poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Bóg przeznaczył - i nie ma dyskusji? (Hiob cz. 9)

Job zabrał głos i [tak] odpowiedział: Oczywiście wiem ja, że tak jest, bo czy prawym okaże się człek wobec Boga? Gdyby chciał się z Nim spierać, nie odpowie mu nawet raz na tysiąc razy. Serce Jego jest mądre i siła potężna, kto zdoła Mu się przeciwstawić i ocalić siebie? 
Job 9,1-4 BP

Tutaj pociągnę wątek dwutorowo, posługując się przykładem Hioba. Przypomniawszy krótko: człowiek, który był jednym z najbardziej wpływowych ludzi w swojej okolicy, w swoim czasie, bogaty, z mnóstwem stad, a więc dużym majątkiem, z dużą rodziną, a więc spełniony społecznie, co wówczas było bardzo dobrze postrzegane w oczach wszelkich sąsiadów - nagle stał się nikim. Majątek przepadł, dzieci zginęły w domu walącym się podczas jakiejś imprezy, a on sam dostał choroby porażenia końcówek nerwowych, w związku z czym musiał wyglądać jak Jabba.

I po zarzucie niedostatecznej pobożności, jaki postawił mu Bildat (patrz: ostatni post z cyklu "Historia Hioba"), Hiob przyznaje, że faktycznie, może. Bo czy, gdy zaczyna się zadawać pytania Bogu, to czy człowiek pozostałby czystym, gdyby to Bóg zaczął również pytać? Nie ma takiego człowieka na całej Ziemi, ani jednego. Gdyby to Bóg zaczął pytać, to nikt by się nie ostał. Gdyby to Bóg zaczął stawiać zarzuty nam, jak to często my, ludzie, mamy w zwyczaju robić wobec Niego - nikt z nas nie mógłby się w pełni wytłumaczyć, usprawiedliwić. On jest jednak na tyle mądry, by wiedzieć, jakiego rodzaju pytania nam zadawać i o jakim czasie, by raczej zmotywować nas do lepszego działania, niż pogrążyć w czarnej rozpaczy z powodu wyrzutów.

On słońcu może rozkazać, aby nie wschodziło, On gwiazdy zamyka pieczęcią. On sam niebiosa rozpina i przechadza się po morskiej głębi. On stworzył Niedźwiedzicę i Oriona, Plejady i Gwiazdozbiór Południa. On czyni rzeczy wielkie, niezgłębione i cudowne, których zliczyć nie sposób. (...) Zabiera, co chce, a któż go zmusi do zwrotu? Któż mu powie: Co czynisz? (...) Jakże ja mógłbym odeprzeć Jego zarzuty, jakich dobrać słów, aby z Nim rozmawiać? Jemu - choćbym miał słuszność - nie wolno odpowiedzieć, owszem, się sędziemu memu upokorzę. Gdybym Go wzywał oraz gdyby mi odpowiedział - jeszcze nie uwierzyłbym, że wysłucha mojego głosu. (...) Jeżeli chodzi o siłę mocarza, oto On ją ma, a jeżeli o sąd, to kto go pozwie? Choćbym miał słuszność - moje własne usta musiałyby mnie potępić, i choćbym się czynił niewinnym - jednak On wykazałby mi przewrotność. (Job 9,7-10.12.14-16.19-20 BP+BW+NBG+BG)

W jakimś stopniu Hiob ma tutaj rację. Dyskutować z Bogiem? Dyskutować z kimś, kto jest Najmądrzejszy? Dyskutować o niesłuszności jakichś wydarzeń z kimś, kto ten świat stworzył, kto zorganizował "zasady ruchu", całą fizykę, aby nic z niczym się nie zderzało czy nie kolidowało? To jak uczeń, który z całą swoją nikłością wiedzy i doświadczenia chciałby prowadzić dojrzałą dyskusję ze swoim najmądrzejszym profesorem czy mistrzem. Nie można. Tzn. można - w swojej zarozumiałości, ale lepiej jest zaufać doświadczeniu, wiedzy, popatrzeć, jak się to wszystko będzie rozwijać dalej, aby się przekonać, że Mistrz jest mistrzem i zawsze ma rację.

Z drugiej strony Hiob - akurat tutaj - był przerażony. Po tym, co mu się przytrafiło, chyba każdy musiałby walczyć z myślą, że Bóg się na niego uwziął czy coś w tym stylu. Ale o tym w dalszej części historii o Hiobie.

Natomiast czy sam Bóg jest jak dyktator? Czy nie zaprasza On, by się z Nim spierać, zadawać pytania?

Spierał się z Nim Abraham, gdy Bóg powiedział mu, że ma zamiar zniszczyć Sodomę i Gomorę:
- "Czy, gdy znajdziesz tam pięćdziesięciu wierzących, odpuścisz?"
- "Ok, gdy znajdę tam pięćdziesięciu, odpuszczę".
- "Nie gniewaj się, że znowu nalegam, ale być może nie będzie pięćdziesięciu, może będzie dziesięciu - czy wtedy odpuścisz?"
- "Ok, przy dziesięciu też odpuszczę".

Czy ktoś jeszcze?

PRZEZNACZENIE W BIBLII:

HISTORIA HIOBA:







wtorek, 19 kwietnia 2016

Przeznaczenie w Biblii

Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa
1 Tes. 5,9 BW

W zasadzie wg Przekładu Dosłownego werset ten brzmi: Gdyż nie umieścił nas Bóg ku gniewowi, ale ku pozyskaniu dla siebie zbawienia przez naszego Pana, Jezusa Pomazańca. Zamierzałem sprawdzić, w jakich kontekstach zostało użyte słowo "przeznaczyć", tyle że... ono nie występuje w tym wersecie w ogóle. Biblia Poznańska tak tłumaczy ten sam tekst: Bóg nie chce naszej zagłady, lecz zbawienia w Panu naszym Jezusie Chrystusie. Wygląda więc, że tylko te dwa tłumaczenia: Biblia Warszawska i Biblia Tysiąclecia używają tutaj słowa "przeznaczyć" i  - jeśli ktoś weźmie to zbyt dosłownie - może zbudować na tym słowie całą teorię o przeznaczeniu w Biblii.

Bo - jak do tej pory - okazuje się, że jakaś forma przeznaczenia jest, ale nie permanentna. To znaczy: można być wybranym jako ten, który przeznaczony jest na zbawienie, albo jako ten "do gniewu", za pomocą którego albo w kontraście do którego mają się okazać cuda Boga, tyle że jest to układ bardzo elastyczny i w każdej chwili może się on zmienić, zależnie od naszych własnych decyzji, zależnie od naszego własnego postępowania.

Czy występuje w takim razie w tekście greckim słowo "przeznaczyć"?

Dzieje 4,27-28 PD: Zgromadzili się bowiem naprawdę przeciwko Twojemu świętemu chłopcu/synowi, Jezusowi, którego namaściłeś/pomazałeś/naznaczyłeś: Herod oraz Poncjusz Piłat, razem z poganami i ludami Izraela, aby uczynić to, co Twoja ręka i Twoje postanowienie już wcześniej ustaliły, że ma się stać / przeznaczyły do wydarzenia się. To, że pewne wydarzenia dzieją się zgodnie z postanowieniem Boga, że dzieją się według tego, co Bóg im przeznaczył, to nie ulega żadnej wątpliwości. Każdy, który choć trochę czytał Księgę Daniela, musi przyznać, że to, w jaki sposób została tam opisana historia świata, począwszy od Persów aż po czasy obecne, w czasie około 500 lat przed narodzeniem Jezusa - jest to absolutnie niesamowite. Prawdę powiedziawszy - to właśnie studia nad Księgą Daniela, jako pierwsze nad Biblią, przekonały mnie, że jest to księga natchniona przez Kogoś, kto ma kontrolę nad całą historią świata. A jeśli Tam jest Ktoś, kto zna historię świata na parę tysięcy lat wcześniej, to zna również mnie, wiedząc o mnie sporo rzeczy.

Rzym. 8,28-30 PD: Wiemy natomiast, że wszystko współpracuje z miłującymi Boga ku dobremu, z tymi, którzy są powołani według wcześniejszego postanowienia, ponieważ ci, których wcześniej poznał i przeznaczył na bycie podobnym do postaci Jego Syna, Jego pierworodnego wśród wielu braci. Ci, których przeznaczył, tych też zawezwał/powołał, a ci, których zawezwał, tych też uznał za sprawiedliwych, a ci, których uznał za sprawiedliwych - tym oddał chwałę (opromienił chwałą - BP). Czyli są tutaj ludzie, którzy są wcześniej wybrani, a ich wybranie zostało już wcześniej postanowione. Jak ów bieg historii. Jest to bardzo interesujące, że to wybranie dokonuje się dużo wcześniej, jeszcze zanim się człowiek urodzi. I że faktycznie nie następuje ono z jakiegokolwiek powodu, który moglibyśmy w logiczny sposób wyjaśnić, ale tak po prostu - Bóg wybiera, według sobie znanych kategorii, i tak jest. I jest się wybranym, a jeśli wybranym, to i powołanym - rozumiem tu więc, że nawet jeśli człowiek wychowa się jako niewierzący, to w końcu Bóg w jakiś sposób przemawia do tego człowieka, wybiera go na Swojego ucznia, naśladowcę. Tak samo, jak to zrobił Jezus ze swoimi uczniami. A jeśli ktoś jest wybranym i powołanym, to jest też opromienionym chwałą - cokolwiek to znaczy. Albo - jest się "niewybranym", czyli tym człowiekiem stworzonym dla kontrastu, żeby objawiła się chwała Boża, żeby na nim albo z jego powodu Bóg dokonał jakiegoś cudu. I - wybranym albo niewybranym nie jest się na stałe - zarówno wybrani mogą spaść z piedestału, jak cały naród izraelski swego czasu, jak i niewybrani mogą zostać powołani, mogą zostać wybrani w zastępstwie za kogoś innego albo ot tak, po prostu. Czyli to, co Bóg postanowi, to następuje, aczkolwiek można z Nim negocjować pewne rzeczy, a On staje się elastyczny. Jeśli zechce. Jeśli będzie to miało sens.








środa, 13 kwietnia 2016

Wybrani, nie wybrani - czy nieodwołalnie?

Jest więc możliwe, że są ludzie, którzy wybrani są przez Boga jako ci, których On polubił jako kogoś specjalnego, i są tacy, którzy - również przez Boga, jak pokazują poprzednie posty plus rozmaite przytaczane przez apostoła Pawła historie - są z góry stworzeni jako uparci, jako niewierzący, tylko po to, by pojawił się kontrast, albo by na tych niewierzących pokazał się jakiś Boga cud. Tak było z historią wyjścia narodu izraelskiego z Egiptu - jest napisane, że Bóg celowo zatwardził serce faraona, żeby on nie zgadzał się na emigrację praktycznie darmowej siły roboczej z jego kraju. Co było tego efektem? Plagi, cuda, i historie opowiadane przez Izraelitów długo, długo po tym wydarzeniu.

Czy w takim razie ktoś, kto znalazł się w gronie owych niewierzących, wybranych jako kontrast, jest tylko narzędziem? Jest nikim? Nie ma prawa głosu? Nie ma szans, by w Boga uwierzyć, nawet jeśliby chciał?

Rzym. 11,8.11-12 BP: Tak też napisano: Bóg im dał ducha zamroczenia, takie oczy, aby nie widzieli, takie uszy, aby nie słyszeli, i to aż do dnia dzisiejszego. Pytam więc: Czyż tak się potknęli, że upadli? Na pewno nie! Ale wskutek ich przestępstwa poganie uzyskali zbawienie, aby w ten sposób wzbudzić w nich zazdrość. A jeśli ich przestępstwo stało się powodem bogactwa dla świata, a mała liczba wierzących spośród nich stała się bogactwem dla pogan, to o ileż większym bogactwem będzie ich pełna liczba.

Akurat tutaj pisał Paweł o Izraelitach, którzy pierwotnie byli wybranym narodem (tak, tymi wybranymi), ale finalnie mało kto z nich w Jezusa uwierzył. A kiedy apostołowie głosili Dobrą Nowinę, oni wręcz apostołów wyklinali. Paradoks, prawda? Ci, którzy byli wybranymi, nagle stali się czarnymi owcami. Z tego powodu Bóg skierował apostołów na zewnątrz, poza "naród wybrany", do tzw. pogan. Do tych, którzy niby tymi czarnymi owcami mieli być, ale stali się tak głodni ewangelii, że w końcu ją dostali. A ci, którzy mieli ją dostać w pierwszej kolejności - pogardzili nią. Bo to nie było to, czego oczekiwali.

Tak więc, tak nawiasem, myśląc również o starych tematach, jest to możliwe, że starotestamentowe błogosławieństwa miały być swego rodzaju czary-mary dla innych, okolicznych narodów, aby był widoczny kontrast między tymi, którzy w Boga wierzą, a tymi, którzy wierzą w jakieś drewienka, obrazki czy posążki.

Ale: A jeśli ich przestępstwo stało się powodem bogactwa dla świata, a mała liczba wierzących spośród nich stała się bogactwem dla pogan, to o ileż większym bogactwem będzie ich pełna liczba. - to, co tutaj Paweł pisze, to to, że Izrael nie został całkowicie wyklęty. Paweł wierzył, że i dla Izraela przyjdzie czas na to, by uwierzyć: o ileż większym bogactwem będzie ich pełna liczba. Analogicznie oznaczałoby to, że ci niewierzący, którzy są poza kręgiem "wybranych", nie są skazani na niebyt raz na zawsze. Może są zamroczeni na chwilę, może ich serca zostały zatwardzone na chwilę, a potem wrócą, uwierzą. Może to trwać miesiące, może to trwać lata, czasem pół życia, czasem prawie całe życie. Łotr na krzyżu obok Jezusa nawrócił się dosłownie na minuty przed śmiercią. Czy był wybranym? Nie nam rozsądzać. Był czy nie był, nawrócił się, a Jezus go nie odrzucił, wręcz powiedział, że będą w raju razem. Więc go przyjął.

Działa to więc w dwie strony. Ci, którzy wybrani są jako kontrast, czyli do bycia niewierzącym, mają szansę uwierzyć. Natomiast ci, którzy są wybrani jako Ci Wybrani - ich stan nie trwa na zawsze. Jeśli będą się uparcie opierać z własnej woli, w końcu z wybranych staną się odrzuceni. Jak naród Izraelitów w tamtym czasie:

A jeśli zaczyn jest święty, to i ciasto; a jeśli korzeń jest święty, to i gałęzie. Jeśli zaś niektóre z gałęzi zostały odłamane, a ty, będąc z dzikiego drzewa oliwnego, zostałeś w nie wszczepiony oraz stałeś się współuczestnikiem korzenia i tłustości drzewa oliwnego, to nie wynoś się ponad gałęzie. Jeśli natomiast chcesz okazać swą wyższość, to wiedz, że nie ty dźwigasz korzeń, lecz korzeń ciebie. Powiesz więc: Wycięto gałęzie, aby mnie wszczepić. Słusznie! Odłamane zostały na skutek ich niewiary, ty natomiast stoisz dzięki wierze. Nie unoś się pychą, ale trwaj w bojaźni. Jeżeli bowiem nie oszczędził Bóg gałęzi naturalnych, może też nie oszczędzić i ciebie. Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz [w kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty. A i oni, jeżeli nie będą trwać w niewierze, zostaną wszczepieni. Bo Bóg ma moc wszczepić ich ponownie. Bo jeżeli ty, odcięty z dzikiego z natury drzewa oliwnego, zostałeś wszczepiony wbrew naturze w szlachetne drzewo oliwne, o ileż pewniej zostaną wszczepieni w swoje drzewo oliwne ci, którzy z natury do niego należą. (Rzym. 11,16-24; mix BW, NBG, BP, BT)

[dalej - PRZEZNACZENIE W BIBLII]
[wcześniej - WYBRANI DO MIŁOŚCI ALBO DO GNIEWU?]
[do początku]






poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Wybrani do miłości albo do gniewu?

To znaczy, że nie dzieci cielesne są dziećmi Bożymi, lecz dzieci obietnicy liczą się za potomstwo. Albowiem tak brzmi słowo obietnicy: W oznaczonym czasie przyjdę i Sara będzie miała syna. Ale nie tylko to, gdyż dotyczy to również Rebeki, która miała dzieci z jednym mężem, praojcem naszym Izaakiem. Bo gdy one jeszcze się nie urodziły ani też nie uczyniły nic dobrego lub złego, by się okazało, że zamiar Boży urzeczywistnia się według wyboru, zależnie nie od uczynków, lecz od woli Tego, który powołuje - gdy powiedziano jej, że starszy służyć będzie młodszemu, jak jest napisane: Jakuba umiłowałem, a Ezawem wzgardziłem. 
Rzym. 9,8-13; mix: BW+BT+BP

To znaczy, że nie jesteśmy dziećmi Boga, bo jesteśmy jakimiś specjalnymi ludźmi, potomkami Jezusa, aniołów, czy wychowani w jakiejś wzorowej rodzinie. Jesteśmy dziećmi Boga, bo tak Bóg postanowił, wybrał nas. Patrząc na dalszy ciąg tekstu: Jakuba umiłowałem, a Ezawem wzgardziłem - można stwierdzić, że jedni są wybrani, specjalnie umiłowani, otoczeni względami, a inni muszą sobie radzić sami. I w tym przypadku nie można powiedzieć, że Bóg wzgardził Ezawem z powodu jego własnego wyboru, a Jakuba umiłował z powodu... z powodu jakiegokolwiek. Z powodu dążenia do sukcesu? Dążenia do przejęcia palmy pierwszeństwa w rodzinie, która w naturalny sposób powinna przynależeć do Ezawa, jako najstarszego w rodzeństwie? Czy może z powodu całej późniejszej historii Jakuba? Historii jego życia? Nie. Bóg umiłował Jakuba bardziej niż Ezawa jeszcze zanim ci dwaj się urodzili.

Czy to nie jest niesprawiedliwe? Czy nie powinno być tak, że każdy rodzic kocha swoje dzieci tak samo? W inny sposób, ale z podobnym natężeniem? Czy nie moglibyśmy oczekiwać tego tym bardziej od Idealnego Boga? Czy w takim razie jest dla nas jakaś nadzieja? Widząc kogoś super-wzorowego, widząc, jak on jest blisko Boga, i znając nas samych, z wieloma niepoprawnymi skłonnościami, wciąż walczącymi z jakimiś negatywnymi cechami naszego charakteru - czy możemy oczekiwać, że to właśnie my jesteśmy wybrani, jak tamten Jakub? Że moglibyśmy być wybrani, jak on?

Czy los może się odmienić? Tak, jak odmienił się dla apostoła Pawła - najpierw zajadły ideologiczny Żyd, będący kimś gorszym niż komornik, będący jak ZOMO, ścigający każdego, ktokolwiek w jakikolwiek sposób zdradził się, że sympatyzuje za Jezusem - czyli jakby typowy człowiek "wybrany do gniewu", a potem: wybrane naczynie do zaniesienia imienia Boga przed narody/pogan (zob. Dzieje 9,15)? Czy może być tak, że najpierw jesteśmy złymi ludźmi, a potem zapragniemy czegoś lepszego, zapragniemy spokoju sumienia, zapragniemy przyjąć to wszystko, co oferuje Jezus - i że można to zrobić ot tak? Z naszego wolnego wyboru?

W jakich kategoriach Bóg więc dokonuje swoich wyborów? W jaki sposób wybiera nas? W jaki sposób dzieje się to, że jedni są wybrani czy powołani, a inni nie? Co, jeśli ktoś jest wybrany/powołany, ale nie chce, opiera się, a inny, który wybrany/powołany nie jest, decyduje się, chce podążać za Bogiem? Czy to nie jest niesprawiedliwe tak dzielić ludzi z samego założenia?

Cóż więc powiemy? Czyż Bóg postępuje niesprawiedliwie? Na pewno nie! Mówi bowiem do Mojżesza: Miłosierdzie/łaskę okażę temu, komu zachcę okazać miłosierdzie/łaskę, zlituję się nad tym, nad kim zechcę się zlitować. Tak więc zbawienie dokonuje się nie dzięki czyjemuś pragnieniu lub zabiegom, lecz dzięki miłosierdziu/zmiłowaniu Bożemu (Rzym. 9,14-16; mix BP+BT+BW). Tak mówi apostoł Paweł: zbawienie jest nie dzięki naszemu wyborowi, nie dzięki czyimś wysiłkom, by być lepszym człowiekiem lub nie, ale ono po prostu jest. Dar od Boga. Niezależnie od nas samych. Jak wiatr, jak pogoda, jak słońce. I można je przyjąć, można się nim cieszyć, jak słońcem, jak wiosną, a można tego nie chcieć. I na przykład wybrać nocne życie, by nie widzieć słońca. Albo nie wychodzić z betonowego osiedla, by nie widzieć wiosny. Albo nie modlić się do Boga, by przypadkiem nam nie odpowiedział. Bo jeszcze by się okazało, że jest, że istnieje, że odpowiada.

No dobra, to z tymi, których Bóg sobie wybrał, umiłował, upodobał, zdecydował się okazać im szczególne względy. Co z innymi? Czy nie mają oni szans?

A co jeśli Bóg chcąc okazać gniew i dać poznać Jego mocne strony, zniósł w wielkiej cierpliwości/wyrozumiałości naczynia [pełne] gniewu, które są wykańczane/udoskonalane ku zgubie/zatraceniu, i aby objawiło się / dało się poznać bogactwo Jego chwały na naczyniach [pełnych] miłosierdzia/litości, które wcześniej przygotował ku chwale, jako których nas zawezwał, nie tylko Judejczyków, ale i pozostałych narodów / pogan? (Rzym. 9,22-24 PD). A co, jeśli nawet apostoł Paweł nie znał dokładnej odpowiedzi? I że pozostaje nam nie wnikać, co planuje nasz Boss, nasz Dyrektor, ale po prostu zaufać Mu, że On wie najlepiej? Tak samo, jak nie wnikamy, jakie plany względem firmy, w której pracujemy, ma nasz szef, dyrektor, spółka. A co, jeśli Bóg również bywa zagniewany z powodu czynów czy wyborów części ludzi, ludzi doskonalących się nie w standardach, które stworzył Bóg, ale swoich własnych, innych, jakby były lepsze od tych, które przez Boga zostały ustalone? Ale On tego gniewu nie okazuje, jest cierpliwy. Czeka na coś. A na zasadzie kontrastu widać może tym bardziej tych, którzy za Nim idą. I co, jeśli jedni są właśnie stworzeni do bycia źródłem gniewu, aby tym bardziej było widać tych drugich? Na zasadzie, że nie widać jasności, jaka jest jasna, dopóki nie postawi się jej obok ciemności? Co, jeśli jedni ludzie są przeznaczeni do bycia jednymi, a drudzy do bycia drugimi? Trudno byłoby się z tym pogodzić.

[dalej - WYBRANI, NIEWYBRANI - CZY NIEODWOŁALNIE?]
[wcześniej - WYBRANIE I POWOŁANIE]
[do początku]







sobota, 9 kwietnia 2016

Wybranie i powołanie

Wiedząc, bracia umiłowani przez Boga, o wybraniu was, że Dobra Nowina nie stała się w was jedynie w Słowie, ale i w mocy, i w Duchu Świętym... (1 Tes. 1,4-5 PD). - Wybrani są również umiłowani przez Boga.

Dlatego, bracia, tym bardziej postarajcie się uczynić swoje powołanie i wybranie mocnym, to bowiem czyniąc nie potkniecie się nigdy, w ten sposób hojnie zostanie wam zaopatrzone/zapewnione wejście do wiecznego Królestwa Tego Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa (2 Pio 1,10-11 PD). Powołanie i wybranie? A czym tutaj jest powołanie?

Gdyż wszystko do życia i pobożności dała nam w darze Jego Boska potęga, przez poznanie Tego, co was powołał dzięki swej wspaniałości oraz doskonałości. Dlatego dał nam w darze największe oraz kosztowne obietnice, abyście pośród nich stali się współuczestnikami Boskiej natury, gdy uciekliście od tego, co jest na świecie w pragnieniu deprawacji (2 Pio 1,3-4 NBG). Piotr pisze tutaj o powołaniu, o Tym, który powoływał ludzi, o Jezusie. Najpierw człowiek był powoływany, potem człowiek poznawał Tego, który go powołał - niczym uczniowie Jezusa, którzy również najpierw zostali przez Niego powołani do bycia Jego uczniami, naśladowcami, a ci - w ciągu paru najbliższych lat - poznawali Go dobrze. Kontynuując ten tok myślowy dalej: poznawanie Go wystarczyło za wszystko, co nam jest potrzebne do życia na ziemi i do życia z Bogiem (tzw. pobożności - jakoś nie lubię tego słowa). I dalej - powołani dostali w darze największe obietnice. Fajnie. Jakie? ...abyście pośród nich stali się współuczestnikami Boskiej natury, uciekłszy od zepsucia, co jest na świecie w wyniku deprawacji. Nie są to obietnice o bogactwie materialnym, o błogosławieństwach Boga, o jakiejś super-ekstra pomocy od Boga, dotyczącej spraw życiowych. To obietnice dotyczące naszej bytności razem z Nim.

[dalej - WYBRANI DO MIŁOŚCI ALBO DO GNIEWU?]
[wcześniej - "WYBRANIE WASZE" CZY "WASZ WYBÓR"?]
[do początku]






czwartek, 7 kwietnia 2016

"Wybranie wasze" czy "wasz wybór"

Wiedząc, bracia umiłowani przez Boga, że zostaliście wybrani...
1 Tes. 1,4 BW

... że zostaliście wybrani Wy, że jesteście jacyś specjalni, a reszta to jacyś gorsi, którzy nigdy WYBRANI nie będą...

Czy tak mówi Biblia? Owszem, tak sugeruje Biblia Warszawska. Tak można by wnioskować. Ale czy to faktycznie prawda?

Zacznijmy więc od początku:

Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu i Panu Jezusie Chrystusie. Łaska wam i pokój! Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję, w naszym Panu Jezusie Chrystusie. Wiemy, bracia przez Boga umiłowani, o wybraniu waszym, bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania. (...) A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai. Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu.
1 Tes. 1-10 BT

W takim to tekście osadził apostoł Paweł swoją wzmiankę o wybraniu. Z tym że - wg Przekładu Dosłownego* - nie użył tutaj formy "zostaliście wybrani", lecz "wybranie". Nie jestem specem od greki, nie umiem jej nawet dobrze czytać, posługuję się przekładem translinearnym dla ułatwienia sobie życia, ale podczas moich poszukiwań już wiele razy natknąłem się na słowa, które ze swojej greckiej formy zostały przetłumaczone na język polski jako "zostaliście wybrani/zrobieni/uznani/coś-tam/jakiś-tam-inny-czasownik". I tutaj ta forma NIE występuje. Występuje za to forma rzeczownikowa słowa "wybranie" + osobowa forma zaimka "was".

Tak. W tym momencie użyta forma osobowa zaimka przeważa szalę. O ile wcześniej sądziłem, że może mowa o "wybraniu waszym", jak to niektóre tłumaczenia podają, co można rozumieć również jako "waszym wyborze", czyli osobistym wyborze każdego człowieka, o tyle teraz okazuje się, że rozumieć tak tego nie można. Nie w tym przypadku. Forma osobowa zaimka to wyklucza. Forma osobowa zaimka to "wy", "wasze" to forma dzierżawcza. Musiało więc w tym tekście chodzić Pawłowi o "wybraniu was", czyli pewne osoby zostały szczególnie wybrane, czy to na podstawie czyjegoś widzi-mi-się, czy na podstawie konkretnych kryteriów - mam nadzieję, że to się okaże.

* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/interlinearny/index/book/13/chapter/1/verse/4

[dalej - WYBRANIE I POWOŁANIE]
[wcześniej - WSKAZANI / WYZNACZENI DO ŻYCIA WIECZNEGO?]







wtorek, 5 kwietnia 2016

Czyny Wysłanników, 13.2 - Przemowa Pawła w Antiochii

Paweł i podążający za nim go udali się z Pafos do Perge w Pamfylii, natomiast Jan opuścił ich i zawrócił do Jerozolimy. Tamci z Perge udali się dalej, do Antiochii w Pizydii i wszedłszy w dzień sabatu do synagogi - usiedli tam. Po odczytaniu tekstu z Prawa i Proroków przełożeni synagogi zaoferowali im:
- Bracia, jeśli macie jakieś słowo zachęty dla ludzi, to mówcie!
Wtedy Paweł podniósł się, dał znak ręką i powiedział:

- Judejscy mężczyźni i wszyscy inni, którzy poważają Boga, słuchajcie mnie! Ten, który jest Bogiem dla naszego ludu, dla Izraela, wybrał naszych ojców. Podczas gdy oni mieszkali jako imigranci w Egipcie, wywyższył* On ich i z podniesionym ramieniem wyprowadził ich stamtąd. Zniósł czterdzieści lat z ich sposobem bycia na tamtym pustkowiu. W Kanaanie wytępił siedem narodów i pozwolił naszym ojcom przejąć ziemię tamtych. Potem minęło około 450 lat, po czym dał im sędziów, aż do proroka Samuela. Potem oni domagali się króla, więc Bóg dał im Saula, syna Kisza, człowieka z rodu Beniamina, i był on królem przez czterdzieści lat. Potem Bóg dokonał zmiany, awansując na króla Dawida i powiedział poświadczając: "Znalazłem Dawida, syna Izajasza/Jessego, człowieka według mojego serca, który wypełni moją wolę". Z tego nasienia, zgodnie z obietnicą, wzbudził Izraelowi wybawcę, Jezusa, rozgłaszanego wam przez głosiciela Jana, tuż przed Jego przyjściem, głosząc zanurzenie/chrzest zmiany sposobu myślenia / nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A gdy Jan wypełnił bieg swojego życia, powiedział: "Nie jestem tym, za kogo mnie macie. To po mnie przyjdzie ten, któremu ja nie jestem wart, by rozwiązywać mu rzemyki u sandałów".

Bracia, synowie rodu Abrahama, i wszyscy inni pomiędzy wami, którzy mają respekt dla Boga! To do was zostało wysłane to słowo o tym zbawieniu. Bo ani ci, co mieszkają w Jerozolimie, ani ich liderzy/przełożeni nie zrozumieli, kim On był. Osądziwszy Go wypełnili słowa proroków, które są czytane w każdy sabat, a ponieważ nie mogli znaleźć żadnej innej podstawy na wydanie wyroku śmierci, domagali się od Piłata, żeby został stracony. Gdy natomiast skończyli robić to wszystko, wypełniając to, co zostało o Nim napisane, zdjęli Go z tamtego drzewca** i położyli w grobowcu. Ale Bóg wzbudził/podniósł Go z martwych, a potem przez wiele dni był On jeszcze widoczny dla tych, którzy podążali za Nim od Galilei aż do samej Jerozolimy, i którzy są teraz Jego świadkami*** względem ludu. I teraz my głosimy tę dobrą nowinę wam, że tę obietnicę, która była dana naszym ojcom, Bóg dotrzymał dla nas, jako Jego dzieci, w ten sposób, że wskrzesił Jezusa. Tak też stoi napisane w Psalmie Drugim:
Ty jesteś moim Synem, dzisiaj cię urodziłem.
Ale to, że Bóg podniósł Jezusa z martwych, znaczy, że nigdy więcej nie powróci On do rozkładu/zepsucia, tak jak to powiedział:
Dam wam święte rzeczy / obietnice Dawida, godne wiary.
A w innym miejscu mówi:
Nie pozwolisz twojemu świątobliwemu zobaczyć rozkładu/zepsucia.
Dawid co prawda, usłużywszy własnemu pokoleniu, zgodnie z postanowieniem Boga zasnął i został przyłączony do swoich ojców, i zobaczył rozkład/zepsucie, ale Ten, którego Bóg wskrzesił, rozkładu/zepsucia nie zobaczył****.

Wiedzcie więc to, bracia, że to właśnie przez Niego jest wam głoszone uwolnienie od grzechów i od wszystkiego, z powodu czego według Prawa Mojżesza nie mogliście zostać uznani za sprawiedliwych. W Nim każdy, kto wierzy, jest uznany za sprawiedliwego. Uważajcie na to, żeby nie przytrafiło się wam to, co prorocy zapowiedzieli:
Patrzcie, wy, szydercy/lekceważący,
i dziwcie się, aż zostaniecie usunięci,
bo czyn, którego dokonam w waszych dniach,
czyn, w który nie zechcecie uwierzyć,
jeśli wam ktoś tego nie opowie.

Gdy wyszli z synagogi Judejczyków, prosili ich poganie, aby pomiędzy sabatami opowiedziano im te rzeczy*****. Gdy natomiast zgromadzenie w synagodze zostało zakończone, znalazło się wielu zarówno Judejczyków, jak i pobożnych prozelitów, którzy za Pawłem i Barnabą podążyli, wciąż ich słuchając, jak przekonywali, by pozostać przy łasce Boga.

W następny sabat zgromadziło się prawie całe miasto, żeby wysłuchać tego słowa o Tym Bogu. Gdy te tłumy zobaczyli Żydzi, zapłonęli zazdrością/żarliwością i bluźniąc mówili wszystko, byle przeciwko temu, co głosił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli wprost:
- Konieczne było głoszenie słów Boga wpierw do was. Ale skoro wy je odrzucacie i sami uważacie się za niewartych do życia wiecznego^, to my idziemy teraz do pogan. Bo tak zostało nam przekazane przez Pana:
Postawiłem cię jako światło dla narodów/pogan,
żebyś przyniósł zbawienie aż po krańce ziemi.

Kiedy poganie to usłyszeli, zaczęli się cieszyć i chwalić Słowo Pana, i uwierzyli wszyscy, którzy tylko byli wskazani/wyznaczeni do życia wiecznego^^. Słowo Boga rozprzestrzeniało się po całej tej okolicy, za to Żydzi podżegali te pobożne kobiety i tych najprzedniejszych z miasta i uzyskali możliwość prześladowania Pawła i Barnaby i wyrzucili ich z granic ich terenów. Ci natomiast strząsnąwszy na nich ten pył ze swoich stóp przyszli do Ikonium, a tam uczniowie uradowali się i zostali też wypełnieni Duchem Świętym.

na podstawie: Dz. Ap. 13,13...52

Zobacz odnośniki do postów nawiązujących do powyższych fragmentów:
* - [WYWYŻSZENIE - CZYLI WŁAŚCIWIE CO?]
** - [JEZUS NA DRZEWIE?]
*** - [ŚWIADEK JEZUSA]
**** - [DAWID - NIESPEŁNIONA OBIETNICA?]
***** - [DWIE WERSJE TEKSTU: ŻYDZI CZY POGANIE, W SABAT CZY MIĘDZY SABATAMI]
^ - [WCIĄŻ W GORSZYM ŚWIETLE]
^^ - [WSKAZANI / WYZNACZENI DO ŻYCIA WIECZNEGO?]

[dalej - UZDROWIENIE W LYSTRZE]
[wcześniej - PROKONSUL SERGIUSZ I CZAROWNIK ELYMAS]
[do początku]







poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Wskazani / wyznaczeni do życia wiecznego?

Poganie słysząc to radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli.
Dzieje 13,48 BT

Przeznaczeni do życia wiecznego, powołani, sporządzeni - różnie przekłady brzmią, ale sens wydaje się być podobny: są ludzie, którzy do życia wiecznego są przeznaczeni. To znaczy że co, że są inni, którzy przeznaczeni nie są?

Znajdźmy najpierw to słowo w innych miejscach Nowego Testamentu:
- A jedenastu uczniów poszło do Galilei, na górę, gdzie wskazał im Jezus (Mat. 28,16 PD) - tutaj wskazana została owa góra. Jezus ją wybrał jako jedno z wielu miejsc, po czym wskazał swoim uczniom jako cel. Sens jest jasny.
- ... gdyż i ja jestem człowiekiem pod władzę wyznaczonym, mającym pod sobą żołnierzy... (Łuk. 7,8) - tutaj należy się dość obszerne wyjaśnienie:

Otóż wszystkie przekłady mówią tutaj coś w stylu: jestem podległym władzy, mam władzę nad sobą etc. Biblia Gdańska mówi tutaj: człowiek pod mocą postanowiony - czyli zupełnie inny sens. Mowa nie o byciu podległym władzy, ale na mocy władzy wybranym. Nowa Biblia Gdańska mówi jeszcze inaczej: o wyznaczeniu pod władzę, o wybraniu w celu sprawowania władzy. Patrząc na Przekład Dosłowny - z jednej strony trzyma się on wersji "człowiek podległy władzy", a z drugiej strony podaje, że słowo "władza" w greckim oryginale użyte jest w bierniku. A więc nie chodzi o "bycie pod władzą", lecz o "bycie pod władzę". A to oznacza o bycie przeznaczonym, wybranym w celu sprawowania władzy. Cały ten tekst brzmi więc: Gdyż i ja jestem człowiekiem wyznaczonym pod władzę, mającym pod sobą żołnierzy, i mówię jednemu: idź, a on idzie, a innemu: chodź, a on przychodzi.... A to wszystko w sytuacji proszenia Jezusa o wygonienia demona z jego pracownika, bo wierzył, że tak, jak żołnierze wykonują jego własne rozkazy, tak samo demony wykonują rozkazy Jezusa.

Tak więc wybranie, wyznaczenie, przeznaczenie tutaj oznacza, że ten dowódca został wybrany przez kogoś innego do sprawowania dowództwa nad jego żołnierzami. I ci żołnierze muszą go słuchać. Idąc dalej: oznacza to, że człowiek ten miał odpowiednie predyspozycje do bycia dowódcą. Był człowiekiem szanowanym, nie jakimś gamoniem. Był inteligentnym, sprytnym, potrafił myśleć szerzej niż pozostali, ogarniał całokształt obrazu sytuacji, myśląc z jednej strony o posunięciach walczącego wroga, jak i znając możliwości własnych ludzi - planując posunięcia własnego oddziału. Był zdolnym do podejmowania decyzji, nawet jeśli wiązało się to z ponoszeniem kosztów. Był zdolny wybierać, które koszty wybrać. Był zdolny ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje, nie musiał pytać się co chwilę kogoś innego o to, co ma robić. Wszystko to oznacza, że miał odpowiednie predyspozycje. I dlatego został wybrany do tej funkcji.

Podobnie zostało napisane o Pawle: A Pan powiedział do mnie: Powstań i idź do Damaszku, a tam zostanie ci powiedziane wszystko, co ci wyznaczono, abyś uczynił (Dzieje 22,10).

- Wyznaczywszy mu więc dzień, przyszli do niego w gościnę... (Dzieje 28,23) - tutaj została dokładnie określona data, wybrana ta najlepsza, najlepiej pasująca. Ale tak w zasadzie to dzień był to jak każdy inny. Każdy ma dwadzieścia cztery godziny, każdy ma noc, poranek i wieczór - wszystkie są takie same. Tylko data została wybrana.
- Każda dusza niech będzie poddana sprawującym rządy władzom, bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te władze, które są, są ustanowione przez Boga (Rzym. 13,1) - ustanowione, wyznaczone, postanowione. W każdym razie świadomie przez Boga wybrane, według jakichś kryteriów.
- Proszę was natomiast, bracia: wiecie, że dom Stefanasa jest pierwszym owocem Achai, którzy do posługi świętym wskazali siebie samych (1 Kor. 16,15) - tutaj wskazanie odbyło się raczej nie na podstawie kryteriów, choć może i tak, ale bardziej z dobrej woli osób, które same siebie wybrały/przeznaczyły się do jakiegoś zadania.

Tak więc wygląda na to, że być przeznaczonym do czegoś to inaczej:
- bycie wskazanym,
- bycie wyznaczonym do jakiejś funkcji (tutaj: do życia wiecznego) na podstawie pewnych predyspozycji, które Bóg widzi;
- bycie wyznaczonym spośród wielu takich samych, podobnych, na podstawie najlepiej pasujących kryteriów;
- czyli jednym słowem z dwóch powyższych punktów - posiadanie pewnych predyspozycji, najlepiej pasujących do wykonania czegoś;
- bycie ustanowionym, osadzonym na jakimś stanowisku bądź innej funkcji, znowu z jakiegoś powodu,
- dobrowolne wskazanie, postanowienie, wyznaczenie.

To ostatnie akurat nie bardzo pasuje do naszej sytuacji tutaj, ale reszta oznaczałaby, że ci wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, o których zaraz potem jest napisane, że uwierzyli, po pierwsze: byli na podstawie jakichś kryteriów wybrani do życia wiecznego, mimo że jeszcze sami o tym nie wiedzieli i nie wierzyli, a uwierzyli zaraz potem; a po drugie: czyżby dostępność życia wiecznego miało być przeznaczeniem dla jednych, a dla innych już nie? Predestynacja? Nauka o odgórnym przeznaczeniu człowieka?...

[dalej - "WYBRANIE WASZE" CZY "WASZ WYBÓR"]







sobota, 2 kwietnia 2016

Wciąż w gorszym świetle

Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli im z całą otwartością: Wypadało głosić słowo Boże najpierw wam, ponieważ jednak odrzucacie je i sami uważacie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan.
Dzieje 13,46 BR

To, że Słowo Boga miało być głoszone najpierw Judejczykom, to wiadomo. Nawet Jezus tak twierdził. To oni mieli być tymi, którzy - po przyjęciu Boga - mieli stać się przykładem dla świata. Tymczasem Judejczycy nauki Jezusa odrzucali, zarówno słysząc je od samego Jezusa, jak i słysząc je od innych uczniów. Nauki o zmartwychwstaniu? Że prorocy przepowiadali to od dawnych czasów? Nie, biedny cieśla nie pasował do górnolotnych wyobrażeń.

Ale dlaczego Paweł stwierdził, że Żydzi sami uważali się za niegodnych do życia wiecznego? Sprawdzam, co znaczy słowo "godny" w Biblii, w jakich sytuacjach zostało użyte:
- godzien jest robotnik swojego wyżywienia (Mat. 10,10 PD) - czyli robotnik zasługuje na swoją zapłatę;
- a do którego miasta lub wioski wejdziecie, dokładnie się dowiedzcie, kto jest w nim godzien i pozostańcie, dopóki nie pójdziecie dalej (Mat. 10,11) - czyli kto w tym mieście jest najbardziej dostojny czy religijny, czy pobożny, albo szanujący Boga? albo prościej: kto najbardziej zasługuje na bycie gospodarzem uczniów Mistrza?
- i jeśli ten dom byłby godzien, niech wasz pokój przyjdzie do niego (Mat. 10,13) - czyli na to wygląda, że jeśli ten dom zasługuje. Ale jak to miałoby się do Jezusowej nauki, że na miłość bliźniego, na pozostanie w pokoju nie trzeba zasługiwać? Że trzeba tylko chcieć go przyjąć od Boga?
- i kto nie bierze swojego krzyża i nie idzie za mną, ten nie jest mnie godzien (Mat. 10,38) - czyli żeby być godnym Jezusa, trzeba po prostu iść za Nim, zaprzeć się samego siebie, a żyć dla Boga tak, jak to Jezus zrobił. Pełnić Jego misję.
- wydawajcie więc owoce godne opamiętania (Łuk. 3,8) - wygląda na to, że tutaj słowo "godne" użyte jest bardziej w sensie "adekwatne": wydawajcie owoce adekwatne do opamiętania, adekwatne do stanu, w którym się znaleźliście;
- oni zaś przybywszy do Jezusa prosili Go usilnie, mówiąc: godny on jest, abyś mu to sprawił (Łuk. 7,4) - widzę tutaj sens: zasługuje on na to;
- ten natomiast, który nie znał / nie wiedział, a zrobił coś godnego batów (Łuk. 15,19) - zasługującego na baty;
- jest wiele innych tekstów, gdzie słowo "godny" można by odebrać jako "zasługujący";
- powinniśmy zawsze dziękować Bogu za was, bracia, jak to jest słuszne, że wasza wiara niezmiernie wzrasta... (2 Tes. 1,3) - tutaj z kolei słowo to zostało przetłumaczone jako "słuszne", tyle że nie bardzo ma to jakikolwiek związek z tematem tego postu.

Generalnie więc według większości przypadków wyrażenie "niegodni do życia wiecznego" oznaczałoby, że Żydzi czuli, że na to życie wieczne nie zasługują. Dlaczego? Ponieważ Prawo Mojżesza twardo ograniczało ich codzienne życie. Może nie tyle Prawo Mojżesza, ale też te wszystkie narosłe wokół niego interpretacje, czyli komentarze kapłanów pt. jak rozumieć ten lub tamten przepis. W związku z czym powiedzenie im, że mogą być wolni i mogą być dziećmi Boga było jak powiedzenie im: te całe wasze starania, żeby wypełnić wasze religijne prawo, jest do niczego. Nic wam nie daje. Powoduje to tylko, że widzicie siebie samych wciąż w gorszym świetle. I że nawet nie potraficie mieć nadziei na poprawę, bo nie potraficie myśleć w kategoriach innych niż w oparciu o Prawo Mojżesza i dotyczących go interpretacji.

Dlatego pójście do ludzi, którzy CHCIELI słuchać, którzy nie byli ograniczeni żadnymi wyobrażeniami, których umysły były niczym czysta kartka papieru - owszem, wypełnione innymi bzdurami, ale otwarte na to, co dawała możliwość bycia z Bogiem. Na Jego łaskę, na Jego dar, na życie od Niego, na życie z Nim. Wszystko dzięki Jezusowi. Nowi ludzie, w biblijnym języku: poganie, byli w stanie zmienić swój sposób myślenia. Dla Żydów ich przywiązanie do ich religijnego życia stało się tutaj - paradoksalnie - zbyt dużą przeszkodą, zbyt dużym ograniczeniem. Bo nie byli zdolni wyrzec się swoich życiowych przyzwyczajeń na rzecz życia z Bogiem.

Nie trzeba więc uważać się za niegodnego do bycia z Bogiem. Za niezasługującego na bycie z Bogiem. To nie jest konieczne. Bóg daje nam swoją obecność, swoją przyjaźń, swoje towarzystwo - bez względu na nasze dotychczasowe życie. Istotna tutaj jest zdolność i wola pójścia za Nim. Dlaczego my mielibyśmy pójść za Nim, a nie On za nami? Bo to On stworzył tę planetę, to Jego dom, a my jesteśmy gośćmi, których tutaj zaprosił. I jak to zazwyczaj goście respektują zasady domu gospodarza, tak dobrze byłoby gdybyśmy i my szanowali zasady domu Boga. A On mówi: weź swój krzyż i idź za mną. Weź wszystko, co cię obciąża, i radź sobie z tym wszystkim w taki sposób, w jaki Jezus pokazał, że sobie poradzić można. Minimalistycznie, bez przywiązywania się do jakichś materialnych rzeczy, myśląc o innych ludziach, myśląc o pokazaniu im Boga. Tak by i oni uwierzyli w Niego, i zechcieli być takimi posłańcami posłanymi do kolejnych, dalszych kręgów.