poniedziałek, 29 maja 2017

List do Galacjan, 3.2. - Obietnica ponad prawem stoi

Bracia, weźmy przykład ze stosunków między ludźmi: nikt nie może anulować albo zmienić testamentu, który jest uprawomocniony. Bóg dał obietnice Abrahamowi i jego nasieniu/potomkowi, i nie mówi tutaj o "potomnych", tak jakby to dotyczyło wielu, ale jest powiedziane o jednym: "potomku/nasieniu", a to jest o Chrystusie.

To, co ja chcę powiedzieć, jest to, że umowa/obietnica, uprawomocniona przez Boga, którą Bóg wprowadził w życie wcześniej, nie została unieważniona przez prawo, które przyszło 430 lat później. Ponieważ jeśli dziedziczenie odbywa się dzięki Prawu, to już nie dzięki obietnicy. A to, co Bóg podarował Abrahamowi, stało się przez obietnicę.

Czym więc jest Prawo? Zostało ono dodane ze względu na nasze częste łamanie prawa, aż do czasu przyjścia owego Potomka, któremu zostało obiecane, które to też [przyjście] zostało rozporządzone/obwieszczone przez aniołów/posłańców, przez rękę / w ręku pośrednika. A pośrednika nie ma jednego, natomiast Bóg jest jeden.

Czy w takim razie stoi Prawo w sprzeczności z obietnicami Boga? Absolutnie nie! Ponieważ jeśli zostałoby dane prawo, które mogłoby dać życie, to faktycznie przez prawo moglibyśmy być uznani za sprawiedliwych. Ale Pismo razem zamknęło/zakluczyło wszystko pod grzechem, aby obietnica z wiary Jezusa Pomazańca byłaby dana wierzącym.

Zanim ta wiara przyszła, byliśmy pilnowani pod Prawem, będąc zamkniętymi/zakluczonymi aż do momentu, w którym ta wiara, która miała przyjść, stała się otwarta/objawiona. Tak oto prawo było naszym wychowawcą aż do czasu, w którym Pomazaniec przyszedł, abyśmy z wiary zostali uznani za sprawiedliwych.

Ale teraz, kiedy ta wiara przyszła, nie jesteśmy już dłużej pod wychowawcą. Dlatego teraz wy wszyscy synami Boga jesteście przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Wy wszyscy, którzy jesteście ochrzczeni/zanurzeni w Chrystusa, ubraliście się / przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma dłużej Żyda ani Greka, nie ma niewolnika i wolnego, nic nie jest męskie czy damskie, wszyscy jesteście jednym w Chrystusie Jezusie. Jeśli więc jesteście Chrystusa, to i Abrahama nasieniem/potomstwem jesteście, i dziedzicami według obietnicy.

na podstawie: Gal. 3,15...29









niedziela, 28 maja 2017

Grzech - straszna, straszliwa rzecz

Wobec tego po co w ogóle Prawo? Otóż zostało ono dane po to, by człowiek poznał, co jest wykroczeniem. Miało ono trwać do czasu przyjścia Potomka [Abrahama], to jest do chwili spełnienia się obietnic. (...) Czyż wobec tego Prawo sprzeciwia się obietnicom? Ależ nie! Gdyby zostało dane Prawo, które byłoby w stanie dać życie [wieczne], to człowiek rzeczywiście dostępowałby usprawiedliwienia przez Prawo. Lecz Pismo wyraźnie mówi, że cała ludzkość znajduje się pod władzą grzechu, aby obietnica objęła swym zasięgiem, dzięki wierze w Jezusa Chrystusa, wszystkich, którzy mają wiarę. Do czasu przyjścia wiary byliśmy trzymani w więzach pod strażą Prawa, oczekując na objawienie się owej wiary. Tak więc Prawo było naszym wychowawcą aż do przyjścia Chrystusa, abyśmy dostąpili usprawiedliwienia przez wiarę. Teraz jednak, gdy nadszedł czas wiary, nie pozostajemy już pod władzą wychowawcy. Wszyscy zaś jesteście przez wiarę synami Bożymi dzięki waszemu zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem.
Gal. 3,19.21-26 BR

Każdy, kto popełnia grzech, dopuszcza się bezprawia, grzech bowiem jest bezprawiem.
1 Jana 3,4 BP

Generalnie od małego straszy się nas tymi grzechami, że to straszna rzecz, że czarne plamy na duszy, że piekło pełne ognia, że olaboga. Pojęcie grzechu cały czas jest czymś mglistym, czymś, czego dzieciakowi żaden dorosły nigdy porządnie nie wytłumaczy, czym on właściwie jest. Bo: kim jest kryminalista, to każdy dobrze wie: zabił, ukradł, idzie do więzienia. Kim jest grzesznik? To ten, który grzeszy, czyli nie postępuje zgodnie z Dekalogiem. Z tym że o ile dość łatwo jest być powściągliwym w zabijaniu czy kradzieżach, o tyle, czym jest właściwie grzeszenie, to wielu ma raczej abstrakcje pojęcie. A o ile ktoś powiązuje fakt nie-grzeszenia za powściąganie się od tych wszystkich złych przyzwyczajeń, które dość łatwo "wchłonąć", nawet nieświadomie, od innych ludzi, o tyle samo zrobienie tego jest dość problematyczne. Człowiek ani się spostrzeże, a zaczyna plotkować, jak inni. Albo mówić same złe rzeczy. Albo robić komuś przykrość samym mówieniem. Albo nawet samym tylko niedomiarem szacunku, niedomiarem społecznego sposobu myślenia, które jest właściwie bardziej jezusowe, niż współczesna nowoczesno-psychologiczna afirmacja, tzn. bycie asertywnym etc. Jezus myślał o innych ludziach. Jezus myślał socjalnie, społecznie, globalnie.

Albo może człowiek zrobić przykrość też Bogu. Brzmi niewiarygodnie? Ależ nie! Skoro przecież Bóg jest żywy, istotą żywą, naszym pierwowzorem, bo przecież na Jego podobieństwo zostaliśmy stworzeni, to równie dobrze istnieje możliwość wyrządzenia przykrości Jemu. Nie jest On przecież jakimś tyranem, psychopatą bez uczuć, ale tak samo wrażliwy jak my. Jak my wszyscy razem wzięci, powiedziałbym nawet.

Ale jak wiedzieć, czy człowiek nie wyrządza przykrości Bogu? Dlatego też istnieją owe pierwsze cztery przykazania: to przecież przykazania są naszą drogą orientacyjną, zostało ono dane po to, by człowiek poznał, co jest wykroczeniem. Czytamy te wytyczne i wiemy, co robimy błędnie, niezgodnie z Jego oczekiwaniami, albo co On chciałby, abyśmy my robili, żeby okazać Mu szacunek.

Ktoś mógłby odczuwać rodzaj buntu. "Dlaczego ja miałbym robić to, czego On ode mnie oczekuje?" To proste: jeśli nie chcesz, to przecież nie musisz. Tak samo, jak nie przynosisz kwiatów każdej napotkanej dziewczynie na ulicy, nie każdej prawisz komplementy, nie do każdej się uśmiechasz, nie każdej podasz ramię, żeby ją wesprzeć. Spotykasz w życiu kilka przyjaciółek, dla których masz ochotę to robić i to robisz. Bóg jest jak taka przyjaciółka, czy też przyjaciel: jeśli masz ochotę, to zaprosisz go na nocną przejażdżkę samochodem, z kubełkiem KFC gdzieś nad rzeką, i puszką RedBulla. Jeśli masz na to ochotę, to zrobisz to, co wiesz, że on/ona lubi. Tak samo jest z Bogiem: jeśli masz na to ochotę, to będziesz chciał zrobić to, co On lubi. A to, co On lubi, jest napisane właśnie w owych pierwszych czterech wytycznych.

Może więc minąć szmat czasu, zanim człowiek się spostrzeże, że coś z jego postępowaniem jest nie tak, czy to względem innego człowieka czy w ogóle ludzi, czy względem Boga. Kościół nazywa to grzechem - straszliwa rzecz. Owszem, są grzechy - czyli postępowania nie pasujące do Dekalogu - bardziej straszliwe, spektakularne, jak zabójstwa czy napaście, ale są też i "mniejsze", które wydają się mniej ważne, jak obgadywanie kogoś czy coś w tym stylu, ale na dłuższą metę mogą uczynić poważne szkody w psychice obgadywanej osoby. I wcale nie pomaga jej to dostać jakichś refleksji i uczynić jej życie lepszym.

Warto czytać List do Galacjan. List ten pokazuje, że o ile jarzmo ciągłego pamiętania o Dekalogu jest ciężkie, to faktycznie nie jest konieczne. Paweł co prawda pisał o obrzezaniu, czyli o tej części, która jest bardziej przynależna do kultury żydowskiej, do ich religii, do ich wierzeń o oznaczeniu każdego mężczyzny jako członka narodu wybranego, ale i przykazania zostały dane przecież Żydom, którym po kilku pokoleniach niewoli poczucie moralności musiało się znacznie wykrzywić, w ramach więc wyprostowania sprawy dostali owe wytyczne. Jest to więc również nierozłączna część kultury żydowskiej, nie da się temu zaprzeczyć.

Ale i my możemy korzystać z Dekalogu jako naszego drogowskazu, zestawu wskazówek. Wielu z nas kiedykolwiek szukało i przeczytało jakikolwiek "poradnik życia", "wskazówki jak żyć" etc. Tutaj mamy taki poradnik "10 wskazówek jak żyć" w pigułce. Z tym że jeśli coś pójdzie nie tak, nie ma co się jakoś nadmiernie obwiniać, żyć pod presją czy coś takiego, tak długo, dopóki naszym głównym celem jest myślenie o Bogu i myślenie o bliźnich,

Nauczycielu, jakie przykazanie jest największe w Prawie? On zaś odrzekł: "Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca i z całej duszy" i wszystkich myśli. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie jemu podobne: "Będziesz miłował bliźniego, jak siebie samego".
Mat. 22,36-39 BP

i postępowanie zgodnie z logicznym rozumowaniem, w którym takie myślenie jest mottem przewodnim. Bo nie dążenie do życia zgodnie z jakimkolwiek prawem czyni nas perfekcyjnymi w oczach Boga, ale dążenie do życia zgodnie z Jego Duchem, o czym też Paweł w Liście do Galacjan pisze. A każde prawo w większości jest ustalone pod kątem polepszenia społecznego współżycia, więc jedno i drugie nie wyklucza się wzajemnie.

A co właściwie mam na myśli, pisząc "dążenie do życia zgodnie z Jego Duchem"? To tak samo, jak dążeniem do życia w zgodzie z innymi ludźmi, których lubimy: poznawanie ich, dowiadywanie się co oni lubią, sprawianie im małych przyjemności etc. Zarówno względem Boga jak i ludzi wokół nas.






wtorek, 23 maja 2017

List do Galacjan 3.1. - Duch dzięki wierze

Nierozsądni Galacjanie! Kto was tak otumanił/zauroczył, że przestaliście być posłusznymi Prawdzie / przekonani o Prawdzie, wy, w których oczy został wpisany obraz ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa? Odpowiedzcie mi na jedno pytanie: czy dostaliście Ducha za wypełnianie Prawa czy podczas słuchania z wiarą? Czy aż tak bezmyślni jesteście, że zaczęliście duchowo, a kończycie fizycznie? Czy na próżno znieśliście tak wiele? Jeśli tak - to bez powodu.

Ten więc, który daje wam Ducha i działający z mocą w was / pomiędzy wami, robi to dzięki temu, że wypełniacie Prawo, czy przez to, że słuchacie z wiarą? Tak i Abraham uwierzył Bogu, i zostało mu to policzone/poczytane do uznania go za sprawiedliwego.

Musicie więc wiedzieć, że to ci, co wierzą, są synami Abrahama. A przewidziawszy to Pismo, że z wiary uznaje Bóg narody/pogan za sprawiedliwych, już wcześniej ogłosił nowinę Abrahamowi: W tobie zostaną błogosławione/wysławione wszystkie narody/poganie. Tak więc błogosławieni/wysławiani, razem z wiernym Abrahamem, są ci, którzy wierzą.

Ale ci, którzy trzymają się wypełniania Prawa, są pod przekleństwem, bo jest napisane: Przeklęty jest ten, który nie trwa w wypełnianiu wszystkiego, co jest napisane w Księdze Prawa.

A jest jasne, że nikt nie będzie sprawiedliwy przed Bogiem przez Prawo, bo jest napisane: Sprawiedliwy żył będzie z wiary / przez wiarę. Prawo natomiast nie jest z wiary, ale mówi: Ten, kto je wypełni, żyć będzie z niego / przez nie / Ten, kto żyje według Prawa, będzie miał życie po wypełnieniu go. Ale Chrystus wykupił/uwolnił nas od przekleństwa Prawa, stawszy się przekleństwem za nas, bo jest napisane: Przeklęty jest każdy, kto zawiśnie na drzewcu, żeby błogosławieństwo Abrahama, które miało przyjść na narody / do pogan, przyszło w Jezusie Chrystusie, żebyśmy dzięki temu, że wierzymy, otrzymali Ducha, który był nam obiecany.

na podstawie: Gal. 3,1...14








sobota, 20 maja 2017

Gdy brakuje Ducha

Czy Ten, który udziela wam Ducha i działa cuda wśród was, [czyni to] dlatego, że wypełniacie Prawo za pomocą uczynków, czy też dlatego, że dajecie posłuch wierze?
Gal. 3,5 BT

Czasami nachodzą nas takie myśli, że brakuje nam Ducha w nas. Że nie "czujemy" Go w nas, nie czujemy Jego obecności. Że dni idą jeden za drugim, tak bardzo rutynowo, tak bardzo bez żadnych ekscytacji. I że coś zrobiliśmy nie tak, skoro tak się dzieje. Ale co jeszcze możemy zrobić lepiej, skoro postępujemy według tych wszystkich kodeksów dobrego wychowania, jakie odebraliśmy od starszych stażem w kościele?

Albo czasami po prostu wpadamy, robimy coś źle i brniemy w tym. Źle - w sensie czegoś, o czym wiemy, że nie jest akceptowane przez Dekalog. I z tego powodu mamy świadomość, że właściwie nawet nie mamy prawa chcieć mieć Ducha w nas, skoro sami nie jesteśmy w porządku.

Ale czy Jakub był w porządku? Ten Jakub, który najpierw posłuchał "starszyzny" w swojej rodzinie, tzn. swojej matki, i dopuścił się oszustwa, żeby otrzymać od ojca błogosławieństwo jako ten pierwszy, najstarszy syn, chociaż wcale nim nie był? Czy był w porządku Dawid, który przez codzienne podglądanie Batszeby zapragnął jej do tego stopnia, że dopuścił się doprowadzenia do sytuacji, w której jej mąż mógłby być bardzo łatwo zabity, tak żeby on mógł całkowicie "legalnie" z nią być? A mimo to zarówno jeden jak i drugi mieli Ducha od Boga, i bardzo pozytywnie wpisali się w historie ludzi wierzących w Boga.

To, o czym Paweł tutaj pisze, to fakt, że Bóg nie daje swojego ducha ludziom za wypełnianie Prawa, za wypełnianie Dekalogu, za robienie wszystkiego, żeby być w idealnym porządku, perfekcyjnym obywatelem. Dobrze jest być prawowitym człowiekiem. Ale to nie to sprawia, że Bóg może działać w nas czy pomiędzy nami z mocą, robić cuda. To słuchanie z wiarą - w przypadku ludzi sprzed 2000 lat, gdy ewangelia rozprzestrzeniała się przez opowiadanie jeden drugiemu, czy też przez czytanie z wiarą dzisiaj, gdy jedyne, na czym możemy się oprzeć, to spisane relacje świadków - czyli ewangelie i listy w Nowym Testamencie, plus obraz historii dostępny w Starym Testamencie - to właśnie sprawia, że Bóg daje nam swojego Ducha.

A co jest takiego ekscytującego w tym, że możemy mieć Ducha Boga w nas? Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowaniem (Gal. 5,22-23 BT). Dobrze jest być pogodnym, dobrze jest być cierpliwym i opanowanym. Życie jest łatwiejsze: mniej nerwów, mniej niepotrzebnego stresu, mniej niepotrzebnych zmartwień o rzeczy, na które i tak nie mamy wpływu. A i fakt, że Bóg może działać cuda w nas samych, czy pomiędzy nami, wierzącymi ludźmi, i że my możemy widzieć je wszystkie, jest ekscytujący.






piątek, 19 maja 2017

Przeczytane raz i zapomniane

O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?
Gal. 3,1 BW

Apostoł Paweł przyszedł kiedyś do tych ludzi, opowiedział im o Jezusie, opowiedział im zapewne o własnym przeżyciu, o własnym spotkaniu z Jezusem, i opowiedział również o głównej idei Jezusa, o Jego Dobrej Nowinie, o ewangelii. I do tych ludzi apostoł Paweł po latach napisał: Kto was omamił?...

W starszych wersjach Biblii można przeczytać jeszcze jedno zdanie więcej, które nie znajduje się w nowszych przekładach (zapewne bazują na różnych wersjach tych najstarszych kopii, gdzie takie różnice się zdarzają, spowodowane zwykłym zapomnieniem kopiowacza, albo roztargnieniem, ale brakujący fragment - czy ten czy jakikolwiek inny - raczej rzadko wpływa na całkowitą zmianę przekazu Biblii): Któż was omamił, abyście prawdzie nie byli posłuszni? (BG).

Czyli: kto omamił tych ludzi, że zaczęli żyć w rozdźwięku z tą pierwotną Prawdą, którą usłyszeli od Pawła? Co się stało? Wygląda na to, że mimo iż ci ludzie wiedzieli o tym, co jest Prawdą, zapomnieli o tym. I zaczęli - zgodnie z ludzką naturą - wprowadzać więcej i więcej zasad, żeby uporządkować wszelkie odstępstwa od normy. W tym mowa była o zasadach pochodzących z kultury żydowskiej, włącznie z obrzezaniem.

Jak to się stało, że ci ludzie zapomnieli? Że zamiast kultywować tę Prawdę, tę filozofię, według której mieli żyć, czyli całkowitą wolność od jakichkolwiek przepisów religijnych, zaczęli wprowadzać do tej wolności nowe zasady, więcej i więcej. Dlaczego zapomnieli?

Wiara tedy jest z słuchania, a słuchanie przez słowo Boże. (Rzym. 10,17 BG). Słowo w grece, które zostało tutaj przetłumaczone jako "słuchanie", w innych kontekstach użyte jest też jako oznaczające uszy albo wieści, wiadomości, albo sam słuch. Tzn. że wiara przychodzi przez słuchanie, albo przez wieści czy przez opowieści - tak czy siak trzeba ich wysłuchać.

A jeśli ktoś nie słucha - to co się dzieje wtedy? Przestaje wierzyć? Taki można by wysnuć logiczny wniosek, bo skoro wiara bierze się ze słuchania opowieści, to nie słuchanie ich mogłoby prowadzić do niewiary. Z jednej strony można by nie chcieć zaakceptować takiej odpowiedzi. Z drugiej jednak: skoro ktoś nie słucha na bieżąco, wciąż na nowo i na nowo, to po jakimś czas zapomina, jaki był "oryginał". To, co usłyszał dawno, dawno temu, przez lata obrasta wieloma zniekształceniami, własnymi wnioskami, czyimiś opiniami, dowolnymi modyfikacjami spowodowanymi przez upływ czas i brak bieżącego kontaktu ze źródłem, z fundamentem. Powracanie wciąż i wciąż do tej samej opowieści, zwłaszcza po latach, powoduje, że zniekształcenia zostają jakby oczyszczone, że ciągle możemy w pamięci zachować ten rdzeń naszej wiedzy, naszej wiary.

Stąd, nawet jeśli ktoś przeczytał Biblię jeden raz i wysnuł masę wniosków i wprowadził je w życie - to wciąż nie wystarcza. Chcąc żyć wiernie prawdzie trzeba wciąż ten rdzeń naszej wiary odnawiać, oczyszczać, tak samo jak każdej wiosny oczyszcza się drzewa z nowych, niepotrzebnych pnączy, a zostawia tylko te potrzebne, które faktycznie mogą być pożyteczne.

Podobnie jadąc samochodem - zerknąwszy na prędkościomierz jeden raz - łatwo jest wkrótce zapomnieć, na jakim poziomie hałasu powinniśmy utrzymać obroty naszego silnika, żeby nie przekroczyć tej dozwolonej prędkości. Dlatego zerka się i zerka, sprawdzawszy co chwilę i modyfikując siłę nacisku na pedał gazu.

Dobrze jest więc czytać Biblię, czytać ewangelie, czytać wszystko wokół Jezusa, żeby kontrolować nasz pedał gazu, albo przerzedzać nadmierny rozrost pędów, które mogą okazać się tylko biorcami energii życiowej drzewa, które mogą okazać się biorcami naszej własnej energii, nie przynosząc żadnego pożytku.







wtorek, 16 maja 2017

Sprawiedliwy z wiary żyć będzie?

Jest taki werset, który twardo zapadł mi w pamięć. Głoszony przez starszych w kościele, do którego uczęszczałem i cytowany przy wielu okazjach:

A że przez zakon nikt nie zostaje usprawiedliwiony przed Bogiem, to rzecz oczywista, bo: Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. (Gal. 3,11 BW).

Tłumaczenie według Biblii Warszawskiej, a jakże. Identycznie zresztą brzmi w Biblii Tysiąclecia, w wydaniu, którym obecnie dysponuję: A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie.

Co to znaczy, że sprawiedliwy żyć będzie z wiary? Że wierząc w Jezusa mamy żyć, że cokolwiek nam się w życiu przydarza, mamy wierzyć, mamy ufać Bogu, że wszystko skończy się dobrze. Tak jak w życiu Abrahama, w którym historia, gdy miał zabić swojego własnego syna, finalnie zakończyła się dobrze dla obu z nich.

Tylko że nie zawsze życie toczy się dla nas dobrze. Nie potoczyło się dobrze dla Mojżesza, który ostatecznie umarł, nie dotarłszy do celu. Nie potoczyło się dobrze dla Szczepana, którego ukamieniowano, ani dla apostoła Pawła, który został wtrącony do więzienia, ani nawet dla Jezusa, który został ukrzyżowany przecież w wyniku połączenia kapłańskiej intrygi politycznej oraz decyzyjnej niemocy zarządzającego polityka.

Do czego zmierzam? Czytając List do Galacjan od deski do deski, własnymi palcami wystukując każde pojedyncze słowo na klawiaturze, nagle widzę zupełnie inny kontekst. Otóż w tym kontekście Paweł mówił o usprawiedliwieniu przed Bogiem. Że odbywa się ono nie przez wypełnianie Prawa Żydowskiego (czy jego okrojonej kontynuacji, które mamy dzisiaj, powiedzmy, że można powiedzieć o Dekalogu), bo w takim przypadku NIKT nie zostałby usprawiedliwiony, ponieważ niemożliwe jest przeżycie całego życia bez zająknięcia się czymś, co jest "be" dla Prawa, ale PRZEZ WIARĘ. Przez wiarę w Chrystusa. Jest rzeczą zrozumiałą, że nikt nie doznaje usprawiedliwienia u Boga przez Prawo, ponieważ napisano: "Sprawiedliwy żyć będzie dzięki wierze" (BP).

SPRAWIEDLIWY ŻYĆ BĘDZIE DZIĘKI WIERZE. Z tym że nie o to życie tutaj chodzi, to nasze tutaj, o którego pobłogosławienie tak zabiegamy, żeby mieć je łatwiejsze, lżejsze, przyjemniejsze, ale to to Nowe Życie, na które wszyscy czekamy, które nastąpi po tym, jak Jezus pojawi się drugi raz, żeby ziemię oczyścić ze zła.







niedziela, 14 maja 2017

Śmierć prawa żydowskiego i nowe życie w Jezusie

W czasach apostoła Pawła musiał być widoczny jasny rozdział między chrześcijanami pochodzącymi z narodu żydowskiego, czyli "tego jedynego słusznego zasługującego na zbawienie i bycie z Bogiem", a chrześcijanami "nowego prądu", pochodzącymi z spoza kultury żydowskiej. To tak, jakby dzisiaj zobaczyć podział pomiędzy ludźmi będącymi w kościele od paru pokoleń a ludźmi, którzy dopiero co świeżo do kościoła przybyli, ochrzcili się i zaczęli wierzyć, mając wciąż naleciałości ze swojego dawnego, naturalnego życia. Coś takiego trudne jest do wyobrażenia w Kościele Katolickim, bo "przecież wszyscy wokół są katolikami, więc o co chodzi?", ale już w tzw. oazach czy kościołach protestanckich, które żyją wiarą i ciągle się rozwijają - takie rzeczy można spostrzec. Sam pochodzę "z zewnątrz" i wiele moich zwyczajów było zwyczajnie nieakceptowalnych w kościele, w którym się ochrzciłem, w związku z czym często byłem "prostowany".

Tutaj jednak czytamy, że to nie uczynki, nie przestrzeganie prawa czyni nas doskonałych, czyni nas sprawiedliwych przed Bogiem, zbawionych. Ludzie postępujący sztywnie według prawa sami są sztywni. Często perfekcjonistami. Często wciąż niezadowolonymi perfekcjonistami. Bo zawsze będzie jakiś wyjątek, jakiś ustęp, jakaś nieprzewidziana sytuacja, której nie ma w "zasadach". Jezus powiedział, żebyśmy byli jak dzieci. Czy dzieci postępują według zasad? Nie w normalnym świecie. Dzieci są radosne, pełne nadziei, ufające swoim rodzicom. O tę radość tutaj chodzi. Ta radość czyni człowieka doskonałym. Bo - to pytanie do mężczyzn - mając do wyboru dwie dziewczyny: jedną perfekcyjną w każdym centymetrze, włącznie z postawą i ubiorem, a drugą z paroma wadami, ale wciąż się śmiejącą, radosną, pogodną - która dziewczyna jest bardziej pociągająca? Z którą przyjemniej się przebywa? Z którą przyjemniej się żyje?

Nie sądzę, że Bóg jest sztywny, pełen zasad. To ludzie tworzą zasady. Grube, opasłe tomy pełne zasad na każdą okazję. Bóg na początku stworzył tylko jedną zasadę: "Możesz jeść zewsząd tylko chcesz, omijaj szerokim łukiem tylko to jedno jedyne drzewo". Mało było do jedzenia? Mało było do wyboru? Było tam sto tysięcy innych drzew? Krzaków? Warzyw korzennych, liściastych, owoców, kwiatów, traw, korzeni chrzanu, korzeni imbiru, korzeni lotosu - od wyboru do koloru, ze wszystkich rodzajów kuchni z całego świata. Ale nie - ktoś się porwał na to jedno jedyne drzewo, które było jedyną możliwością złamania jedynej zasady, która wtedy istniała.

Potem Bóg nakreślił dziesięć zasad. Dziesięć rozmaitych zasad określających swego rodzaju savoir-vivre o tym, jak żyć z Bogiem i jak żyć z bliźnim. Zasad, które były potrzebne narodowi, który ostatnich paręset lat, a więc dobrych dziesięć lub więcej pokoleń, przeżył jako wyrobnicy cegieł do piramid, pastuchy wielbłądów etc. Przy czym o ile na początku byli oni normalnymi pracownikami, o tyle później stali się oni już niewolnikami. Jak Murzyni na plantacjach bawełny. Jak Chińczycy budujący kolej na Dzikim Zachodzie. Jak nasi, Polacy, wyjeżdżający gdzieś do zbioru truskawek i trafiający do jakichś melin. Po kilku tak spędzonych pokoleniach człowiek nie wie, co to jest szacunek do Boga, szacunek do bliźniego, jak opanować swoje nerwy, jak cieszyć się życiem. Wszystko co człowiek wie to tylko niewolnicza praca bez wynagrodzenia, obelgi, poniżenia i czucie się jak błoto pod truskawkami. Dlatego Bóg nakreślił te zasady bardziej szczegółowo, stworzył ich aż dziesięć.

Ale już lata później, gdy cywilizacja poszła do przodu, Jezus powiedział, że tych całych dziesięć zasad można streścić bardzo prosto: "Miłuj Boga swego całym sercem swoim i miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Żadnych zasad. Życie według serca, według miłości. Szacunek przychodzi automatycznie. Podobnie współczucie, poczucie granic postępowania - gdzie kończy się dobro, a gdzie zaczyna się zło - czyli to szkodliwe dla drugiego człowieka. Bo w tej religii to drugi człowiek jest ważniejszy.

I tutaj, w Liście do Galacjan 2,11-21, Paweł mówi: Jesteście przecież nawróconymi chrześcijanami, uwierzyliście w usprawiedliwienie przez wiarę w Chrystusa, wierzycie w Niego. Dlaczego chcecie wciąż mówić o starych wymaganiach, będących nawet nie jednymi wśród tych dziesięciu, ale jednymi spośród tych wielu opasłych tomów spisanych przez człowieka? Mało tego - dlaczego chcecie zmuszać ludzi "z zewnątrz", żeby żyli tak samo jak Wy o wiele wcześniej, przy czym to wcześniejsze życie w niczym przecież nie pomogło, skoro Jezus i tak musiał przyjść i dokonać swojej misji?

Wiara w Boga usprawiedliwia człowieka. Nie perfekcyjne wypełnianie zasad, ale nadzieja, pogoda ducha, budowanie uśmiechem innych ludzi - to czyni nas perfekcyjnymi w oczach Boga.







List do Galacjan 2.2. - Śmierć prawa żydowskiego

Ale kiedy Piotr przyszedł do Antiochii, wypowiedziałem mu się prosto w twarz, bo też i na to zasłużył: zanim przyszli ludzie od Jakuba, jadł on razem z tymi pochodzącymi z pogan/nieobrzezanych, ale kiedy tamci przyszli, powstrzymał się i wycofał, z obawy przed obrzezanymi. W ten sam dwulicowy sposób zachowali się inni Judejczycy, tak że i Barnaba dał się w ten sposób wprowadzić do tej obłudy. Kiedy więc zobaczyłem, że nie kroczą oni zgodnie z prawdą ewangelii, powiedziałem przy wszystkich do Piotra: "Jeśli ty, co jesteś Judejczykiem/Żydem, żyjesz według sposobu życia tych pochodzących od pogan, a nie na sposób judejski/żydowski, to dlaczego chcesz, żeby ci od pogan koniecznie żyli według sposobu od Żydów?" My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie grzesznikami pochodzenia pogańskiego.

Wiemy jednak, że żaden człowiek nie będzie uznany przed Bogiem za sprawiedliwego ze względu na czyny wymagane przez Prawo [żydowskie], a przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Dlatego i my uwierzyliśmy w Pomazańca Jezusa, tak żebyśmy byli uznani za sprawiedliwych ze względu na wiarę w Chrystusa, a nie na czyny zgodne z Prawem, bo nikt z ludzi nie będzie usprawiedliwiony ze względu na wypełnianie Prawa. Jeśliby jednak, szukając sprawiedliwości w Chrystusie, my sami [w domyśle - Judejczycy, Żydzi] okazalibyśmy się grzesznikami, to czy Pomazaniec nie stał się sługą grzechu? Absolutnie nie! Ponieważ jeśli buduję na nowo to, co właśnie zburzyłem, wtedy samego siebie ukazuję jako przestępcę. Przy śmierci prawa umieram dla prawa, tak więc mogę żyć dla Boga. Jestem ukrzyżowany razem z Chrystusem, nie żyję dłużej sam z siebie, ale to Chrystus żyje we mnie. To życie, które przeżywam teraz jako człowiek z krwi i ciała, przeżywam w wierze w Syna Boga, który pokochał mnie i oddał samego siebie za mnie. Ja nie odrzucam łaski Boga, ponieważ jeśli moglibyśmy osiągnąć sprawiedliwość z powodu Prawa, to wtedy Chrystus umarł na próżno.

na podstawie: Gal. 2,11-21

[dalej - DUCH DZIĘKI WIERZE]
[wcześniej - PAWEŁ W JEROZOLIMIE]
[do początku]

komentarz do tego fragmentu:
[ŚMIERĆ PRAWA ŻYDOWSKIEGO I NOWE ŻYCIE W JEZUSIE]







środa, 10 maja 2017

Z powodu wiary, nie z powodu perfekcyjności

A wiedząc, że człowiek nie jest uznawany za sprawiedliwego z uczynków Prawa Mojżesza, ale przez wiarę Jezusa Chrystusa, i myśmy w Jezusa Chrystusa uwierzyli, abyśmy zostali uznani za sprawiedliwych z wiary Chrystusa, a nie z uczynków Prawa. Bowiem z uczynków Prawa Mojżesza nie zostanie uznane za sprawiedliwe żadne ciało wewnętrzne.
Gal. 2,16 NBG

...abyśmy zostali uznani za sprawiedliwych z wiary Chrystusa, a nie z uczynków Prawa - uznanie za sprawiedliwych odnosi się zapewnie do tego wydarzenia w Górze, gdzie każdy z nas będzie uznany za sprawiedliwego przed Bogiem albo nie, a następnie dostanie bilet na dalsze życie albo pod mury Jerozolimy.

Jest też jednak inny wydźwięk tych słów. Skojarzenie, które przyszło mi do głowy, odnosi się też bardziej do innych ludzi: skoro mamy być jak te lampy na świeczniku, rozświecać ciemności z daleka, to nie z powodu perfekcyjnych dokonań, nie z powodu perfekcyjnego sposobu życia. Mamy być raczej znani z tego, że wierzymy w Jezusa, że zawsze mamy nadzieję, że zawsze mamy pogodę ducha, że zawsze owoce Ducha są w nas widoczne:

Jeżeli jednak duch wami kieruje, nie jesteście pod panowaniem Prawa. (...) Owoc zaś wywodzący się z ducha to: miłość radość, pokój, cierpliwość, dobroć, życzliwość, wierność, łagodność, opanowanie. (Gal. 5,18.22-23 BP)






niedziela, 7 maja 2017

List do Galacjan 2.1 - Paweł w Jerozolimie

Czternaście lat później udałem się znowu do Jerozolimy, razem z Barnabą, wziąłem ze sobą też Tytusa. Udałem się tam z powodu objawienia/wizji. W odrębnym spotkaniu z największymi myślicielami wyłożyłem tę ewangelię, którą głoszę pomiędzy różnymi narodowościami, żeby się nie okazało, że biegnę albo biegłem na próżno. Ale nawet Tytus, który był ze mną, Grek, nie był zmuszony do tego, żeby się obrzezać. To "wymaganie" rozeszło się od niektórych kłamliwych współbraci, którzy wkradli się, żeby wyszpiegować tę wolność, którą mamy w Jezusie Chrystusie, żeby nas znowu zniewolić. Ale nawet na chwilę nie ustąpiliśmy im czy podporządkowaliśmy się, aby prawda dobrej nowiny przetrwała u was.

Natomiast ci myśliciele - nie ma znaczenia dla mnie to, kim oni byli w przeszłości, ponieważ Bóg nie robi różnicy między ludźmi - nie postawili przede mną żadnych nowych wymagań, ale przeciwnie:  zobaczywszy, że zostało mi powierzone głoszenie ewangelii dla nieobrzezanych, tak samo jak Piotrowi dla obrzezanych. Bo ten, który uczynił z Piotra wysłannika do obrzezanych, uczynił również i mnie wysłannikiem do pogan. A kiedy Jakub, Kefas i Jan, spostrzegani jako filary, zrozumieli, jaką łaskę otrzymałem od Boga, podali dłonie na spotkaniu mi i Barnabie, jako zgodę, że my mieliśmy iść do pogan, a oni do obrzezanych. Mieliśmy tylko pamiętać o ubogich i na to położyłem nacisk, żeby tak zrobić.

na podstawie: Gal. 2,1-10








poniedziałek, 1 maja 2017

List do Galacjan 1 - Historia Apostoła Pawła

Paweł, wysłannik nie od ludzi, wysłany nie od człowieka, ale od Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który wskrzesił Go z martwych, oraz wszyscy bracia tutaj, pozdrawiamy kościół w Galacji: niech łaska będzie z wami, i pokój od Boga i od Panna Jezusa Chrystusa, który oddał siebie samego za nasze grzechy, żeby nas wyrwał od nastającego czasu niegodziwego/nikczemnego, za wolą Boga i Ojca naszego, któremu chwała po wszystkie czasy, amen.

Zadziwia mnie, że tak szybko odwracacie się od Tego, który powołał was w łasce Pomazańca, do jakiejś "innej ewangelii". Nie żeby jakaś inna była, są tylko tacy, którzy dezorientują was i wykrzywiają ewangelię Chrystusa. Ale nawet jeśli my sami, ba, nawet jakiś posłaniec/anioł z nieba będzie głosił wam inną ewangelię niż tą, którą już wam ogłosiliśmy - niech będzie przeklęty! Powiedzieliśmy wam to już i powtarzamy ponownie: jeśli ktokolwiek głosi wam inną ewangelię niż tą, którą już odebraliście, niech będzie przeklęty.

Czy próbuję teraz przekonuję ludzi czy Boga? Czy chcę się może przypodobać ludziom? Gdybym jednak dbał o to, aby przypodobać się ludziom, nie byłbym sługą Chrystusa. Bo ogłaszam wam uroczyście, bracia: ta ewangelia, którą ogłosiłem jako dobrą nowinę, nie jest dokonaniem człowieka, bo ani nie przyjąłem jej od kogoś, ani nie zostałem jej nauczony, ale pochodzi od objawienia mi się Jezusa Chrystusa. Słyszeliście przecież, jak wcześniej żyłem jako Żyd, jak nadmiernie prześladowałem kościół Boga i niszczyłem go. Wszedłem w moje żydostwo głębiej niż inni moi rówieśnicy w moim środowisku, i byłem jeszcze bardziej gorliwy wobec ojcowskich tradycji. Ale Bóg, który odłączył mnie od łona mojej matki, powołał w swojej łasce/dobroci, żeby objawić swojego Syna we mnie, abym głosił dobrą nowinę wśród narodów/pogan od razu. Nie pytałem nikogo zbudowanego z ciała i krwi, ani nie podążyłem do Jerozolimy, do tych, którzy byli wysłannikami/apostołami przede mną. Zamiast tego udałem się do Arabii, a potem znowu do Damaszku. Po trzech latach poszedłem do Jerozolimy, żeby poznać Piotra, i byłem u niego dni piętnaście. Nikogo innego z wysłanników/apostołów nie zobaczyłem, za wyjątkiem Jakuba, brata Pana. Przed Bogiem piszę wam, że to wszystko nie jest kłamstwem. Potem udałem się do Syrii i Cylicji. Zbory w Judei, będące w Chrystusie, nie poznały mnie osobiście. Oni tylko usłyszeli, że ten, który wcześniej ich prześladował, teraz sam głosi to, co wcześniej próbował uciszyć. I chwalili Boga ze względu na mnie.

na podstawie: Gal. 1,1...24