niedziela, 25 września 2016

Apokalipsa 86 - Świątynia w niebie

Ponieważ zachowałeś To Słowo mojej wytrwałości, to i ja zachowam/ustrzegę Ciebie od godziny próby/doświadczenia, mającej przyjść na cały zamieszkały świat, aby doświadczyć/wypróbować zamieszkujących na tej ziemi. Oto przychodzę, trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca. Zwyciężającego uczynię filarem w świątyni mojego Boga - już z niej nie wyjdzie; i wypiszę na nim to imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem / dziedzictwa pokoju (?), które (-y?) zjawia się z nieba od Boga mojego, a także moje nowe imię.
Obj. 3,10-12 PD

Jezus mówi w liście do Filadelfii, że kto wytrwa w podążaniu za Jego słowami, za Jego nauką, za Jego sposobem życia, rozwiązywania problemów etc., ten w czasie największej próby zostanie zachowany. Czy to przez Niego osobiście, w jakikolwiek sposób, czy to może na skutek naszego wcześniejszego "wytrenowania" - w każdym razie próba zostanie zwieńczona sukcesem. Taki człowiek zostanie filarem. Filarem, opoką, skałą - wszystko to są synonimy, i wszystkie te określenia znane są z Biblii, nie tylko w stosunku do Piotra, jakby to można na pierwszy rzut oka skojarzyć, ale w stosunku do wszystkich podążających za Jezusem. Jezus do wszystkich skierował słowa o domu zbudowanym na dobrym fundamencie, nie tylko do Piotra.

Dalej Jezus obiecuje, że ci, którzy zostaną "wytrenowani" do tego stopnia, staną się filarami. Filarami w świątyni Boga. O ile pierwsza część obietnicy brzmi dość racjonalnie i jest logicznie wytłumaczalna, to w momencie, gdy czytamy o świątyni Boga, włącza się w umyśle muzyka z Gwiezdnych Wojen. Pełna fantastyka. Jaka świątynia? Gdzie? Gdzieś daleko, jakieś 4000 km na południowy wschód? Pełna abstrakcja.

Aby więc zrozumieć, o czym Jezus mówił, trzeba odpowiedzieć na pytanie: czym jest właściwie ta świątynia? W tamtym czasie istniała jedna świątynia, owa oddalona te 4000 km od nas. Czy to ta, którą Jezus miał na myśli?

W zasadzie jedyne miejsce w ewangeliach, w którym Jezus mówiąc o świątyni, nie miał na myśli tamtego budynku, lecz coś innego, znajduje się w Ew. Jana 2,19-21:
Jezus powiedział im: 
- Obalcie/zburzcie tę świątynię, a ja w trzy dni ją wzniosę/podniosę.
Judejczycy odpowiedzieli:
- Przez czterdzieści sześć lat tę świątynię budowano, a ty chcesz ją wznieść/podnieść w trzy dni?
Ale On mówił o świątyni swojego ciała. 
(PD)

Muszę tutaj, dla rozjaśnienia, dodać jedną uwagę: greckie słowo "wznieść/podnieść", mające w języku polskim dwa nieco różne znaczenia, czy też oznaczające to samo, ale używane w dwóch kompletnie różnych relacjach, rodzajach sytuacji - wg Słownika Stronga znaczy jedno i to samo. Tzn. to samo słowo jest używane na "wznieść budynek", jak i na "podnieść coś". W wielu miejscach w polskich Bibliach słowo to zostało przetłumaczone jako "zmartwychwzbudzenie", "zmartwychwstanie", "wzbudzenie", w innych językach użyte jest słowo oznaczające "podniesienie", "powstanie (np. z pozycji leżącej)" - w kontekście zmartwychwstania Jezusa. Po polsku różnica między tymi słowami jest dosyć spora, głównie ze względu na to, że na "podniesienie się Jezusa ze stanu martwego" mamy swoje własne słowo, "zmartwychwstanie" właśnie, i raczej nie sposób oddać tej gry słów, która występuje w języku greckim. Stąd może być nieco trudno powiązać logicznie to, co Jezus powiedział, z późniejszym rozwojem wypadków.

Tak więc w tym miejscu Jezus, mówiąc o świątyni, miał na myśli swoje ciało. Jak być jednak filarem w ciele Jezusa? Nie da się. W powiązaniu do tego fragmentu z Ks. Objawienia wciąż brzmi to abstrakcyjnie.

Jakiś inny ślad można wywnioskować z wypowiedzi Szczepana, Dzieje 7,44-49.55-56:
Nasi ojcowie mieli na pustyni namiot świadectwa, tak jak zarządził Ten, który powiedział Mojżeszowi, żeby wykonał go według wzoru/typu, który zobaczył, i który też z kolei nasi ojcowie wprowadzili razem z Jozuem na ziemie posiadane przez pogan, których Bóg przepędził sprzed oblicza ojców naszych, aż do dni Dawida. Ten znalazł łaskę wobec Boga i prosił, żeby mógł znaleźć osiedlenie/namiot dla Boga Jakuba. Natomiast Salomon zbudował Mu dom. Ale Najwyższy nie mieszka w świątyniach/przybytkach wykonanych ręką ludzką, jak mówi prorok: "Niebo mi tronem, natomiast ziemia podnóżkiem stóp moich. Jaki dom mi zbudujecie? - mówi Pan - albo które miejsce dla mojego odpoczynku?" (...) Będąc natomiast pełnym Ducha Świętego, skierowawszy wzrok ku niebu, zobaczył chwałę Boga i Jezusa stojącego po prawej Boga ręce, i powiedział: Oto widzę otworzone niebiosa, i Syna Człowieczego po prawej ręce Boga.
(PD)

Gwoli niezrozumiałości: namiot świadectwa to był namiot, pierwowzór świątyni, taka świątynia obnośna, którą Izraelici przenosili z miejsca na miejsce, w trakt swoich wędrówek. Po tym, jak osiedli na stałe w jednej okolicy, Dawid zapragnął zbudować coś więcej. Faktycznie dokonał tego dopiero Salomon. Cała świątynia - czy to namiot, czy to budynek - była zbudowana na wzór tego, co Mojżesz zobaczył. Co to było?: (...) jak to zostalo objawione Mojzeszowi, gdy mial budowac przybytek: Bacz; powiedziano mu, abys uczynil wszystko wedlug wzoru, który ci zostal ukazany na górze (Hebr. 8,5 BW). Na jakiej górze? Chodzi o tę górę, na którą Mojżesz chodził, żeby rozmawiać z Bogiem. O Synaj. Tę samą górę, z której Mojżesz zniósł kamienne tablice z przykazaniami.

Dlaczego ten namiot nazywał się namiotem świadectwa? Pewnie dlatego, że w środku, w zamkniętej skrzyni, znalazły się: laska Aarona, która zakwitła, garnek z manną, która spadała z nieba, oraz owe dwie kamienne tablice, które Mojżesz zniósł z tamtej góry. Z wypisanymi na niej przykazaniami. Wypisanymi osobiście przez Boga. Te trzy rzeczy, te trzy dowody na istnienie Boga, były jak świadectwa/dowody Jego istnienia. Pewnie dlatego ów namiot nazywał się namiotem świadectwa. Namiotem Dowodów.

Podczas tamtej wędrówki na pustyni Izraelici mieszkali w namiotach, zresztą później podczas każdej wędrówki nocowali w namiotach właśnie, stąd posiadanie namiotu było bardzo zakorzenione w ich świadomości. Nic więc dziwnego, że znalazło się tam miejsce na kolejny namiot, namiot dla Boga, który miał mieszkać między nimi. Namiot świątynny.

Tak więc ta świątynia, która została zbudowana przez Salomona, której konstrukcja i aranżacja oparte były na wskazówkach Mojżesza, i była właściwie bardziej zaawansowaną wersją tej świątyni-namiotu, który Izraelici obnosili przez 40 lat po pustyni - ta świątynia została zbudowana na wzór czegoś innego, co dane było zobaczyć Mojżeszowi.

Świątynia Izraelitów była tylko modelem, powtórzeniem czegoś innego: Zaś sednem tego, co jest mówione będzie to, że mamy Arcykapłana, który usiadł w niebiosach na prawicy tronu Majestatu; będąc publicznym sługą świętych oraz prawdziwego Przybytku, który zbudował Pan nie człowiek (Hebr. 8,1-2 NBG). Tłumaczenie Nowej Biblii Gdańskiej pokrywa się z tym, co przedstawia Przekład Dosłowny, natomiast nieco mija się z prawie każdym innym. Każdy inny przekład mówi o tym, że ów Arcykapłan jest sługą świątyni w niebie, gdy tymczasem faktycznie grecki tekst Apokalipsy mówi o o byciu publicznym sługą świętych. Czy chodzi o świętych ludzi, męczenników, czy o świętych z powodu ich wiary - jakkolwiek mogłoby się to skojarzyć? Otóż nie, ponieważ owe słowo oznaczające tutaj "świętych", faktycznie użyte w NT zostało tylko przez Pawła, i tylko w Liście do Hebrajczyków, i tylko w kontekście Miejsca Świętego w świątyni. Tak więc mowa tutaj o Arcykapłanie, który służy w Miejscu Świętym świątyni. "Święte" jest po prostu synonimem "Miejsca Świętego".

Aby to sobie łatwiej wyobrazić, opiszę rozkład świątyni w paru słowach: cała świątynia składała się z jednego budynku (namiotu) leżącego w obrębie ogrodzonego placu. Plac był dla ludzi. Do stania. Na placu znajdowało się oczywiście kilka detali więcej, ale nie mają one znaczenia dla tego tematu tutaj, więc je pominę. Jak sobie ten plac wyobrazić? To tak, jakby stał kościół katolicki (mam na myśli budynek) niby świątynia izraelska, a ludzie zewnątrz kościoła i wewnątrz, siedzący, stojący etc.

Potem był budynek świątyni, lub też namiot - w wersji Mojżesza. W środku budynku znajdowały się dwa pomieszczenia. Pierwsze pomieszczenie to to, do którego ludzie wnosili krew zabitych zwierząt, jako ofiara na poczet przebaczenia grzechów. Wnosili sami, albo dawali kapłanowi tę krew, żeby wniósł - dokładniej w ten temat wsiąknę później. Wiem, trochę to brzmi jak opis składania ofiar w jakichś świątyniach Inków, coś rodem z filmu Mela Gibsona, z tym że zazwyczaj takie ofiary jak w świątyniach Inków, były składania ŻEBY UBŁAGAĆ BOGA o coś, natomiast w świątyni izraelskiej ofiara z baranka miała być po to, ŻEBY UZMYSŁOWIĆ CZŁOWIEKOWI składającemu ofiarę, jak to działa. Karą za grzech jest śmierć. Inaczej grzech się rozprzestrzeni jak jakaś zaraza, plaga. I tak Adam i Ewa, gdy zgrzeszyli - powinni umrzeć, na zawsze. Napisane jest jednak w Biblii, że gdy zostali wyproszeni z raju, mieli już na sobie jakieś ubrania ze zwierzęcych skór. Tak więc nie oni umarli, ale jakieś zwierzęta musiały umrzeć za nich. Pierwsza lekcja od Boga na temat ewangelii. To samo stało się z Abrahama synem: to nie syn został złożony na ofiarę, ale jakiś baranek, który akurat zaplątał się w krzakach. Kolejna lekcja o ewangelii. I wszystko po to, by przedstawić ludziom, że przyjdzie Baranek, Jezus, który umrze za nich.

Porównując to miejsce to miejsca w kościele katolickim - to tak, jakby po wyznaniu grzechów wyjść do przodu, żeby przyjąć komunię. Nie jest to dokładnie to samo, i różne są znaczenia obu czynności, zarówno składania ofiary w świątyni izraelskiej, jak i przyjmowania komunii w kościele katolickim, jednak chodzi mi tu o uzmysłowienie sobie rozdziału kategorii miejsca. Wyjście do przodu kościoła, gdzie się zazwyczaj przyjmuje komunię, jest traktowane już jak zbliżenie się do Boga. Tak samo było z postąpieniem według Boga wytycznych, jeśli ktoś miał coś na sumieniu i potrzebował Bożego przebaczenia.

To pomieszczenie w świątyni nazywało się Miejscem Świętym, albo też Świętym.

Następne pomieszczenie w świątyni to Miejsce Najświętsze, albo Święte Świętych. Nikt tu nie wchodził, pomieszczenie było nieużywane przez cały rok, z wyjątkiem jednego dnia, gdy odbywało się "oczyszczenie" wszystkich grzechów nagromadzonych w pierwszym pomieszczeniu. Coś w rodzaju resetu, restartu systemu. Dzień nazywał się Dniem Sądnym, czy też Dniem Pojednania, i był dniem pojednania się między Bogiem a ludźmi. Czy też raczej na odwrót. To tutaj właśnie, do Miejsca Najświętszego, wnoszona była krew kozła. I znowu - jest to obraz, dzięki któremu Bóg pokazuje ludziom, jak to działa. A czym dokładnie jest owa krew kozła - powrócę do tego tematu później.

Porównując Miejsce Najświętsze do miejsca w kościele katolickim - jest to jak rytuał księdza odbywany przy tabernakulum. Ta nazwa zresztą jest zapożyczona ze świątyni izraelskiej, jak sądzę, ponieważ w języku angielskim pomieszczenie Święte Świętych nosi nazwę "tabernaculum" właśnie.

W każdym razie, zgodnie z tym, co jest napisane, że "ziemska świątynia jest tylko wzorem tej w niebie", stąd świątynia w niebie musi wyglądać identycznie, poza może jakimiś rzeczami, które w tej ziemskiej świątyni zostały znacznie uproszczone, ze względu na nasze ograniczone możliwości imaginacji. To tak samo jak z filmem nakręconym na bazie jakiejś powieści - powieść może być wielowątkowa, fascynująca, ponieważ czytając - w naszym umyśle tworzy się pewien obraz, sieć obrazów, powiązanych ze sobą przyczynowo i skutkowo, i ponieważ czytając - pewne rzeczy, mimo że przez pisarza niedopowiedziane - są jakby z automatu uzupełniane przez naszą wyobraźnię. Albo - łatwiej jest pisarzowi opisać powody podejmowanych decyzji, sposób myślenia opisywanej postaci, niż ukazać to samo w filmie. Bo w filmie wszystko musi być ukazane obrazem i tylko dopowiedziane dialogiem. W powieści pisarz może narysować nam pełen obraz, włącznie z uczuciami i nastawieniem postaci. Te uczucia i nastawienie, aby zobaczyć w filmie, jest o wiele trudniej.

Tak samo jest więc ze świątynią w niebie - jest o wiele bogatsza i o wiele bardziej wielowątkowa - że tak to określę - niż ta izraelska. Skąd to wiem? Po dalszej lekturze Księgi Objawienia będzie to widoczne.

Dla uzupełnienia czy też rozszerzenia tematu świątyni i lepszego uzmysłowienia sobie jej funkcji i zasady działania, warto posłuchać/poczytać kazanie Tolhursta: [HISTORIA ŚWIĄTYNI BOGA].







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz