niedziela, 30 lipca 2017

Sposoby finansowania w kościele

Dawno już temu rozgryzałem tutaj temat dziesięciny (zob. seria: [ZAJAWKI BIBLIJNE - DZIESIĘCINA]). Wiele kościołów ma takową, czy to dobrowolną, czy "wkalkulowaną". Tego, że oprócz dziesięciny oddawanej co miesiąc z wypłaty, trzeba co trzy lata oddawać dziesięcinę z rocznego przychodu (sic! PRZYCHODU, a nie DOCHODU!), nikt już pamiętać nie chce. A przecież powołując się na dziesięcinę, ideę pochodzącą ze Starego Testamentu, trzeba konsekwentnie trzymać się całego rozkładu finansowania, a nie tylko jednej, wybranej części, prawda? I zanosić je do świątyni, i spożywać część z kapłanami.

Dodatkowo w Nowym Testamencie, w czasach powstawania chrześcijaństwa, nikt nie wspominał o dziesięcinie. Mało tego, że temat dziesięciny został tam pominięty, to jeszcze został tam poruszony o wiele bardziej niewygodny temat: WSZYSTKO, co należy do nas, może być wykorzystane przez kościół. Nie mam na myśli tutaj oczywiście grabieżczego zagrabiania szerokich pól o bogatych pałaców przez organizację kościelną, na jej wyłączną, zaborczą własność, ale o tym, że wszystko, co posiadamy, należy do Boga, i wszystko to, co mamy, może być użyte dla opowiadania ewangelii. Czy nasz samochód, czy nasz dom, czy nasz ogród - to są rzeczy oczywiste. Gdybym miał wspomnieć o pieniądzach - kto daje chętnie, ten wybiera sobie cele, żeby je wspierać. Temu nie trzeba nic mówić.

Dążę w tym poście jednak do tego, aby przytoczyć jeszcze jedną wzmiankę z Nowego Testamentu o finansowaniu potrzeb kościoła, Gal. 6,6:

Otrzymujący zaś naukę niech dzieli się wszystkimi dobrami z tym, który go naucza. (BP)

Ten, kto naucza, ma prawo uczestniczyć w dobrach materialnych swoich uczniów. (BR)

Jednym słowem: Jezus mówił o tym, że robotnik godzien jest zapłaty swojej. I że gdziekolwiek by uczniowie nie byli, żeby nie martwili się o jedzenie. Z historii wiemy, że zawsze ich ktoś ugościł, przyjął pod dach. Tutaj Paweł pisze, że tego, który przyszedł do kogoś, nauczając Słowa, ugościć trzeba, podzielić się z nim, czegokolwiek on by nie potrzebował. Że jedzenie - to oczywiste. Ale i buty, jeśli by trzeba było. Czy nowe ubranie.

Kłóci się to z naszymi współczesnymi zwyczajami, ponieważ każdy przecież ma i inne potrzeby: samochód do zatankowania, ubezpieczenie do opłacenia, telefon, internet, rodziców do wspomożenia, dzieci chodzące do szkoły... No i nikt dzisiaj raczej nie przyjmowałby obcej osoby pod swój dach na czas nieokreślony. I też nie o to mi chodzi. Myślę, że każdy rozsądny człowiek odczyta z tego właściwy wniosek. Można wspomagać kogoś bezpośrednio. Można uczestniczyć w kościelnych "zrzutkach" na pensje pastorskie, które to kościół uparcie nazywa "dziesięciną". I nie traktować tego przy tym literalnie jako dziesięcinę, ale dając tyle, ile się może. I będąc gotowym do dania więcej, nie tylko pieniężnie, ale też swoimi zdolnościami, czasem czy talentem.

W każdym razie, poszukując innych sposobów finansowania kościoła w czasach Nowego Testamentu niż owa pseudodziesięcina - zacytowany tekst jedną z kolejnych podpowiedzi. Chyba nie znaczy to też, żeby się tych sposobów tak kurczowo trzymać, bo świat idzie do przodu, technologie się rozwijają, ekonomia jako nauka to potężna gałąź wiedzy i można z niej czerpać również w kwestii działania współczesnego chrześcijaństwa. Bo dlaczego by nie.






środa, 26 lipca 2017

Ciężary i obciążenia

2  Dźwigajcie jedni drugich ciężary, a w ten sposób wypełnicie prawo Chrystusa. 
4  Niech każdy osądza swoje własne dzieło, a wówczas tylko sobą samym chlubić się będzie, a nie kimś innym. 
5  Każdy bowiem poniesie własny ciężar.
Gal. 6,2-5 BP

Z jednej strony Paweł pisze, żeby dźwigać ciężary jedni drugich, a z drugiej - że każdy będzie niósł swój ciężar.

Zarówno w języku polskim, jak i angielskim, w obu miejscach użyte jest to samo słowo. W liście Pawła napisanym po grecku są to dwa różne słowa. Pierwsze, jeśliby wyśledzić je w kontekstach pozostałych miejsc*, w których je użyto, bardziej chyba oznaczałoby jakieś ciężary, obciążenia, raczej w kontekście czegoś niewygodnego, drugie natomiast** - neutralnie w kontekście ładunku, masy, ciężaru obowiązków, które każdy na sobie nosi. Aczkolwiek rozdział ten w Słowniku Stronga nie jest taki klarowny, może być bardziej moim subiektywnym odczuciem.

W Biblehub, wg Thayer's Greek Lexicon, można wyczytać ogólne rozgraniczenie, że pierwsze*** słowo oznaczałoby bardziej jakąś masę, wagę, coś ciężkiego, co w dużej ilości staje się kłopotliwe; im cięższe tym bardziej przemawiające/autorytarne, ciężar obciążający. Drugie**** natomiast to ładunek, jaki każdy musi mieć ze sobą, ładunek na statku; coś, co się nosi na sobie lub ładunek o dużym znaczeniu, ciężar konieczny. Aczkolwiek to drugie słowo zostało również użyte i w tym pierwszym znaczeniu.

Czy więc znaczenia tych słów są inne, czy Paweł miał coś głębszego na myśli, czy to po prostu zabieg stylistyczny, mający uniknąć powtórzenia tego samego słowa - tej informacji nie znajduję.

Według jednak tej ostatniej wzmianki można by sparafrazować ten tekst w ten sposób: Dźwigajcie obciążające/kłopotliwe ciężary jedni drugich, wspierajcie się wzajemnie w ciężkich rzeczach (...) i niech nikt nie osądza jeden drugiego z tego powodu, a na siebie samego niech patrzy, bo każdy swój własny ładunek/ciężar życia/doświadczenie niesie.

* - Ciężary: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/922
** - Ładunek: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/5413
*** - Masa: http://biblehub.com/greek/922.htm
**** - Znaczący ładunek: http://biblehub.com/greek/5413.htm






środa, 19 lipca 2017

Śmierć towarzyska

Ja natomiast chcę jedynie chlubić się krzyżem naszego Pana, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się dla mnie ukrzyżowany, a ja dla świata.
Gal. 6,14 BP

Wiedząc o poprzednich wnioskach, łatwo tutaj prosto zrozumieć, co Paweł miał na myśli, pisząc, że świat jest ukrzyżowany dla niego, a on dla świata. Po tym, jak spotkał Jezusa na swojej drodze, świat po prostu dla niego umarł, Paweł nie był już dalej tym, co świat oferuje, zainteresowany. Nie chciał już myśleć o szybkich koniach, ładnych Rzymiankach, przestronnych domach z ozdobnymi, rzymskimi łukami w fontannie w ogrodzie...

Jak i ja umarłem dla świata - tak samo Paweł, jako człowiek już dążeniem do zwiększenia swojego majątku niezainteresowany, musiał "umrzeć" dla swoich dawnych znajomych, z którymi kiedyś dzielił być może wszystko: religię, sposób myślenia o chrześcijanach, weekendowe spotkania etc. Teraz Paweł zainteresowany był tylko głoszeniem ewangelii, chcąc móc głosić ją do jak największej liczby osób. Sposób myślenia o chrześcijanach zyskał zupełnie inny, zupełnie inny obraz na religię, zupełnie inny cel w życiu. To go zaczęło odróżniać od starych znajomych, stał się dla nich jakby nieżywy towarzysko.

Może to właśnie miał Jezus na myśli, mówiąc: Kto wierzy we Mnie, chociażby nawet umarł, żyć będzie (Jan 11,25 BP)

I może właśnie to też miał Jezus na myśli, mówiąc gdzieś indziej: Zaprawdę powiadam wam: Ktokolwiek opuści dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo ziemię dla Mnie i dla ewangelii, otrzyma stokroć więcej teraz, w tym czasie, domostw i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i ziemi z jej troskami, a w przyszłym wieku życie wieczne (Mar. 10,29-30 BP).

Jednym słowem: gdzie jedno się kończy, inne się zaczyna. Paweł umarł dla swoich dawnych znajomych, dla swojego dawnego, faryzejskiego sposobu życia, ale zyskał o wiele więcej: nowych znajomych, wiele podróży, możliwość budowania nowych społeczności. Tak i dla nas "śmierć dla świata" może oznaczać podobnie: z jednej strony utrata starych znajomych, ale zyskanie nowych, zgodnych z nowym sposobem myślenia. I możliwość budowania nowych społeczności może też, kto wie...






poniedziałek, 17 lipca 2017

Nauka o krzyżu - powrót do szeregu

Albowiem którzy są Chrystusowi, ciało swoje ukrzyżowali z namiętnościami i z pożądliwościami.
Gal. 5,24 BG

Jak właściwie rozumieć tutaj to, że ciało jest ukrzyżowane? Tak to nazwał Paweł, takiego zwrotu użył. Czy odnosi się to do sposobu śmierci Jezusa, co właściwie nie ulegałoby wątpliwości, czy może do sposobu uśmiercania stosowanego przez Rzymian? Tylko jaki miałoby to wtedy sens? Brakuje odniesienia w takim porównaniu. Brakuje powodu, dla którego Paweł miałby mówić o rzymskich sposobach śmierci, gdzie Rzymianie byli poganami przecież, do ludzi wierzących w Chrystusa, do Galacjan, częściowo Żydów. Nie pasuje to do kontekstu całego Listu do Galacjan.

Jednym z innych miejsc, gdzie słowo "ukrzyżowanie" zostało użyte, jest Mat. 23,34: Dlatego też posyłam do was proroków i mędrców, i nauczycieli Pisma, a wy jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie, a innych ubiczujecie w synagogach i będziecie ścigać z miasta do miasta (BP). Jezus mówi to do ludzi, którzy poniekąd mieli być nauczycielami w tematach Pisma Świętego, a stali się "wyszukiwaczami luk prawnych", ustanawiali więcej i więcej przepisów, sprawiających, że życie religijne było coraz trudniejsze, coraz bardziej obarczone ciężarami, powinnościami, a zabrakło tego faktycznego ducha wyzwolenia od złego, które Biblia, czy wówczas Tora, ze sobą niosą. I mówi do nich w czasie przyszłym, że wyśle proroków, mędrców i innych nauczycieli (czyli nawiasem mówiąc: chodzi już o czasy nowotestamentowe!), których ludzie pokroju tamtych faryzeuszy i tak zabiją, i tak ukrzyżują. Parę wersetów dalej Jezus powtarza tę sekwencję, używając tym razem słów "zabijać, kamieniować".

Kilka razy w dalszych fragmentach Ewangelii Mateusza ludzie krzyczeli o krzyżowaniu Jezusa, gdzie z kontekstu można by wysnuć wniosek, że nie tyle chodziło im o to, by Jezus koniecznie na krzyżu zawisł, ale o najbardziej popularny rodzaj śmierci dla skazanych. To coś jakby w czasach współczesnych krzyczeć: "Na krzesło z nim! Na krzesło z nim!" Przy czym nie chodzi tutaj przecież o jakiekolwiek krzesło, o posadzenie kogoś przy stole, ale o krzesło elektryczne, i nie o literalne posadzenie kogoś na nim, bo mało kto taką maszynerię posiada, prawda?, ale o zabicie jakiegoś człowieka na krześle elektrycznym, a generalizując - o zabicie w ogóle. I to obojętnie, czy krzyk brzmiałby "na krzesło", czy "na stryczek", czy "na gilotynę", Żydzi krzyczeli "ukamieniować!", dzisiaj się może częściej używa "dożywocie mu" - w każdym razie chodzi raczej tutaj o usunięcie danego osobnika ze społeczności.

To nadmienianie, że Jezus został zabity przez kogoś, w najbardziej popularny wówczas sposób karania śmiercią za przestępstwa - pojawia się wiele razy np. w Dziejach Apostolskich:

Niech więc nikt w Izraelu nie ma żadnej wątpliwości, że Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, Bóg uczynił Panem i Mesjaszem (Dzieje 2,36 BP).

Skoro oskarżacie nas o to, że uzdrowiliśmy chorego człowieka, to wiedzcie zarówno wy, jak i cały lud izraelski, że on stoi przed nami zdrowy dzięki imieniu Jezusa Chrystusa, którego wyście ukrzyżowali, a Bóg wskrzesił z martwych (Dzieje 9,10 BP).

Następnie znajduje się cały fragment o "nauce o krzyżu":

11  Bracia moi! Powiadomili mię o was ludzie Chloe, że są wśród was spory. 
12  Mam na myśli to, że każdy z was mówi: "Ja jestem po stronie Pawła", "Ja Apollosa", "Ja należę do Piotra", a "Ja do Chrystusa". 
13  Czy Chrystus może być rozdzielony? Czy Paweł został za was ukrzyżowany? Czy ochrzczono was w imię Pawła? 
14  Dziękuję Bogu, że poza Kryspusem i Gajusem nikogo z was nie ochrzciłem. 
15  Nikt nie może więc powiedzieć, że został ochrzczony w imię moje. 
16  Wprawdzie ochrzciłem jeszcze rodzinę Stefanasa, ale poza tym nie pamiętam, czy jeszcze kogoś ochrzciłem. 
17  Chrystus bowiem nie posłał mię, abym chrzcił, lecz abym głosił dobrą nowinę, nie opierając się na uczonych wywodach, które mogą pozbawić mocy krzyż Chrystusa. 
18  Nauka o krzyżu wydaje się głupotą tym, którzy kroczą drogą zatracenia. Natomiast jest mocą Bożą dla nas, których udziałem jest zbawienie. 
19  Napisano bowiem: "Zniszczę mądrość mędrców, a roztropność roztropnych zniweczę". 
20  Gdzie zatem jest mędrzec? Gdzie uczony w Piśmie? Gdzie badacz tego świata? Czy Bóg nie zamienił mądrości świata w głupotę? 
21  Skoro bowiem świat za pomocą swojej mądrości nie poznał Boga w całej Jego mądrości, wówczas spodobało się Bogu zbawić tych, którzy wierzą, przez głoszenie nauki uważanej przez świat za głupotę. 
22  I tak, Żydzi domagają się znaków, a Grecy szukają mądrości,
23  my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego. Wywołuje to zgorszenie u Żydów, poganom wydaje się głupotą.
24  Natomiast tym, którzy są powołani zarówno spośród Żydów jak i Greków, głosimy Chrystusa jako moc i mądrość Bożą.
25  Ponieważ to, co w postępowaniu Boga wygląda na głupotę, jest mądrzejsze od ludzi, a to, co na słabość, silniejsze od ludzi. 
(1 Kor. 1,11-25 BP)

Analizując:
- to wszystko, co Paweł pisał, on sam nazwał "nauką o krzyżu"
- podkreślał, że to nie on został ukrzyżowany/zabity za innych, ale Jezus
- wygląda to trochę, jak opowiadanie ludziom historii typu: wiesz, tam, w Oświęcimiu, za czasów wojny, był tak ksiądz, Maksymilian Kolbe, który dobrowolnie umarł za innego człowieka.

Streszczając tę historię, można opowiedzieć ją tak: Franciszek Gajowniczek był jedną z dziesięciu osób wybranych na śmierć w zamian za ucieczkę jednego człowieka, zgodnie z zasadą panującą w Auschwitz: za jednego uciekiniera ma umrzeć dziesięciu jego współobozowiczów z tego samego bloku. Gajowniczek westchnął tylko, że ma żonę i dzieci, co Maksymilian Kolbe usłyszał, wystąpił z szeregu, podszedł do komendanta obozu i powiedział, że chce się zamienić z jednym z tych więźniów. Jako powód podał właśnie to: on, kapłan, samotny, pięćdziesięcioletni, a tamten - z rodziną, młodszy, ma jeszcze całe życie przed sobą*.

Dla kogoś ta historia to może opowieść o frajerstwie. Jak to, przecież mógł przeżyć, dlaczego on to zrobił, co on z tego miał. Nic. Myśląc w sposób "co on z tego miał" do niczego nie dojdziemy. Bo Kolbe nie miał ze swojego poświęcenia nic, poza tym, że do dzisiaj się ją opowiada. Ale uratował człowieka. Innego człowieka, który coś z tego miał, który otrzymał jakby dodatkowe życie. Szanse na nowe, bo właśnie mógł zostać martwy.

Podobną historię głosił apostoł Paweł. O Jezusie, który umarł za kogoś innego. Różnicą tutaj jest to, że Maksymilian Kolbe umarł za jednego człowieka, natomiast Jezus - za ileś miliardów. Za każdego jednego, który kiedykolwiek istniał na ziemi. Jezus wystąpił z szeregu, Jezus wystąpił z nieba, żeby znaleźć się na ziemi i ofiarować się na śmierć, żeby każdy inny człowiek na tej ziemi mógł do tego szeregu wrócić i żyć dalej, żyć na nowo, dostać drugą szansę. Oczywiście nie chodzi tutaj o tę śmierć, którą umiera nasze ciało, ale o tę, którą mają umrzeć wszyscy, którzy pozostaną niewierzący, gdy Jezus ponownie na ziemię wróci. Tę śmierć ducha. To ostateczne unicestwienie. Podczas gdy wierzący zostaną z Jezusem zabrani najpierw do nieba, a potem ziemia zostanie oczyszczona ze wszystkiego, co było na niej złe, i zostanie urządzona na nowo. I tam będzie można żyć. Już na zawsze. Tę możliwość daje Jezus tym, którzy uwierzą, że Jezus wystąpił z szeregu za nich, wrócą do swojego szeregu i będą żyć dalej nowym życiem.

* - Franciszek Gajowniczek był żołnierzem wziętym do niewoli po kapitulacji Modlina, przeżył wojnę, odnalazł żonę i żył aż do roku 1995. Źródło: http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/800059,Franciszek-Gajowniczek-zawdzieczal-zycie-sw-Maksymilianowi-Kolbe






czwartek, 13 lipca 2017

List do Galacjan, 5.2 - Wolność życia duchowego

Bo wy zostaliście wezwani do wolności, bracia, ale nie tej wolności, by folgować ciału, raczej służcie jedni drugim w miłości. Dlatego że całe prawo jest spełnione w przestrzeganiu tylko tego jednego słowa: "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" / "Miłuj tego tuż obok ciebie jak siebie samego". Jeśli natomiast dogryzacie sobie nawzajem i pożeracie się wzajemnie, to uważajcie, żebyście jedni przez drugich nie zostali strawieni/zniszczeni.

Tak więc mówię: kroczcie/postępujcie w duchu, a nie będziecie musieli zaspokajać pragnień ciała. Ponieważ ciało pożąda w sprzeczności z duchem, natomiast duch w sprzeczności z ciałem. Jedno drugiemu jest przeciwne, więc nie róbcie tego wszystkiego, cokolwiek zechcecie. Jeśli jednak duchem jesteście prowadzeni, nie jesteście wówczas pod Prawem. A działania ciała są oczywiste: seksualna zdrada i rozpasanie, nieczystość, rozpusta; czczenie wizerunków, gusła; wrogości, kłótnie, zazdrości, podjudzanie i niesnaski, poróżnienia na stronnictwa; zawiść, morderstwa, pijactwo, hulanki i tym podobne. Ostrzegam was, jak też robiłem i wcześniej, ci, którzy żyją w ten sposób, nie odziedziczą Królestwa Boga.

Ale owocami ducha* są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, łagodność, dobroć, wiarygodność, uprzejmość i samokontrola. Przeciwko takim rzeczom nie ma prawa.

Ci, którzy należą do Chrystusa, ukrzyżowali ciało razem z jego namiętnościami/pasjami i pożądaniami/żądzami. Jeśli więc żyjemy jako ludzie duchowi, kroczmy według ducha. Nie bądźmy zarozumiali / żądni pustej chwały, prowokujący jedni drugich, albo czując zawiść jeden wobec drugiego.

na podstawie: Gal. 5,13...26

* - zob. komentarz: [OWOCE DUCHA CZY CECHY LUDZI DUCHOWYCH?] 

c.d.n.






wtorek, 11 lipca 2017

Owoce Ducha czy cechy ludzi duchowych?

Owoc zaś wywodzący się z ducha to: miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, życzliwość, wierność, łagodność, opanowanie. 
Gal. 5,22-23 BP

Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. (BT)

Zawsze byłem przekonany, że w tym fragmencie Listu do Galacjan mówi się o owocach Ducha Świętego. Tymczasem wnioskując po poprzednim fragmencie, [KROCZYĆ W DUCHU], nie o Duchu Świętym tu mowa, ale o duchu jako takim, o duchu człowieka, o sferze duchowej. Owszem, tłumaczenia sugerują nam, że chodzi o Ducha Świętego, pisząc to słowo z wielkiej litery, Biblia Romaniuka dodaje nawet w nawiasie, że o niego chodzi, z kolei Biblia Poznańska wręcz wyprowadza nas z tego mniemania, sugerując coś całkowicie przeciwnego: wszelkie wymienione cechy to owoce życia duchowego człowieka.

Patrząc na rzeczywistość, faktycznie, można by się z tym zgodzić. Bo wielu ludzi ma za nic Boga, Jego Ducha, ale są fantastycznymi, rozwiniętymi ludźmi, z dobrze rozwiniętym podłożem duchowym. Mają swoje opinie, przemyślenia, wnioski, każdy z nich jest wrażliwy na jakąś formę sztuki. I są życzliwi, spokojni, łagodni, cierpliwi, opanowani.

W greckiej wersji tego tekstu apostoł Paweł co prawda używa tutaj rodzajnika "tego" ducha, która to forma zazwyczaj używana jest do określania Tego Ducha, ale - jeśli posłużyć się zasadami gramatyki angielskiej czy innego języka z rodzajnikami przed rzeczownikami, nadającymi im formę określoną lub nieokreśloną, podobnych do tych z języka greckiego (z tego, co do tej pory udało mi się odszukać), to bardziej miał na myśli "tego ducha, o którym mowa była nieco wcześniej", czyli dopiero co parę wersetów temu. Czyli tego ducha, którego każdy człowiek buduje sam w sobie.

Idąc dalej - to było praktycznie jedyne miejsce w Biblii wspominającego coś takiego jak "owoce ducha". Skoro w tym przypadku nie chodzi o owoce Ducha Świętego, to jedyne efekty Jego oddziaływania możemy nazwać chyba "darami duchowymi", o których mowa z kolei w Liście do Koryntian. Skoro więc Gal. 5,22-23 nie mówi o owocach Ducha Świętego i nie istnieje też żadne inne miejsce, które by o tym mówiło, to znaczy, że taka rzecz nie istnieje. Nie istnieje coś takiego jak owoc wpływu Ducha Świętego. Są efekty Jego wpływu, dobrze widoczne w Dziejach Apostolskich (Poczynaniach Apostołów) oraz opisane w Liście do Koryntian.

I uważam, że jest to nawet logiczne. Ponieważ skoro ktoś nie posiada rozwiniętej duchowości, swojej wewnętrznej sfery, to jak może Duch Święty na niego wpływać? Duch wpływa na ducha człowieka, na jego myśli, uczucia i sumienie - jak mógłby wpływać na człowieka, który tego wszystkiego nie posiada? Nie ma żadnego punktu zaczepienia. Tylko ciało, fizyczne ciało.

Jeśli więc chcemy, jeśli więc czekamy na to, żeby Duch Święty nas ogarnął, tak jak w Dniu Pięćdziesiątnicy - rozwijajmy nasze duchowe życie. Rozwijajmy nasz intelekt, budujmy duchowe doświadczenia, podejmujmy wybory właściwe z naszym sumieniem, budujmy nasz wewnętrzny świat przekonań, naszą duchowość. Bo - zauważmy - Duch Święty podczas Dnia Pięćdziesiątnicy ogarnął tych ludzi, którzy przyszli słuchać Piotra i Barnaby. Kto przyszedł słuchać? Czy każdy jeden możliwy człowiek, każdy jeden mieszkaniec wioski? Czy może tylko ci, co byli zainteresowani tego rodzaju przemowami?

Budujmy więc duchowość, pomagajmy budować ją innym ludziom, którzy z jakiegoś powodu nie mieli okazji lub nie mieli przykładu zrobić tego do tej pory, dajmy im przykład, jak można żyć inaczej, że nie tylko samym chlebem i wodą.






poniedziałek, 10 lipca 2017

Kroczyć w duchu

Wy bowiem, bracia, do wolności zostaliście powołani, ale nie do tej wolności, która służy naturalnym skłonnościom ludzkim, lecz która - ożywiona miłością - każe wzajemnie sobie usługiwać. Całe bowiem Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: "Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego". (...) I powiadam: Postępujcie zgodnie z duchem i nie schlebiajcie pragnieniom ciała. Ciało bowiem żywi pragnienia przeciwne duchowi, duch natomiast pragnie czego innego niż ciało - tak bardzo są sobie przeciwstawne - i dlatego czynicie to, czego nie chcecie. Jeżeli jednak duch wami kieruje, nie jesteście pod panowaniem Prawa.
Gal. 5,13-18

Reasumując: przyjmując Chrystusa jesteśmy wolni od jakichkolwiek przepisów, rytuałów, różnych dziwnych rzeczy. Paweł to pisał do Galacjan, z których część była z pochodzenia Żydami, więc tutaj bardziej chodziło o to nieszczęsne obrzezanie jako element religijnego oznakowania żydowskiego, ale jeśli tak popatrzeć: wszyscy wierzymy w Boga i do jakiejkolwiek denominacji chrześcijańskiej byśmy nie należeli, wszyscy mamy jakieś przepisy, postawione wymagania, reguły. Jedni muszą spowiadać się ze swoich najcięższych rzeczy jakiemuś obcemu, kompletnie nieznanemu człowiekowi chowającemu się po drugiej stronie kratownicy, inni "nie mogą" słuchać radia w sobotę czy jeździć na rowerze, bo to przecież SABAT, jeszcze inni nie mogą uratować życia swego dziecka zgadzając się na transfuzję krwi. Mnóstwo przepisów, mnóstwo ograniczeń. Mających w założeniu czynić człowieka "czystszym" religijnie, bardziej zdatnym na bycie zbawionym.

Tymczasem Jezus od tego wszystkiego uwalnia. Mówi "nie" ograniczeniom. Uczniowie w Jego obecności zbierali kłosy zboża w sabat, mimo że było to surowo zakazane przez żydowskie prawo. Sam Jezus w sabat uzdrawiał mnóstwo ludzi, przemawiał w synagogach: wykonywał porządną pracę, część Jego misji. A gdy faryzeusze próbowali Go schwytać na przekroczeniu jakichś przepisów, odpowiadał im: oddawajcie, co cesarskie, cesarzowi, a co boskie, Bogu. I że w duchu odbywa się wszystko, co dotyczy Boga.

Ale też Paweł tutaj przestrzega: ta wolność od przepisów, od ograniczeń, nie jest dana po to, by teraz móc z czystym sumieniem hulać, swawolić, robić co tylko dusza zapragnie, to wszystko pod szyldem duchowej wolności - nie. Miłuj bliźniego swego / tego stojącego obok ciebie jak siebie samego. Cokolwiek człowiek robi - wszystko to z myślą o drugim człowieku: wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie (BT). W jaki sposób, co jest dozwolone, a co nie? Nie ma reguł. Każda sytuacja jest inna, każda osoba jest inna, każdy ma swój rozum, rozsądek i wolę, by rozsądzić, co w danej sytuacji jest słuszne, a czego lepiej uniknąć. Zazwyczaj. Nie da się napisać reguł do każdej sytuacji z osobna, z uwzględnieniem charakterów, możliwości i doświadczeń z przeszłości dla każdej z osób na Ziemi.

I to właśnie postępowanie w zgodzie z sumieniem, przekonaniem, dobrą wolą, myślą o drugim człowieku, można chyba nazwać kroczeniem w duchu. Bo też nie o Ducha Świętego tutaj chodzi, ponieważ kiedy Paweł Jego ma na myśli, to używa formy gramatycznej "Tego Ducha", tak że wszyscy wiedzą, o jakiego "tego" ducha chodzi, tutaj natomiast mówi o samych duchu, bez żadnego rodzajnika określonego. Kto zna zasady gramatyki jakiegoś innego języka, gdzie takie rodzajniki są stosowane, ten z łatwością zrozumie, o co chodzi. W tym przypadku rozumiem to w ten sposób, że Paweł pisze o duchu człowieka, o jego sferze duchowej.

Tak więc przyjmijmy, że "kroczenie w duchu" to postępowanie według swoich najlepszych myśli, intencji, z serca. I tu faktycznie można zauważyć różnice, czasami nawet dosyć wyraźny konflikt: gdy wchodzimy do jakiegoś supermarketu, to nasze oczy chciałyby kupić wszystko. Nasz apetyt okazuje się być nieposkromiony. W supermarkecie sportowym nagle nabieramy motywacji do używania rozmaitych sprzętów. Przynajmniej do czasu, dopóki nie osiądzie na nich pierwszy kurz. Chcielibyśmy kupić wszystko, mieć wszystko zaraz, zjeść ostatnie ciasteczko, zagarnąć dla siebie cały smakowity obiad etc. Tylko rozum nam podpowiada: nie potrzebujemy tyle jedzenia, nie potrzebujemy tylu rozmaitych sprzętów, skoro i tak go nie będziemy używać, nie możemy wydać aż takiej kwoty na to, co oczy chcą, skoro wiemy, że za tydzień trzeba będzie dopełnić smutnej czynności i opłacić mechanika za wymianę rozrządu w samochodzie albo pomóc komuś opłacić jakieś medykamenty w szpitalu. Postępowanie zgodne z rozsądkiem, ekonomiczne, czy nie zagrabianie ostatniego ciasteczka, skoro wiemy, że ktoś inny kocha słodycze jeszcze bardziej od nas, czy cokolwiek innego: to wszystko moglibyśmy chyba nazwać postępowanie zgodne z naszym duchem.

Jeżeli jednak rozsądek/serce/dobra wola/wszystko co najlepsze, oparte na długoletnim doświadczeniu wami kieruje, nie jesteście pod panowaniem Prawa.






czwartek, 6 lipca 2017

Złośliwy żart apostoła Pawła

Bodajby siebie uczynili rzezańcami ci, którzy was podburzają.
Gal. 5,12 BW

Tu się pojawia ciekawy akcent, zupełnie personalna cecha apostoła Pawła. Okazuje się, że i apostoł Paweł potrafił być złośliwy, czy też sarkastyczny.

Bodajby się do końca okaleczyli ci, którzy was podburzają. (BT)

Przy czym dodam na marginesie, że nasze polskie tłumaczenie tutaj jest bardzo delikatne, wyważone. Nie tak napisał Paweł oryginalnie.

Pisząc niemalże cały list do Galacjan, którzy nieco zboczyli z kursu z powodu kogoś, kto nagle pojawił się i zaczął namawiać - ochrzczonych w Jezusie ludzi - do obrzezywania, starym zwyczajem żydowskim, i dosyć musiał być przekonywający, skoro ludzie poszli za tym. Nie musiało to być zresztą jakoś straszliwie trudne, skoro sporo zborów w Galacji tworzyli Żydzi, którzy naturą rzeczy chcieli nowo ochrzczonych pogan "ochrzcić" również po swojemu, czyli obrzezując ich. W ich umysłach było czymś niedopuszczalnym, czymś nie do pomyślenia, że ktoś mógł się modlić do ich boga Jahwe, nie będąc nawet obrzezanym.

Tymczasem z historii Starego Testamentu pamiętamy, że to nie obrzezanie uczyniło ich Żydami, ale bycie Żydem sprawiało, że ktoś miał się obrzezać, "na znak"...

Pisząc więc swój list do Galacjan Paweł wskazywał na to, że obrzezanie należało do elementów starego prawa, starych zasad, które były dla "niedorosłych dzieci". Tymczasem teraz, jako dorośli, sami wiedzą, co jest słuszne a co nie, w związku z czym obrzezanie nie ma już żadnego znaczenia. I pisząc finalnie o całym tym obrzezaniu, nagle Paweł wyskakuje z tym tekstem:

Oby odcięli sobie sami ci, którzy was podburzają. 

Niech wyobraźnia podpowie wam resztę...








List do Galacjan, 5.1 - Wolność w Chrystusie

Trwajcie więc pewnie w tej wolności, w której Chrystus ustanowił nas wolnymi i nie pozwólcie się znowu ujarzmić jarzmem niewoli. Oto ja, Paweł, mówię wam, że jeśli dalibyście się obrzezać, to nic wam po Chrystusie, do niczego się wam On nie przyda. Zaświadczam natomiast znowu każdej osobie, która da się obrzezać, że wówczas zobowiązana przestrzegania całego Prawa. Straciliście związek z Chrystusem, wy, którzy w Prawie jesteście uznawani za sprawiedliwych, odpadliście od łaski.

Ponieważ my duchem oczekujemy sprawiedliwości, z wiary nadziei, ponieważ w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie ani nieobrzezanie nie mają znaczenia, ale wiara, działająca przez miłość.

Biegliście pięknie, kto wam przeszkodził, że przestaliście być przekonanymi o Prawdzie / że przestaliście ufać Prawdzie? To namawianie/przekonywanie nie pochodzi od Tego, który was woła/powołuje. Mała ilość kwasu całe ciasto zakwasza. Jestem pewny w Panu co do was, że inaczej myśleć/rozumieć nie będziecie, a ten, który sieje zamęt między wami, kimkolwiek by nie był, otrzyma wyrok.

Bracia, jeśli ciągle jeszcze głosiłbym obrzezanie, to dlaczego jestem prześladowany/ścigany? Bo w takim przypadku to zgorszenie tego krzyża traci na znaczeniu / jest bez znaczenia.

Oby odcięli sobie sami ci, którzy was podburzają.

na podstawie: Gal. 5,1...12








środa, 5 lipca 2017

Gryż, gryż, lecz najpierw sprawdź

Zaś jeśli gryziecie i pożeracie jedni drugich, uważajcie, abyście jedni przez drugich nie zostali zniszczeni. 
Gal. 5,15 NBG

Ale jeżeli wy gryziecie się nawzajem i pożeracie jedni drugich, to uważajcie, byście się nie doprowadzili do całkowitej zguby. (BR)

Jeśli bowiem wzajemnie się kąsacie i pożeracie, to uważajcie, abyście się nawzajem nie zjedli. (BP)

Jakiś taki mamy dziwny zwyczaj, że tak łatwo jest nam komuś powiedzieć coś dobitnego, coś dominacyjnego, coś mającego postawić nas na "wygranej pozycji", a tak mało mówimy sobie dobrych rzeczy. Słuchanie ciągłej krytyki zewsząd, ludzi, którzy na wszystkim przecież znają się lepiej, których opinia "powinna" być dla nas wiążąca, których opinia powstaje tak łatwo, bez wnikania nawet w podstawowe motywy naszego postępowania - może sprawić, że człowiek zwariuje.

Albo jeszcze gorzej - zamknie się w sobie i nie będzie chciał rozmawiać, nie będzie chciał współpracować, nie będzie chciał żyć wspólnie z innymi ludźmi, nie będzie chciał udzielać się społecznie, nie będzie chciał mieć żadnych znajomych. Bo po co mu oni, skoro oni ciągle go krytykują, a on nie potrafi sobie z tym poradzić? Uważajcie, abyście się nawzajem nie zjedli. "Nie pożarli" - brzmi w jednym z anglojęzycznych tłumaczeń.

Myślę, że potrzeba nam mniej myślenia, aby zawsze i wszędzie wygrać. My, jako Polacy, mamy to we krwi. Kreatywność i wolę przetrwania, wolę wygrywania. Ale potrzeba nam też trochę wyrozumiałości dla innego człowieka - nie żartować sobie z niego aż tyle, co zazwyczaj, jeśli widzimy, że ten człowiek nie radzi sobie z odbiorem takich żartów. I dla balansu - nie żonglować tylko i wyłącznie sarkastycznymi, ironicznymi żartami, ale wpleść w nie też inteligentne pochwały. Żeby bilans nie był ujemny, ale żeby był przynajmniej na zero.






wtorek, 4 lipca 2017

Być posłusznym czy być przekonanym?

Biegliście dobrze; któż wam przeszkodził być posłusznymi prawdzie?
Gal. 5,7 BW

Apostoł Paweł pisze o prawdzie, o Tej Prawdzie, w której starotestamentowe zwyczaje żydowskie wynikające ze świątynnych i okołoświątynnych rytuałów, takich jak obrzezanie, nie mają właściwie już żadnego znaczenia. Po czym kieruje pytanie do Galacjan: Kto wam przeszkodził być posłusznym Tej Prawdzie?

W moim umyśle trochę się to kłóci. Bo z jednej strony: ewangelia mówi o wolności, o sprawach duchowych, o czczeniu Boga w duchu, o wpływie Ducha Boga na ludzi, o tym, że Jezus musiał odejść do nieba, żeby Duch Boga mógł pracować w nas. I tu znajduje się nagle słowo o posłuszeństwie. Jak można być wolnym w duchu, a jednocześnie czemuś posłusznym? Bo bycie posłusznym oznacza wobec czegoś, a tym czymś może być inna osoba albo jakieś zasady. Czyli, skoro Paweł zadał takie pytanie, musieli Galacjanie być wcześniej, przed powstaniem tej sytuacji, w wyniku której Paweł musiał napisać swój list, "posłusznymi" komuś albo czemuś. Paweł pisze: "prawdzie". Czyli nie osobie, ale zasadom, które z Tej Prawdy wynikają. Ale przecież właśnie napisał, że Ta Prawda nie hołduje tym starotestamentowym zasadom, jak kwestia obrzezania, żeby musieć je przestrzegać?

Coś tutaj się kłóci ze sobą.

Kiedy zerknąć w Słownik Stronga, żeby zobaczyć w jakich kontekstach to słowo zostało użyte w pozostałych miejscach, okazuje się coś takiego:

Mat. 27,20: Ale arcykapłani i starsi przekonali tłumy, aby prosiły o Barabasza, a Jezusa zgubiły. (PD)

Mat. 27,43: Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym. (BT)

Mar. 10,24: A uczniowie dziwili się słowom jego. Lecz Jezus, odezwawszy się znowu, rzekł do nich: Dzieci, jakże trudno tym, którzy pokładają nadzieję w bogactwach, wejść do Królestwa Bożego! (BW)

Łuk. 11,22: Lecz gdy mocniejszy od niego najdzie go i zwycięży, zabiera mu zbroję jego, na której polegał, i rozdaje jego łupy. (BT)

Łuk. 16,31: Wtedy mu powiedział: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie dadzą się przekonać / I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą. (PD/BW)

Łuk. 18,9: I powiedział także do tych, którzy pokładali ufność w sobie samych, że są usprawiedliwieni, a innych lekceważyli (BW)

Dzieje 5,36: Bo przed tymi dniami powstał Teudas, podawał się za kogoś; przyłączyła się do niego liczba około czterystu mężczyzn; a gdy został usunięty, wszyscy, ilu ich za nim poszło / zostało przez niego przekonanych, zostali rozproszeni i zniknęli. (PD)

Dzieje 26,26: Na to Agryppa do Pawła: Niewiele brakuje, a przekonałbyś mnie i zrobił ze mnie chrześcijanina. (BT)

Rzym. 2,8: tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości - gniew i oburzenie / A zaś swarliwym i prawdzie nieposłusznym, lecz posłusznym niesprawiedliwości, odda zapalczywość i gniew (BT/BG)

Rzym. 15,14: Ja sam zaś, bracia moi, mam pewność co do was, że i wy jesteście pełni dobroci, napełnieni umiejętnością wszelkiego rodzaju i możecie jedni drugich pouczać. (BW)

2 Kor. 1,9: Doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych (BW)

Gal. 1,10: Teraz bowiem ludzi przekonuję czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Gdybym bowiem nadal chciał się przypodobać ludziom, nie byłbym sługą Chrystusa. (PD)

Gal. 3,1:  O, nierozumni Galacjanie! Kto was otumanił, abyście nie byli posłuszni prawdzie? (Wy), na oczach których został wcześniej wypisany w was Jezus Chrystus ukrzyżowany? (PD)

Gal. 5,7: Biegliście dobrze; któż wam przeszkodził być posłusznymi prawdzie? / Biegliście dobrze; kto wam przeszkodził być przekonanymi w prawdzie? (BW/PD)

Gal. 5,10: Jestem co do was przekonany w Panu, że nie inaczej myśleć będziecie; a ten, kto was niepokoi, kimkolwiek by był, poniesie karę. (BW)

Filip. 1,25: A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze (BT)

Hebr. 2,13: I znowu: Ufność w nim pokładać będę; I znowu: Otom Ja i dzieci, które mi dał Bóg. (BW)

I wielu innych miejscach słowo to oznacza bardziej bycie przekonanym o czymś, co do czegoś, albo mieć zaufanie do czegoś, pokładać ufność w czymś, niż bycie posłusznym czemuś. Nikt nikogo tam do niczego nie zmuszał, nikt nigdzie tam nie wymagał żadnego posłuszeństwa. Paweł był przekonany o czymś, byli ludzie, których przekonano, pokładało się ufność w czymś, czemuś się uwierzyło...

Tylko w owych dwóch miejscach w Liście do Galacjan oraz w jednym miejscu w Liście do Rzymian, w dwóch tłumaczeniach, pojawia się pojęcie "bycie posłusznym prawdzie". Faktycznie można by równie dobrze jednak użyć pojęcia "będąc co do Prawdy przekonanym", "pokładając w Prawdzie ufność", mając na myśli Tę Prawdę, o której Jezus mówił cały czas, będąc tutaj, na ziemi. Nie wymagając na nikim "posłuszeństwa wobec Prawdy", bo to nie o żaden przymus tu chodzi, ale o wolny wybór, z własnej woli, i o działanie zgodnie z przekonaniem. Z tym właśnie przekonaniem, które w wielu miejscach powyżej było cytowane.







sobota, 1 lipca 2017

Dorosła wiara - z dala od niewoli zasadom

Ponownie oświadczam każdemu człowiekowi, który pozwala się obrzezać: Jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Nie macie nic wspólnego z Chrystusem, wy wszyscy, którzy usiłujecie szukać usprawiedliwienia w Prawie. Utraciliście łaskę.
Gal. 5,3-4 BP

Ciekawe rzeczy tutaj Paweł pisze. Wcześniej napisał, że właściwie jako chrześcijanie, jako dorośli ludzie, nie potrzebujemy mieć żadnych reguł, żadnych zasad do przestrzegania, bo wiemy, co jest dobre a co złe, co jest dobre dla nas i dla innych, a co szkodzi, i że Prawo było potrzebne, kiedy ludzie nie byli dojrzali pod tym względem, jak dzieci, które potrzebują zasad w domu, bo jeszcze nie wiedzą, co jest właściwe a co nie, jeszcze się uczą.

Tutaj można przeczytać: I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa (BT). Czyli w kontekście poprzedniej treści: Jeśli ktoś chce powrócić do przestrzegania zasad, do życia według zasad, jak dzieci w domu rodziców, zamiast życia według rozumu i woli dorosłego, to jest zobowiązany przestrzegać wszystkich zasad. Nie tylko powrotów do domu o godzinie dwudziestej. Ale także mycia rąk przed każdym posiłkiem, mówienia "dzień dobry" każdej ciotce, bycia grzecznym dla babci.... - parafrazując.

Ale w takiej sytuacji: Nie macie nic wspólnego z Chrystusem, wy wszyscy, którzy usiłujecie szukać usprawiedliwienia w Prawie. Utraciliście łaskę (BP); Pozbawiliście się Chrystusa, którzykolwiek się przez zakon [Prawo] usprawiedliwiacie; wypadliście z łaski (BG).

Czyli po pierwsze: jeśli ktoś się upiera przestrzegać jakiejś reguły, czy to z siły przyzwyczajenia, czy to "bo inni tak robią", to konsekwentnie rzecz biorąc powinien przestrzegać również pozostałych reguł. Bo dlaczego robić to tylko wybiórczo?

Po drugie: jeśli chce być dobrym dzieckiem, tocząc swoje życie stosownie do reguł, to traci możliwość życia według swojej woli, według swoich racjonalnych wyborów, według swojego rozumu. Staje się "dorosłym dzieckiem". Bycie dobrym dorosłym - używając dalej tego porównania - objawia się pokojowym, miłym czy też sympatycznym nastawieniem do pozostałych w naszym otoczeniu. Tymczasem ktoś, kto żyje według reguł - może być człowiekiem poprawnym, ale niekoniecznie sympatycznym dla otoczenia.

Żyjąc według reguł człowiek staje się niewolnikiem owych reguł. Jeśli coś zrobi nie tak, ma wyrzuty sumienia, bo nie dał rady przestrzegać owej reguły. Te reguły wskazują na niego jako na kogoś, kto żyje niepoprawnie. Człowiek staje się niewolnikiem zasad.

Zwracając się nieco ku realiom - jest to niestety bardzo popularne w naszym kraju. Żyjemy wciąż w pozostałościach starego systemu politycznego, w pozostałościach starego sposobu myślenia, w którym to władza mówiła obywatelowi co wolno a co nie, co jest dobre dla niego a co nie. Podając prosty przykład: w wielu miejscach przy torowiskach mamy barierki. Żeby nikt nie wszedł. A bez barierki ktoś by wszedł? Obecnie żyję w kraju, w którym takich barierek nie ma - bo ludzie sami wiedzą, że na tory pod pociąg czy tramwaj się nie wchodzi.

Czy inne porównanie: limity prędkości. Przy każdej szkole, czasem na środku pola - stawia się ograniczenia prędkości do 40 km/h. Przez całą dobę. Nawet jeśli w nocy szkoła jest zamknięta. Na polu - przez cały rok, nawet jeśli chodzi tylko o zaspy śnieżne naniesione przez wiatr ostrą zimą. Tak jakby ludzie sami, z własnego rozumu, nie wiedzieli, w jakich okolicznościach należy jechać nieco wolniej.

To jest rzecz, której musimy się dużo uczyć.

Wracając do tematu: tymczasem Łaska to fakt, że Bóg jest sympatyczny wobec nas, że jest miły dla nas. Nawet jeśli jakoś przeskoczymy jakąś regułę, zasadę, coś zrobimy niepoprawnie, to z punktu widzenia Boga - cały czas jesteśmy przez Niego lubieni, akceptowani, cały czas mamy Jego jako przyjaciela. Nikt nam tego "przestępku" nie będzie wytykał. [Miłość] nie pamięta złego, nie cieszy się z nieprawości, lecz raduje się z triumfu prawdy. Miłość wszystko znosi, każdemu wierzy, każdemu ufa, wszystko przetrzyma (1 Kor. 13,6-7 BP). Miłość przykrywa cudze błędy. Nasza miłość, nasze lubienie innych to sprawia. Sprawia, że nie zwracamy uwagi na to, że ktoś ma jakąś przywarę, ale akceptuje tego człowieka takim, jakim jest, wybacza tę brzydkość.

Oto ja, Paweł, mówię wam: jeśli teraz pozwolicie się obrzezać, Chrystus nic wam nie pomoże. (Gal. 5,2 BP). Jeśli ktoś chce żyć według Prawa, jakie zostało narzucone Izraelitom, na nic mu Chrystus, na nic mu idee, które On przyniósł ze sobą. Chrystus wyprowadził nas z niewoli na wolność. Trwajcie więc w niej i nie pozwólcie ponownie nałożyć sobie jarzma niewoli. (Gal. 5,1 BP).