niedziela, 27 listopada 2016

Apokalipsa 91 - Jezus jako przodownik

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego.
Obj. 3,14 PD

"Początek stworzenia Bożego", "początek stworzenia Boga" - te dwa określenia znajdziemy w każdym łatwo dostępnym tłumaczeniu. NBG określa to jako "władza władzy ustanowionej przez Boga", ale czy to oddaje właściwy sens tego, co Jezus miał tutaj na myśli?

"Początek", greckie "arche", angielskojęzyczny Słownik Stronga tłumaczy to jako początek, oryginał, z którego wyszło pierwotne pochodzenie, w niektórych miejscach występuje to jako określenie zwierzchniej władzy, tej najwyższej, od której rozpoczyna się hierarchia (Łuk. 12,11; Łuk. 20,20; Rzym. 8,38; etc.*). Można więc tutaj wywnioskować, że słowo to można by przetłumaczyć na polski bardziej jako "przodek", w owym podwójnym znaczeniu tego słowa, czyli zarówno jako początek czegoś, coś, co jest umiejscowione z przodu, albo coś, co jest "przednie", jak "przednia jakość", "przednia władza", "przodownik" (np. "przodownik stada").

BibleHub** podaje tutaj kilka definicji:
1. początek wszystkiego; lub w sensie relatywnym, kontekstowym, zależnym od kontekstu - od początku rzeczy, o których mowa, np. od czasu, gdy Jezus skompletował swoich uczniów (Jan 6,64); od początku historii ewangelii (Łuk. 1,2);
2. osoba, od której wszystko się zaczyna, pierwsza osoba w serii, lider (Kol. 1,18);
3. za pomocą czego coś się zaczęło dziać, źródło czy przyczyna pochodzenia, siła sprawcza / która sprawiła, że coś zaistniało / miało miejsce (tutaj za jedyny przykład z Biblii podawany jest właśnie ten werset: Obj. 3,14);
4. końcówka czegoś, jak narożniki obrusa (Dzieje 10,11);
5. miejsce urzędowania władz lub same władze (Łuk. 12,11; Tyt. 3,1).

Analizując powyższe definicje, gdy Jezus określił siebie jako początek stworzenia Boga, przy czym mowa tu o stworzeniu = kreacji, akcji stwarzającej, a nie nie stworzeniu = istocie żywej***, to raczej nie miał na myśli początku dziania się rzeczy (def. 1), ani owego innego, marginalnego znaczenia z def. 4. Definicja nr 3 jest bardzo odosobniona, nie poparta żadnym kontekstem, może więc być raczej elementem jednej z interpretacji teologicznych. Sądzę więc tutaj, że dopóki jest zgodna z całokształtem teorii, może być do przyjęcia. Jeśli natomiast jest niezgodna - to jest mało wiarygodna. Ze względu na ów odosobniony, jednostkowo występujący przypadek właśnie.

Co natomiast może stworzyć jakąś teorię? Definicje nr 2 i 5 - bycie jakimś przodownikiem, pierwszą osobą w szeregu, albo może nawet osobą zwierzchnią dla całego pozostałego szeregu. Czy można coś na ten temat odnaleźć w Biblii?

Kol. 1,15-18: Chrystus jest obrazem [widzialnym] Boga niewidzialnego, jest pierworodnym w stosunku do wszelkiego stworzenia, gdyż w Nim zostało stworzone wszystko: i to, co w niebie, i to, co na ziemi; i to, co widzialne, i to, co niewidzialne; i Trony, i Panowania, i Zwierzchności, i Władze. Bóg stworzył wszystko przez Niego i dla Niego. On zaś sam istniał, nim cokolwiek zaistniało, i wszystko w Nim ma swoje istnienie. Jest On Głową Ciała– czyli Kościoła; jest także początkiem, pierwszym spośród tych, którzy wracają do życia; wszystko zaś po to, by był pierwszy we wszystkim. (BR)

Rzym. 8,28-29: Wiemy zaś, że wszystko przyczynia się do [pomnażania) dobra u tych, którzy miłują Boga i zgodnie z [Jego] postanowieniem są powołani. Bo których poznał przed wiekami, tych też przeznaczył, aby się stali podobnymi do obrazu Jego Syna, który będzie przez to pierworodnym pośród wielu braci. (BR)

Kol. 2,9-10: W Chrystusie przebywa na sposób cielesny Bóg w całej Pełni, a wy macie wszystko przez to, że stanowicie jedno z Tym, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy. (BR)

Obj. 1,12-13.17: Wówczas obróciłem się, żeby zobaczyć, kto do mnie mówi. I ujrzałem siedem złotych świeczników, a wśród nich kogoś, kto był podobny do Syna Człowieczego. (...) Ujrzawszy Go upadłem Mu jak martwy do stóp, a On położył na mnie swą prawą rękę i powiedział: Nie bój się! Ja jestem Pierwszy i Ostatni. (BR)

Jezus jest tym pierworodnym, czyli wg historycznego pojęcia tego słowa, bazując na Starym Testamencie - tym najstarszym, tym, któremu przysługuje najwięcej praw i przywilejów, tym pierwszym, najbardziej wyczekiwanym i ukochanym synem. Wszystko zostało stworzone przez Jezusa. Zrobić coś przez kogoś to znaczy tyle, co zrobić coś z jego powodu. Bo ten ktoś chciał, albo potrzebował, albo oznaczało to coś miłego dla niego... Istniejemy dla Jezusa. Zostaliśmy stworzeni dla Jezusa. A On nie traktuje nas jak swoich niewolników, swoją należność, jakieś zabawki, ale daje nam możliwości wyboru: być z Nim lub nie. Za tych, którzy decydują się być z Nim, On poniósł karę, którą powinniśmy ponieść my za to, że jesteśmy nieco "zepsuci". To On zdecydował się zapłacić rachunek, mimo tego, że przecież nie musiał. Istniejemy dla Niego, ale też On zdecydował się umrzeć dla nas, i zmartwychwstać i żyć dalej dla nas. Bo to, czym On się teraz zajmuje, jest opisane w Hebrajczyków: Takiego mamy bowiem arcykapłana... - to On jest naszym kapłanem, naszym guru, naszym duchowym przewodnikiem, przodownikiem. Na wzór Jego, biorąc z Niego przykład, rozwijamy się i stajemy się lepsi. Stajemy się podobni do Niego. Stajemy się podobni do Tego, który jest "Głową wszelkich zwierzchności", jest "szefem wszystkich szefów". Stajemy się podobni do Tego, który pierwszy zaistniał, który jest dla nas wzorem, i który - dając nam przykład - umarł i zmartwychwstał. My zrobimy tak samo. Jeśli tylko tak wybierzemy.

* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/746/page/2
** - Źródło: http://biblehub.com/greek/746.htm
*** - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/2937








środa, 23 listopada 2016

Historia Hioba 11 - Czy Hiob był zbyt dumny?

A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy – to jednak nie mógłbym podnieść głowy, będąc przesycony hańbą i świadkiem mojej nędzy. A gdyby się chciała podnieść, ścigałbyś mnie jak lew oraz doświadczał na mnie Swojej dziwnej mocy. Wyprowadziłbyś przede mnie coraz to nowych świadków, a Swój gniew wielokrotnie byś na mnie wywierał – wystawiając przeciwko mnie coraz to nowszy zastęp.
Job 10,15-17 NBG 

Powyzsze slowa to kontynuacja tego, "co Hiob powiedzialby Bogu, gdyby mogl". Ze nawet gdyby byl sprawiedliwy, a robil cos zlego, to nie mialby moralnego prawa podniesc glowy i dyskutowac z Bogiem.

I co dalej jest ciekawego - Hiob bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby tego sprobowal. Ze nawet jesli czlowiek probowalby podniesc glowe, w jakiejs swojej dumie, to Bog i tak te dume bedzie probowal stlamsic. Bo jak tu byc dumnym, skoro tak naprawde jestesmy kompletnie od Boga zalezni i wcale nie jestesmy tacy wspaniali, jak to sie czasami nam w momentach dumy moze wydawac. Tym bardziej po dokonaniu czegos zlego.

Wydaje mi sie, ze musial Hiob sam tego doswiadczyc. Osobiscie, na swojej osobie, albo w swoim najblizszym otoczeniu. Bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby ktos zechcial stac sie dumnym: ze Bog bedzie tlamsil jego dume pokazujac Jego moc, ze bedzie stawial "swiadkow" na drodze, czyli jak rozumiem, w powiazaniu z ostatnim postem o swiadkach [SWIADEK WIERNY], ludzi, ktorzy beda mu przypominac, ze to Bog jest Stworca, ze to Bog stawia ludzi na wysokich stanowiskach, ze to Bog daje zdolnosc pochlaniania wiedzy, logicznego rozumowania, umiejetnosci etc. Czlowiek nabywa to, cwiczy, staje sie coraz bardziej wykwalifikowany, ale to Bog daje mozliwosci.

A potem Hiob narzekal na to, ze Bog okazuje swoj gniew. I dalej - ze Bog w ogole dal mu zycie: Czemu więc, wyprowadziłeś mnie z łona matki? Bodajbym skonał, zanim ujrzało mnie oko! Obym był jakby mnie nigdy nie było, oby mnie zaraz z łona zaniesiono do grobu! Nieliczne dni już mi zostały. Niech przestanie, odwróci się ode mnie, abym cokolwiek odżył! (Job 10,18-20 NBG). Narzekal na to w powiazaniu do poprzedniego wywodu o byciu dumnym. Czyzby Hiob odbieral te wydarzenia jako kare za bycie dumnym? Zbyt dumnym? Moglo byc tak, ze stajac sie najbogatszym czlowiekiem, stal sie rownoczesnie tak dumny, ze Bog posylal "swiadkow" na jego droge, ze probowal delikatnie korygowac jego postawe, a gdy nic nie zadzialalo - pozwolil na najwieksza katastrofe w jego zyciu? Co prawda jest napisane w Biblii, ze Hiob byl bogobojny, jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, ktory byl zadra w oku samego Szatana. Przeciez nawet Szatan przyszedl przed samego Boga, zeby Hioba oskarzyc, ze jest tak bogobojny tylko dlatego, ze dostaje tyle blogoslawienstw od Niego.

Czy jest to mozliwe, ze Hiob byl jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, a jednoczesnie nieco zbyt dumny?

Patrzac na pierwsze slowa z zacytowanego wersetu: A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy... - wyglada na to, ze jest mozliwe byc sprawiedliwym, czyli wg terminologii biblijnej: wierzacym w Boga, wierzacym w zbawienie, a zarazem robic cos zlego...

c.d.n.
[wcześniej - WDZIĘCZNOŚĆ POMIESZANA Z POCZUCIEM WINY]
[do początku]







niedziela, 20 listopada 2016

Dusza - nasza życiodajna bateria

Dusza to taki twór, o którym istnieniu każdy coś słyszał, ale nikt nigdy nie widział. Mało kto potrafi duszę konkretnie zdefiniować. Jedni mówią, że dusza to coś, co po naszej śmierci idzie do nieba albo do piekła, inni - że dusza umiera. Ja sam uważałem do tej pory, że dusza to po prostu nasze duchowe wcielenie, w sensie: obok naszego fizycznego ciała mamy też duszę, która jest naszą duchową stroną, "duchowym ciałem", naszym wnętrzem, wliczając w to tzw. sumienie.

W tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze... (Dzieje 14,21-22 BT).

Przykładów na to, w jaki sposób to słowo, "dusza", czy też po grecku "psyche", zostało użyte w Nowym Testamencie, jest około stu. Oto niektóre, najbardziej znane z nich, które po takim odczytaniu mogą na nowo zobrazować ich sens:

Mat. 2,20: Wstań, weź Dziecko oraz Jego Matkę i idź do ziemi izraelskiej, nie żyją już bowiem ci, którzy szukali duszy tego Dziecka / którzy nastawali na życie dziecięcia. (PD/BW)

Mat. 6,25: Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o waszą duszę / Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, co by tu zjeść lub co wypić, ani o wasze ciało, czym by się przyodziać. Czy dusza nie jest czymś więcej od pokarmu, a ciało od odzienia? (PD/BT)

Mat. 10,39: Kto by znalazł duszę swoję, straci ją; a kto by stracił duszę swoję dla mnie, znajdzie ją. (BG)

Mat. 11,29: Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. (BT)

Mat. 12,18: Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie / w którym moja dusza ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. (BT/BW)

Mat. 20,28: Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje / aby dał duszę swą na okup za wielu. (BW/BG)

Mat. 22,37: On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. (BT)

Mar. 3,4: A do nich powiedział: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić? / Duszę ocalić czy zabić? Lecz oni milczeli. (BT/PD)

Mar. 12,33: I że miłować Go całym sercem, całym umysłem, całą duszą i wszystkimi siłami, a bliźniego jak siebie samego to znaczy o wiele więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary. (BR) - W ramach ciekawostki: Jezus wymienia tutaj cztery rzeczy: serce, umysł/myśli, duszę (życie?) i siły/moc. W wielu wiodących przekładach są wymienione tylko trzy z nich, bez udziału duszy. W paralelnym tekście, w Łuk. 10,27, wymienione są wszystkie, w każdym z tych przekładów.

Łuk. 9,56: Bowiem Syn człowieka nie przyszedł życie/dusze ludzi zniszczyć, ale uratować/zbawić. (PD)

Jan 10,24: Wtedy Żydzi obstąpili go i rzekli mu: Jak długo trzymać będziesz dusze nasze w napięciu? / Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeżeli jesteś Chrystusem, powiedz nam wyraźnie. (BW/BT) - "Jak długo będziesz trzymał nas w niepewności?", czy też: "Jak długo będziesz trzymał nasze dusze w napięciu?" - Czyli nie tylko chodziło o duszę-życie, ale też o coś więcej. Jezus wskazywał wysoko postawionym kapłanom wiele ich błędów, bezsensowności, zagalopowania się w ujmowaniu wszystkiego w religijne przepisy, przy czym robił to najczęściej - jeśli ktoś chciał słuchać - zadając pytania, mobilizując do myślenia. A takie myślenie powodowało wnioski, a wnioski wymagały, żeby je wprowadzać w życie albo ignorować. Zupełnie tak samo dzieje się, gdy ktoś zaczyna czytać Biblię: albo ten ktoś będzie czytał i ignorował to, co jest napisane, traktując ją tylko jako powiastkę, albo ten ktoś potraktuje Biblię poważniej i na podstawie przeczytanych nauk Jezusa zacznie rozmyślać, zacznie wysnuwać wnioski dotyczące sposobu życia. I albo te wnioski wprowadzi w życie, albo... je zignoruje. Jednym słowem: słuchanie Jezusa, czy to na żywo dwa tysiące lat temu, czy to teraz, czytając Biblię, było jak oranie pola jesienią, przewracanie wszystkiego do góry nogami, odsłanianie korzeni wszystkiego, celem zobaczenia tych pierwotnych przyczyn sensowności naszego życia czy cokolwiek w tym życiu robimy. Takie prawdziwe zadręczanie duszy/sumienia/serca, oranie go, przewracanie do góry nogami. Jak długo będziesz niepokoił nasze dusze?

Jan 13,38: Odpowiedział mu Jezus: Duszę twoję za mię położysz? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Nie zapieje kur, aż się mnie po trzykroć zaprzesz. (BG)

Dzieje 2,43: A każdą duszę ogarniała bojaźń, gdyż za sprawą apostołów działo się wiele cudów i znaków. (PD)

Dzieje 3,23: I stanie się, że każda dusza, która by nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu. (BG) - Tutaj i w paru przypadkach widać, że czasami wyrażenie "dusza" oznaczało po prostu osoby, ludzi, poszczególne przypadki.

Dzieje 4,32: W całym zaś tłumie tych, którzy uwierzyli, było jedno serce i jedna dusza i ani jeden nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (PD) - Jedna dusza na cały tłum ludzi? Zdaje się, że już kiedyś nad tym rozmyślałem, pod tematem "duch", w kontekście "Ducha Świętego". W tym przypadku słowo to, "psyche", musi obrazować nie poszczególną osobę, czy też życie, ale musi określać po prostu jednolitość tłumu pod względem duchowym. Coś jak "dusza całego zboru", "dusza całej grupy społeczności", w znaczeniu: dusza grupy, duch grupy. Wiadomo, że inny będzie duch grupy ludzi udającej się na Woodstock, a inny idącej na siódmą rano do pracy w biurze.

Dzieje 14,2: Ale ci Żydzi, którzy nie uwierzyli, podburzali i źle usposobili pogan / dusze pogan wobec braci. (BT/PD)

Dzieje 20,10, po upadku Eutychesa z okna z trzeciego piętra: Lecz Paweł zszedł na dół, przypadł doń i objąwszy go, rzekł: Nie trwóżcie się, bo on żyje / gdyż jego dusza jest w nim. (BW/PD) - Czyli dopóki dusza jest w człowieku, to człowiek żyje. Człowiek umarły duszy nie ma. To jak brak energii w baterii - niby wszystko jest na miejscu, ale brak "tego czegoś" w środku, które by dało jakieś życie.

Dzieje 20,24: Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia / Lecz nie wystawiam sobie żadnego rachunku na wartość duszy, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa... (BT/PD) - Tutaj oba te tłumaczenia dają raczej zupełnie inne znaczenie. Pierwsze, pochodzące z BT, sugeruje, że Paweł nie dbał o swoje życie. Jak potencjalny samobójca. Zupełnie mylny sens. Podobnie o życiu mówi BW, a jednak rozumie się go inaczej: Lecz o życiu moim mówić nie warto.... Jednym słowem - Paweł nie przykładał wagi do dokonań, które miał na swoim koncie w jego życiu. Jest to dokładnie to samo znaczenie, co nie wystawianie sobie żadnego rachunku / rankingu na wartość swojej duszy. Bo też i o tym Jezus mówił, parafrazuję: Jeśli ktoś nie żyje według duszy swojej, ale żyje według duszy mojej, zyska duszę / życie.

1 Kor. 15,45: Tak też napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym. / Jak też napisano: Pierwszy [człowiek], Adam, [stał się, by być duszą żyjącą], ostatni Adam — by być duchem ożywiającym. (BW/PD)

Filip. 1,27: Niech życie wasze będzie godne ewangelii Chrystusowej, abym czy przyjdę i ujrzę was, czy będę nieobecny, słyszał o was, że stoicie w jednym duchu, jednomyślnie walcząc społem za wiarę ewangelii / że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię / że stoicie w jednym duchu, jedną duszą walcząc wspólnie w wierze ewangelii... (BW/BT/PD)

1 Piotra 3,20: Które niegdyś były nieposłuszne, gdy Bóg cierpliwie czekał za dni Noego, kiedy budowano arkę, w której tylko niewielu, to jest osiem dusz, ocalało przez wodę. (BW) - Pamiętam teologiczne dyskusje na temat tych dusz. W kontekście tych wszystkich wersetów, które zebrałem powyżej, sądzę, że żadne specjalne znaczenie się tutaj nie ukrywa. Po prostu 8 dusz = 8 żyć = 8 osób. To wszystko.

Widać więc, że w tłumaczeniach, które znamy, słowo "psyche/dusza" występuje CZASEM jako "dusza", a bardzo często jako "życie". W rzadkich przypadkach mowa też o "duszy-sercu", jako wyrazie naszego wnętrza, naszych poglądów. Nawet w przypadku, gdy mowa była o tym, że Jezus oddał swoje życie za nas, użyte zostało słowo "psyche", które znamy jako "dusza". Czyli faktycznie, wg Biblii, Jezus oddał za nas swoją duszę.

Oddając życie.

Musi więc dusza być czymś więcej, niż tylko uczuciami, sumieniem, naszym wnętrzem. Musi być więc nasza dusza naszym życiem, jakąś życiodajną baterią, taką, że bez duszy jesteśmy tylko martwymi zwłokami. Dokładnie tak samo, jak latarka nie świeci bez baterii, bo brakuje jej tej niematerialnej energii, i tak samo, jak sama bateria również nie może zaświecić, bo jest tylko magazynem owej niematerialnej energii. Żeby działać, potrzebne są obie rzeczy na raz: i latarka, i bateria. Tak samo i człowiek, żeby działać, potrzebuje obu rzeczy na raz: i ciała, i owej niematerialnej, życiodajnej energii - duszy. Ciało nie zadziała bez duszy-baterii, a sama dusza nie zaistnieje bez ciała, bo będzie tylko jako jakaś niematerialna, chaotyczna energia, nigdzie niezmagazynowana.

Za jednym wyjątkiem:

Obj. 6,9: A gdy zdjął piątą pieczęć, widziałem poniżej ołtarza dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, które złożyli. (BW)

Obj. 20,4: I widziałem trony, i usiedli na nich ci, którym dano prawo sądu; widziałem też dusze tych, którzy zostali ścięci za to, że składali świadectwo o Jezusie i głosili Słowo Boże, oraz tych, którzy nie oddali pokłonu zwierzęciu ani posągowi jego i nie przyjęli znamienia na czoło i na rękę swoją. Ci ożyli i panowali z Chrystusem przez tysiąc lat. (BW)







piątek, 18 listopada 2016

Błogosławienie przez nakładanie rąk?

Przez wkładanie rąk w czasie postów i modlitw powoływali w każdym Kościele prezbiterów, powierzając ich Panu, w którego uwierzyli. 
Dzieje 14,23 BP

W zasadzie to mowa o tym, że apostołowie "wkładali ręce" na kogoś, jest tylko w dwóch tłumaczeniach: BP i BW. Każde inne tłumaczenie wydaje się być osobistym poglądem tłumacza, interpretacją. Mowa tam o ustanawianiu lub o głosowaniu. O ile, akurat w tym przypadku, wkładanie rąk może być równoznaczne z ustanawianiem, to absolutnie nic nie świadczy tutaj o tym, że odbyło się jakiekolwiek głosowanie.

Przekład Dosłowny tłumaczy to w ten sposób: Wybrawszy zaś przez wyciągnięcie ręki im starszych według zgromadzenia/zboru, pomodliwszy się poszcząc, powierzyli ich Panu, w którego uwierzyli. Przy czym wg wersji z Przekładu Dosłownego zwrot "wybrawszy przez wyciągnięcie ręki" występuje w grece jako jedno słowo, oznaczające nałożenie rąk na kogoś.

Niestety, tutaj można napotkać małą rozbieżność, gdyż wg konkordancji w BibleHub to samo słowo jest definiowane raczej jako "głosowanie przez wyciągnięcie ręki", czyli coś jak głosowanie z ręką w górze. Aczkolwiek wydaje mi się, że nie może być przecież tak trudno powiedzieć "głosować przez poniesienie ręki", a tym bardziej słowo "podnieść" musiałoby występować w Biblii wiele, wiele razy, a nie tylko parę.

Tak czy siak kojarzy mi się tutaj, że Jezus wiele razy nakładał rękę czy też ręce na kogoś, by kogoś uzdrowić, albo też podnosił ręce, chcąc pobłogosławić (zob. Łuk. 24,50). Tak więc owe nakładanie rąk czy też choćby podnoszenie bardziej mi się kojarzy tutaj raczej z daniem błogosławieństwa, niż z formą demokratycznego wyboru.

Jak jest faktycznie?...







środa, 16 listopada 2016

Czyny Wysłanników, 14.2 - Lystra, Perge, Antiochia

LYSTRA C.D.

Natomiast tłum, zobaczywszy, co Paweł zrobił, podniósł głos w języku lykaońskim:
- Bogowie stali się jak ludzie i zeszli do nas! - i nazwali Barnabę Zeusem, a Pawła Hermesem, skoro to Paweł był tym głównym mówcą. Kapłan ze świątyni Zeusa, która była nieco poza miastem, przyprowadził do bram miasta woły z girlandami i chciał, razem z tłumem, złożyć je na ofiarę. Ale gdy tylko apostołowie/wysłannicy Barnaba i Paweł usłyszeli o tym, rozdarli swoje płaszcze, wbiegli prosto w tłum i zaczęli wołać:
- Dlaczego to robicie? Mamy podobne pragnienia jak wy, jesteśmy ludźmi, tak samo jak wy! Głosimy wam ewangelię / dobre nowiny, żebyście odwrócili się od tych pustych bożków do tego żywego Boga, który stworzył niebo i ziemię i morze, i wszystko, co w nich. On pozwolił przeszłym pokoleniom iść swoją własną drogą, nie pozostawiając po sobie świadectwa/dowodu czynił wam z nieba dobro, zsyłając deszcz, owocnie karmiąc pożywieniem i radością wasze serca.
Takimi słowami ledwie powstrzymali tłumy od złożenia im ofiar.

Ale wtedy przyszło kilku Żydzi z Antiochii i Ikonium i przekabacili tłumy i ukamieniowali Pawła, po czym wywlekli go poza miasto i myśleli, że jest już martwy. Gdy otoczyli go w końcu uczniowie podniósł się, wszedł do miasta, a następnego dnia wyszedł z niego wraz z Barnabą i poszli do Derbe.

Z POWROTEM DO ANTIOCHII I SYRII

Ogłosiwszy dobrą nowinę w tym mieście i zdobywszy dość wielu uczniów/naśladowców, wrócili do Lystry, Ikonium i do Antiochii, wzmacniając dusze uczniów/naśladowców i zachęcając ich, by trwać w wierze i że konieczne jest przejść przez liczne utrapienia, żeby wejść do Królestwa Boga. Przez nałożenie rąk wybrali też im starszych zgromadzenia/zboru i poszcząc i modląc się powierzyli ich Panu, w którego uwierzyli.

Potem podróżowali dalej przez Pizydię i przyszli do Pamfilii. Ogłosiwszy Słowo w Perge, poszli do Atalii. Stamtąd pożeglowali znowu do Antiochii, skąd zostali przekazani łasce Boga, żeby wypełnić zadanie, które właśnie wypełnili. Kiedy dotarli na miejsce, zebrali miejscową wspólnotę i opowiedzieli o wszystkim, czego Bóg przez nich dokonał, i że Bóg otworzył wrota wiary dla pogan.

Tam też, pomiędzy uczniami, pozostali przez długi czas.

na podstawie: Dz. Ap. 14,11...28

c.d.n.






czwartek, 10 listopada 2016

Czyny Wysłanników, 14.1 - Uzdrowienie w Lystrze

ŻYDZI Z IKONIUM

W ten sam sposób poszli do żydowskiej synagogi w Ikonium i przemawiali tak, że duży tłum zaczął wierzyć, zarówno Żydów jak i Greków. Ale ci Żydzi, którzy nie ulegli, podjudzili pogan i nastawili ich wrogo do swoich braci. Pozostali oni tam jednak przez pewien czas i głosili otwarcie/śmiało przy Panu, który sam poświadczał swoje słowa łaski przez znaki i cuda, które działy się przez ich ręce. Mieszkańcy tego miasta zostali podzieleni na dwoje: niektórzy trzymali z Żydami, inni za apostołami.

Kiedy natomiast przyszło poruszenie w tłumie, zarówno między poganami, jak i Żydami wraz z ich przywódcami i zaczęto obrażać ich i kamieniować - dostrzegłszy to, schronili się w miastach Lykaonii: Lystrze i Derbe całej przyległej okolicy. Tam głosili ewangelię.

UZDROWIENIE CZŁOWIEKA W LYSTRZE

W Lystrze był pewien mężczyzna, który nie miał sił w stopach / nie był zdolny poruszać stopami. Był kulawy, począwszy od urodzenia przez matkę i nigdy nie chodził. Ten mężczyzna przysłuchiwał się, gdy Paweł przemawiał, a gdy Paweł skierował wzrok na niego, zobaczył, że ten mężczyzna miał wiarę, mógł więc być uzdrowiony*. Zawołał więc**:
- Stań na swoich wyprostowanych stopach!
Wtedy podskoczył on i chodził.

na podstawie: Dz. Ap. 14,1...10

Zobacz odnośniki do postów nawiązujących do powyższych fragmentów:
* - [WIARA W OCZACH - MECHANIZM UZDRAWIANIA]

** - [OSTATNI BODZIEC]

[dalej - LYSTRA, PERGE, ANTIOCHIA]
[wcześniej - PRZEMOWA PAWŁA W ANTIOCHII]
[do początku]





środa, 9 listopada 2016

Ostatni bodziec

Był kulawy, począwszy od urodzenia przez matkę i nigdy nie chodził. Ten mężczyzna przysłuchiwał się, gdy Paweł przemawiał, a gdy Paweł skierował wzrok na niego, zobaczył, że ten mężczyzna miał wiarę, mógł więc być uzdrowiony. Zawołał więc:
- Stań na swoich wyprostowanych stopach!
Wtedy podskoczył on i chodził. 
Dzieje 14,10 PD

Widzę w tej historii też inną puentę. Widzę, że dar uzdrawiania jest bardzo podobny do daru prorokowania, budowania ludzi. Bo w zasadzie, jeśli ktoś jest czymś strapiony, ale ma tę wiarę w oczach, to czym jest to, czego on właściwie potrzebuje? Ten człowiek tutaj sam skoczył na swoje nogi. Wygląda więc na to, że to, czego człowiek właściwie potrzebuje, to rozmowa z kimś, kto go dobrze podbuduje, dobrze wesprze. Z kimś, kto dostrzeże te możliwości, ten potencjał, które w tym człowieku drzemią, i odpowiednimi słowami tylko zmotywuje do działania, czy tylko da ten ostatni bodziec, którego brakuje do dokonania zmian.

To, czego potrzeba było w przypadku tego człowieka z tej historii, to również mała fizyczna korekta. I to leży w gestii Boga. Może trzeba było jakiegoś psychicznego odblokowania, może trzeba było jakiegoś fizycznego rozluźnienia jakiegoś mięśnia, może gdzieś był jakiś guz, który musiał być usunięty... Nie wiem. Takie rzeczy leżą w gestii tych, którzy się na tym znają. Bóg stworzył nas, skonstruował, On zna naszą zasadę działania, i to Jego ducha w sobie nosimy. Jeśliby więc ktoś miał nam "zdalnie" pomóc, jak to się często dzieje dzisiaj za pośrednictwem internetu, to właśnie Bóg jest najlepszą osobą, by takiej zdalnej (i skutecznej) pomocy nam udzielić.

Może być też tak - tak jest często w moim przypadku - że ten ostatni bodziec wyzwala sam Bóg. W ramach zdalnej pomocy. To On powoduje we mnie tego rodzaju przemyślenia, których finałem staje się wniosek, który sprawia, że staję się skłonny do zmian. Ufam Mu, bo już wiele razy zdarzało się, że w przypadku napotkania jakiejś trudności życiowej - coś ulegało zmianie. Albo owa trudność, albo mój sposób myślenia, który pozwalał na ominięcie czy też przejście przez tę sytuację z zupełnie innej strony, co wcześniej wydawało się być niemożliwe do wykonania.

Polecam obie rzeczy - zarówno bycie otwartym na tego typu bodźce od Boga, jak i na wspieranie osób w otoczeniu w tym, czym się zajmują.







wtorek, 8 listopada 2016

Wiara w oczach - mechanizm uzdrawiania

W Listrze mieszkał pewien człowiek cierpiący na bezwład nóg, kaleka od urodzenia, nigdy nie mający władzy chodzenia. Był on także wśród słuchających nauki Pawła. W pewnej chwili [Paweł] widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia, zawołał donośnym głosem: Stań prosto na nogach! A on zerwał się natychmiast i zaczął chodzić.
Dzieje 14,8-10 BR

Łukasz opisuje tutaj bardzo interesujący mechanizm uzdrawiania. Wiele razy czytamy o uzdrawianiu w ewangeliach, zdarza się to również w Dziejach Apostolskich, są również historie o uzdrawianiu w Starym Testamencie. Kilka razy, zwłaszcza w ewangeliach, natykamy się na wzmiankę Jezusa typu: Niech stanie się według twojej wiary. Jednak chyba nigdzie, a przynajmniej nie kojarzę żadnego innego takiego miejsca, w którym tak dosłownie został opisany warunek konieczny do bycia uzdrowionym: widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia.

Tak wielu ludzi zadaje sobie pytanie: dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie uzdrowienia? Dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie historie, jak wówczas, za czasów Jezusa, za czasów apostołów?

Jak wyglądało społeczeństwo wówczas, a jak wygląda dzisiaj? Wówczas ludzie wierzyli w jakichś bogów, w zjawiska paranormalne. Cokolwiek było niewytłumaczalnego, to była to magia albo bogowie. Ludzie mieli świadomość własnej niewiedzy, niedoskonałości. Musieli być pokornymi wobec natury, która mogła pokonać ich byle burzą, byle trzęsieniem ziemi, byle wybuchem wulkanu. Musieli być pokornymi wobec bogów, którzy - jak wierzyli - stoją za tym wszystkim. Wówczas rolą apostołów było tylko powiedzenie ludziom, że faktycznie jedynym Bogiem, który ma kontrolę nad tym wszystkim, jest Bóg Stwórca. I ludzie tylko musieli wybrać, w którego boga faktycznie chcieli wierzyć.

Co natomiast ma miejsce dzisiaj? Nie tylko nie wierzymy w żadne rzeczy duchowe, ale nawet znajdujemy naukowe wyjaśnienie na niemal wszystko, co dzieje się wokół nas. Czujemy się mocni w naszej wiedzy. Wiemy, skąd pochodzą burze i jak się przed nimi zabezpieczyć. Mamy plany ewakuacji chroniące ludność przed ewentualnym trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu czy innym kataklizmem. Nie mamy potrzeby liczenia na jakichś bogów, nie mamy potrzeby liczenia na Boga Stwórcę. Nie tylko nie wierzymy w Boga Stwórcę, ale nie wierzymy w cokolwiek, co należy do sfery duchowej, przestając ją dostrzegać, akceptując tylko to, co jest wytłumaczalne przez naukę.

Jak więc zachować wiarę w takie rzeczy, jak uzdrawianie, wyganianie demonów etc.? Jak wierzyć choćby w to, że demony istnieją, gdy wszystko wokół wyśmiewa jakąkolwiek wiarę w "czarne szarlataństwo"? Jak wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, jak wierzyć w stworzenie świata w ciągu siedmiu dni, jak wierzyć w upadek Szatana z nieba, jak wierzyć w Królestwo Boga, jak wierzyć w cokolwiek, co Jezus mówi - gdy wszystko wokół nas jest zmierzone, policzone, a cokolwiek w liczbach się nie mieści, to kwalifikuje się pod "dziecięce wierzenia", naiwność, zacofanie?

Myślę, że to jest powód, dla którego ciężko dzisiaj o uzdrowienia. Bo nikt nie ma takiej wiary, żeby jakiś głoszący ewangelię mógł zobaczyć ją w jego oczach, jak Paweł u tamtego.








wtorek, 1 listopada 2016

Apokalipsa 90 - Wiarygodny Świadek Boga

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego. 
Obj. 3,14 PD

Jezus przedstawił się również jako ten Wierny Świadek. Wierny, czy też godny wiary.

Pisałem już kiedyś w poście [ŚWIADEK JEZUSA] o tym, kim jest świadek. Definicyjnie niczego odkrywczego tam nie ma, jest jednak jedna puenta, jeden postawiony wniosek, który mówi, że każdy, kto się nawrócił, jest czyimś świadkiem. Taka osoba się nawraca, bo widzi czyjeś życie, czyjeś poczynania, może rozmawia - a więc zna tok rozumowania, wnioski, przemyślenia. To czyni ją świadkiem tej drugiej osoby. Taki łańcuch świadków, osób nawróconych ze względu na to, że widzieli kogoś innego żyjącego w ten sposób, może prowadzić przez wiele osób, a idąc w przeszłość - niczym po drzewie genealogicznym - może prowadzić bezpośrednio aż do Jezusa. Apostoł Paweł pisał listy do osób, które były świadkami jego samego, czy Piotra, czy Tymoteusza. Które widziały ich życie, które słuchały ich i pod wpływem tego zmieniły swoje życie.

I każdy z nas jest też świadkiem Jezusa. Każdy z nas ma rozum, by rozumieć. Każdy z nas ma możliwość dociekania, czytania, zastanawiania się nad tym, co jest napisane w Biblii. Każdy z nas ma swoje własne wnioski, przemyślenia, bazujące na naszych własnych rozmowach z Bogiem, na naszych własnych doświadczeniach życiowych czy potrzebach. Każdego z nas Bóg prostuje inaczej, daje zobaczyć w Biblii inny element. Wiadomo - jeden zobaczy w samochodzie silnik dobry pod tuning, inny - komfortowe siedzenia, klimatronic i dziewiętnastocalowe felgi z dużym ET. Jeden bierze atlas historyczny ze względu na tekst, na wiedzę, która jest tam zawarta, inny ze względu na klarownie rozrysowane mapki, jeszcze inny szuka czegoś innego, gdzie wszystkie wydarzenia podane są chronologicznie w tabelach. Każdy widzi coś innego, każdy chce zobaczyć coś innego, każdy inaczej postrzega świat. I tak samo jest z Biblią. Tak samo więc każdy jest świadkiem Jezusa na swój własny sposób.

Dlaczego jednak tutaj Jezus sam siebie opisuje jako świadka? Przecież nie jest świadkiem siebie samego?

Za każdym razem, kiedy w ewangeliach była mowa o Nim, o Jezusie, On zawsze kierował naszą uwagę na Boga. Na Ojca. Że wszystko przez Ojca, że co Ojciec, to i On, że są jednością, że działają jako jedno. Oczywiste więc jest, że Jezus jest świadkiem samego Boga. Świadkiem stworzenia świata, świadkiem buntu Szatana, świadkiem pierwszego upadku człowieka, świadkiem początku walki życiowej przez ludzi, świadkiem prób Szatana, by sprowadzić ludzi na manowce, świadkiem tych wszystkich proroków, których Bóg używał, aby przemawiać do ludzi, świadkiem Jego dobroci, Jego charakteru, Jego postawy. Kto zna Boga lepiej jak nie Jego syn? Znają się tysiące lat, przebywają razem tysiące lat, działają razem tysiące lat. My możemy poznać drugiego człowieka bardzo dobrze po roku lub paru latach wspólnej pracy z nim. A czego może dokonać ktoś, kto jest o wiele bardziej inteligentny, spostrzegawczy i rozumny? Dwie takie osoby, jak Jezus i sam Bóg Ojciec? Jezus jest więc najlepszym świadkiem Boga Ojca, jakiegokolwiek moglibyśmy sobie wymarzyć. Jeśli Jezus mówi coś o Bogu Ojcu, co nie zgadza się z naszym stereotypem - to kto ma rację?

O tym, co oznacza pojęcie "wiarygodny", zwłaszcza gdy wiele polskich tłumaczeń używa słowa "wierny" - pisałem już w poście [WIARYGODNY ŚWIADEK]. Zresztą wydaje się to być logiczne - skoro Jezus jest bezpośrednim świadkiem Boga Ojca, musi więc najbardziej wiarygodnym ze wszystkiego innego, co tylko możliwe. Tym bardziej, że ma wolę mówienia o Bogu samej prawdy i tylko prawdy, bez rzucania żadnych oskarżeń, tak jak to robi ten drugi, który takim świadkiem również mógłby być, ale nie chciał (czytaj więcej w poście [DIABEŁ-OSZCZERCA]).