niedziela, 19 listopada 2017

Uzdrowienie trędowatego, który pytał

Gdy zaś zszedł z góry, towarzyszyły mu liczne tłumy. A oto trędowaty podszedłszy kłaniał się mu, mówiąc: Panie, jeśli zechciałbyś, możesz mnie oczyścić. A wyciągnąwszy rękę dotknął go, mówiąc: Chcę, zostań oczyszczony. I zaraz oczyszczony został jego trąd. 
Mat. 8,1-3 NPP

I przychodzi do Niego trędowaty, i woła (padając na kolana): Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić! I ulitowawszy się, wyciągnął rękę, dotknął go i mówi mu: Chcę, bądź oczyszczony! I zaraz trąd zniknął z jego ciała, i został oczyszczony.
Mar. 1,40-42 BP

Gdy przebywał w jednym z miast, zjawił się człowiek cały pokryty trądem. Gdy ujrzał Jezusa, upadł na twarz i prosił Go: "Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Jezus wyciągnął rękę i dotknął go, mówiąc: "Chcę, bądź oczyszczony". I natychmiast trąd z niego ustąpił.
Łuk. 5,12-13 BT

W dalszym ciągu tej historii Jezus przykazuje temu trędowatemu iść do świątyni i pokazać się kapłanowi (trąd w ówczesnej kulturze uważany był za chorobę zesłaną za karę za grzechy, bycie trędowatym oznaczało bycie wyrzutkiem społeczeństwa, życie w odosobnieniu, z dala od miasta), na dowód że nie jest już więcej chory ani grzeszny, i - zgodnie z ówczesną religią - żeby złożyć ofiarę oczyszczającą w świątyni, według obowiązującego wtedy prawa. Celem tego było wywarcie dobrego wrażenia na kapłanach, że Jezus nakazuje stosować się do obecnie obowiązującego prawa.

Musiało tam być więcej chorych, więcej ludzi oczekujących od Jezusa uzdrowienia. Co spowodowało, że spisana została akurat ta historia? Czym się ona wyszczególniła spomiędzy innych? Czy to, że wybił się z tłumu, że był na tyle odważny/śmiały, by podejść do Jezusa, pokornie, kłaniając się, pytając, czy Jezus nie chciałby go oczyścić? Czy mówiąc "oczyszczenie" ów pacjent miał na myśli tylko i wyłącznie oczyszczenie z choroby, oczyszczenie z wrzodów, czy może - bazując na dwuznaczności słów i tej choroby w świadomości tamtej kultury - miał na myśli również oczyszczenie wewnętrzne, oczyszczenie sumienia? I tak naprawdę tylko on i Jezus wiedzieli, o co chodzi?

Na pewno ten trędowaty szanował Jezusa, skoro podszedł do Niego kłaniając się. I pytając się o Jezusa wolę. Z tego można by wysnuć kolejne potencjalne wskazówki dla moich poszukiwań:
1. Szanuj Tego, kto daje ci wolę życia i możliwości.
2. Akceptuj wolę Jezusa. To On jest synem Boga i wie lepiej, nawet jeśli dla nas wydaje się to być absolutnie niezrozumiałe.

[dalej - UZDROWIENIA SPARALIŻOWANEGO, KTÓRY NIE PYTAŁ]
[poprzednio - UZDROWIENIA W GALILEI, CZYLI BYĆ W DOBRYM MIEJSCU]
[do początku]






środa, 15 listopada 2017

Uzdrowienia w Galilei, czyli być w dobrym miejscu

W zasadzie to tytuł tej serii jest bardzo "kwadratowy", a jego wolniejsza wersja mogłaby brzmieć: "27 historii o uzdrowieniach dokonanych przez Jezusa, plus uzdrowienia dokonane na bezimiennych osobach".

I obchodził Jezus całą Galileję, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania. 
Mat. 4,23 BT

I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy. 
Mar. 1,39 BT

A gdy nastał wieczór, wyszedł stamtąd i udał się na pustkowie. A tłumy szukały go i doszły aż do niego, i zatrzymały go, by nie odchodził od nich. On zaś rzekł do nich: Muszę i w innych miastach zwiastować dobrą nowinę o Królestwie Bożym, gdyż na to zostałem posłany. I kazał w synagogach galilejskich. 
Łuk. 4,42-44 BW

Zdarzenie z ostatniego tekstu, z ew. Łukasza, miało miejsce zaraz po uzdrowieniu teściowej Piotra i po uzdrawianiu ludzi z całego Kafarnaum. Stamtąd Jezus poszedł, żeby chodzić po całej Galilei. To tak jakby udać się z Poznania w rundę wokół całej Wielkopolski.

Na mapce widać, że Kafarnaum leżało w Galilei. Jezus udał się więc w najbliższe okolice miejsca, gdzie odniósł swój pierwszy sukces, zaraz po rozpoczęciu swojej działalności, tuż po powrocie z 40-dniowego pobytu na pustyni. Począwszy od owego wesela w Kanie, poprzez niepowodzenia w Nazarecie i powrót do Kafarnaum, gdzie Jego działalność cieszyła się największym powodzeniem, i nawet Jego pierwsi uczniowie właśnie tam zostali "zwerbowani" - Jezus obracał się w kręgach, które zapewniały Mu sukces: w Galilei.

Czy Jezus mógł zacząć inaczej? Owszem, Nazaret leżał na styku Galilei i Samarii, Jezus mógł więc zacząć tam. Przynajmniej jedną rozmowę z Samarytanką zresztą odbył.

Dalej, wg ew. Mateusza, jest napisane, że wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii oraz że szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.

Syria leży w sąsiedztwie Galilei, podobnie Dekapolis. Judea i Jerozolima leżą już w pewnym oddaleniu, jednak zważywszy na to, że Jerozolima była stolicą, w której skupiało się również życie biznesowe - to wieści, które rozchodziły się z łatwością wokół Galilei, po Syrii i Dekapolis, równie łatwo mogły z kupcami czy innymi podróżnikami dotrzeć do stolicy i całego regionu wokół niej (Judea = jak Mazowsze).

Jaki z tego wszystkiego jest wniosek?
1. Znaleźć dobre miejsce zaczepienia i działać prężnie tam właśnie, aż się wieści o sukcesach same rozniosą wokół i ludzie z okolic sami zaczną się schodzić. Nie pchać się w miejsca typu "Nazaret", gdzie żadnego sukcesu osiągnąć nie można.

[dalej - UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO, KTÓRY PYTAŁ]
[poprzednio - UZDROWIENIA CHORYCH W MIEŚCIE]
[do początku]






niedziela, 12 listopada 2017

Co wydarzyło się w Kafarnaum? - c.d.

Dociekając, o czym też to Jezus mówił podczas swojego przemówienia w synagodze w Nazarecie, mówiąc:

I rzekł do nich: Pewnie mi powiecie to przysłowie: Lekarzu, wylecz sam siebie. Tutaj w Twojej ojczyźnie dokonaj tych wielkich rzeczy, które - jak słyszeliśmy - działy się w Kafarnaum. (Łuk. 4,23 BP)

podczas gdy właściwie wszystkie cuda, jakich Jezus dokonał w Kafarnaum, miały miejsce już PO owym niepowodzeniu w Nazarecie, przewertowałem Synopsę ponownie, poszukując jakiejś chronologii wydarzeń.

I tak faktycznie, wg ew. Łukasza r. 4, i ew. Mateusza r. 4, i ew. Mar. r. 1 Jezus przyszedł do Kafarnaum zaraz po pobycie na pustyni, gdzie rozpoczął głoszenie ewangelii, co zostało też raczej dobrze przyjęte. Tutaj też Jezus napotkał Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana - swoich pierwszych uczniów, i tutaj też miał miejsce pierwszy cud/znak z wypełnieniem sieci rybami podczas połowów. Czy miało to miejsce przed Nazaretem, czy po Nazarecie - w każdym razie myślę, że Jezus odnosił się do owego głoszenia w Kafarnaum, które rozpoczął, i którego echo musiało się już rozejść po okolicy (zarówno Kafarnaum jak i Nazaret leżały w Galilei).





sobota, 4 listopada 2017

Syn Szefa

A gdy słońce zachodziło, wszyscy, którzy mieli u siebie chorych, złożonych różnymi chorobami, przyprowadzili ich do niego. On zaś kładł na każdego z nich ręce i uzdrawiał ich. Wychodziły też z wielu demony, które krzyczały i mówiły: Ty jesteś Synem Bożym. A On gromił je i nie pozwalał im mówić, bo one wiedziały, iż On jest Chrystusem.
Łuk. 4,40-41 BW

Jest jeszcze inna sprawa, wynikająca przy okazji studiowania okoliczności uzdrowień: z jednej strony demony, które będąc wyrzucane wykrzykiwały: "Ty jesteś tym Synem Bożym", mówiły prawdę, i to jest to, co się na pierwszy rzut oka widzi. Z drugiej jednak strony myślę, że - jak to złe demony - raczej chciałyby Jezusowi zaszkodzić niż Go wysławiać wniebogłosy. Dlaczego więc tak wykrzykiwały? Czy miałoby to Jezusowi w jakiś sposób zaszkodzić?

Izraelici to był naród religijny, uwikłany w masę religijnych rytuałów i zwyczajów, również kapłańskich, a więc przedstawicieli świątyni. Nazwanie kogoś SYNEM BOGA - to potwarz rzucony prosto w twarz. Niby komplement najwyższej klasy, ale jeśli ktoś by go przyjął i grzecznie podziękował, to tak jakby przytaknął: tak, jestem synem Boga. To było dla Izraelitan jak zbezczeszczenie. Jak przyznanie się pomiędzy współpracownikami: tak, jestem synem szefa (i w domyśle: i z tego powodu mam specjalne prawa tutaj, prawa i przywileje). Nikt nie lubi takich rzeczy, większość raczej znienawidzi taką osobę od razu, nienawidząc istnienie takiego rodzaju układu.

I faktycznie - o ile zwykli ludzie Jezusa pokochali, wędrując za Nim przez cały kraj wzdłuż i wszerz, o tyle Jego "współpracownicy" - czyli kapłani - szczerze Jezusa nienawidzili. Za przyznawanie się do bycia Synem Szefa, i za posiadanie specjalnych praw i przywilejów, i za używanie ich.

Czy cała historia wyglądałaby inaczej, gdyby demony wyrzucane z ludzi nie obwieszczały Jezusa Synem Szefa? Być może kapłani byliby zdystansowani, być może spoglądaliby spod oka, ale może nie byłoby takich gorących odczuć pomiędzy nimi jak szczera nienawiść, chęć zabicia etc.







Uzdrowienia chorych w mieście

A gdy nastał wieczór, przyprowadzili/przynieśli mu wielu opętanych przez demony, i wyrzucił te duchy samym słowem, i wszystkich źle się mających uleczył. Żeby zostało wypełnione to, co zostało powiedziane przez proroka Izajasza, mówiącego: On słabości/bezsiły nasze wziął i choroby/dolegliwości poniósł/podźwignął. 
Mat. 8,16-17 PD

Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Mar. 1,32-34 BT

A gdy słońce zachodziło, wszyscy, którzy mieli u siebie chorych, złożonych różnymi chorobami, przyprowadzili ich do niego. On zaś kładł na każdego z nich ręce i uzdrawiał ich. Wychodziły też z wielu demony, które krzyczały i mówiły: Ty jesteś Synem Bożym. A On gromił je i nie pozwalał im mówić, bo one wiedziały, iż On jest Chrystusem.
Łuk. 4,40-41 BW

Najpierw Jezus, po przyjściu do Kafarnaum, uzdrowił jednego opętanego w synagodze, potem teściową jednego ze swoich nowych uczniów, po czym wieczorem, niczym do najlepszej rozrywki w mieście, zaczęli schodzić się do niego inni ludzie, by skorzystać z Jego mocy uzdrawiania. I Jezus robił to, czy to tylko przemawiając (wg ewangelii Mateusza), czy to kładąc ręce na chorego (wg. ew. Łukasza) - w każdym razie skutecznie, bo demony z opętanych wychodziły.

I tutaj jedno pytanie się nasuwa - do Jezusa zostali przyprowadzani chorzy, a potem mowa o wyrzucanych demonach. Czy można stąd wysnuć wniosek, że przyczyną chorób są demony? Mam na myśli: oczywiście że bakterie, zarazki, różne inne mechaniczne albo biologiczne przyczyny, ale czy za tym wszystkim - w tym duchowym wymiarze - stoi jakieś podłe coś, co tylko by chciało nam unieprzyjemnić życie?

Czy może po prostu między tymi chorymi było również tak wielu opętanych? A może opętani byli nazywani również chorymi?

W każdym razie kolejnym warunkiem do uzdrowienia wynikającym z tej historii jest:

1. Chcesz uzdrowienia, to sam przyjdź do Jezusa, albo pozwól się komuś do Niego przyprowadzić.







środa, 1 listopada 2017

Uzdrowienie teściowej Piotra

Po opuszczeniu synagogi wszedł do domu Szymona Piotra. Teściowa Szymona cierpiała na wielką gorączkę i prosili Go w jej sprawie. A stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce i opuściła ją. Natychmiast wstała i usługiwała im.
Łuk. 4,38-39 BP

I zaraz wyszli z synagogi, i przyszli z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. A teściowa Szymona leżała z gorączką. Mówią Mu zaraz o niej. I podniósł ją, chwyciwszy za rękę. I opuściła ją gorączka, i usługiwała Mu.
Mar. 1,29-31 BP

Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu.
Mat. 8,14-15 BT

Zaraz po uwolnieniu tamtego człowieka spod wpływu demona, i po tym, w jaki sposób zostało to wydarzenie przyjęte, Jezus "na fali" uzdrowił kogoś, że tak to określę: "po znajomości". Teściową jednego ze swoich uczniów. Było to już po owych pamiętnych połowach, gdy sieci zapełniły się na słowo Jezusa, więc uczniowie wiedzieli, na co Jezusa stać, jeśli chodzi o tamtą sferę. Teraz zdążyli już zobaczyć parę uzdrowień, więc ich wiara w moc Boga - chociaż świeża - musiała być dość mocna. Nic dziwnego,  że zaraz poszli do Niego z problemem gorączki. A Jezus ceregieli nie robił, żadnych zasad nie ustanawiał. Po prostu podszedł do teściowej, wziął ją za rękę, podniósł z pozycji leżącej i uzdrowił. A ona zaraz Jemu i całej tej grupie ludzi się odwdzięczyła.

Czy ten akt sprawił, że ktoś uwierzył w Boga? Tak, jak to założyłem wcześniej, że jest to warunek konieczny, by uzdrowienie w ogóle miało miejsce? Może sama teściowa. Nie wiemy o niej nic - jaka była, czy była oporna przeciwko Jezusowi czy może wobec działalności jej syna, a uzdrowienie to zmieniło jej podejście? Czy może była to jakaś przewlekła gorączka? Nie wiemy nic.

Jest też tutaj inny fakt: o ile Jezus nie mógł zdziałać nic w Nazarecie, w swoim rodzinnym mieście, bo chyba tylko Jego matka w Niego wierzyła (to ona, na weselu w Kanie, poprosiła Jezusa o cud z winem), o tyle wśród nowego otoczenia już taki problem nie występował.

1. Uzdrowienie kogoś z kręgu jeśli nie wierzących, to przynajmniej osoby bliskiej kogoś, kto jest wierzący.
2. Dobry grunt na to, żeby ludzie wierzyli, nie jak w Nazarecie.

[dalej - UZDROWIENIA CHORYCH W MIEŚCIE]
[poprzednio - OPĘTANY Z SYNAGOGI W KAFARNAUM]
[do początku]