niedziela, 12 lutego 2017

Dobre drzewo, drzewo niedobre... Drzewo do obróbki

Nie ma bowiem drzewa dobrego, które by rodziło owoc zły, ani też drzewa złego, które by rodziło owoc dobry. Każde bowiem drzewo poznaje się po jego owocu, bo nie zbierają z cierni fig ani winogron z głogu.
Łuk. 6,43-44 BW

Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. (BT)

Nie ma bowiem drzewa dobrego, które by rodziło owoc zły... Ale przecież zdarzają się dobre drzewa, którym zdarzają się ulęgałki. Przecież są lata, gdy drzewo jest przemarznięte po zimie i nie rodzi nic, albo lata, gdy po łagodnej zimie i braku przymrozków wiosną, przy wystarczającej ilości deszczu i słońca drzewo obradza obficie, a czasem obradza tylko mniej. Czasem owoce są kwaśne, bo nie mają wystarczająco słońca, czasem mniejsze i twarde, bo nie mają wystarczająco deszczu. Czasem wda się jakiś robak, czasem sadownik przesadzi z opryskami, czasem ktoś nie zadba o przerzedzenie kwiatów, żeby otrzymać owoce większe i wtedy jest owoców mnóstwo, ale mniejszych, o marnej jakości. Widać, że dużo zależy od czynników zewnętrznych: pogody, robaków, a nawet samego sadownika. Jak więc można tak jasno, klarownie określić czy drzewo jest dobre, bo ma dobre owoce? Czy oznaczałoby to, że jednego roku drzewo jest dobre, a innego już nie, bo ma mniejsze owoce? Nawet jeśli to sadownik zawinił? Nawet jeśli było to wynikiem zimy z temperaturą -35? Albo wynikiem innych, niezależnych od drzewa czynników?

I jak rozumieć tę diametralną rozbieżność w tylko tych dwóch tłumaczeniach: nie ma drzewa złego, które by rodziło owoc dobry i nie jest złym drzewem to, które wydaje dobry owoc? Ta pierwsza wersja mówi, że NIE MA, nie istnieje drzewo złe, które mogłoby dawać dobry owoc, a ta druga mówi, że drzewo, które daje dobry owoc, nie jest złe. A wszystko to są te same słowa Jezusa, wypowiedziane w tym samym momencie, zaczerpnięte z tego samego greckiego tekstu. Tylko tłumaczenie zostało zupełnie inaczej zinterpretowane.

Nie chcę tutaj podważać teologicznych kompetencji tłumaczy - być może w świetle innych ewangelii tak właśnie należy ten fragment rozumieć - że mowa o drzewie złym i dobrym. Jakkolwiek by nie zinterpretować ten fragment, na jakimkolwiek tłumaczeniu by się nie oprzeć.

Jednak czytając grecką wersję i opierając się na podstawie Przekładu Dosłownego, nasunęła mi się zupełnie inna interpretacja tego tekstu: Nie jest piękne drzewo, mające zgniły owoc, albo nie jest zgniłe drzewo mające piękny owoc. Każde drzewo jest znane z własnych owoców, bo nie z cierni zbiera się figi, ani nie z krzaków kolczastych winogrona. Rozwinięcie: ok, drzewo mające ulęgałki nie jest piękne, nie jest dobre, trzeba się z tym zgodzić. Czy to wina tego drzewa czy nie, nie wygląda to fajnie. Drzewo mające zgniłki jest widocznie zaniedbane i tym bardziej nie jest ono piękne/dobre. Jeśli drzewo ma dobry owoc, to znak, że nie jest zgniłe, albo też bezużyteczne - jak tłumaczy PD. I z tym trzeba się zgodzić. Jednak kolejnym zdaniem Jezus przekreśla jakiekolwiek sądzenie drzewa czy jest ono dobre czy złe, w takim szerokim, generalnym sensie: Każde bowiem drzewo z własnego owocu jest znane, bowiem nie z cierni zbierają figi ani nie z krzaku cierniowego zrywają winogrona (PD). Czyli rozumiem tu, że gdy mowa o drzewie dobrym czy zgniłym to nie jest to osądzenie drzewa, potępienie: "O, to drzewo jest złe, spalmy je". To tylko stwierdzenie faktu jak to wygląda na moment obecny. Gotowane ziemniaki nieposolone "są złe", ale wystarczy je dosolić i "są dobre". Bycie ziemniaków nieposolonymi nie przekreśla całkowicie ich sensu istnienia, wymagają tylko nieco obróbki, nieco kunsztu, żeby wydobyć z nich to, co najlepsze. Tak samo jest z tym drzewem: to, że tego roku dało ulęgałki, albo zgniłki, nie przekreśla całkowicie jego sensu istnienia. Potrzeba tylko dobrego sadownika i paru sprzyjających czynników i kolejnego roku może być fantastycznie.

Bo Jezus mówi: Każde bowiem drzewo z własnego owocu jest znane, bowiem nie z cierni zbierają figi ani nie z krzaku cierniowego zrywają winogrona. Czyli de facto nie ma co oceniać drzewa, czy jest ono dobre czy nie, bo przecież nikt nie będzie oczekiwał po kolczastej akacji, że obrodzi w słodkie czereśnie. Po prostu akacja jest akacją, a czereśnia czereśnią. Tak to stworzył Bóg i tak to funkcjonuje. A sama akacja, mimo że kolczasta, też nie jest totalnie bezużyteczna - wszyscy znają przecież pyszny miód akacjowy. Można wycisnąć coś dobrego z kolczastego drzewa? Można! Czy akacja jest złym drzewem ze względu na swoje "owoce" - kolce? Można tak stwierdzić. Ale ktokolwiek jadł miód akacjowy, nigdy tak nie stwierdzi. Samo drzewo może wydaje się bezużyteczne, ale wystarczy dobrej "obróbki" - w tym wypadku pszczół - żeby dało coś pożytecznego.

I przekładając to na grunt relacji między ludźmi - można stwierdzić o różnych ludziach, czy są oni dobrzy czy nie, na bazie czynów, którymi się wykazują. Ale to nie określa ich jako ludzi dobrych czy złych całkowicie - bo dobremu człowiekowi pod wpływem stresu może się coś odmienić i może stać się egoistyczny, a zły, gdy zobaczy dobry wzór do postępowania, może dostać możliwość wyboru, by postępować inaczej, wskutek czego może odmienić się całkowicie. Każdy jest stworzony inaczej, jak figa, jak czereśnia, jak akacja, i każdy jest inny w zewnętrznym odbiorze - jeden jest słodki jak czereśnie, inny kłujący jak akacja - i tak został stworzony. Ale nawet ten kłujący może mieć w sobie coś dobrego, co można wydostać na zewnątrz, potrzeba tylko odpowiedniej "pszczoły". Jeden daje dobre owoce bezpośrednio, inny potrzebuje większej "obróbki".

To wszystko współgra mi z całkowitą akceptacją wobec ludzi, którą Jezus okazywał, z Jego wyrozumiałością i wolą zobaczenia u każdego czegoś dobrego.

Najważniejsze jest, by mieć wolę zmiany do robienia czegoś dobrego, lepszego i nie gnuśnieć w zgniłych myślach, zgniłych poglądach, które nie wnoszą niczego dobrego, niczego twórczego, niczego kreatywnego: Dobry człowiek z dobrego skarbca swojego serca dobywa rzeczy dobre, a zły człowiek ze złego skarbca złe. Z obfitości serca mówią bowiem jego usta (Łuk. 6,45 BR).







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz