poniedziałek, 10 lipca 2017

Kroczyć w duchu

Wy bowiem, bracia, do wolności zostaliście powołani, ale nie do tej wolności, która służy naturalnym skłonnościom ludzkim, lecz która - ożywiona miłością - każe wzajemnie sobie usługiwać. Całe bowiem Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: "Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego". (...) I powiadam: Postępujcie zgodnie z duchem i nie schlebiajcie pragnieniom ciała. Ciało bowiem żywi pragnienia przeciwne duchowi, duch natomiast pragnie czego innego niż ciało - tak bardzo są sobie przeciwstawne - i dlatego czynicie to, czego nie chcecie. Jeżeli jednak duch wami kieruje, nie jesteście pod panowaniem Prawa.
Gal. 5,13-18

Reasumując: przyjmując Chrystusa jesteśmy wolni od jakichkolwiek przepisów, rytuałów, różnych dziwnych rzeczy. Paweł to pisał do Galacjan, z których część była z pochodzenia Żydami, więc tutaj bardziej chodziło o to nieszczęsne obrzezanie jako element religijnego oznakowania żydowskiego, ale jeśli tak popatrzeć: wszyscy wierzymy w Boga i do jakiejkolwiek denominacji chrześcijańskiej byśmy nie należeli, wszyscy mamy jakieś przepisy, postawione wymagania, reguły. Jedni muszą spowiadać się ze swoich najcięższych rzeczy jakiemuś obcemu, kompletnie nieznanemu człowiekowi chowającemu się po drugiej stronie kratownicy, inni "nie mogą" słuchać radia w sobotę czy jeździć na rowerze, bo to przecież SABAT, jeszcze inni nie mogą uratować życia swego dziecka zgadzając się na transfuzję krwi. Mnóstwo przepisów, mnóstwo ograniczeń. Mających w założeniu czynić człowieka "czystszym" religijnie, bardziej zdatnym na bycie zbawionym.

Tymczasem Jezus od tego wszystkiego uwalnia. Mówi "nie" ograniczeniom. Uczniowie w Jego obecności zbierali kłosy zboża w sabat, mimo że było to surowo zakazane przez żydowskie prawo. Sam Jezus w sabat uzdrawiał mnóstwo ludzi, przemawiał w synagogach: wykonywał porządną pracę, część Jego misji. A gdy faryzeusze próbowali Go schwytać na przekroczeniu jakichś przepisów, odpowiadał im: oddawajcie, co cesarskie, cesarzowi, a co boskie, Bogu. I że w duchu odbywa się wszystko, co dotyczy Boga.

Ale też Paweł tutaj przestrzega: ta wolność od przepisów, od ograniczeń, nie jest dana po to, by teraz móc z czystym sumieniem hulać, swawolić, robić co tylko dusza zapragnie, to wszystko pod szyldem duchowej wolności - nie. Miłuj bliźniego swego / tego stojącego obok ciebie jak siebie samego. Cokolwiek człowiek robi - wszystko to z myślą o drugim człowieku: wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie (BT). W jaki sposób, co jest dozwolone, a co nie? Nie ma reguł. Każda sytuacja jest inna, każda osoba jest inna, każdy ma swój rozum, rozsądek i wolę, by rozsądzić, co w danej sytuacji jest słuszne, a czego lepiej uniknąć. Zazwyczaj. Nie da się napisać reguł do każdej sytuacji z osobna, z uwzględnieniem charakterów, możliwości i doświadczeń z przeszłości dla każdej z osób na Ziemi.

I to właśnie postępowanie w zgodzie z sumieniem, przekonaniem, dobrą wolą, myślą o drugim człowieku, można chyba nazwać kroczeniem w duchu. Bo też nie o Ducha Świętego tutaj chodzi, ponieważ kiedy Paweł Jego ma na myśli, to używa formy gramatycznej "Tego Ducha", tak że wszyscy wiedzą, o jakiego "tego" ducha chodzi, tutaj natomiast mówi o samych duchu, bez żadnego rodzajnika określonego. Kto zna zasady gramatyki jakiegoś innego języka, gdzie takie rodzajniki są stosowane, ten z łatwością zrozumie, o co chodzi. W tym przypadku rozumiem to w ten sposób, że Paweł pisze o duchu człowieka, o jego sferze duchowej.

Tak więc przyjmijmy, że "kroczenie w duchu" to postępowanie według swoich najlepszych myśli, intencji, z serca. I tu faktycznie można zauważyć różnice, czasami nawet dosyć wyraźny konflikt: gdy wchodzimy do jakiegoś supermarketu, to nasze oczy chciałyby kupić wszystko. Nasz apetyt okazuje się być nieposkromiony. W supermarkecie sportowym nagle nabieramy motywacji do używania rozmaitych sprzętów. Przynajmniej do czasu, dopóki nie osiądzie na nich pierwszy kurz. Chcielibyśmy kupić wszystko, mieć wszystko zaraz, zjeść ostatnie ciasteczko, zagarnąć dla siebie cały smakowity obiad etc. Tylko rozum nam podpowiada: nie potrzebujemy tyle jedzenia, nie potrzebujemy tylu rozmaitych sprzętów, skoro i tak go nie będziemy używać, nie możemy wydać aż takiej kwoty na to, co oczy chcą, skoro wiemy, że za tydzień trzeba będzie dopełnić smutnej czynności i opłacić mechanika za wymianę rozrządu w samochodzie albo pomóc komuś opłacić jakieś medykamenty w szpitalu. Postępowanie zgodne z rozsądkiem, ekonomiczne, czy nie zagrabianie ostatniego ciasteczka, skoro wiemy, że ktoś inny kocha słodycze jeszcze bardziej od nas, czy cokolwiek innego: to wszystko moglibyśmy chyba nazwać postępowanie zgodne z naszym duchem.

Jeżeli jednak rozsądek/serce/dobra wola/wszystko co najlepsze, oparte na długoletnim doświadczeniu wami kieruje, nie jesteście pod panowaniem Prawa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz