czwartek, 31 marca 2016

Dwie wersje tekstu: Żydzi czy poganie, w sabat czy pomiędzy sabatami

A gdy opuszczali synagogę, prosili ich, aby w następny sabat opowiedzieli im znowu o tych sprawach.
Dzieje 13,42 BW

Z kontekstu można wywnioskować, że synagogę opuszczali Paweł i Barnaba, tuż po Pawła przemówieniu. I że Żydzi chcieli posłuchać tego, co Paweł opowiadał, ponownie. Podobnie można wywnioskować z innych dwóch wersji tekstów: Rozchodzący się prosili, by w następny szabat przemawiali do nich na ten sam temat (BP); Kiedy wychodzili, proszono ich, aby w następny szabat mówili do nich o tym samym (BT). Wyjątkiem tutaj jest to, że w wersjach BT i BP brakuje informacji o tym, skąd Paweł i Barnaba wychodzili. Podobnie mówią wersje anglojęzyczne.

Tymczasem w starym tekście zarówno KJV, jak i BG, pojawia się nieco inny obraz: A gdy oni wychodzili z bóżnicy żydowskiej, prosili ich poganie, aby i w drugi sabat mówili do nich też słowa (BG).

Zastanawiają mnie tutaj dwie rzeczy: po pierwsze, rozbieżność musi wynikać z użycia różnych kodeksów. Kodeks, na którym oparta jest Biblia Gdańska, jest bogatszy o kilka szczegółów. Pytanie, czy kopiści pracujący nad tym tekstem dodali je od siebie w tej wersji, czy może kopiści pracujący w innym miejscu i innym czasie, nad inną kopią, "zapomnieli" skopiować kilku słów w tamtej wersji. Bazując na Przekładzie Dosłownym widzę, że wersja, na której opiera się Biblia Gdańska, bogatsza jest o dwie rzeczy: określenie, skąd oni wychodzili oraz kto ich prosił. O "synagogę" i o "pogan".

A jak brzmi Przekład Dosłowny w tym miejscu? A gdy wyszli z synagogi Judejczyków, zachęcali ich poganie, by zostały opowiedziane im te wypowiedzi na ten pomiędzy sabatu.

Po pierwsze - wygląda tutaj, że to nie Żydzi w synagodze zachęcali Pawła i Barnabę do tego, żeby mówili więcej i więcej, ale dopiero ludzie na zewnątrz synagogi. Czy stali na zewnątrz, podczas gdy Paweł przemawiał w środku, i podsłuchiwali to, co w środku było mówione? Czy po prostu sami z siebie, z czystej ciekawości, chcieli usłyszeć jakieś nowiny ze świata, jak to w czasach, gdy ani radia ani TV nie było? W każdym razie to ludzie stojący na zewnątrz, ludzie w pojęciu żydowskim: niewierzący, poganie - to oni chcieli słuchać Pawła.

Po drugie - każdy jeden przekład mówi o tym, że tamci ludzie chcieli, by Paweł przemawiał do nich w następny sabat. Tymczasem w greckim tekście występuje tutaj słowo, które oznacza "pomiędzy". Ile razy to słowo zostało użyte w Nowym Testamencie, tyle razy oznacza ono: pomiędzy, między, w międzyczasie. I tylko w tym jednym przypadku przetłumaczono je jako "następny". Dlaczego tak? Czy - skoro to byli poganie - nie chcieli oni, żeby Paweł opowiedział im te rzeczy nie w sabat, wiedząc, że jest on Żydem i że w sabat spędza on swój cały czas w synagodze, ale gdzieś w międzyczasie? Między sabatami?

Można by tutaj stwierdzić, że ci niewierzący ludzie, poganie, byli głodni ewangelii. Można by, ale nie byłoby to tutaj dokładnie adekwatne. Myślę, że tak, jak dzisiaj mamy dostęp do wszelkiego typu informacji w każdym życzonym przez nas momencie - poprzez gazety, tv, radio, internet - tak i wtedy ludzie byli głodni jakiegokolwiek typu informacji, skądkolwiek ze świata. Zamiast filmu - posłuchać kogoś, jak opowiada jakieś historie. Zamiast portalu informacyjnego - posłuchać kogoś, jak opowiada, co słychać w innym regionie świata.

Ciąg dalszy tej historii w Dziejach Apostolskich pokazuje, że to, co mieli do powiedzenia Paweł i Barnaba, trafiło na podatny grunt. Porównując do czasów dzisiejszych - grunt jest wyjałowiony, takich informacji każdy ma przesyt. Żadna taka przemowa dzisiaj nie zadziałałaby na ludzi. Ktoś musi naprawdę szukać czegoś, chcieć czegoś "innego", żeby takie historie jak te opowiadane przez Pawła, trafiły do niego.







czwartek, 24 marca 2016

Dawid - niespełniona obietnica?

A my zwiastujemy wam dobrą nowinę obiecaną ojcom, którą wobec nas, ich dzieci, Bóg wypełnił, wskrzeszając Jezusa, jak to zostało napisane w drugim psalmie: "Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem". A że Go wskrzesił z martwych, aby już więcej nie uległ rozkładowi, tak to zapowiedział: "Wypełnię obietnicę daną Dawidowi, w którą wierzyć należało". Dlatego to na innym miejscu mówi: "Nie pozwolisz, aby święty Twój uległ zniszczeniu". Dawid bowiem, wypełniwszy za życia swego wolę Bożą, umarł. Został złożony przy swoich ojcach i uległ rozkładowi. Ten zaś, którego Bóg wskrzesił, nie uległ rozkładowi.
Dzieje 13,32-37 BP

O co właściwie chodzi Pawłowi w tym fragmencie? Wygląda na to, że próbował wytłumaczyć Żydom coś ważnego, coś, czego my dzisiaj nie pojmujemy. Mesjasz miał pochodzić z rodu Judy, z rodziny Jakuba, w dalszym pokoleniu - z rodziny Jessego. Ten z kolei był ojcem Dawida. Ostatnie proroctwo personalne, mówiące o rodzinnych korzeniach Mesjasza, mówi o "synu Dawida". Po Dawidzie właściwie każdy kolejny urodzony chłopiec mógł być Tym Mesjaszem. Stąd Żydzi żyli w napięciu oczekiwania.

Do Jezusa kilkukrotnie zwrócono się słowami "Synu Dawida". Dla żydowskich kapłanów musiało to brzmieć jak obelga - jakiś fizyczny robotnik, cieśla, urodzony w żadnej szlachetnej rodzinie, pochodzący właściwie nie wiadomo dobrze skąd, z niejasnym statusem związku między Józefem a Marią w momencie jego poczęcia i urodzenia - przez lud uważany był za Tego Syna Dawida. Za Tego, o którym mówili prorocy, o którym mówiła cała tradycja żydowska. Za Mesjasza.

To dokładnie tak samo, jakby dzisiaj ktoś się obraził za to, że nazwałem Jezusa "zwykłym cieślą, prawie-bękartem, urodzonym w jakiejś stajni". Jezus jest święty, to prawda. Ale jest święty przez to, czego dla nas dokonał, i Kim był, a nie przez to, w jakiej warstwie społecznej został urodzony czy jak bardzo klarowne były wszelkie sprawy prawne wokół Niego.

Tak samo trudne do zaakceptowania musiało to być dla Żydów, dla tych Żydów, którzy oczekiwali jakiegoś super-księcia.

Tak więc na podstawie obietnic Dawida, i tego, jak Bóg obiecał mu, że nie zobaczy żadnego zepsucia/gnicia, Paweł rozpoczął tłumaczenie im, dlaczego to Jezus jest wypełnieniem obietnic, na które wypełnienie wszyscy czekali. Zepsucie/gnicie - czyli normalny proces gnilny ciała człowieka, mający miejsce po jego śmierci. Dawida ciało - obojętnie jak bardzo świątobliwy by Dawid dla Żydów nie był - po śmierci rozłożyło się na części pierwsze. Stało się ściółką leśną, stało się częścią gruntu.

Co więc z tą obietnicą, którą Bóg dał Dawidowi, którą Paweł cytuje: Nie pozwolisz, aby święty Twój uległ zniszczeniu? "Zniszczenie" tutaj to to samo słowo, które oznacza rozkład ciała, zepsucie, gnicie. Co więc z tą obietnicą, która została dana Dawidowi, a finalnie ciało Dawida zgniło, jak każde inne? Dlatego właśnie Paweł w swojej przemowie wskazuje na Jezusa: Ten zaś, którego Bóg wskrzesił, nie uległ rozkładowi. To miał być jeden z finalnych argumentów dla Żydów.

Nawiasem mówiąc - Jezus stał się takim samym spełnieniem "niespełnionej obietnicy" dla mnie. Dawno, dawno temu, gdy czytałem Biblię, gdy czytałem o tych wszystkich błogosławieństwach i dobrych rzeczach, które Bóg obiecywał dać, robiłem wszystko, by - według tamtejszych kryteriów - dostać to najlepsze. Ale to nie działało. Z tego powodu przestałem chcieć w ogóle przebywać z Bogiem. Po kilku latach, gdy gotowy byłem zaakceptować JAKĄKOLWIEK sensowną odpowiedź długo na zadawane przeze mnie pytania, trafiłem na kazanie pt. "Największy dar od Boga". I tam właśnie zobaczyłem owo spełnienie obietnic, na które długo czekałem. Tyle że owo spełnienie wyglądało zupełnie inaczej, niż sobie to wyobrażałem. Bo czasem, chyba zbyt często, wyobrażamy sobie zbyt wiele.


* - Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomazaniec, patrz "Miejsce i pochodzenie Mesjasza". 






środa, 23 marca 2016

Świadek Jezusa

Po czym On dał się zobaczyć przez wiele dni tym, którzy razem z nim przyszli z Galilei do Jerozolimy i co są jego świadkami przed ludem.
Dzieje 13,31 NBG

Jeśli komuś powiedzieć, że jest świadkiem Jezusa, kojarzy się to dziwnie. Kojarzy się to chodząco od domu do domu, kojarzy się to natrętnym narzucaniem teorii, które mają połowiczne pokrycie w Biblii, kojarzy się to lekkim fanatyzmem, czyli większym przywiązaniem do zasad niż do dobra drugiego człowieka (nawiązuję tutaj między innymi do owego sławetnego zakazu przetaczania krwi).

Z tego powodu postanowiłem lekko dociec, jaki właściwie jest sens tego słowa w rozumieniu tych, którzy go w Nowym Testamencie używali.

Słownik Języka Polskiego mówi:
świadek: 
1. osoba obecna przy czymś i mogąca opowiedzieć o tym,
2. osoba powołana przez sąd do złożenia zeznań dotyczących okoliczności rozpatrywanej sprawy,
3. osoba obecna przy dokonaniu aktu prawnego i potwierdzająca podpisem ten akt*.
Logicznie rzecz biorąc definicja nr 2 i nr 3 zawierają się w definicji nr 1: świadek to każda osoba, która osobiście coś widziała, była przy tym i może o tym później opowiedzieć z naocznego doświadczenia, może poświadczyć.

Biblia:

A jeśliby zgrzeszył przeciw tobie twój brat, idź i rozsądź go pomiędzy tobą, a nim samym. Jeżeli cię usłucha, pozyskałeś swojego brata. Ale jeśli nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na ustach dwóch lub trzech świadków mogła stanąć każda sprawa (Mat. 18,15-15 NBG). - Świadkowie: osoby obecne przy jakimś zdarzeniu, które mogą to zdarzenie poświadczyć.

Wtedy otworzył ich rozum, żeby mogli pojąć Pisma. I powiedział im: Tak, jak jest napisane, że Pomazaniec miał cierpieć i powstać z martwych trzeciego dnia, i miało być głoszone w Jego imieniu nawrócenie / zmiana sposobu myślenia i uwolnienie od grzechów dla wszystkich narodów, począwszy od Jerozolimy, tak wy jesteście tego świadkami (Łuk. 24,45-48 NBG). - Tutaj: tak, jak Paweł i Piotr przy każdym przemówieniu skierowanym do Żydów zaczynali od proroków, którzy mówili o Mesjaszu, którzy przyjdzie i który uwolni ludzi od grzechów, od patologii, tak wszyscy ci, którzy za Jezusem tamte trzy i pół roku podążali, byli naocznymi świadkami tego, jak słowa proroków zostały wypełnione. Byli tam, stali przy tym, widzieli to, mogli w każdej chwili poświadczyć, że tak właśnie było. Nie tylko mogli o tym poświadczać, ale finalnie takie zadanie położył na nich Jezus: Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dzieje 1,8 BW).

Podczas gdy apostołowie mieli wybierać owego dwunastego, który miał zastąpić Judasza, Piotr powiedział coś takiego: Trzeba więc, aby jeden z tych mężów, którzy chodzili z nami przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał między nami, począwszy od chrztu Jana, aż do dnia, w którym od nas został wzięty w górę, stał się wraz z nami świadkiem jego zmartwychwstania (Dzieje 1,22 BW), a nieco później również: Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami (Dzieje 2,32 BT). Tutaj więc widać, że świadkiem Jezus mógł zostać ktoś, kto przebywał z Jezusem od momentu rozpoczęcia Jego misji aż po jej koniec, aż po zmartwychwstanie i aż po moment wniebowstąpienia pięć tygodni później.

Taki wniosek generuje z kolei pytanie: czy my dzisiaj, współcześni, możemy być w jakikolwiek sposób świadkami Jezusa?

W Dziejach 22 Paweł opowiada o swoim spotkaniu z Jezusem, o swoim nawróceniu, i opowiada o tym, jak Jezus nazwał go świadkiem: On zaś powiedział: "Bóg Ojców naszych powołał cię, abyś poznał Jego wolę, oglądał Sprawiedliwego i usłyszał głos z Jego ust; będziesz Mu świadkiem u wszystkich ludzi tego, co widziałeś i słyszałeś (Dzieje 22,14-15 BP). Tutaj przychodzi mi na myśl, że to, czego Paweł był świadkiem, to całe tępienie chrześcijan, do którego w części sam się przyczynił. Ale to chyba nie o to chodziło.

W innym miejscu, stojąc przed królem Agryppą (Agryppem?), Paweł wyjaśniał swoje stanowisko. Wspomniał tutaj i o zmartwychwstaniu Jezusa: Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wskrzesza zmarłych? (Dzieje 26,8 BP), i o swoim osobistym nawróceniu: Zaś ja powiedziałem: Kim jesteś, Panie? Więc powiedział: Ja jestem Jezusem, którego ty prześladujesz. Ale wstań i stój na swoich nogach; bo dałem ci się zobaczyć po to, aby cię dobrać jako sługę oraz świadka tych rzeczy, które zobaczyłeś; lecz i tych, które dam ci zobaczyć (Dzieje 26,15-16 NBG). Po pierwsze: sam Paweł osobiście świadkiem zmartwychwstania Jezusa nie był. Nie widział Jezusa na własne oczy w okresie między zmartwychwstaniem a wstąpieniem do nieba. Zostało mu to wszystko opowiedziane. Mimo to Paweł o zmartwychwstaniu opowiadał. Po drugie: Jezus powołał Pawła jako świadka tych rzeczy, które zobaczył, i tych, które Jezus miał dać mu zobaczyć. Czego świadkiem, takim naocznym świadkiem, stał się Paweł? Po pierwsze: Jezus mu się pokazał, on oślepł, a potem przez jakiś czas musiał być zdany na opiekę innych osób. Osób, które dopiero co prześladował. To musiała być gruba lekcja pokory. Po drugie: nie wiem, co jeszcze Jezus pokazał Pawłowi, ale wystarczy wziąć do ręki Biblię, by zobaczyć tego skutek: pokaźna część treści została napisana przez Pawła. Wszystko począwszy od Listu do Rzymian aż po List do Hebrajczyków. Czternaście listów. Myślę więc, że to, co Jezus Pawłowi pokazał, czego Paweł stał się naocznym świadkiem, to szczególny dar rozumienia i tłumaczenia nauk Jezusa, czy to w powiązaniu do Tory, czy to w powiązaniu do standardów świata pogańskiego. Przy czym Paweł był zdolny dostrzec charakterystyczne problemy poszczególnych miejsc, zborów.

Są jeszcze dwie inne sytuacje, w których Paweł nazywa kogoś świadkiem, mimo że ten ktoś bezpośrednio Jezusa nie spotkał: Stawaj dzielnie w zawodach - w zawodach wiary. Zdobądź życie wieczne, do którego zostałeś powołany i wyznałeś uroczyście swą wiarę wobec wielu świadków (1 Tym. 6,12 BP). I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków... (Hebr. 12,1 BT). Świadkami są tutaj inne osoby: w pierwszym przypadku ktoś został świadkiem życia Tymoteusza, w drugim - wszyscy ci, którzy zostali świadkami życia Pawła i jego współpracowników.

Wygląda więc na to, że każdy z nas, który się kiedyś nawrócił, jest czyimś świadkiem. Każdy z nas, zanim się nawrócił, kogoś spotkał, kogoś zobaczył, o kimś usłyszał. Najpierw zobaczył przykład jego życia, potem usłyszał ewangelię, potem wybrał, czy chce iść za standardami i modami świata, czy chce być wiernym standardom i zasadom Jezusa. A potem - każdy z nas został świadkiem tego, co Bóg bezpośrednio dokonał w naszym życiu. A potem inni zostali świadkami naszego własnego życia, tak samo jak życia Tymoteusza czy Pawła. Czy to ich odmieniło, czy to zastanowiło ich do tego stopnia, że podjęli jakieś decyzje, by zmienić coś na lepsze? Mam nadzieję, że w wielu przypadkach - tak.

Każdy z nas w jakiś sposób został też świadkiem Jezusa. Każdemu z nas został otworzony rozum, byśmy rozumieli Pismo, każdy też z nas stał się świadkiem tych rzeczy, które zobaczył, i tych, które Jezus miał dać mu zobaczyć, czy to w swoim życiu właśnie, czy może jakiegoś szczególnego rozumienia na temat życia. Każdemu z nas Jezus coś przebaczył, w życiu każdego z nas Jezus uczynił pewien cud czy też znak, zmieniając coś w nas na lepsze, z czym my sami nie poradzilibyśmy sobie.


* - Źródło: http://sjp.pwn.pl/sjp/swiadek;2528173.html







niedziela, 20 marca 2016

Idź, rozmawiaj

A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź, upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego. Jeśliby zaś nie usłuchał, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa.
Mat. 18,15-16 BW

Jest to tekst dosyć znany. Znani są też ludzie, którzy - podpierając się tym tekstem - przychodzą gadać rzeczy typu: "Ooo, bracie, słyszałem że ty to zgrzeszyłeś, a ja ci teraz mówię: odejdź od tego grzechu, zdaj się na Jezusa", bla bla bla, tego typu świątobliwe oklepane frazesy, kompletnie puste w ich ustach, bez żadnego konkretnego wsparcia czy rady typu "jak to zrobić".

Tymczasem podczas studiowania innego tematu napotkałem tłumaczenie tego samego tekstu w wersji Biblii Tysiąclecia: Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. "Przeciw tobie"? To by dość drastycznie zmieniało warunki zastosowania tej rady! To by znaczyło, że te wszystkie kościelne czy zborowe "świątobliwości", które w swoim życiu żyją bardziej zasadami niż dobrem drugiego człowieka, a szczególnie lubią żyć jakimiś lukami w zasadach drugiego człowieka - powinni się nieco powściągnąć w swoim staniu na straży zasad kościelnych, obojętnie, czy to ma sens czy nie ma.

Ale dlaczego słowa te są w nawiasie? Taką samą wersję przyjmuje zarówno stary jak i nowy tekst Biblii Gdańskiej: A jeźliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój... (BG). Podobną wersję podaje Przekład Dosłowny i anglojęzyczne: przekład translinearny BibleHub, NKJV, NRSV. Wyłamuje się tutaj NIV, powiedziałbym: tradycyjnie. Bo widzę, że w jednej grupie przekładów znajdują się BT, BP oraz NIV, a w innej grupie pozostałe. Różnica wynika zapewnie z rodzaju użytych kopii, których jest kilka wersji, które różnią się od siebie paroma dodanymi przez kopistów słowami, albo paroma zapomnianymi podczas przepisywania. Która wersja w tej sytuacji jest właściwa? Moim zdaniem - jeśli do tej pory cenię sobie bardziej tekst NKJV i NRSV niż NIV, bo już wielokrotnie wykryłem zbytnie uproszczenia w NIV, podobnie w przekładach polskojęzycznych tekst BG czy NBG ma dla mnie wartość nadrzędną z powodu wiele razy zaobserwowanej większej zgodności z tekstem oryginalnym, greckim - mogę tutaj przypuścić, że statystycznie rzecz biorąc jest duża szansa na to, że tenże zwrot, używany w tych wierniejszych przekładach, jest bardziej właściwy. I ten punkt widzenia uznam za mój punkt wyjścia.

A to wymaga korekty w moim sposobie postępowania. Do tej pory, jeśli ktoś zrobił coś złego przeciwko mnie - czasami o tym rozmawiałem. Często jednak, chcąc unikać kłótni, nerwowych sytuacji etc. - po prostu zlewałem to. Pozwalałem, by to spłynęło po mnie jak po grubej skorupie. Wewnątrz jednak często coś tam pozostawało. I tak, wiem, że to nie było najlepsze wyjście. Ale lepszego nie znalazłem. Teraz jednak, skoro Biblia mówi w ten sposób, że jeśli ktoś zrobi lub notorycznie robi coś złego przeciwko mnie, to trzeba iść i rozmawiać o tym, to znaczy, że trzeba iść i to zrobić. A jakie będą tego efekty - zobaczymy później.







sobota, 19 marca 2016

Jezus na drzewie?

A gdy wykonali wszystko, co było o Nim napisane, zdjęli Go z krzyża i złożyli w grobie.
Dzieje 13,29 BT

Fajna interpretacja. Biblia Tysiąclecia i Biblia Poznańska są tutaj jedynymi przekładami, które mówią w tym miejscu o krzyżu. Każdy inny przekład mówi: A gdy wykonali wszystko, co o nim było napisane, zdjąwszy go z drzewa, włożyli go do grobu (BG). I o tym będę chciał teraz pisać.

Na podstawie tego, że w języku greckim zostało tutaj użyte słowo tłumaczone na język polski jako drzewo, Świadkowie Jehowy twierdzą, że Jezus został ukrzyżowany nie na krzyżu, ale na palu. Jak jakiś Indianin. Czy ma jakiekolwiek znaczenie to, na czym Jezus został zawieszony? Czy był to krzyż, pal, czy może drzewo? Osobiście - nie wydaje mi się. Faktem mającym znaczenie jest to, że Jezus mógł tego uniknąć, a zdecydował się temu poddać, i że po śmierci, która Go tam dosięgła - On zmartwychwstał. I wszelkie teologiczne dywagacje na ten temat, kończące się wyklinaniem etc. są zwykłym objawem dyktatorstwa, czyli próbą wymuszenia na kimś w jeden, ściśle określony sposób, bez możliwości posiadania otwartego umysłu, oraz nietolerancji. Dla porządku jednak i dla zaspokojenia własnej ciekawości rozgryzę dzisiaj nieco temat tego drzewa/krzyża.

Biblia Warszawska oraz Gdańska mówią o "drzewie", Nowa Biblia Gdańska o "drewnie", angielska Nowa Biblia Króla Jakuba mówi o "drzewie" (tree), najbardziej bodaj popularna anglojęzyczna New International Version mówi o krzyżu (cross), druga z dwóch najbardziej cenionych przeze mnie Biblii anglojęzycznych - New Revised Standard Version - mówi również o "drzewie". Grecki przekład interlinearny (z polskim), Przekład Dosłowny, wskazuje, że po grecku jest to słowo "ksylon", na język polski tłumaczone jako "kij", "drzewiec", "drzewo"*. O ile drzewo to drzewo, każdy od przedszkola wie, co to jest drzewo, o tyle słowo "drzewiec" kojarzy mi się z czasami średniowiecznych rycerzy, gdzie wojskowe sztandary były zawieszone na drzewcach właśnie, a podczas opisu poszczególnych bitw można było przeczytać, że rycerze na koniach walczyli mieczami, a chłopska piechota - drzewcami. Czyli kijami, dzidami, pałkami - wszystkim co drewniane i w miarę proste. Taką definicję podaje też wikisłownik**, dodając również, że "drzewce" to każdy rodzaj belki będącej częścią składową omasztowania***. Czy akcja Dziejów Apostolskich działa się w takim miejscu i czasie, że autor - Łukasz - mógł użyć żeglarskiego słowa do opisu jednej z belek, na której zawieszono Jezusa? Czy takie drzewce mógł mieć na myśli apostoł Paweł, gdy użył je w swojej przemowie do Żydów siedzących w synagodze gdzieś w Antiochii w Pizydii?

Dlaczego zadaję takie pytania? Dlatego, że widzę wyraźnie, jak sposób życia może znacząco wpływać na skojarzenia słowne. Przykładowo: w języku polskim mówi się, że samolot ląduje. Czyli siada na lądzie. I jest to jasne. Jednak dla Skandynawa z dalekiej północy, w którego świadomości słowo "ląd" oznacza mnóstwo skał, występów, klifów, wąwozów i żeby uzyskać minimum płaskiego miejsca pod wybudowanie choćby domu, a co dopiero lotniska, musi on najpierw wyrównać teren - czyli w jednym miejscu część skał wyburzyć, a w innym - trochę terenu nadbudować - takiemu Skandynawowi trudno wyobrazić sobie, żeby samolot mógł siadać na takim lądzie. Za to na morzu? Czemu nie? Przecież tam jest mnóstwo płaskiego miejsca... Stąd w języku norweskim samolot nie "ląduje". On "morzuje". Po naszemu - "siada na morzu". Przy czym to określenie przeniosło się także to współczesnego języka, gdy samoloty lądują już zwyczajnie, na lądzie. Ale na przykład książka, która spada ze stołu, ląduje/"morzuje" na podłodze. Wiatr nie wieje, wiatr "dmucha" - zapewnie pozostałość z czasów, gdy dla nich dobry wiatr był wtedy, gdy dmuchał w żagle. Jeśli coś jest poziome, w położeniu horyzontalnym - w języku Norwega oznacza to w położeniu "prostym jak woda". Bo horyzont dla niego pełen jest gór, dolin, skał i porastających wszystkiego drzew. A woda jest prosta jak... horyzont.

Chcę tym więc wyrazić, jak bardzo nasz sposób życia wpływa na nasz sposób komunikowania się, sposób używania słów. Dla informatyka prościej będzie powiedzieć, że coś trzeba zresetować, niż że coś trzeba zrobić od nowa. Gdy usłyszałem z ust mechanika, że ma "awarię ręki", dopiero po chwili zdałem sobie sprawę ze znaczenia tego, co powiedział. Jednak tak - dla kogoś, kto żyje z naprawiania wszelkiego rodzaju awarii, prościej jest użyć słowa, które przychodzi mu na myśl momentalnie: "awaria ręki", niż szukać dawno nieużywanych określeń takich jak: niedyspozycja czy nadciągnięcie ścięgna. Myślę, że większość z nas zna to zjawisko z własnego życia. Sam, gdy tłumaczę ojcu zasadę działania jakichś rzeczy, używam języka znanego mu najlepiej, czyli związanego z mechaniką samochodu. Jak wytłumaczyć takiemu człowiekowi, że komputer - to sprytne urządzenie - może się przegrzewać? Ano że się może zagotować. Jak woda w chłodnicy. Dociera od razu. Jak wytłumaczyć, że trzeba czyścić pamięć cash? Że to jak wymiana filtra paliwa. Że jak się nie przeczyści, to się zapcha i silnik/komputer się dławi. A co dokładnie oznacza prędkość procesora i czym się różni od RAM? Wystarczy porównać pierwsze do pojemności silnika czy jego mocy, a drugie do jego momentu obrotowego. Proste.

W tym samym sprawozdaniu Łukasza można przeczytać, że Paweł i Barnaba dopiero co przybyli z Pafos - z miasta na Cyprze, na wyspie, gdzieś na środku morza - do Perge, miasta leżącego w Turcji tuż nad morzem. Woda, dużo wody. Płynęli statkiem. Pływali statkami wiele razy - o czym można się przekonać, gdy się obejrzy mapy podróży apostoła Pawła. Podobnie wiele razy łodziami posługiwał się Jezus, część z jego uczniów była rybakami. Ci, którzy mieszkają na Pomorzu czy na Mazurach, łatwo mogą sobie wyobrazić powszechność łodzi w życiu codziennym, podobnie jak w tamtych czasach, w tamtych okolicach. Ode mnie, Wielkopolanina, wymaga to sporej uwagi, by sobie to uświadomić.

Jeśli więc informatyk potrafi wyjść i wejść, by próbować coś w ten sposób naprawić (nie wiem co, może pierwsze wrażenie?), a mechanik może doznać awarii ręki, to nic dziwnego, że dla Pawła każda stojąca belka była drzewcem. Tym bardziej, że Paweł żył z szycia namiotów, a namioty - jak powszechnie wiadomo - stoją na masztach, rurkach, na wszelkiego rodzaju szkieletach. Dwa tysiące lat temu pewnie stały na drzewcach.

Zresztą w samym Nowym Testamencie to samo słowo, które tutaj tłumaczone jest jako "drzewo" albo jest wręcz interpretowane jako "krzyż" - w innych miejscach używane jest jako określenie kijków, drzewców, czegokolwiek przypominającego jakieś dzidy albo pałki:

Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami od arcykapłanów i starszych ludu (Mat. 26,47 BT).

I powiedział do nich Jezus: Wyszliście jak na rozbójnika z mieczami i kijami, aby Mnie pochwycić (Mar. 14,48 BP).

W innych miejscach apostoł Paweł używa tego samego słowa, wiążąc je z faktem, że Jezus był na tym zawieszony:

Chrystus uwolnił nas od przekleństwa Prawa, stając się ze względu na nas przekleństwem. Napisano bowiem: "Przeklęty każdy, kto wisi na drzewie" (Gal. 3,13 BP).

On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości - Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni (1 Pio 2,24 BT). Czy nie byłoby lepiej użyć tutaj tego staropolskiego już słowa, żeby wyrazić to tak, jak to Paweł miał na myśli?: On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewce... - czyli w domyśle: na coś drewnianego, na jakąś drewnianą belkę, maszt, słup. Nawet pal, jeśli pomoże to komuś sobie to uzmysłowić. Niekoniecznie jednak musiał to być jednoczęściowy, pionowy pal - drzewce składało się z wielu elementów, jak omasztowanie statku, jak dzida, jak rzymskie krzyże do wieszania ludzi.

Nawiasem mówiąc, okazuje się, że gdy w Księdze Objawienia (Apokalipsie) mowa o Drzewie Życia, użyte jest również to samo słowo: Kto ma uszy, niech usłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Zwycięzcy dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga (Obj. 2,7 BP). Czyli w zasadzie "Drzewiec Życia". Czy chodzi faktycznie o drzewo? O takie stojące, z korzeniami i gałęziami? Czy może chodzi o drzewiec, rodzaj belki/słupa/czegoś stojącego pionowo, drewnianego? Według mojego dociekania z postu [DRZEWO ŻYCIA] - jest to normalne drzewo z owocami. Ale być może jeszcze do tego tematu powrócę.

Co natomiast z pytaniem, czy Jezus został "ukrzyżowany", czy może "upalowany"? Cóż, można oprzeć się na stwierdzeniu, że jeśli nazwać samochód pojazdem czy autem, to już nie jest to samo... Jak to brzmi - każdy widzi. Ów drzewiec, na którym tak chętnie Świadkowie Jehowy opierają swoją teorię o upalowaniu Jezusa, nazywany jest również krzyżem: On wymazał obciążającą nas listę długów wynikających z [naszych] zobowiązań i usunął przygwoździwszy ją do krzyża (Kol. 2,14 PD) - greckim słowem "stauros", co wg słownika Stronga oznacza: pal, maszt, kolumnę****, a jako narzędzie kary w czasach rzymskich - najczęściej pionową belkę z poziomym zakończeniem u góry, wszystko w kształcie litery "T". Można by więc powiedzieć, że Jezus został "uteowany" i się o to sprzeczać.

Natomiast naprawdę ważny fakt jest - obojętnie, czy Mercedes jest samochodem, autem czy pojazdem - że za pomocą niego można dojechać wszędzie, gdzie się tylko chce. Że obojętnie, jak fizycznie wyglądało owo drzewce, które stało się narzędziem zabicia Jezusa, faktem jest, że Jezus zdecydował się dać się tam przybić i umrzeć, czyli ponieść karę. Choć w każdym momencie swojego życia mógł zrobić odpowiedni cud, czary mary, wezwać wojsko aniołów i żyć wygodnym życiem. Ale nie - On zdecydował się umrzeć, mimo że nie musiał, po to, by potem znowu ożyć i w ten sposób przezwyciężyć skutki kary, która została na nas nałożona w wyniku naszej postępującej patologii. Zrobił to dla nas. Bo chciał.


* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/3586
** - Źródło: https://pl.wiktionary.org/wiki/drzewce
*** - Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Drzewce_(żeglarstwo)
**** - Źródło: http://biblehub.com/greek/4716.htm








środa, 16 marca 2016

Wywyższenie, czyli właściwie co?

Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem.
Dzieje 13,17 BT

Izraelici byli w Egipcie niewolnikami. Nie od zawsze, początkowo byli tam gośćmi. Przynajmniej w czasach, gdy zaprosił ich tam Józef. Potem mieli coraz więcej i więcej dzieci, zaczęli wzrastać liczebnie, a potem, gdy nadeszła w Egipcie nowa władza, utracili względy, jakie mieli wcześniej, jeszcze z powodu Józefa, owego zarządcy całego pałacu faraona.

Paweł mówi tutaj, w swoim przemówieniu, że Bóg wywyższył Izraelitów w Egipcie. Najpierw zastanowiłem się, co znaczy słowo "wywyższył", bo spotkałem się też z tłumaczeniem, że "Bóg uczynił z nich duży naród". Na pewno jest to prawdą, skoro stało się ich wielu, ale czy to na pewno jest to, o czym chciał mówić Paweł?

... kto zaś wywyższy siebie zostanie poniżony i który uniży siebie zostanie wywyższony (Mat. 23,12 PD) - z logicznego punktu widzenia widać, że wywyższenie jest antonimem dla uniżenia.

... strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych (Łuk. 1,52 BT) - fragment pieśni Marii, którą ta wyśpiewała z wdzięczności dla Boga.

... gdyż każdy wywyższający siebie zostanie poniżony i poniżający siebie zostanie wywyższony (Łuk. 14,11 PD).

I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy (Jan 3,14 PD) - Mojżesz w tej historii wziął złotego węża, przybił go do jakiegoś kijca, żeby móc go wyżej postawić, nad całym tłumem ludzi, żeby każdy mógł go zobaczyć, jak jakąś flagę. I tak samo Jezus powiedział o sobie - musi być widoczny dla każdego człowieka. Czyli w tym przypadku wywyższenie nie jest antonimem poniżenia, ale raczej ustanowieniem kogoś widocznym dla wszystkich. Choć logicznie rzecz biorąc - jedno z drugim się nie wyklucza.

Wówczas Jezus powiedział im: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że nic sam z siebie nie czynię, lecz mówię tak, jak Mnie nauczył Ojciec mój (Jan 8,28 PD) - patrząc na ten tekst w kontekście poprzedniego - Jezus miał być nie tylko wywyższony jakby honorem czy czcią, jak ktoś bardziej dystyngowany czy jak jakiś VIP, ale miał stać się widoczny dla wielu ludzi, tak by wielu zobaczyło to, co On robił - te wszystkie Jego uzdrowienia, przemowy, akcje takie jak w świątyni. By zobaczyli inny rodzaj religijności, niż ten, który znali. By zobaczyli inną twarz Boga Ojca, niż tą, którą znali. I finalnie - by zobaczyli zmartwychwstanie, zwycięstwo nad śmiercią. Kontynuację tego toku myślenia można zobaczyć tutaj: A gdy Ja będę podniesiony z ziemi, wszystkich pociągnę do siebie (Jan 12,32 PD). Tutaj: "podniesiony", podobnie w BP, ale w grece faktycznie jest to to samo słowo, które zazwyczaj tłumaczone jest jako "wywyższony". Tak też jest to tłumaczone w BW i BT.

Prawicą tedy Bożą będąc wywyższony, a obietnicę Ducha Świętego wziąwszy od Ojca, wylał to, co wy teraz widzicie i słyszycie (Dzieje 2,33 BG). Tutaj słowo wyjaśnienia: wiele tłumaczeń sugeruje, że Jezus został wyniesiony/wywyższony NA PRAWICĘ. Nieprawda. Słowo "prawica" zostało napisane w celowniku (kim? czym?), w związku z czym jest to tylko wolna interpretacja, nie oddająca sensu oryginalnego tekstu.

A teraz: jak Jezus został wywyższony prawicą Boga? Czyli - jeśli trzymać się konceptu, że wywyższenie to nie tylko uhonorowanie, ale też postawienie na takim miejscu, które byłoby zewsząd dla wszystkich widoczne. Tutaj przychodzi mi do głowy, że Jezus mawiał, że wszystkie te uzdrowienia robił w imieniu Boga, w Jego mocy, i w zasadzie cokolwiek zrobił, robił to w jedności z Ojcem. Używał Jego mocy. Podążał za Jego planem. Czyli wszystko musiało być zaplanowane przez Boga. Własnoręcznie. Jakby to można poetycko powiedzieć: Jego własną prawicą. Tego, Sprawcę i Zbawiciela, Bóg wywyższył swoją prawicą, aby dać skruchę Israelowi i darowanie grzechów (Dzieje 5,31 NBG).

Tak więc wygląda na to, że wywyższenie Boga czy Jezusa to nie tylko uhonorowanie Go specjalną czcią, specjalnym szacunkiem, specjalną uwagą. To także sprawienie, że będą oni bardziej widoczni, wyżej od nas. Wywyższając Boga czy Jezusa w naszym życiu - to tak, jakbyśmy stawiali ich na świeczniku, na podium. Sam się tego muszę nauczyć, by pozbyć się skrępowania w wywyższaniu ich. Gdy ktoś widzi i chwali dobrą pracę wykonaną przez nas - to dzięki Bogu została ona wykonana. Bo może tę pracę akurat w tym momencie wykonaliśmy samodzielnie, ale do tego punktu, gdzie jesteśmy, i do tego sposobu myślenia, jaki aktualnie mamy, doprowadził nas Bóg. Swoim planem, swoją dłonią, prawicą. Upokórzcie się więc pod mocną rękę Boga, aby was w swoim czasie wywyższył (1 Pio 5,6 PD). Tak, jak został wywyższony naród izraelski, gdy miał zostać wyprowadzony z Egiptu: poprzez wierność i posłuszeństwo Bogu odznaczyli się różnicą, gdy przyszło do plagi śmierci pierworodnych. Musiało to zostać bardzo mocno zauważone. Wszystkie te cuda, które się wokół nich wówczas działy - musiały dość charakterystycznie wyglądać. Zaznaczył się wyraźny podział na jednych, Egipcjan, z bogiem Re, i drugich, Izraelitów, jakichś niewolników układających cegły, z jakimś ich własnym Bogiem.

Tak nawiasem mówiąc to wierzę, że tak, jak wśród Chetejczyków wówczas zamieszkujących Jerycho, znalazła się jedna kobieta nie będąca Izraelitką, w dodatku prostytutka, która uwierzyła w Boga i została ocalona, tak samo stało się w Egipcie podczas tamtych plag: gdzieś może ostało się kilka osób, które uwierzyły w tego izraelskiego Boga i postępowały zgodnie z tym, co reszta Izraelitów. Taka zresztą miała być rola narodu wybranego przez Boga: świecenie przykładem, pokazywanie Boga, żeby inne narody zobaczyły Go wyraźnie i żeby znalazły się osoby chcące uwierzyć w Niego.

Taką samą funkcję mamy dzisiaj my, chrześcijanie: świecenie przykładem, pokazywanie Boga, tak żeby inni mieli szansę zobaczyć Go w naszym życiu i mogli uwierzyć.






środa, 9 marca 2016

Apokalipsa 78 - "Pomimo, że masz małą moc"

Znam twoje czyny/dzieła. Oto dałem przed tobą drzwi, które są otworzone i nikt nie może ich zamknąć, bo - pomimo że masz małą moc - trzymałeś się Mojego słowa i nie wyparłeś się / nie odrzuciłeś Mojego imienia.
Obj. 3,8 PD

O jakiej mocy mógł mówić Jezus? Oto inne sytuacje, w których Jezus użył tego samego słowa:

... i spraw, byśmy nie ulegli w próbie, ale zachowaj nas od złego, gdyż Twoje jest Królestwo, moc i chwała na wieki wieków. Amen. (Mat. 6,13 PD) - modlitwa "Ojcze nasz".

Liczni powiedzą mi tego dnia: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w Twoim imieniu, czyż nie wyrzucaliśmy demonów w Twoim imieniu i w Twoim imieniu licznych dzieł mocy nie uczyniliśmy? (Mat. 7,22 PD)

Wtedy zaczął grozić miastom, w których miało miejsce najwięcej przejawów Jego mocy, że się nie opamiętały. (Mat. 11,20 PD)

Gdy przyszedł w swoje ojczyste strony, zaczął ich nauczać w synagodze, tak że byli zdumieni i zastanawiali się, skąd u Niego ta mądrość i te przejawy mocy. (Mat. 13,54 PD)

Jezus zaś zaraz odczuł, że uszła z Niego moc, odwrócił się do tłumu i zapytał: Kto się dotknął moich szat? (Mar. 5,30 PD)

I zaczął do nich mówić: Zapewniam was, że niektórzy z tych, którzy tu stoją, nie zasmakują śmierci, aż zobaczą Królestwo przybyłe w mocy. (Mar. 9,1 PD)

A wtedy zobaczą Syna Człowieczego przychodzącego w chmurach z mocą wielką i chwałą. (Mar. 13,26 PD)

I wszystkich ogarnęło zdumienie i zaczęli mówić między sobą: Cóż to za słowo, że z autorytetem i mocą rozkazuje duchom nieczystym - a one wychodzą? (Łuk. 4,36 PD)

Następnie zwołał dwunastu Jego uczniów, dał im moc i władzę nad wszystkimi demonami, a także dla uzdrawiania chorób. (Łuk. 10,12 PD)

Oto daję wam władzę deptania po wężach i skorpionach, i po wszelkiej mocy nieprzyjaciela, a nic wam na pewno nie zaszkodzi. (Łuk. 10,19 PD)

... ale weźmiecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie do was i będziecie mu świadkami zarówno w Jerozolimie, jak i w całej Judei, i w Samarii, i aż po najdalsze krańce ziemi. (Dzieje 1,8 PD)

Gdy Piotr zobaczył to, odezwał się do ludu: Mężowie izraelscy, dlaczego się temu dziwicie i dlaczego się nam tak przypatrujecie, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? (Dzieje 3,12 PD)

Można więc wywnioskować, że jakąś moc ma każdy. Nadzwyczajną moc miał Jezus, moc ma Bóg, jakąś moc ma całe niebo, moc ma nawet nieprzyjaciel, moc ma każdy człowiek. Co to jest dokładnie w tym ostatnim przypadku - myślę, że to bardziej rozważania psychologiczne, niż tematycznie związane z Apokalipsą, więc to pominę.

W każdym razie - jakąkolwiek mocą dysponujemy my sami, Jezus daje nam do wykorzystania Jego moc. Czy też: moc Ducha Świętego. I jeden może dzięki temu więcej, inny jeszcze więcej. Wyobrażam sobie to tak, że o ile samodzielnie ktoś nie byłby w stanie wytrwać bez powrotu do jakiegoś nałogu, o tyle z mocą Ducha Boga - i owszem, jak najbardziej. Tego zresztą nie muszę sobie wyobrażać, bo mógłbym takie właśnie historie opowiedzieć z autopsji.

Wydaje się więc, że List do Filadelfijczyków to list do ludzi, którzy - podobnie jak oni - zastanawiają się, dlaczego nie mogą czynić takich cudów/znaków jak Jezus czynił, mimo Jego obietnicy. Dlaczego nie mogą uzdrawiać? Dlaczego nie mogą wskrzeszać zmarłych? Dlaczego nie mogą widzieć serc innych ludzi na wylot? Dlaczego mają taką małą moc? Że jest to list pełen pokrzepienia, obiecujący - że: pomimo że masz małą moc - ale: trzymałeś się Mojego słowa i nie wyparłeś się / nie odrzuciłeś Mojego imienia - to: oto dałem przed tobą drzwi, które są otworzone i nikt nie może ich zamknąć. Drzwi do zbawienia. Drzwi do bycia zbawionym. Drzwi do wiecznego życia z Bogiem. Drzwi do życia w wiecznym spokoju, bez gwałtownych konfliktów, bez jakichkolwiek objawów głupoty, konsekwencji lenistwa, czy zwyczajnej niechęci do używania własnego umysłu we właściwym kierunku. "Niedomiar" mocy nie dyskwalifikuje tutaj nas z ostatecznego finału po tej lepszej stronie.

(Edytowano 2016-06-10: czytaj o mocy Jezusa również w poście: [SKĄD POCHODZIŁA MOC JEZUSA])

[dalej - LIST DO LUDZI NIEŚMIAŁYCH?]
[wcześniej - OTWARTE DRZWI]
[do początku]






niedziela, 6 marca 2016

Apokalipsa 77 - Otwarte drzwi

Znam twoje czyny/dzieła. Oto dałem przed tobą drzwi, które są otworzone i nikt nie może ich zamknąć, bo - pomimo że masz małą moc - trzymałeś się Mojego słowa i nie wyparłeś się / nie odrzuciłeś Mojego imienia.
Obj. 3,8 PD

Z tego, co widzę, to drzwi w Biblii występują w trzech znaczeniach:
1. drzwi jako drzwi, i nic tego nie zmieni
2. drzwi otwarte na przyjście do Boga, na przyjście do Jezusa, na bycie zbawionym
3. drzwi otwarte na nowe możliwości, w Nowym Testamencie - głównie możliwości misyjne.

Widzę to tak, bo poprzednio, za swojego życia na ziemi, Jezus używał tego samego obrazu jako:

(O drzwiach jako drzwiach cytatów biblijnych wyszukiwać nie trzeba, prawda?)

Wtedy z królestwem niebieskim będzie podobnie jak z dziesięcioma pannami, które wzięły lampy i wyszły naprzeciw pana młodego. Pięć z nich było głupich, a pięć mądrych. Głupie wziąwszy lampy nie zabrały z sobą oliwy. A mądre wzięły razem z lampami naczynia z oliwą. Kiedy pan młody się spóźniał, ogarnęła je senność i wszystkie zasnęły. O północy rozległo się wołanie: 
- Pan młody nadchodzi, wyjdźcie mu naprzeciw. 
Wtedy wszystkie panny zerwały się ze snu i przygotowały lampy. A głupie powiedziały do mądrych: 
- Dajcie nam trochę waszej oliwy, bo lampy nasze gasną. 
Lecz mądre odpowiedziały: 
- O nie! Nie wystarczyłoby dla was i dla nas. Idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie. 
A kiedy tamte poszły kupować, nadszedł pan młody i te, które były gotowe, weszły razem z nim na wesele. I zamknięto drzwi. W końcu przychodzą i pozostałe panny, mówiąc: 
- Panie, panie, otwórz nam! 
On zaś odpowiedział: 
- Zaprawdę powiadam wam: Nie znam was. (Mat. 2,1-12 BP) - drzwi na bycie zbawionym. Byle nie było za późno.

Zdążając do Jerozolimy, przechodził przez miasta i wioski i nauczał. Zapytał Go ktoś: 
- Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? 
- Starajcie się usilnie wejść przez ciasną bramę, bo - mówię wam - wielu będzie chciało wejść, ale nie zdoła. Bo kiedy pan domu wstanie i zamknie drzwi, wy zostaniecie na zewnątrz i zaczniecie kołatać do drzwi, wołając: Panie, otwórz nam! - Lecz on wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Jadaliśmy i piliśmy z tobą, i nauczałeś na naszych ulicach. - Odpowie wam: Nie wiem, skąd jesteście, odejdźcie ode mnie wszyscy czyniący zło. (Łuk. 13,22-27 BP)

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą (Jan 10,1 BW). W kontekście ostatnich dwóch tekstów ten tekst wydaje się być podkreśleniem, że nawet jeśli ktoś będzie szukał innej drogi niż przez drzwi, nawet jeśli ktoś będzie próbował przez okno, właz w piwnicy, którędykolwiek - to tak nie działa. Nie ma innej drogi. Wtedy Jezus znowu powiedział: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, Ja jestem drzwiami dla owiec. Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie (Jan 10,7.9 BW). Co prawda BP i BT mówią tutaj o bramie, a nie o drzwiach, jednak w języku greckim jest to wciąż to samo słowo, które oznacza drzwi. "Brama" jest tylko innym polskim określeniem na drzwi, używanym dla budynków lub miejsc, które znajdują się na wolnym powietrzu albo nie mają zastosowania mieszkalnego.

To są obrazy słowne malowane przez Jezusa, gdy używał określenia "zamknięte drzwi". Analogicznie - "otwarte drzwi" muszą oznaczać otwartą drogę na bycie zbawionym, na życie z Bogiem. Tak więc gdy Jezus mówi, że oto dałem przed tobą drzwi, które są otworzone i nikt nie może ich zamknąć, bo - pomimo że masz małą moc - trzymałeś się Mojego słowa i nie wyparłeś się / nie odrzuciłeś Mojego imienia - myślę, że raczej ma tutaj na myśli pewną obietnicę dla ludzi z Filadelfii. Ten, który trzyma "klucz domu Dawida", ten który jest zarządcą wszystkiego, co zostało oddzielone dla Boga, co zostało Bogu poświęcone - obiecuje tutaj filadelfijczykom, że On otworzył dla nich drzwi, jak ja to rozumiem - drzwi dla zbawienia - i ktokolwiek mówiłby inaczej, to nie jest to prawdą. Te drzwi nie mogą być zamknięte, bo tylko Jezus Zarządca może je zamknąć. A tutaj Jezus mówi, że ponieważ filadelfijczycy trzymali się Jego słowa, Jego nauk, Jego wzorów, Jego przykładu - to On będzie trzymał dla nich te drzwi otwarte.

Inni komentatorzy Księgi Apokalipsy, w tym owe dwa blogi, które również podczytuję, wiążą termin otwartych drzwi raczej z działalnością misyjną, opierając się przy tym na tekstach biblijnych mówiących o otwartych drzwiach na szerzenie ewangelii, szerzenie dobrej nowiny o Jezusie: 1 Kor. 16,9, 2 Kor. 2,12, Kol. 4,3, Dzieje 14,27. Że jest tam również mowa o otwartych drzwiach - nie da się temu zaprzeczyć. Że mowa tam o typowej misyjnej działalności, co może mieć związek z geograficzno-gospodarczym położeniem Filadelfii - również nie da się temu zaprzeczyć. Wydaje mi się jednak, że skoro Jezus używał tego wyrażenia w nieco innym znaczeniu, to nie ma sensu podpierać się znaczeniem, które używane było przez całkowicie inne osoby - przez Łukasza i apostoła Pawła. Każda osoba ma przecież swój własny charakter, swój własny styl językowy, swoje własne obrazy słowne, swoje własne porównania. Jezus mówił o drzwiach w kontekście zbawienia, a owe listy do siedmiu zborów w Księdze Apokalipsy są podyktowane Janowi bezpośrednio przez Jezusa. Nie widzę więc powodu, aby wiązać Jego styl językowy i Jego porównania ze stylem i porównaniami zupełnie innej osoby. Nawet jeśli byli najbliższymi przyjaciółmi. Nie w tym przypadku.

Tak więc uważam, że w tym miejscu Jezus mówi o otwartych dla filadelfijczyków drzwiach na zbawienie. Mimo wszystko. Mimo - czego? Może dowiem się tego z dalszej części listu. Może chodzi tutaj o tę wzmiankę: oto dałem przed tobą drzwi, które są otworzone i nikt nie może ich zamknąć, bo - pomimo że masz małą moc - trzymałeś się Mojego słowa? O co może chodzić z tą małą mocą?

[dalej - POMIMO, ŻE MASZ MAŁĄ MOC]
[wcześniej - KLUCZ DOMU DAWIDA]
[do początku]





środa, 2 marca 2016

Apokalipsa 76 - Klucz domu Dawida

A aniołowi/zwiastunowi/posłańcowi społeczności w Filadelfii napisz: To mówi Ten Prawdziwy Święty, mający klucz Dawida, który - gdy otworzy, to nikt nie zamknie, a gdy zamknie, to nikt nie otworzy.
Obj. 3,7 PD

O ile nie lubię patrzeć na Apokalipsę jako na księgę pełnej symboliki, bo wtedy każdy właściwie mógłby sobie interpretować wszystko tak, jak by tylko chciał, i w większości przypadków każdy miałby pewnie jakąś rację, o tyle na ten klucz trzeba tak spojrzeć. Bo:

I dam ci klucze Królestwa Niebios, i cokolwiek związałbyś na ziemi, to będzie związane w niebiosach, i cokolwiek rozwiązałbyś na ziemi, to będzie rozwiązane w niebiosach (Mat. 16,19 PD).

Biada wam, znawcom Prawa, że zabraliście klucz poznania i sami nie weszliście, a i wchodzącym przeszkodziliście (Łuk. 11,52) - Jezus do faryzeuszy.

Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków, amen. I mam klucze do Hadesu i śmierci (Obj. 1,18) - Jezus. Odnośnie "Hadesu i śmierci" odsyłam do postu: [PIEKŁO W BIBLII].

I parę innych. Co ciekawe - wg Słownika Stronga przy Przekładzie Dosłownym - greckie słowo "kleida" po przetłumaczeniu na angielski nie znaczy dokładnie "klucz", tak jak to tłumaczymy na język polski. Tam przetłumaczono to jako "lock-er" - czyli coś, co jest zdolne zakluczać, blokować, czynić niedostępne. Bardziej więc słowo to oznacza jakąś blokadę, cokolwiek tę blokadę miałoby czynić: klucz, zapadka, haczyk, zasuwka - cokolwiek, co sprawia, że np. drzwi są zamknięte, zablokowane, zakluczone i nie można ich normalnie otworzyć. Faktycznie, brakuje mi tutaj słowa, które oddałoby sens słowa "locked".

Nawiasem mówiąc - w tym zestawie brakuje tego tekstu, gdzie Jezus powiedział do pozostałych uczniów to samo, co do Piotra. Ten drugi tekst znajduje się w Mat. 18,18: Zapewniam was: cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek na ziemi rozwiążecie, będzie rozwiązane i w niebie (PD). Przy czym zamiast słowa "zakluczyć", występuje tutaj słowo "związać", a sprawdziwszy konteksty jego występowania widzę, że bardziej ono jest używane jako "spętać", czyli uczynić kogoś niezdolnym do ruchu, czy też: zablokować mu możliwość ruchu. Spętany był Jezus, gdy prowadzono Go do Piłata, spętany był osioł, o spętaniu mocarza mówił Jezus, żeby móc okraść jego dom, spętany łańcuchami był ów opętany, mieszkający w grobowcach, spętany był Jan Chrzciciel, gdy go schwytał Herod, etc. etc. Czyli generalnie - nie jest to to samo słowo, ale synonim blokowania, zakluczania, uczynienia czegoś "locked".

Generalnie oba teksty - Mat. 16,19 i Mat. 18,18, oba o związywaniu czegoś - brzmią podobnie jak to, co Jezus podyktował do Filadelfii. Z tym że w tamtych dwóch tekstach Jezus mówił to do swoich uczniów, natomiast tutaj powiedział to o sobie samym.

Co było takiego w filadelfijczykach, że Jezus przedstawił się w taki sposób?... Czyżby był tam ktoś jeszcze, kto uzurpował sobie prawo do wydawania sądów, do ferowania wyroków? Do przemawiania w imieniu Boga i rozsądzania z pełnym przekonaniem o tym, co jest dobre a co złe? Tzn. ktoś wymachujący tymi "kluczami" twierdząc, że ma on pełne prawo do decydowania w sprawach nieba i to co on postanowi, to jest trwałe, ze względu na moc "związywania" i "rozwiązywania" w niebie, jak to Jezus powiedział do swoich uczniów?

A być może gwóźdź leży w tym, że Jezus nie mówił o kluczu jakoś ogólnie, ale o kluczu Dawida. O kluczu Dawida można przeczytać w Księdze Izajasza 22:

Tak mówi Wszechmocny, Pan Zastępów: Idź, udaj się do tego zarządcy, do Szebny, przełożonego pałacu, który wykuł sobie wysoko grób i wydrążył w skale dla siebie komnatę, i powiedz: Co ty tu masz i kogo ty tu masz, że tu sobie grób wykułeś? Oto Pan rzuci cię daleko, jak rzuca siłacz, i mocno cię pochwyci, zwinie cię w kłębek, zwinie mocno, jak piłkę rzucać cię będzie po kraju szerokim; tam umrzesz, tam także pozostaną twoje wspaniałe wozy, ty, hańbo domu twojego pana. I usunę cię z twojego urzędu, i zrzucę cię z twojego stanowiska. I stanie się w owym dniu, że powołam mojego sługę Eljakima, syna Chilkiasza, i oblokę go w twoją szatę, i przepaszę go twoją szarfą, i twoją władzę złożę w jego ręce, i będzie ojcem dla mieszkańców Jeruzalemu i dla domu judzkiego. I położę na jego ramieniu klucz domu Dawida, i gdy on otworzy, to nikt nie zamknie, a gdy on zamknie, to nikt nie otworzy (Iz. 22,15-22 BW).

Tak więc Eljakim stał się zarządcą pałacu króla i otrzymał klucz "domu Dawida", i zostały o nim powiedziane te same słowa o możliwości otwierania/zamykania, odkluczania/zakluczania, związywania/rozwiązywania. Myślę, że kluczowym słowem tutaj jest między innymi "zarządca".

Dawid był królem, który rozpoczął budowę pierwszej świątyni izraelskiej. Izrael - jeśli spojrzeć na niego nie z perspektywy narodowości, ale przeznaczenia - to była to społeczność oddzielona dla Boga, "naród wybrany" - notabene: nie aby jako jedyny był zbawiony, ale aby reprezentował Boga i pokazywał Go innym narodom. Społeczność oddzielona od innych popularnych wierzeń, zwyczajów etc. we współczesnym im świecie.

Dom Dawida:

Wojna między domem Saula i między domem Dawida przeciągała się, lecz Dawid wzrastał w siły, natomiast dom Saula słabnął (2 Sam. 3,1 BW).

Od dnia, w którym wyprowadziłem mój lud, Izraela, z Egiptu, nie wybrałem spośród wszystkich plemion izraelskich żadnego miasta, aby w nim wybudowano dom na mieszkanie dla imienia mojego, wybrałem natomiast Dawida, aby stał na czele mojego ludu izraelskiego (1 Król. 8,16 BW).

Niechaj trwa i rośnie sława twoja na wieki, aby mówiono: Pan Zastępów, Bóg Izraela, jest Bogiem dla Izraela, a dom Dawida, twego sługi, niech będzie utwierdzony przed tobą (1 Kron. 17,24 BW).

W owym dniu ochroni Pan mieszkańców Jeruzalemu, tak że najsłabszy wśród nich będzie w owym dniu jak Dawid, a dom Dawida będzie jak Bóg, jak anioł Pana na ich czele. (...) Lecz na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalemu wyleję ducha łaski i błagania (Zach. 12,8.10 BW).

W owym dniu dom Dawida i mieszkańcy Jeruzalemu będą mieli źródło otwarte dla oczyszczenia z grzechu i nieczystości (Zach. 13,1 BW).

Z kontekstu tych tekstów można wywnioskować, że o ile Izrael był narodem wybranym/oddzielonym dla Boga, o tyle dom Dawida był tym "wybrańszym", czyli jakby esencją esencji. Przy czym myślę, że do domu Dawida kwalifikowała się nie tylko jego własna rodzina, ale też wszyscy jego służący/pracownicy/serwis, jaki tam u niego pracował. W końcu współpracował z nim, był posłuszny Dawidowi, stanowił jego techniczne zaplecze - musiał więc wyznawać podobne wartości, co sam Dawid. Przynajmniej uważam, że takich pracowników teoretycznie Dawid by sobie wybrał.

Połączywszy więc te wszystkie fakty - ktoś, kto ma klucz do domu Dawida, kto jest zarządcą domu Dawida, ma moc decydowania, co się w tym domu dzieje. Kto zostaje, kto odchodzi. Moc rozwiązywania problemów. Pełne uprawnienia do zarządzania majątkiem, zasobami ludzkimi, do planowania przyszłości - jak prawa ręka Dawida. Prawa ręka kogoś, kto stworzył dom elity elity, zebrał w jednym miejscu śmietankę śmietanki, esencję ludzi naprawdę porządnych.

Jezus ma klucz do domu Dawida. Jezus jest zarządcą esencji ludzi naprawdę porządnych. Jezus decyduje - kto zostaje, a kto zostaje. Tak, bo znając Jezusa, to właściwie nikt nie odszedłby, chyba że ze swojej własnej woli. Jezus zaprasza wszystkich do bycia śmietanką. I dał ku temu odpowiednie narzędzia.

[dalej - OTWARTE DRZWI]
[wcześniej - TEN PRAWDZIWY ŚWIĘTY]
[do początku]