tego wszystkiego - człowiek próbuje być niewinny na tyle, na ile to możliwe. Stąd Hiob wykrzykuje: Jestem niewinny! Nie dbam o siebie, gardze swoim zyciem (Job 9,21 BW). A w zasadzie, to wszystko jedno, czy człowiek jest winny czy nie, bo umrze tak samo.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że Hiob był tak obojętny. Zdruzgotany, przygnieciony tragedią, stratą wszystkich i wszystkiego - jakoś musiał się psychicznie utrzymać. Wówczas człowiek staje się obojętny. To jak szok, otępienie, totalny zwis na wszystko. I w tym zwisie na wszystko Hiob pozwolił sobie na żal: Obrzydlo mi zycie, totez puszcze wodze mojej skardze i bede mówil w goryczy mojej duszy. Powiem Bogu: Nie potepiaj mnie, powiedz mi [wreszcie], co mi zarzucasz (Job 10,1-2 BW+BP).

O, pamiętaj, że uformowałeś mnie jak glinę; a miałbyś mnie znowu w proch obrócić? Czys Ty mnie nie przelal jak mleko i nie sprawiles, ze stezalem jak ser? Skóra i cialem mnie okryles, koscmi i sciegnami pospinales. Życiem i łaską mnie darzyłeś, a Twa Opatrzność strzegła mojego tchnienia/ducha. Chociaż to skryłeś w swoim sercu; wiem, że tak sobie umyśliłeś. Gdybym przewinił - wtedy byś mnie pilnował, by nie przepuścić mojej winy (Job 10,9-14 NBG+BP+BW).

To poczucie winy pomieszane z wdzięcznością za bycie stworzonym ma w sobie coś pięknego. Coś jak dziecko, czujące się winne wobec ojca, że coś przeskrobało, ale jednak wciąż kochające, wciąż do ojca lgnące, potrzebujące jego tulenia.

Aczkolwiek z tłumaczenia Biblii Warszawskiej można wywieść nieco inny sens: A chociaz skryles to w swoim sercu, wiem, ze taka byla twoja wola: pilnowac mnie, czy grzesze, i nie przepuscic mi winy. Trochę to zakrawa na kreowanie obrazu Boga strasznego, perfekcyjnego, który tylko czeka na okazję, gdy czegoś nie dociągniemy, żeby nam to wytknąć. To przekonanie Hioba, że Bóg najpierw stworzył człowieka, a potem tylko czyha na niego za każdym razem, kiedy zgrzeszy... Czy to nie zdarza się i dzisiaj? Ktoś, kto próbuje trzymać się twardo tzw. zasad wiary, zasad postępowania, jakichkolwiek norm moralnych wytyczonych przez religię chrześcijańską, dekalogu - ciągle staje przed dylematem: znowu nie dałem rady. Znowu potępienie, wyrzuty sumienia, poczucie winy. Czy nie jest to niczym obcym i dzisiaj?

Na szczęście to tłumaczenie jest w tym poglądzie odosobnione.

[dalej - CZY HIOB BYŁ ZBYT DUMNY?]
[wcześniej - BÓG PRZEZNACZYŁ - I NIE MA DYSKUSJI?]
[do początku]






niedziela, 15 maja 2016

Apokalipsa 81 - Czas próby

Ponieważ zachowałeś To Słowo mojej wytrwałości, to i ja zachowam/ustrzegę Ciebie od godziny próby/doświadczenia, mającej przyjść na cały zamieszkały świat, aby doświadczyć/wypróbować zamieszkujących na tej ziemi. Oto przychodzę, trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca. Zwyciężającego uczynię filarem w świątyni mojego Boga już z niej nie wyjdzie; i wypiszę na nim to imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem / dziedzictwa pokoju (?), które (-y?) zjawia się z nieba od Boga mojego, a także moje nowe imię.
Obj. 3,10-12 PD

Godzina próby? Dlaczego świat miałby być niezamieszkały? Wypróbowanie "zamieszkujących na tej ziemi"? To parę z pytań, które tutaj się nasuwają. Najpierw więc o godzinie próby.

Łuk. 4,9-13: Potem zaprowadzil go do Jerozolimy i postawil go na szczycie swiatyni i rzekl do niego: Jesli jestes Synem Bozym, rzuc sie stad w dól, bo napisano: "Rozkazal aniolom swoim, aby Cie strzegli" i: "Beda Cie nosili na rekach, abys nie urazil swej nogi o kamien". Odpowiedzial mu Jezus: Powiedziano: "Nie bedziesz kusil Pana, Boga twego". Wtedy diabel, zakonczywszy cale kuszenie, odszedl od Niego do czasu* (BW+BP). Ostatnie zdanie w Przekładzie Dosłownym brzmi: I zakończywszy całą próbę/doświadczenie diabeł/oszczerca odstąpił od Niego aż do pewnego czasu. To, co wszystkie wersje Biblii w tym miejscu nazywają "kuszeniem", oryginalnie jest próbą, doświadczeniem. Wystawianiem na próbę. Doświadczaniem - wyjdzie eksperyment, czy nie wyjdzie? Co się stanie, jeśli poddać go takiemu lub innemu eksperymentowi? Będzie ciągle taki sam, czy się ugnie, pęknie? Widzę to jako takie samo wypróbowywanie jak każdego sprzętu: co może, co potrafi, jak pracuje w takich czy innych warunkach. Jak testowanie. Czyli generalnie nie o jakieś kuszenie do grzechu chodzi, co brzmi jak jakieś średniowieczne groźby czy straszenia, ale o próbowanie/testowanie naszej "cierpliwej wytrwałości", jak to nazwałem w którymś z ostatnich postów.

Jak przejść tę tzw. "godzinę próby", a bardziej po naszemu - czas próby?

Po pierwsze: Jezus nauczył nas modlitwy, której część brzmi: I odpuść nam grzechy nasze; bo też i my odpuszczamy każdemu winowajcy naszemu. A nie wwódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego (Łuk. 11,4 BG), co w innych przekładach brzmi też jako: I odpuść nam nasze winy, bo i sami odpuszczamy każdemu nam winnemu. I nie wprowadź nas w doświadczenie... (NBG); I odpuść nam nasze grzechy, bo i my odpuszczamy każdemu, kto jest nam winny/dłużny, i nie wprowadź nas w próbę/doświadczenie, ale wyrwij nas od złego (PD).

Po drugie: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie upadli w czasie próby; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mat. 26,21 PD); Gdy znaleźli się na miejscu, powiedział do nich: Módlcie się, aby nie ulec próbie (Łuk. 22,40 PD); Wówczas powiedział do nich: Dlaczego śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli próbie (Łuk. 22,46 PD).

Ostrzeżenia: Siewca wyszedl zasiac ziarno. A kiedy sial, jedno upadlo na droge, zostalo zdeptane i zjadly je ptaki latajace w powietrzu. A inne upadlo na skale i wzeszlo, i uschlo, bo nie mialo wilgoci. (...) Tymi zaś na skale są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują Słowo, lecz ci korzenia nie mają, do czasu wierzą, a w chwili próby odstępują (Łuk. 8,5-6.13 BP+PD). A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w próby i w sidła oraz w liczne bezsensowne i szkodliwe pragnienia, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie (1 Tym. 6,9 PD). Ukochani! Przestańcie się dziwić - jakby spotykało was coś niezwykłego - że was pali we wnętrzu; to się dzieje, by poddać was próbie (1 Piotr 4,12 PD).

Pokrzepienie, wsparcie: Próba was (jeszcze) nie dopadła, za wyjątkiem ludzkiej; Bóg jednak jest wierny; On nie dopuści, aby was próbowano ponad to, co jesteście w stanie (znieść), ale wraz z próbą uczyni i wyjście, abyście wy mogli przetrwać (1 Kor. 10,13 PD). Za najwyższą radość uważajcie, bracia moi, gdy spadają na was różnorodne próby, wiedząc, że doświadczanie waszej wiary sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli dojrzali i w pełni doposażeni, nie mający żadnych braków. A jeśli komuś z was brakuje mądrości, niech prosi Boga, który wszystkim daje szczodrze i bez wypominania, a będzie mu dana (Jak. 1,2-5 PD). Szczęśliwy człowiek, który trwa mimo próby, bo gdy stanie się doświadczony, posiądzie wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go kochają. Niech nikt, kto przechodzi próbę, nie mówi: Moja próba pochodzi od Boga; Bóg bowiem jest niepodatny na próby ze strony złych rzeczy, sam też nikogo nie (w ten sposób) nie doświadcza. Każdy natomiast jest próbowany przez własne żądze, które go pociągają i nęcą; potem żądza, gdy zacznie się rozwijać, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć. Nie dajcie się wprowadzić w błąd, bracia moi ukochani (Jak. 1,12-16 PD). ... uratował sprawiedliwego Lota, udręczonego przez codzienne zachowanie się nieprawych w rozwiązłości, gdyż widokiem i wieścią sprawiedliwy ten mieszkając wśród nich (swoją) sprawiedliwą duszę trapił bezprawnymi czynami - umie Pan wyrywać pobożnych z próby... (2 Piotra 2,7-9 PD).

* - Tymczasowo będzie brakować mi polskiej czcionki w kopiowanych tekstach. Sorry. 







piątek, 13 maja 2016

Apokalipsa 80 - Wytrwałość - po trupach do celu?

Ponieważ zachowałeś To Słowo mojej wytrwałości, to i ja zachowam Ciebie od godziny próby/doświadczenia, mającej przyjść na cały zamieszkały świat, aby doświadczyć/wypróbować zamieszkujących na tej ziemi. Oto przychodzę, trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca. Zwyciężającego uczynię filarem w świątyni mojego Boga już z niej nie wyjdzie; i wypiszę na nim to imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem / dziedzictwa pokoju (?), które (-y?) zjawia się z nieba od Boga mojego, a także moje nowe imię.
Obj. 3,10-12 PD

Słowo wytrwałości? Jezus powiedział tutaj o "słowie swojej wytrwałości". Jedyne, co mi przychodzi do głowy jako wytłumaczenie tego wyrażenia, to "słowo" - czyli historia - o tym, czego Jezus dokonał tutaj na ziemi. I na myśli musiał mieć tutaj raczej to, że mimo że był kuszony przez diabła, prowokowany przez faryzeuszów, że mimo, że żył w czasach, w których zepsucie moralne również sięgało szczytu (choćby owe walki gladiatorów czy rzymska swoboda seksualna) - mimo to wszystko On wytrwał, w tym wszystkim nie zrobił niczego, co byłoby niezgodne z Prawem Boga, i mimo że na końcu jakby przegrał - bo bluzgano na Niego na sądach i powieszono na krzyżu - to finalnie przecież wygrał, bo pomimo że był martwy - ożył. A to znaczy, że ciągle żyje, bo przecież nie umarł ponownie. Żyje, i choć przez chwilę Go nie widzimy, to On przyjdzie.

O wytrwałości mówi zresztą niemal połowa z tych siedmiu listów do zborów: do Efezu (Obj. 2,2-3), Tiatyry (Obj. 2,19) i Filadelfii. O wytrwałości, o tego rodzaju wytrwałości, o której napisałem powyżej, mówi Nowy Testament praktycznie za każdym razem, kiedy to słowo zostało użyte:

Rzym. 15,4-5: Cokolwiek bowiem uprzednio napisano, napisano dla naszego pouczenia zostało napisane wcześniej, abyśmy przez wytrwałość i (przez) pociechę Pism mieli nadzieję, a Bóg wytrwałości i pociechy, niech wam sprawi, abyście byli jednej myśli względem siebie na wzór Jezusa Chrystusa (PD).

2 Tes. 3,5: Pan zaś niech skieruje wasze serca do miłości Bożej i do wytrwałości Pomazańca / tej wytrwałości, którą ma Pomazaniec (PD).

Hebr. 10,36: Wytrwałości wam bowiem potrzeba, abyście, po wypełnieniu woli Boga, dostąpili spełnienia obietnicy (PD).

Jak. 1,3-4: Wiedząc, że doświadczanie/wypróbowanie waszej wiary sprawia wytrwałość, wytrwałość natomiast niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków (PD).

Przypominam sobie teraz, jak - wyjściowo bazując na Liście Jakuba, gdzie bogato mowa o wytrwałości lub cierpliwości - przebadałem cały ten temat w cyklu [CIERPLIWOŚĆ CZY WYTRWAŁOŚĆ], po czym w podsumowaniu stwierdziłem, że w zasadzie chodzi o "cierpliwą wytrwałość". Czyli - o wytrwałość w robieniu pewnych rzeczy, ale też tego rodzaju cierpliwą wytrwałość, jaką Jezus miał, w przeciwieństwie do bezsensownego uporu, który czasem przedkłada cel ponad środki, w związku z czym łatwo o pójście "po trupach do celu", a już o to tutaj - w byciu z Bogiem - absolutnie nie chodzi.







wtorek, 10 maja 2016

Apokalipsa 79 - List do ludzi nieśmiałych?

Oto daję (ci) tych ze zgromadzenia Szatana, wmawiających sobie, że są Judejczykami, a nimi nie są, tylko kłamią. Oto sprawię, że przyjdą i pokłonią ci się do stóp i poznają, że Ja cię umiłowałem.
Obj. 3,9 PD

O tym, kim są ludzie z tzw. "zgromadzenia Szatana", którzy wmawiają sobie, że są Judejczykami, że są narodem wybranym, a - ponieważ w Jezusa nie uwierzyli - faktycznie nimi nie są, i dlaczego są wówczas zgromadzeniem Szatana a nie neutralnym - pisałem już wcześniej, przy okazji Listu do Smyrnian (patrz post [KŁOPOTY SMYRNIAN]). I dalej: Oto sprawię, że przyjdą i pokłonią ci się do stóp i poznają, że Ja cię umiłowałem - w świetle ostatniego postu, gdzie mowa była o małej mocy - to robi wrażenie. Bo ludzie przychodzili do Jezusa, będąc pod wrażeniem tego wszystkiego, co robił. Bo widzieli uzdrawianie, wyganianie złych duchów, nakarmienie tłumów ludzi z paru sztuk pożywienia, chodzenie po wodzie, wskrzeszenie umarłego... A tymczasem - choćby teraz - trudno o tego typu cuda, tego typu znaki działalności Boga. Jakoś ta moc jest mała. A mimo to Jezus mówi, że Oto sprawię, że przyjdą i pokłonią ci się do stóp i poznają, że Ja cię umiłowałem. Mimo to ludzie przyjdą i jakoś będą musieli przyznać, że ok, widzimy Boga działającego przez twoje ręce. Może to pomogłoby niektórym, żeby podjąć decyzję o uchwyceniu się zbawienia.

Wobec Filadelfijczyków Jezus przedstawił się jako Ten Prawdziwy Święty, przy czym "święty" tutaj może oznaczać też "oddzielony", "wydzielony", (patrz post [TEN PRAWDZIWY ŚWIĘTY]) - a stąd blisko do wyobcowanego w mniemaniu społeczności. Dalej Jezus powiedział o sobie również, że jest tym, który ma klucz do domu Dawida - czyli jest jakby zarządcą tych wybrańszych z wybranych ([KLUCZ DOMU DAWIDA]). Mówiąc to wszystko, musiało to mieć coś wspólnego z Filadelfijczykami, bo Jezus zazwyczaj w tych listach mówił o rzeczach, które były wspólne dla danej grupy ludzi. Czy więc tutaj Filadelfijczykami są ludzie, którzy czują się nieco wyobcowani w tym świecie? Ludzie, którzy są "cichego serca", jak to Jezus nazwał w Kazaniu na Górze, którzy mają Jego specjalne błogosławieństwo? Zważywszy na to, że w tym liście Jezus nie ma temu zborowi nic do zarzucenia, że jest wobec tej grupy bardzo delikatny, i że wspiera ich słowami o tym, że pomimo ich małej mocy przyjdą do nich ludzie, by wyznać, że faktycznie, widzieli w ich życiu rękę Boga - takie mam wrażenie.








sobota, 7 maja 2016

Cel przeznaczenia

Wygląda więc na to, że jakaś forma przeznaczenia istnieje. Tyle że jest ona dość elastyczna. Jak pokazują przykłady apostoła Pawła, czy Izraela walczącego na pustyni z aniołem, czy Abrahama wywierającego wpływ na Boga, żeby oszczędził miasto, jeśli będzie w nim choćby pięć sprawiedliwych/wierzących w Niego osób - mimo, że z Bogiem się nie dyskutuje, nie spiera, bo jeśli coś widzimy jako mylne, to najpewniej nie mamy pełnego przeglądu sytuacji, takiego, jaki ma Bóg - to jednak w jakiś sposób można swoje "przeznaczenie" - przyporządkowanie do ludzi będących z Bogiem lub przeciwko Niemu - zmienić.

Jaki cel ma owe "przeznaczenie"? Nie jest to coś w stylu, że komuś przeznaczone jest zginąć w młodym wieku, a komuś innemu pojąć za żonę czy męża jakąś tam określoną osobę. Są to opcje. Życiowe opcje, jakich do wyboru jest wiele, i każdy wybiera swoją, zważywszy na sobie znane - logiczne lub uczuciowe - powody. Każdy kieruje się czymś innym, ma inne kryteria, ma inne priorytety.

Jedyne formy przeznaczenia, jakie istnieją - jak pokazują poprzednie posty - dotyczą naszej przynależności do Boga. Tzn. jedni są Mu przynależni, są przeznaczeni do tego, by z Nim być, a inni - są jakby tłem, tłumem, na tle którego Jego cuda mają być bardziej widoczne. To tak samo jak ze światłem - płomień zapałki w dzień będzie widoczny z bardzo małej odległości, podczas gdy w nocy, podczas ciemności, gdy innego światła brak - z bardzo dużej, w bardzo dużym kontraście. Jaki to ma cel? Ano taki, że jeśli ktoś z owego tłumu z własnej woli zapragnie być jak to światło, być bliżej Boga, to ta opcja jest dla niego otwarta. Nie ma czegoś takiego jak definitywne przeznaczenie. Jeśli ktoś wybiera bycie z Bogiem - to dlaczego nie? Dlaczego Bóg miałby odmówić? Z kolei jeśli ktoś z "przeznaczonych" wcześniej do tego, by z Bogiem być, decyduje się z Bogiem nie być - Bóg tę decyzję szanuje. Akceptuje. Nie chce, ale co ma zrobić? Zmusić? Zamknąć w niewoli? Jak Franz w piwnicy? Każdy ma otwarte opcje, to działa w obie strony.

I na koniec, na zamknięcie tej serii, parę ostatnich tekstów odnośnie naszego przeznaczenia, jeśli wybierzemy przeznaczenie bycia z Bogiem:

Ef. 1,3-6: Uwielbiony (niech będzie) Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa. On z wyżyn niebieskich obsypał nas wszelkim błogosławieństwem duchowym w Chrystusie. W Nim wybrał nas przed stworzeniem świata, abyśmy byli święci i bez zarzutu w Jego obecności. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, dla ukazania wspaniałości swojej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. (BP+NBG+BT)

Ef. 2,3-5.8-10: Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i zdrożnych myśli. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni. Ale Bóg, co jest bogaty w miłosierdzie, przez swoją wielką miłość, którą nas umiłował, i nas, którzy umarliśmy przez upadki, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni! (/bowiem łaską jesteście ocaleni od śmierci).  (...) Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował / do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy je pełnili. (BT+BP+NBG+BW)

1 Tes. 5,9-10: Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Tego, który za nas umarł, abyśmy czy czuwamy, czy śpimy razem z nim żyli. (BW+NBG)

[koniec serii]
[wcześniej - LEKCJA POKORY]
[do początku]






piątek, 6 maja 2016

Lekcja pokory

Dalej Biblia mówi:

To, co istnieje, już zostało nazwane imieniem; wiadomo, czym jest człowiek i że nie prawować mu się z mocniejszym od siebie! Bo wiele jest słów, które tylko mnożą marność; jakaż z nich korzyść dla człowieka? Któż to wie, co jest w życiu dobre dla człowieka podczas dni jego znikomego życia, które przeżywa jak cień? Któż zdradzi człowiekowi, co się będzie działo po nim pod słońcem? (Kazn./Koh. 6,10-12 BP). Nie jest tu co prawda mowa bezpośrednio o spieraniu się z Bogiem, ale z czymś lub kimś mocniejszym. Lekcja pokory.

Słowa Boga: Biada temu, co się spiera ze swoim Stwórcą - skorupa między glinianymi skorupami ziemi. Czyż glina powie do swego mistrza: Co czynisz? Przecież twoja robota się nie trzyma. Biada temu, który powiada do ojca: Czemu płodziłeś? Albo do niewiasty: Czemu się męczyłaś porodem? Tak mówi WIEKUISTY, Święty Israela i jego Stwórca: Mnie pytajcie o przyszłość, mnie pozostawcie troskę o mych synów, o dzieło rąk moich! To Ja uczyniłem ziemię i na niej stworzyłem człowieka. Ja własnoręcznie rozpiąłem niebo i rozkazuję wszystkim jego zastępom (Iz. 45,9-12 NBG+BP+BT). To samo zresztą Bóg odpowiada osobiście Hiobowi w Job 40, a to, co jemu odpowiedział, i to, co do tej pory przeczytałem na ten temat - sądzę, że wystarczy: Izali ten, co wiedzie spór z Wszechmogącym, uczyć go będzie? a kto chce strofować Boga, niech na to odpowie (Job 40,2 BG).







wtorek, 3 maja 2016

Spieranie się z Bogiem

Słyszałem kiedyś kazanie, na którym kaznodzieja udowadniał, że z Bogiem można się spierać. Ba, że Bóg nawet zaprasza do tego, by to robić. Utkwiło mi to w głowie tak mocno, że miałem w zwyczaju to robić dosyć często. Tymczasem teraz, po sprawdzeniu, okazuje się, że to był błąd.

Wszystko zaczęło się od Izajasza 50,8: Kto chce się ze mną prawować, niech się zbliży do mnie! (BW). "Prawować, czyli spierać się z Bogiem. Tak oto Bóg zaprasza, by dyskutować z Nim" - zapamiętałem z tamtego kazania. Czy faktycznie?

Pan Jahwe Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego ranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy się uczą. Wszechmogący Pan otworzył moje ucho, a ja się nie sprzeciwiłem ani się nie cofnąłem. Podałem swe plecy chłoszczącym, a twarz tym, co mnie policzkowali. Mojej twarzy nie zasłaniałem przed obelgami i pluciem. Pan Jahwe Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który Mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do Mnie! / Kto ośmieli się spierać się ze mną? Stańmy razem do rozprawy! Kto chce się ze mną prawować, niech się zbliży do mnie! Kto chce mnie oskarżać? Niech się do mnie zbliży! Oto Pan Jahwe Mnie wspomaga! Któż Mnie potępi? Wszyscy razem pójdą w strzępy jak odzież, mól ich zgryzie. Ktokolwiek spośród was czci Jahwe, niech słucha głosu Jego Sługi! Kto chodzi w ciemności i nie jaśnieje mu promień światła, ten niech zaufa imieniu Pana i niech polega na swoim Bogu! (Iz. 50,4-10 BT+BW+BP)

Z kontekstu wynika więc zupełnie inne znaczenie tych słów. To nie Bóg mówi to do nas, ale to Izajasz mówi o sobie. To nie Bóg zaprasza nas do spierania się z Nim, ale to Izajasz mówi, że jest on wiernym pracownikiem Boga, i jeśli ktoś będzie chciał się z nim spierać, to on ma Tego Kogoś po swojej stronie. Kto więc odważy się to zrobić?...

Nie wiem, czy tamto kazanie to był jakiś błąd w sztuce, czy po prostu wdarło się potężne nieporozumienie i słowa przemawiającego odebrałem w zupełnie inny sposób, niż to było zamierzone, w każdym razie jest to jedna z takich sytuacji, gdzie człowiek jest o czymś w 100% przeświadczony, żyje według tego przeświadczenia, aż tu nagle, gdy przyjdzie do zadania pytania o powód lub źródło - okazuje się, że był to błąd. I trzeba to skorygować.

Jak więc jest?

Hiob zapytał w pewnym momencie: Job zabrał głos i [tak] odpowiedział: Oczywiście wiem ja, że tak jest, bo czy prawym okaże się człek wobec Boga? Gdyby chciał się z Nim spierać, nie odpowie mu nawet raz na tysiąc razy (Job 9,3 NBG). Czy Bóg nie odpowiada? Nawet raz na tysiąc modlitw? Otóż w tym nie masz słuszności, mówię ci; Bóg bowiem jest większy niż człowiek. Po cóż spierałeś się z nim, że na żadne twoje słowa nie odpowiada? Jednak Bóg przemawia, raz i drugi; tylko na to się nie zwraca uwagi. We śnie, w widzeniu nocnym, kiedy twardy sen ludzi opada i drzemią na swoim łożu, wtedy otwiera ludziom uszy, niepokoi ich i ostrzega, aby odwieść człowieka od złego czynu i uchronić męża od pychy (Job 33,12-16, BW+NBG). Czyli Bóg odpowiada. Tylko trzeba słuchać. Bo czasami jest tak, jak w tej historii z Eliaszem: I oto doszło go słowo WIEKUISTEGO, który do niego powiedział: Czego tu chcesz, Eliaszu? Więc odpowiedział: Żarliwie się wstawiałem za WIEKUISTYM, Bogiem Zastępów; bowiem synowie Israela opuścili Twoje przymierze, Twoje ołtarze zburzyli, Twoich proroków pomordowali, i tylko ja jeden zostałem; lecz czyhają i na moje życie, by je odebrać. Zatem Pan powiedział: Wyjdź oraz stań u góry przed obliczem WIEKUISTEGO. A oto WIEKUISTY już przechodził; więc był wielki i silny wicher, który przed WIEKUISTYM porywa góry oraz druzgocze skały; ale w wichrze nie było WIEKUISTEGO. A po wichrze trzęsienie ziemi – lecz w trzęsieniu nie było WIEKUISTEGO. A po trzęsieniu – ogień, ale w ogniu nie było WIEKUISTEGO. A po ogniu szmer łagodnego tchnienia. A gdy Eliasz to usłyszał, stało się, że otulił oblicze swoim płaszczem, wyszedł i stanął u wejścia do pieczary (1 Król. 19,9-13 NBG). Czasami jest tak, że oczekujemy spektakularnych cudów, a tymczasem Bóg często odpowiada zwyczajnie, delikatnie. A my wtedy, jak ci kapłani żydowscy za czasów Jezusa: "Daj jakiś cud! Daj jakiś cud!" - nie chcemy wierzyć, że to On mówi do nas i mówimy, że Boga nie ma. Albo że On nie słucha.

[dalej - LEKCJA POKORY]
[wcześniej - BÓG PRZEZNACZYŁ - I NIE MA DYSKUSJI?]
[do początku]