sobota, 31 grudnia 2016

O miłosiernym ojcu (i marnotrawnym synu) - cz. 1

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i marnotrawnym synu)
ścieżka audio: http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

Historia, o której chciałem opowiedzieć, zapisana jest w Ewangelii Łukasza, r. 15. 

Przez wiele lat studiuję poselstwo do Laodycei, gdzie Pan Jezus radzi, abyśmy - będąc dziećmi Boga - byli albo zimni, albo gorący. Podejrzewam, że w 99% przypadków kaznodziejowie mówią o tym, żeby być gorącym. Jednak Pan Jezus mówi tam również, aby być zimnym! Zastanawiałem się nad tym, pytałem się Boga, szukałem w Biblii i myślałem, dlaczego Pan Jezus radzi, żeby być albo zimnym, albo gorącym. Odpowiedź na to pytanie znalazłem m.in. w Łuk. 15,11 i dalej. Tam, według mnie, znalazłem najwspanialszy opis planu zbawienia, jaki Bóg przygotował dla nas. Chyba nie ma innej przypowieści, która lepiej by pokazywała, jak uratować grzesznika. Opowiem wam tę przypowieść bardziej współcześnie, spróbuję ją zmodernizować i przenieść do dzisiejszych czasów:

Pewien człowiek miał dwóch synów. Powiedział jeden z nich do ojca:
- Ojcze, daj mi tę część majątku, która przypada na mnie.
A wtedy ojciec rozdzielił im ten majątek. 

W czasie, gdy prawie dwa tysiące lat temu Jezus opowiadał tę przypowieść, było wielkim nietaktem, wręcz czymś niegrzecznym, niestosownym, aby młodszy syn poprosił o majątek, który się jemu należał. Dlaczego niestosownym? Dlatego, że sprawy majątkowe rozwiązywała śmierć ojca, a ktokolwiek miałby prawo do zajęcia się tym, to był nim najstarszy syn, który był pierworodnym, który miał nie tylko pierwszy głos w sprawach majątkowych, ale i w sprawach duchowych. Jest więc nawet kłopotem określenie, czy Jezus mówi tutaj o rodzinie izraelskiej. 

Ten młodszy syn mówi tutaj z premedytacją, patrząc twardo w oczy swojego starego ojca: Tato, ojcze, daj mi to, co na mnie przypada. W domyśle: "Mi się bardzo śpieszy, ja nie będę czekał, aż ty umrzesz, ja muszę to mieć teraz, dopóki jestem młody, żeby trochę odżyć! Po co mi później ten majątek? Przede mną jest przecież życie! Przede mną jest świat!"

Zastanawiałem się, skąd ten młodszy syn zaczerpnął swój pomysł? Myślę, że ojciec tego rodzaju wizji życia mu nie sugerował, myślę, że podobnie było z jego starszym bratem czy innymi członkami jego rodziny. Myślę, że była to dobra rodzina, przykładna, w której Bóg był na stosownym miejscu, w której materializm również był na stosownym miejscu. Ale temu młodemu człowiekowi bardzo się do czegoś paliło, do czegoś się śpieszyło. Skąd o tym wiem? Mówi o tym początek wersetu 13. Zwróćcie uwagę, że tam jest napisane, że "po niewielu dniach" ten młody człowiek zabrał wszystko i odjechał do dalekiego kraju. 

Naprawdę musiało mu się śpieszyć. 

Nie czekał na decyzje ojca, nie czekał na jakieś długie chwile podziału, ale Słowo Boże mówi, że "po niewielu dniach zabrał wszystko". Jak mógł to zabrać, skoro w tym majątku musiał otrzymać jakąś część gospodarstwa, jakieś pługi, maszyny rolnicze, może jakieś ruchomości? Może otrzymał jakąś stodołę? Musiał więc, gdy to otrzymał, szybko sprzedać. A coś, co się sprzedaje szybko, sprzedaje się tanio, prawda? Jego marnotrawne życie zaczęło się już w tym momencie. To, co ojciec mu powierzył, były to rzeczy, które mógł zainwestować w przyszłość, a tak bardzo szybko zostały zmarnotrawione. 

I zauważmy, co ewangelia mówi dalej: zabrał to wszystko. Co właściwie zabrał? Wszystko to, co mógł zamienić na pieniądze. Nie mógł przecież zabrać wołów, nie mógł zabrać bron, nie mógł zabrać czegokolwiek, co nie zostało sprzedane. A potem, zobaczcie co jest napisane: odjechał do dalekiego kraju. Czy rozumiemy, że Pan Jezus, opowiadając przypowieść, dokładnie dobierał słowa? Że wszystko ma swój sens i swoje miejsce? Tutaj nie ma żadnego przypadku. W tej narracji, którą tutaj czytamy i którą z pomocą Ducha Świętego będziemy rozkładać, tam każdy wyraz ma swoje znaczenie. Pamiętam cytat z pewnej książki: "Gdy serce wierzącego człowieka ogarnie zwątpienie, to szatan zaprowadzi człowieka do miejsca, do którego nigdy by się nie spodziewał, że zajdzie".

Ten młody człowiek musiał mieć kolegów, znajomych. Ten młody człowiek miał może tylko rower górski, który dostał od ojca, ale jego koledzy mieli może jaguary, corvetty, mieli mercedesy klasy S, mieli dziewczyny: dzisiaj blondynkę, za tydzień brunetkę, chodzili na dyskoteki i bawili się, i ten młody człowiek, obserwując ich, pytał może ojca, dziadka, babcię: dlaczego ja tak nie mogę? A wtedy rodzina odpowiadała mu może: słuchaj, Pan Bóg chciałby innego życia w twojej przyszłości. Ale myśli o tym metalicznym błysku jaguara, czerwonym kolorze corvetty w jego wyobraźni ciągle wzrastały, i o ładnej dziewczynie u boku, aż pewnego dnia to przebywanie wśród tych kolegów i koleżanek spowodowały tę jego odwagę, tę jego niecodzienną wizytę u jego ojca, i że mógł powiedzieć: tato, teraz daj mi to, co mi się należy. On nie powiedział na co. Ale już miał plan. I pierwszą rzeczą, którą uczynił, gdy to wszystko sprzedał, to kupił sobie może upragnioną corvettę czy jaguara, w końcu mógł mieć dobry samochód i dobre ubrania, i znalazła się jakaś blondynka czy brunetka. I może koledzy mu powiedzieli: słuchaj, odjeżdżaj od starych, od wapniaków, jak najdalej, bo jak będą na ciebie patrzeć, to wiesz, może im się jeszcze odmienić. 

Słowo Boże mówi, że on odjechał do dalekiego kraju. W tamtym czasie oczywiście nie mercedesem czy jaguarem, może jakimś wielbłądem. Ale po co tam odjechał? Słowo Boże zdradza: roztrwonił swój majątek, prowadząc rozwiązłe życie. 

08.27-17.28







poniedziałek, 26 grudnia 2016

Apokalipsa 95 - Ogień Boga

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i pożałowania godny, i ubogi, i ślepy/niewidomy, i nagi, radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty/płaszcze, abyś się okrył i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.
Obj. 3,17-18 PD

Z ciekawości sięgnąłem po Słownik Stronga, żeby zobaczyć, w jakich znaczeniach zostało użyte słowo "ogień", żeby się przekonać, czy Jezus wzmiankując ogień powyżej, nie miał na myśli jakiegoś szczególnego jego rodzaju.

Poza znaczeniami typowymi dla ognia jako tego będącego przyczyną pożarów, czy wiecznego ognia Gehenny, który posłużył jako protoplasta wierzeń o istnieniu piekła, a który służy też jako obraz ostatecznego całkowitego zniszczenia/wypalenia wszystkich zepsutych elementów na ziemi (zobacz seria [PIEKŁO W BIBLII]), ogień występuje w Biblii też w innych kontekstach:

Mat. 3,11: Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (BW)

Jaki jest związek Ducha Świętego z ogniem? Co to znaczy: chrzcić ogniem?

Mar. 9,49: Każdy bowiem ogniem zostanie posolony i każda ofiara solą zostanie posolona. (PD)

Ten tekst jest dosyć wyjątkowy. Po pierwsze: żadne z tłumaczeń nie wzmiankuje tej drugiej części, tylko BG i NBG, podobnie w anglojęzycznych KJV i kilka innych, raczej niszowych lub pochodzenia żydowskiego*. Po drugie: Jezus wypowiada te słowa w kontekście owych znanych słów o odcinaniu kończyny, która nas gorszy, bo "lepiej żeby ta kończyna skończyła w ogniu, niż my sami", po czym dalej następuje wyjaśnienie, że każdy zostanie ogniem posolony, tak jak i każda ofiara (poświęcenie?) również zostaną posolone. Brzmi to tajemniczo, jedyne co mi tutaj do głowy przychodzi, to "dodawanie smaku", bo taka jest funkcja soli. Nie tylko zresztą, bo sól marynuje - czyli uwydatnia smak i konserwuje go; sól pomaga żywności skruszeć - czyli stać się jej bardziej miękką, bardziej podatną na przetworzenie i przyjemniejszą do odgryzania kawałków.

Wygląda więc na to, że jest to jakiś ogień, który "przetwarza" człowieka. Nie wiem, czy jego duszę, czy jego wnętrze, jego charakter może. Ale coś, co sprawia nas bardziej przydatnymi do współżycia, bardziej miękkimi, i bardziej wytrwałymi, i bardziej "smacznymi" dla innych.

Łuk. 3,16: Sam Jan odpowiedział wszystkim, mówiąc: Ja chrzczę was wodą, lecz przychodzi mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów jego; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (BW)

Ten tekst jest tekstem paralelnym, równoległym do pierwszego wymienionego. I w podobny sposób wiąże Ducha Świętego i ogień. Mowa o chrzcie, o fizycznym zanurzaniu w wodzie, bo też właściwie znaczy słowo "chrzcić", więc fizycznie niemożliwe jest, aby Jezus miał na myśli rzeczywisty ogień. Ten ogień tutaj musi być symbolem czegoś.

Dzieje 2,1-4: Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. (BT)

Dzieje 7,30: A gdy zostało wypełnione czterdzieści lat, został mu [Mojżeszowi] na pustkowiu góry Synaj uczyniony widocznym w płomieniu ognia ciernistego krzaka zwiastun/anioł/posłaniec Pana. (PD)

To kolejne wzmianki ukazujące związek między Duchem Boga a ogniem, czy też płomieniami ognia, albo między ogniem a obecnością Boga czy też jakiegoś Jego wysłańca/anioła.

1 Kor. 3,11-16: Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę; sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień. Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (BR)

To jest bardzo interesujący fragment. Przytaczany wiele razy w rozumieniu, że w tym ogniu ostatecznym zostanie wypróbowane wszystko, czegokolwiek kiedykolwiek się tknęliśmy. Tymczasem... Kontekst tego fragmentu jest taki, że Paweł zaczyna pisać do ludzi ze zboru w Koryncie, żeby nie mówili, że ktoś został ochrzczony przez Pawła, a inny przez Apollosa, w sensie licytacji tego, kto ma lepsze pochodzenie, jak rozumiem. Paweł prostuje tutaj, że nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ wszyscy mają jeden fundament: Jezusa. I chrzest wszystkich pochodzi od Jezusa. I to jest esencja zbawienia. To, jak ktoś buduje na tym fundamencie - złotem, słomą, czymkolwiek, i jak się ostanie jego "budowla" w efekcie Dnia Sądnego, i czy ta osoba "budująca" otrzyma za to nagrodę - to jest inna sprawa. Z ewangelii można pamiętać historię Jezusa, gdzie mówił On o tym, jak komuś zostały powierzone rzeczy należące do właściciela ziemskiego i każda osoba inaczej tym zarządzała (zob. Mat. 25,14 i dalej). Efekty były różne, i każdy otrzymał za to inną zapłatę. Nie chcę wnikać teraz, co to za zapłata miałaby być, ale ostatecznie - dopóki widoczne były efekty - nikt nie stracił tam życia. No, poza jednym, który okazał się całkowicie bezużyteczny. To jest faktycznie to, czego Bóg nie lubi: bycie bezużytecznym. Okazuje się to zarówno w tej historii, jak i w paru innych, np. o wycięciu suchego drzewa. Dlaczego tak jest? Myślę, że dlatego, że ktokolwiek ma Ducha Boga w sobie, to owocem Ducha zawsze jest coś konkretnego, coś pożytecznego. Tak działa Duch. Jeśli ktoś nie przynosi żadnych efektów, to pytanie jest, dlaczego ta osoba nie ma Ducha w sobie. Ale nawet wtedy jest ratunek: ocaleje, lecz tak jakby przez ogień - czyli znowu: ocaleje, ale dzięki Duchowi?

Ciekawy jestem, na ile słuszna mogła by się okazać teoria, że owym ogniem Dnia Sądu, czy nawet ogniem, który miałby zniszczyć ziemię całkowicie, jest nie ten literalny płomień ognia, ale Duch Boga. Tak, jak było wzmiankowane w kilku tekstach, że Duch Boga pokazywał się pod postacią ognia, albo posłaniec od Boga pokazywał się pod postacią ognia - czy Dzień Sądu nie będzie przeprowadzany właśnie przed obliczem Boga? Czy to nie będzie Jego Duch, który będzie rozsądzał wszystkie nasze czyny, ich motywy i ich efekty? Czy to nie o to mogłoby chodzić, że cokolwiek dokonaliśmy, będzie wypróbowane przez ogień? Czy to nie o to mogłoby też chodzić, że nasza wiara powinna być wypróbowana / powinno mieć ustaloną próbę w ogniu, jak tamto złoto? Tym bardziej, że w powyższym tekście apostoł Paweł w jednym ciągu logicznym połączył Jezusa jako fundament wszystkiego, próbę ognia i wzmiankę o Duchu Świętym. Czy tak właśnie apostoł Paweł rozumował?

2 Tes. 1,7-8: A wam, uciskanym, dać odpocznienie wespół z nami, gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej, w ogniu płomienistym... (BW)

Ten tekst jest jeszcze bardziej interesujący. Mówi o Jezusie, objawiającym się z nieba, z... No właśnie. Wiele przekładów mówi w tym miejscu, że Jezus ukaże się wraz z aniołami. Czy faktycznie chodzi o aniołów, czy może zwyczajnie o "zwiastuny mocy Jego", czyli "znaki", albo też "oznaki" Jego mocy - tym zajmę się innym razem. Co natomiast jest wspólne z poprzednimi tekstami - Jezus ukaże się w ogniu. I znów - czy to będzie ten ogień literalny, czy może my zobaczymy to jako ogień, tak jak Mojżesz zobaczył ów krzak na Synaju, cały skąpany w ogniu, a faktycznie będzie to po prostu jakby zmaterializowana obecność Boga... Mam tutaj na myśli zjawisko analogiczne do wiatru - wiatru jako takiego zobaczyć nie możemy. Ale jeśli akurat śnieży albo jest to wiatr na pustyni, to wówczas - dzięki zawieszonym w powietrzu drobinom śniegu albo ziarenkom piasku - możemy "fizycznie" zobaczyć wiatr, jako zamieć albo jako burzę piaskową. Tak też moglibyśmy "fizycznie" zobaczyć obecność Boga jako ogień. Dokładnie zresztą tak samo wyglądała przecież Szekina, czyli obecność Boga nad Skrzynią Przymierza w świątyni izraelskiej**.

Hebr. 12,29: Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym. (BW)

Obj. 1,14: Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. (BT)

Obj. 2,18: A do anioła zboru w Tiatyrze napisz: To mówi Syn Boży, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi jego podobne są do mosiądzu. (BW)

Obj. 4,5: A z tronu wychodzą błyskawice, grzmoty i dźwięki; zaś przed tronem siedem palących się pochodni ognia, które są siedmioma duchami Boga. (NBG)

Im dalej w Apokalipsę, tym więcej wzmianek o ogniu. Do tej pory rozumienie ognia jako fizycznej postaci, pod którą możemy zobaczyć Ducha Boga, wydaje mi się całkiem logiczne. Sam Bóg występuje też jako ogień, albo wysyła kogoś, kogo można zobaczyć jako ogień. To mogłoby może być wyjaśnieniem dla wielu "ognistych" scen w dalszej części Apokalipsy.

Póki co, Jezus mówi do Laodycejczyków: radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił. Czy można tutaj sparafrazować: radzę ci nabyć u mnie to najcenniejsze, które tak cenisz, wypróbowane przez ogień / Ducha Boga?

* - Zob. porównanie tłumaczeń: http://www.biblestudytools.com/mark/9-49-compare.html.
** - Zob. post [HISTORIA ŚWIĄTYNI BOGA]







wtorek, 20 grudnia 2016

Apokalipsa 94 - Ustalanie próby złota

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i pożałowania godny, i ubogi, i ślepy/niewidomy, i nagi, radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty/płaszcze, abyś się okrył i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.
Obj. 3,17-18 PD

Jezus oferuje innego rodzaju bogactwo: złoto wypalone w ogniu.

Przewertowałem kawałek internetu w poszukiwaniu metod wypalania czy też próbowania złota. Współcześnie amatorzy stosują - do odzyskiwania złota ze złomu - kwas azotowy albo rtęć. Niewiele znalazłem tam o wypalaniu złota. W jednym miejscu jednak natknąłem się na instrukcję tworzenia złotych odlewów, a tam wzmiankę: złom (złoto) musi zostać stopiony, wtedy też dokładnie ustalamy jego próbę*. Wnioskuję z tego, że podczas topienia złota, czyli ogrzaniu go wysokotemperaturowym płomieniem (złoto topi się w 1200 st. C), można ustalić stopień mieszanki złota z innymi metalami, czyli tzw. próbę**, czyli w prosty mówiąc - na ile złoto jest czyste. Im wyższa próba, tym mniejsza domieszka innych metali, tym złoto jest czystsze.

Podobną wzmiankę znalazłem na anglojęzycznej "WikiHow", gdzie po całym procesie chemicznym złoto jest poddawane temperaturze odpowiedniej do osiągnięcia jego stanu płynności, tuż przed zlaniem do ostatecznej formy, gdzie zostało napisane: "ta płynna masa zadecyduje o ostatecznym wyglądzie metalu i - jeśli cały proces został przeprowadzony poprawnie - to będzie to w 99% czyste"***.

Wpisując w google hasło "how to refine gold" można zobaczyć wiele artykułów, rozmów na forach i filmików na youtubie o tym, jak można "poprawić" złoto. Główną linią procesu jest: topienie złotej biżuterii czy co tam jest do topienia, potem traktowanie chemicznymi preparatami, żeby wyciągnąć wszystkie poboczne metale, na koniec - po otrzymaniu czystego złota - topienie ponownie, aby ostatecznie zlać do formy. Podczas tego ostatniego topienia można zadecydować, czy złoto ma być czyste (wysokiej próby, wysokokaratowe), co wiąże się też z tym, że bardzo kruche, czy też ma być bardziej elastyczne/plastyczne, podatne na obróbki, ale wtedy mniej czyste (niższej próby, mniej-karatowe), ponieważ wymaga to domieszki innego metalu.

Tyle o kruszcu. Co o złocie, czy też o wyrabianiu czystości mówi sama Biblia? Co mówił Jezus albo Jego uczniowie?

1 Pio 3,3-4: Niech ozdobą ich nie będzie to, co zewnętrzne: piękne uczesanie, obwieszanie się złotem ani też wyszukany krój sukni. Niech będzie nią niezniszczalne wnętrze człowieka, w którym kryje się łagodne serce i duch spokojny, tak wysoko ceniony przez Boga. (BP)

1 Pio 1,17-19: Jeżeli bowiem Ojcem nazywacie Tego, który bez względu na osoby sądzi według uczynków każdego, to w bojaźni spędzajcie czas swojego pobytu na obczyźnie. Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy. (BT)

Po tych dwóch fragmentach można się domyśleć, że nawet jeśli Jezus mówił o nabyciu złota u Niego, to raczej nie o to fizyczne złoto mu chodziło, o kruszec, o pieniądz. Piotr był uczniem Jezusa i wiele razy musiał widzieć historie takie jak te przytoczone w moim poprzednim poście, jak ta o młodym człowieku, który żył wg przykazań, ale wciąż trudno było mu się rozstać z jego pieniędzmi. Nie, to nie materialne złoto przedstawia wartość dla Jezusa.

1 Pio 1,6-7: Dlatego radujecie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. (BT)

Z jakiegoś powodu Piotr znał technologię topienia złota w ogniu, ustalania jego próby właśnie podczas topienia. Być może, ponieważ wówczas środkiem płatniczym były m.in. złote rzymskie monety, o tej technologii wiedział każdy, tak jak też i dzisiaj każdy wie, jak są wytwarzane monety. Tak czy siak - Piotr użył tego przykładu jako obraz dla rozmaitych doświadczeń, złych przeżyć, z którymi musi się borykać każdy chrześcijanin, że to właśnie podczas tych przeżyć - jak w ogniu - ustala się jego "próbę", jego "wysokokaratowość".

Myślę, że do takiego typu złota nawiązał tutaj Jezus.

* - Źródło: http://bizuteria-wec.pl/2013/04/27/odlewamy-warsztatu-zlotniczego-ciag-dalszy/
** - Więcej o próbach złota: https://pl.wikipedia.org/wiki/Próba_złota
*** - Źródło: http://www.wikihow.com/Refine-Gold







czwartek, 15 grudnia 2016

Apokalipsa 93 - Co ma bogactwo do życia z Jezusem

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i pożałowania godny, i ubogi, i ślepy/niewidomy, i nagi, radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty/płaszcze, abyś się okrył i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.
Obj. 3,17-18 PD

Z jednej strony Laodycea była jednym z najbogatszych miast, miastem słynącym z produkcji odzieży z czarnej wełny i "magicznej" maści na oczy, a z drugiej strony Jezus mówi, że faktycznie laodycejczycy są biedni, pożałowania godni, i wcale ta ich cudowna maść na oczy nie jest taka cudowna, bo są nadal niewidomi, i wcale te ich czarnowełniane ubrania nie są takie fantastyczne, bo są jak nadzy.

To nie jest pierwszy raz, gdy Jezus zwraca uwagę na to, że duży posiadany majątek może być przeszkodą w byciu z Jezusem.

Mat. 19,16-24: A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne". Odpowiedział mu: "Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania". Zapytał Go: "Które?" Jezus odpowiedział: "Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego". Odrzekł Mu młodzieniec: "Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?" Jezus mu odpowiedział: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną". Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego". (BT)

Łuk. 6,23-25.27.29-30: W tym dniu weselcie się i radujcie, czeka was bowiem sowita zapłata w niebie, bo ojcowie ich to samo uczynili z prorokami. Ale biada wam, bogacze, bo macie swoją radość. Biada wam, którzy teraz syci jesteście, bo będziecie łaknąć. Biada [wam], którzy się teraz śmiejecie, bo smucić się będziecie i płakać. (...) A wam, którzy Mnie słuchacie, mówię: Kochajcie nieprzyjaciół waszych, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą. (...) Temu, kto uderzy cię w jeden policzek, nadstaw drugi, a temu, kto zabiera ci suknię, nie odmawiaj też płaszcza. Daj każdemu, kto cię prosi, i nie żądaj zwrotu od tego, kto zabiera twoją własność. (BP)

Łuk. 12,15-31: (15) I rzekł do nich: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości. Niczyje bowiem życie nie zależy od obfitości tego, co kto posiada. (16) Potem powiedział im taką oto przypowieść: Pewnemu bogatemu człowiekowi pole jego przyniosło obfite plony. (17) Zaczął się więc zastanawiać: Co ja teraz zrobię? Nie mam gdzie złożyć moich plonów. (18) W końcu powiedział sobie: Zrobię tak: zburzę moje [obecne] spichlerze i zbuduję większe. Tam właśnie złożę to, co mi się urodziło, i cały mój majątek. (19) I powiem sobie: Zgromadziłeś wielkie bogactwa, [starczą ci] na długie lata. Odpoczywaj sobie teraz, jedz, pij, zażywaj rozkoszy. (20) Ale Bóg powiedział mu: O niemądry! Jeszcze tej nocy zażądają od ciebie twojej duszy i dla kogóż zostanie to, co sobie przygotowałeś? (21) Oto co dzieje się z człowiekiem, który gromadzi sobie skarby, lecz nie jest bogaty w oczach Boga. (22) A do uczniów swoich powiedział: Dlatego mówię wam: Nie troszczcie się o życie wasze, o to, co będziecie jedli, ani o ciało, czym je przyodziejecie. (23) Bo dusza warta przecież więcej niż jedzenie, a ciało więcej niż odzież. (24) Popatrzcie na kruki: nie sieją ani nie zbierają czasu żniwa; nie mają piwnic ani spichlerzy, a jednak Bóg je żywi. O ileż więcej niż owe ptaki jesteście warci wy. (25) A któż z was przemyśliwaniem usilnym może choć o trochę przedłużyć swoje życie? (26) Jeżeli więc wobec tak małej rzeczy jesteście bezsilni, to po co się macie troszczyć o inne? (27) Popatrzcie na lilie polne: Nie pracują i nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon, przy całym przepychu swoim, nie był ubrany tak jak którakolwiek z nich. (28) Jeśli tedy zwykłe ziele, które jest dziś na polu, a jutro wrzuca się je do pieca, Bóg tak przyodziewa, to o ileż bardziej was, małej wiary? (29) Nie pytajcie tedy, co będziecie jeść albo pić, i nie popadajcie w trwogę. (30) Tego wszystkiego bowiem szukają poganie. Wasz Ojciec wie, że wam to potrzebne. (31) Raczej szukajcie królestwa Jego, a to będzie wam dodane. (BR)

Łuk. 6,19-25: (19) Był kiedyś pewien bogaty człowiek. Ubierał się w purpurę i bisior i ucztował hucznie każdego dnia. (20) A przed bramą jego [domu] leżał biedak, imieniem Łazarz, cały pokryty wrzodami. (21) Jakże chętnie posiliłby się on choćby okruchami ze stołu bogacza! Lecz tylko psy przychodziły i lizały jego rany. (22) I oto umarł żebrak. Wtedy pojawili się aniołowie i zanieśli go na łono Abrahama. Potem umarł także bogacz i został pochowany. (23) A znajdując się w Otchłani i cierpiąc bardzo, podniósł oczy, zobaczył w oddali Abrahama i Łazarza na jego łonie. (24) I zawołał: Ojcze Abrahamie, zlituj się nade mną i przyślij Łazarza, żeby choć umoczył koniec swojego palca w wodzie i zwilżył mi język, bo strasznie cierpię w tym ogniu. (25) Abraham zaś powiedział: Synu, przypomnij sobie, jakie to wielkie dobra otrzymałeś za życia swego, podczas gdy Łazarz doznawał równie wielkiej nędzy. Teraz jest na odwrót: on doznaje pociechy, a ty cierpisz męki. (BR)

Dlaczego fakt posiadania jakiegoś bogactwa miałby przeszkadzać w osiągnięciu życia wiecznego? Trzy ostatnie fragmenty wyjaśniają to dosyć dobrze. Po pierwsze: zazwyczaj bycie bogatym oznacza, że nie zauważa się tych najzwyczajniejszych ludzi, którzy potrzebują pomocy. Daj każdemu, kto cię prosi, i nie żądaj zwrotu od tego, kto zabiera twoją własność - powiedział Jezus. Komuś, kto posiada dużo, zazwyczaj trudno jest traktować jego majątek w taki sposób. Zazwyczaj ludzie są przywiązani do tego, co posiadają. Zazwyczaj ktoś, kto jest bogaty, nie odczuwa potrzeby pomocy ze strony Jezusa w jakikolwiek sposób. Nie odczuwa potrzeby, bo z Jezusem rozmawiać, by prosić Go o pomoc, by prosić Go o pomoc dla innych ludzi. Bo jak tu prosić Go o pomoc dla innych, jeśli samemu ma się przecież możliwość, by komuś pomóc? Jasne, że nie wszystkim od razu, ale jednej osobie? Dwom? Trzem? Dlatego trudniej jest Jezusa znać, trudniej jest wypracować sobie zaufanie do Niego. Czy też: nie "wypracować sobie", a pozwolić Bogu, by zostało ono wypracowane w tobie.

Bycie bogatym oznacza więc zazwyczaj zredukowane zapotrzebowanie na "łaskę" od Boga. "Łaskę" - czyli wszystko to, co Bóg daje nam, aby pomóc, aby nam polepszyć obecne życie, a na koniec - zapewnić to ostateczne. Bo kto z bogatych zwracałby się do Boga z jakąś prośbą? Ci już wszystko mają, a czego nie mają, idą do sklepu i sobie kupują.

Podobnie może się to tyczyć wszelkich psychicznych czy duchowych potrzeb. Rozumiem to tak, że skoro ktoś jest wystarczająco sprytny, by stać się bogatym, to zazwyczaj wolny jest od wszelkich psychicznych niedomagań. Tak więc i w tej materii w zasadzie nie odczuwa żadnej potrzeby pomocy ze strony Boga.

Może właśnie dlatego jest napisane, że Jezus przyszedł na świat po to, aby ci, którzy nie mogą widzieć, widzieć zaczęli. I że nie zdrowi potrzebują lekarza, ale chorzy.

Czy więc z tego powodu nie ma żadnej nadziei dla bogatych? O nie, Jezus nie powiedział, że jest to niemożliwe. Tylko że trudniejsze. Jak sądzę: z powodu owego ograniczenia potrzeb.

Laodycejczycy natomiast zwykli mówić: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję.







środa, 7 grudnia 2016

81 wersetów o poznaniu Boga, cz. 1

cytowane za: knowing-jesus.com

O głębio bogactwa, mądrości oraz poznania Boga; jak nie do zbadania są Jego wyroki i niezbadane Jego drogi. Bo kto poznał sposób myślenia Pana? Albo kto stał się Jego doradcą? Albo kto Mu dał wcześniej i zostaje mu odwzajemnione? Gdyż z Niego, poprzez Niego i ku Niemu wszystko; Jemu chwała na wieki. Amen.
Rzym. 11,33-36 NBG

Komu udało się zgłębić Ducha samego Pana i kto jako doradca mógłby Go pouczyć? Od kogóż On rad zasięgał, komu pouczać się pozwalał, aby mógł wejść na drogę prawości i dowiedzieć się tego, co prawe?
Iz. 40,13-14 BR

Rzeczy ukryte należą do Jahwe, naszego Boga, a rzeczy już ujawnione - do nas i naszego potomstwa na wieki, abyśmy wypełniali wszystkie zasady tego Prawa.
Pwt. 29,28 BP

I rzekł Pan: Słuchajcie moich słów: Jeżeli jest u was prorok Pana, to objawiam mu się w widzeniu, przemawiam do niego we śnie.
Liczb 12,6 BW

Powiedział też Balaam do Balaka: Pozostań przy swojej ofierze całopalenia, a ja odejdę na chwilę. Może wyjdzie mi na spotkanie Jahwe? Opowiem ci o wszystkim, cokolwiek mi ukaże. I odszedł w stronę wzgórza, pozbawionego wszelkich zarośli. I wyszedł Bóg na spotkanie Balaama...
Liczb 23,3-4 BR

On z ciemności wydobywa, co w głębinach niedostępne, wydobywa na światło najciemniejsze mroki.
Job 12,22 BP

I wtedy objawi się chwała Pana, i ujrzy ją wszelkie stworzenie, bo Pan przemówił swoimi ustami. (...) Trawa z czasem usycha, a kwiaty więdną, lecz słowa Boga naszego trwać będą na wieki.
Iz. 40,5.8 BR

Pozwoliłem zbliżać się do Mnie tym, co wcale o Mnie nie dbali, i sprawiłem, że znajdowali Mnie ci, którzy Mnie wcale nie szukali. I do narodu, co nie wzywał mojego Imienia, po wielekroć wołałem: Tu jestem, tu jestem!
Iz. 65,1 BR

Powiesz im tedy: Tak mówi Bóg i Pan: W dniu, kiedy wybierałem Izraela, podniosłem moją prawicę i złożyłem przysięgę potomstwu Jakuba. Potem objawiłem się w Egipcie. I znów, podniósłszy prawicę, oznajmiłem pod przysięgą, że Ja jestem Panem i Bogiem waszym. Wyprowadziwszy ich tedy z Egiptu, zawiodłem ich na pustynię, gdzie przekazałem im moje Prawo. Ogłosiłem im wszystkie moje nakazy, żeby ludzie przestrzegając ich mogli żyć.
Ezech. 20,5.10-11 BR

I oto w widzeniu nocnym została Danielowi objawiona tajemnica. Błogosławił tedy Daniel Boga niebios mówiąc: Niech imię Boga będzie błogosławione przez wszystkie wieki wieków, bo jest wszechwiedzący i możny. To On sprawia, że zmieniają się okresy i czasy, to On usuwa jednych władców, a ustanawia drugich, to On mędrcom daje mądrość i łaskę rozeznania roztropnym. To On przenika głębie i sekrety, zna wszystko, co ukryte w ciemnościach, a światłość otacza Go zewsząd.
Dan. 2,19-22 BR

[dalej - cz. 2]






niedziela, 4 grudnia 2016

Apokalipsa 92 - Woda wystawiona na słońce

Wiem o twoich czynach, że nie jesteś ani zimny ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! Skoro jednak jesteś letni, ani gorący, ani zimny, zamierzam cię zwymiotować z moich ust.
Obj. 3,15-16 PD

Z ciekawości sięgnąłem do słownika Stronga, czy kryje się może coś więcej za znaczeniami słów "zimny" i "gorący" w tym kontekście. Z zaskoczeniem odkryłem fakt, że w całym Nowym Testamencie oba te słowa zostały użyte tylko po 2-3 razy! I to właśnie głównie w Apokalipsie. Przy czym słowo gorący występuje bardziej w znaczeniu "wrzący", czyli taki gorący, że aż gotujący się z gorąca.

Jeszcze gorzej ma się sprawa ze słowem "letni". Słowo to występuje tylko jeden raz, nie ma więc żadnego porównania dla kontekstu. Jedyne porównanie, które więc tutaj przychodzi na myśl, to - podążając za założeniem, że w każdym liście Jezus nawiązywał do jakichś lokalnych warunków - woda z Pammukale.

Pammukale

Pomiędzy Laodyceą a Pammukale było ok. 10 km odległości. Pammukale to wapienne osady na zboczu góry, powstałe na skutek wypływania wody termalnej spomiędzy skał i osadzania się wapnia na zboczach*. Woda w tak powstałych basenach ma temperaturę pomiędzy 35 a 100 st. C**. Nie wiem, czy mieszkańcy Laodycei używali tej wody do picia, czy transportowali ją jakimś akweduktem do miasta, ale z pewnością musieli ją znać, i musieli jej też do picia próbować. A jak smakuje woda, która jest tylko ciepła - ani gorąca, ani zimna - wie każdy. Wystarczy zostawić butelkę z wodą mineralną na kilka godzin na słońce i praktycznie woda nie nadaje się do picia, aż do ponownego schłodzenia, albo zagotowania na herbatę.

Wiem o twoich czynach, że nie jesteś ani zimny ani gorący/wrzący - mówi Jezus. Co to znaczy? Rozumiem to jako takie byle-co, uprawianie byle-jakości. Jeśli ktoś w coś wierzy, coś twierdzi, coś uważa, to postępuje zgodnie z tym. Skoro jednak jesteś letni, ani gorący, ani zimny, zamierzam cię zwymiotować z moich ust. Tak samo, jak wypluwamy wodę, która po kilkugodzinnym staniu na słońcu nie nadaje się do picia. Obyś był zimny albo gorący/wrzący! - mówi Jezus. Jeśli jesteś człowiekiem wierzącym w Boga, w Jezusa - podążaj za Nimi. Jeśli mówisz, że wierzysz, ale faktycznie nie masz żadnego pojęcia o tym, jaki Bóg jest, i nie przejawiasz żadnego zainteresowania, żeby się o tym dowiedzieć - jesteś letni. Jak ta woda. Ni to zimna, ni to ciepła, w ogóle nie do picia. Nie wiadomo co z nią zrobić. Schłodzić albo zagotować, doprowadzić do wrzenia.

Czy jest to faktycznie apel do tego, że jeśli ktoś jest "średnio wierzący", żeby przestał wierzyć kompletnie i stał się zimny? Na blogu Objawienie w 365 dni można przeczytać bardzo interesujące spostrzeżenie: Zauważyłem, że większość komentatorów jest zdania, że stan zimny ma znaczenie negatywne, że jest to symbolem nienawrócenia, oziębłości w stosunku do Boga i niewiary. Ja myślę, że w tamtych warunkach, zimna, świeża i ożywcza woda, kojarzyła się jednoznacznie z czymś dobrym, niezbędnym. Zimna świeża woda dawała życie, dawała ochłodę i gasiła pragnienie. Gorąca leczyła. Letnia była bezużyteczna***.

* - Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pamukkale 
** - Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Pamukkale
*** - Źródło: http://objawienie365.blogspot.no/2014/02/rozdzia-31516.html


Źródło do zdjęcia: http://objawienie365.blogspot.no/2014/02/do-anioa-zboru-w-laodycei.html

[dalej - CO MA BOGACTWO DO ŻYCIA Z JEZUSEM]
[wcześniej - JEZUS JAKO PRZODOWNIK]
[do początku]








czwartek, 1 grudnia 2016

Bóg z wyboru

(1) W piątym miesiącu roku siódmego, dziesiątego dnia miesiąca, przyszło kilku starszych Izraela, aby prosić Pana o radę. Kiedy usiedli przede mną, (2) Pan tak przemówił do mnie: (3) Synu człowieczy, zwróć się do starszych Izraela i powiedz im tak: Oto, co mówi Bóg i Pan: Przyszliście, żeby Mnie pytać o radę? Na życie moje, nie chcę, żebyście Mnie pytali o radę! Taki jest wyrok Boga i Pana. (4) Synu człowieczy, czy nie chcesz ich osądzić, czy nie powinieneś wydać na nich wyroku? Niech się dowiedzą najprzód o zbrodniach ich ojców. (5) Powiesz im tedy: Tak mówi Bóg i Pan: W dniu, kiedy wybierałem Izraela, podniosłem moją prawicę i złożyłem przysięgę potomstwu Jakuba. Potem objawiłem się w Egipcie. I znów, podniósłszy prawicę, oznajmiłem pod przysięgą, że Ja jestem Panem i Bogiem waszym. (6) W dniu owym podniosłem prawicę, żeby poprzysiąc, że przywiodę ich z ziemi egipskiej do krainy, którą dla nich obrałem, która opływa mlekiem i miodem i jest klejnotem pośród innych krain. (7) I powiedziałem im: Wszyscy wyrzućcie precz owe bóstwa, które ciągle macie przed oczyma. Nie kalajcie się tymi obrzydliwościami Egiptu. Ja jestem Panem waszym i Bogiem. (8) Ale oni odwrócili się ode Mnie i nie chcieli Mnie słuchać. Nikt nie usunął od siebie żadnego z tych bożków, które ciągle mieli przed oczyma. Nie wyrzekli się też bożków egipskich. Wtedy tak im powiedziałem: Wyleję na was cały mój gniew i całą moją zapalczywość, tu, na oczach Egipcjan. (9) Potem jednak postąpiłem inaczej, przez wzgląd na moje Imię, aby nie było znieważane na oczach ludów, wśród których oni żyli i którym Ja się objawiłem, kiedy ich wyprowadzałem z Egiptu. (10) Wyprowadziwszy ich tedy z Egiptu, zawiodłem ich na pustynię, (11) gdzie przekazałem im moje Prawo. Ogłosiłem im wszystkie moje nakazy, żeby ludzie przestrzegając ich mogli żyć. (12) Poleciłem im również zachowywać dzień szabatu na znak Przymierza, jakie z nimi zawarłem. Po tym wszystkim mieli rozpoznać, że Ja jestem Panem, Świętym Izraela. (13) Ale synowie Izraela zbuntowali się przeciwko Mnie na pustyni. Nie postępowali według mojego Prawa i odrzucili wszystkie te moje nakazy, które człowiek miał wypełniać, aby mógł żyć. Nie przestrzegali też wcale moich dni szabatowych. Powiedziałem tedy: Już tu, na pustyni, pofolguję mojemu zagniewaniu i wygładzę ich wszystkich. (14) Potem jednak, przez wzgląd na moje Imię, postąpiłem inaczej. Nie mogłem dopuścić, bym był znieważany przed ludami, na oczach których wyprowadziłem ich kiedyś z Egiptu. (15) Ale na pustyni podniosłem prawicę, by poprzysiąc, że nie wprowadzę ich do kraju, który dla nich wybrałem, do ziemi opływającej mlekiem i miodem, będącej klejnotem pośród innych krain. (16) Odrzucili bowiem wszystkie moje wskazania, nie żyli według mojego Prawa i nie przestrzegali mojego szabatu, bo sercem byli ciągle przy obcych bożkach. (17) Ale ulitowałem się nad nimi i nie wszystkich wygubiłem na pustyni. (18) A do synów ich powiedziałem na pustyni: Nie żyjcie tak, jak wasi ojcowie, nie postępujcie według ich wskazań i niech was nie kalają ich bogowie! (19) Ja jestem Panem i Bogiem waszym. Żyjcie według mojego prawa, zachowujcie moje przykazania i wypełniajcie je! (20) Obchodźcie uroczyście moje dni szabatowe, bo mają one być znakiem Przymierza, jakie zawarłem z wami. Wtedy przekonacie się, że Ja jestem Panem i Bogiem waszym. (21) Lecz synowie sprzeciwili się Mi. Nie postępowali według mojego Prawa i nie słuchali ani nie zachowali moich przykazań, które człowiek musi zachowywać, żeby żyć. Moich dni szabatowych wcale nie przestrzegali. Wtedy powiedziałem, że jeszcze na pustyni pofolguję mojemu zagniewaniu na nich i mojej zapalczywości. (22) Cofnąłem jednak już wyciągniętą prawicę, przez wzgląd na moje Imię. Nie mogłem dopuścić, bym był znieważany wobec ludów, na oczach których wyprowadziłem ich z Egiptu. (23) Lecz znowu na pustyni podniosłem prawicę poprzysięgając im, że zostaną rozproszeni między różnymi narodami i uprowadzeni do różnych krajów, (24) ponieważ nie zachowywali moich przykazań, odrzucili moje Prawo, nie przestrzegali mojego dnia szabatowego i ciągle spoglądali w stronę bożków, których czcili ich ojcowie. (25) Dlatego ogłosiłem im prawa trudne do zachowania oraz nakazy uniemożliwiające im życie. (26) Sprawiłem, że pokalali się własnymi ofiarami. Wiadomo bowiem, że wszystkich swoich pierworodnych przeprowadzali przez ogień. Chciałem ich przerazić, aby mogli poznać, że Ja jestem Panem. (27) Dlatego zwróć się, synu człowieczy, do synów Izraela i powiedz im tak: Oto, co mówi Bóg i Pan wasz: Wasi ojcowie tym Mnie też znieważyli, że nie dotrzymali Mi wierności. (28) Gdy bowiem wprowadziłem ich już do kraju - kiedy podniosłem prawicę, żeby im ten kraj poprzysiąc - to gdy tylko zobaczyli jakieś wzniesienie albo drzewo okryte gęstym listowiem, natychmiast przystępowali do składania swoich ofiar: znosili tam swoje gorszące dary, wylewali mające Mnie ukoić wonności i ofiary płynne. (29) Wtedy powiedziałem do nich: Czymże w końcu jest ta wyżyna, na której się zbieracie? Dlatego miejsca takie nazywają się aż do dziś Bama, [to znaczy wyżyna kultu]. (30) Zwróć się tedy do synów Izraela i powiedz im, że tak oto mówi Bóg i Pan nasz: Czyńcie to samo, co czynili wasi ojcowie: kalajcie samych siebie, oglądając się ciągle w waszej niewierności za obcymi bogami. (31) Gdy składacie wasze ofiary, gdy synom waszym każecie przechodzić przez ogień, gdy kalacie się aż po dzień dzisiejszy, przestając ciągle z waszymi bożkami, to czy Ja mam zezwolić, Domu Izraela, żebyście u Mnie szukali rady? Na życie moje - taki jest wyrok Pana Boga - nie pozwolę, żebyście u Mnie szukali rady! (32) Nigdy nie dojdzie do tego, o czym marzycie mówiąc sobie: Chcielibyśmy być jak inne narody, jak różne obce plemiona, które oddają cześć drzewu i kamieniom.
Ezech. 20 (BR)

Ten fragment z Księgi Ezechiela jest dosyć interesujący. Po pierwsze: Ezechiel został nazwany tutaj "synem człowieczym". Jakkolwiek dziwnie to dla nas brzmi, okazuje się, że nie jest to imię zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Jezusa. Sam Ezechiel pochodził z rodziny kapłańskiej, był zwyczajnym człowiekiem. Prorokiem został będąc na wygnaniu, na początku okresu, w którym naród izraelski został uprowadzony do Babilonu. Tutaj, jako prorok, został nazwany "synem człowieczym". Właściwie więc wygląda na to, że każdy z nas mógłby być nazwany "synem ludzkim". Nazwany tak przez Boga.

W wersecie 5 jest napisane: Tak mówi Bóg i Pan: W dniu, kiedy wybierałem Izraela, podniosłem moją prawicę i złożyłem przysięgę potomstwu Jakuba. Było to w czasach, kiedy Izrael jako naród jeszcze nie istniał, istnieli tylko ich protoplaści, jedna jedyna, dość liczna, rodzina. Bóg złożył im przysięgę, że będzie ich bogiem. Spróbujmy się przenieść do tamtych czasów: wtedy, gdy każdy naród/miasto/plemię miało swoich własnych bogów, bogów od wojny, bogów od plonów, bogów od wszystkiego, w tych czasach Jeden Bóg wybrał sobie jedną rodzinę, żeby być ich bogiem. I to nie jakąś super wzorową rodzinę, co można wyczytać ze Starego Testamentu, ale taką zupełnie zwyczajną, ze wszystkimi ich wadami i przywarami.

Dalej jest napisane: Potem objawiłem się w Egipcie. I znów, podniósłszy prawicę, oznajmiłem pod przysięgą, że Ja jestem Panem i Bogiem waszym. Co stało się w Egipcie? Najpierw Mojżesz, który chciał zrobić to, co najlepsze, został zbesztany i zmieszany z błotem, potem minęły lata, zanim zaczął robić znowu cokolwiek. Lud, który Bóg sobie wybrał, był nieco oporny. Owszem, spełniali wszystkie te polecenia, które chroniły ich przed plagami, które dotknęły Egipcjan, którzy izraelskiego Boga mieli za nic, ale zaraz potem, na pustyni...

A mimo to Bóg powtórzył: I znów, podniósłszy prawicę, oznajmiłem pod przysięgą, że Ja jestem Panem i Bogiem waszym.

Fakt, później w tekście mówi, że najchętniej by ich wszystkich wygubił, ale nie zrobił tego, ze względu na sąsiednie narody, które nabrałyby złego zdania o Nim. Wiele rzeczy Bóg dla nas robi, ale nie ze względu na nas samych, ale względu na innych ludzi. Tyczy się to uzdrawiania, tyczy się to błogosławieństwa, tyczy się to też - jak widać - ochrony życia, czy też przekleństwa. Bo my sami, skoro już jesteśmy z Bogiem, to nasz wybór w tym życiu został dokonany. A to właściwe życie jest dopiero przed nami. Póki żyjemy tutaj, to właściwie robimy to dla innych ludzi, żeby oni mogli zobaczyć dobro Boga, które On wykształca w nas. Żeby więcej ludzi miało możliwość dokonania własnego wyboru. Żeby więcej ludzi wybrało Boga.






niedziela, 27 listopada 2016

Apokalipsa 91 - Jezus jako przodownik

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego.
Obj. 3,14 PD

"Początek stworzenia Bożego", "początek stworzenia Boga" - te dwa określenia znajdziemy w każdym łatwo dostępnym tłumaczeniu. NBG określa to jako "władza władzy ustanowionej przez Boga", ale czy to oddaje właściwy sens tego, co Jezus miał tutaj na myśli?

"Początek", greckie "arche", angielskojęzyczny Słownik Stronga tłumaczy to jako początek, oryginał, z którego wyszło pierwotne pochodzenie, w niektórych miejscach występuje to jako określenie zwierzchniej władzy, tej najwyższej, od której rozpoczyna się hierarchia (Łuk. 12,11; Łuk. 20,20; Rzym. 8,38; etc.*). Można więc tutaj wywnioskować, że słowo to można by przetłumaczyć na polski bardziej jako "przodek", w owym podwójnym znaczeniu tego słowa, czyli zarówno jako początek czegoś, coś, co jest umiejscowione z przodu, albo coś, co jest "przednie", jak "przednia jakość", "przednia władza", "przodownik" (np. "przodownik stada").

BibleHub** podaje tutaj kilka definicji:
1. początek wszystkiego; lub w sensie relatywnym, kontekstowym, zależnym od kontekstu - od początku rzeczy, o których mowa, np. od czasu, gdy Jezus skompletował swoich uczniów (Jan 6,64); od początku historii ewangelii (Łuk. 1,2);
2. osoba, od której wszystko się zaczyna, pierwsza osoba w serii, lider (Kol. 1,18);
3. za pomocą czego coś się zaczęło dziać, źródło czy przyczyna pochodzenia, siła sprawcza / która sprawiła, że coś zaistniało / miało miejsce (tutaj za jedyny przykład z Biblii podawany jest właśnie ten werset: Obj. 3,14);
4. końcówka czegoś, jak narożniki obrusa (Dzieje 10,11);
5. miejsce urzędowania władz lub same władze (Łuk. 12,11; Tyt. 3,1).

Analizując powyższe definicje, gdy Jezus określił siebie jako początek stworzenia Boga, przy czym mowa tu o stworzeniu = kreacji, akcji stwarzającej, a nie nie stworzeniu = istocie żywej***, to raczej nie miał na myśli początku dziania się rzeczy (def. 1), ani owego innego, marginalnego znaczenia z def. 4. Definicja nr 3 jest bardzo odosobniona, nie poparta żadnym kontekstem, może więc być raczej elementem jednej z interpretacji teologicznych. Sądzę więc tutaj, że dopóki jest zgodna z całokształtem teorii, może być do przyjęcia. Jeśli natomiast jest niezgodna - to jest mało wiarygodna. Ze względu na ów odosobniony, jednostkowo występujący przypadek właśnie.

Co natomiast może stworzyć jakąś teorię? Definicje nr 2 i 5 - bycie jakimś przodownikiem, pierwszą osobą w szeregu, albo może nawet osobą zwierzchnią dla całego pozostałego szeregu. Czy można coś na ten temat odnaleźć w Biblii?

Kol. 1,15-18: Chrystus jest obrazem [widzialnym] Boga niewidzialnego, jest pierworodnym w stosunku do wszelkiego stworzenia, gdyż w Nim zostało stworzone wszystko: i to, co w niebie, i to, co na ziemi; i to, co widzialne, i to, co niewidzialne; i Trony, i Panowania, i Zwierzchności, i Władze. Bóg stworzył wszystko przez Niego i dla Niego. On zaś sam istniał, nim cokolwiek zaistniało, i wszystko w Nim ma swoje istnienie. Jest On Głową Ciała– czyli Kościoła; jest także początkiem, pierwszym spośród tych, którzy wracają do życia; wszystko zaś po to, by był pierwszy we wszystkim. (BR)

Rzym. 8,28-29: Wiemy zaś, że wszystko przyczynia się do [pomnażania) dobra u tych, którzy miłują Boga i zgodnie z [Jego] postanowieniem są powołani. Bo których poznał przed wiekami, tych też przeznaczył, aby się stali podobnymi do obrazu Jego Syna, który będzie przez to pierworodnym pośród wielu braci. (BR)

Kol. 2,9-10: W Chrystusie przebywa na sposób cielesny Bóg w całej Pełni, a wy macie wszystko przez to, że stanowicie jedno z Tym, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy. (BR)

Obj. 1,12-13.17: Wówczas obróciłem się, żeby zobaczyć, kto do mnie mówi. I ujrzałem siedem złotych świeczników, a wśród nich kogoś, kto był podobny do Syna Człowieczego. (...) Ujrzawszy Go upadłem Mu jak martwy do stóp, a On położył na mnie swą prawą rękę i powiedział: Nie bój się! Ja jestem Pierwszy i Ostatni. (BR)

Jezus jest tym pierworodnym, czyli wg historycznego pojęcia tego słowa, bazując na Starym Testamencie - tym najstarszym, tym, któremu przysługuje najwięcej praw i przywilejów, tym pierwszym, najbardziej wyczekiwanym i ukochanym synem. Wszystko zostało stworzone przez Jezusa. Zrobić coś przez kogoś to znaczy tyle, co zrobić coś z jego powodu. Bo ten ktoś chciał, albo potrzebował, albo oznaczało to coś miłego dla niego... Istniejemy dla Jezusa. Zostaliśmy stworzeni dla Jezusa. A On nie traktuje nas jak swoich niewolników, swoją należność, jakieś zabawki, ale daje nam możliwości wyboru: być z Nim lub nie. Za tych, którzy decydują się być z Nim, On poniósł karę, którą powinniśmy ponieść my za to, że jesteśmy nieco "zepsuci". To On zdecydował się zapłacić rachunek, mimo tego, że przecież nie musiał. Istniejemy dla Niego, ale też On zdecydował się umrzeć dla nas, i zmartwychwstać i żyć dalej dla nas. Bo to, czym On się teraz zajmuje, jest opisane w Hebrajczyków: Takiego mamy bowiem arcykapłana... - to On jest naszym kapłanem, naszym guru, naszym duchowym przewodnikiem, przodownikiem. Na wzór Jego, biorąc z Niego przykład, rozwijamy się i stajemy się lepsi. Stajemy się podobni do Niego. Stajemy się podobni do Tego, który jest "Głową wszelkich zwierzchności", jest "szefem wszystkich szefów". Stajemy się podobni do Tego, który pierwszy zaistniał, który jest dla nas wzorem, i który - dając nam przykład - umarł i zmartwychwstał. My zrobimy tak samo. Jeśli tylko tak wybierzemy.

* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/746/page/2
** - Źródło: http://biblehub.com/greek/746.htm
*** - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/2937








środa, 23 listopada 2016

Historia Hioba 11 - Czy Hiob był zbyt dumny?

A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy – to jednak nie mógłbym podnieść głowy, będąc przesycony hańbą i świadkiem mojej nędzy. A gdyby się chciała podnieść, ścigałbyś mnie jak lew oraz doświadczał na mnie Swojej dziwnej mocy. Wyprowadziłbyś przede mnie coraz to nowych świadków, a Swój gniew wielokrotnie byś na mnie wywierał – wystawiając przeciwko mnie coraz to nowszy zastęp.
Job 10,15-17 NBG 

Powyzsze slowa to kontynuacja tego, "co Hiob powiedzialby Bogu, gdyby mogl". Ze nawet gdyby byl sprawiedliwy, a robil cos zlego, to nie mialby moralnego prawa podniesc glowy i dyskutowac z Bogiem.

I co dalej jest ciekawego - Hiob bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby tego sprobowal. Ze nawet jesli czlowiek probowalby podniesc glowe, w jakiejs swojej dumie, to Bog i tak te dume bedzie probowal stlamsic. Bo jak tu byc dumnym, skoro tak naprawde jestesmy kompletnie od Boga zalezni i wcale nie jestesmy tacy wspaniali, jak to sie czasami nam w momentach dumy moze wydawac. Tym bardziej po dokonaniu czegos zlego.

Wydaje mi sie, ze musial Hiob sam tego doswiadczyc. Osobiscie, na swojej osobie, albo w swoim najblizszym otoczeniu. Bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby ktos zechcial stac sie dumnym: ze Bog bedzie tlamsil jego dume pokazujac Jego moc, ze bedzie stawial "swiadkow" na drodze, czyli jak rozumiem, w powiazaniu z ostatnim postem o swiadkach [SWIADEK WIERNY], ludzi, ktorzy beda mu przypominac, ze to Bog jest Stworca, ze to Bog stawia ludzi na wysokich stanowiskach, ze to Bog daje zdolnosc pochlaniania wiedzy, logicznego rozumowania, umiejetnosci etc. Czlowiek nabywa to, cwiczy, staje sie coraz bardziej wykwalifikowany, ale to Bog daje mozliwosci.

A potem Hiob narzekal na to, ze Bog okazuje swoj gniew. I dalej - ze Bog w ogole dal mu zycie: Czemu więc, wyprowadziłeś mnie z łona matki? Bodajbym skonał, zanim ujrzało mnie oko! Obym był jakby mnie nigdy nie było, oby mnie zaraz z łona zaniesiono do grobu! Nieliczne dni już mi zostały. Niech przestanie, odwróci się ode mnie, abym cokolwiek odżył! (Job 10,18-20 NBG). Narzekal na to w powiazaniu do poprzedniego wywodu o byciu dumnym. Czyzby Hiob odbieral te wydarzenia jako kare za bycie dumnym? Zbyt dumnym? Moglo byc tak, ze stajac sie najbogatszym czlowiekiem, stal sie rownoczesnie tak dumny, ze Bog posylal "swiadkow" na jego droge, ze probowal delikatnie korygowac jego postawe, a gdy nic nie zadzialalo - pozwolil na najwieksza katastrofe w jego zyciu? Co prawda jest napisane w Biblii, ze Hiob byl bogobojny, jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, ktory byl zadra w oku samego Szatana. Przeciez nawet Szatan przyszedl przed samego Boga, zeby Hioba oskarzyc, ze jest tak bogobojny tylko dlatego, ze dostaje tyle blogoslawienstw od Niego.

Czy jest to mozliwe, ze Hiob byl jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, a jednoczesnie nieco zbyt dumny?

Patrzac na pierwsze slowa z zacytowanego wersetu: A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy... - wyglada na to, ze jest mozliwe byc sprawiedliwym, czyli wg terminologii biblijnej: wierzacym w Boga, wierzacym w zbawienie, a zarazem robic cos zlego...

c.d.n.
[wcześniej - WDZIĘCZNOŚĆ POMIESZANA Z POCZUCIEM WINY]
[do początku]







niedziela, 20 listopada 2016

Dusza - nasza życiodajna bateria

Dusza to taki twór, o którym istnieniu każdy coś słyszał, ale nikt nigdy nie widział. Mało kto potrafi duszę konkretnie zdefiniować. Jedni mówią, że dusza to coś, co po naszej śmierci idzie do nieba albo do piekła, inni - że dusza umiera. Ja sam uważałem do tej pory, że dusza to po prostu nasze duchowe wcielenie, w sensie: obok naszego fizycznego ciała mamy też duszę, która jest naszą duchową stroną, "duchowym ciałem", naszym wnętrzem, wliczając w to tzw. sumienie.

W tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze... (Dzieje 14,21-22 BT).

Przykładów na to, w jaki sposób to słowo, "dusza", czy też po grecku "psyche", zostało użyte w Nowym Testamencie, jest około stu. Oto niektóre, najbardziej znane z nich, które po takim odczytaniu mogą na nowo zobrazować ich sens:

Mat. 2,20: Wstań, weź Dziecko oraz Jego Matkę i idź do ziemi izraelskiej, nie żyją już bowiem ci, którzy szukali duszy tego Dziecka / którzy nastawali na życie dziecięcia. (PD/BW)

Mat. 6,25: Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o waszą duszę / Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, co by tu zjeść lub co wypić, ani o wasze ciało, czym by się przyodziać. Czy dusza nie jest czymś więcej od pokarmu, a ciało od odzienia? (PD/BT)

Mat. 10,39: Kto by znalazł duszę swoję, straci ją; a kto by stracił duszę swoję dla mnie, znajdzie ją. (BG)

Mat. 11,29: Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. (BT)

Mat. 12,18: Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie / w którym moja dusza ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. (BT/BW)

Mat. 20,28: Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje / aby dał duszę swą na okup za wielu. (BW/BG)

Mat. 22,37: On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. (BT)

Mar. 3,4: A do nich powiedział: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić? / Duszę ocalić czy zabić? Lecz oni milczeli. (BT/PD)

Mar. 12,33: I że miłować Go całym sercem, całym umysłem, całą duszą i wszystkimi siłami, a bliźniego jak siebie samego to znaczy o wiele więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary. (BR) - W ramach ciekawostki: Jezus wymienia tutaj cztery rzeczy: serce, umysł/myśli, duszę (życie?) i siły/moc. W wielu wiodących przekładach są wymienione tylko trzy z nich, bez udziału duszy. W paralelnym tekście, w Łuk. 10,27, wymienione są wszystkie, w każdym z tych przekładów.

Łuk. 9,56: Bowiem Syn człowieka nie przyszedł życie/dusze ludzi zniszczyć, ale uratować/zbawić. (PD)

Jan 10,24: Wtedy Żydzi obstąpili go i rzekli mu: Jak długo trzymać będziesz dusze nasze w napięciu? / Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeżeli jesteś Chrystusem, powiedz nam wyraźnie. (BW/BT) - "Jak długo będziesz trzymał nas w niepewności?", czy też: "Jak długo będziesz trzymał nasze dusze w napięciu?" - Czyli nie tylko chodziło o duszę-życie, ale też o coś więcej. Jezus wskazywał wysoko postawionym kapłanom wiele ich błędów, bezsensowności, zagalopowania się w ujmowaniu wszystkiego w religijne przepisy, przy czym robił to najczęściej - jeśli ktoś chciał słuchać - zadając pytania, mobilizując do myślenia. A takie myślenie powodowało wnioski, a wnioski wymagały, żeby je wprowadzać w życie albo ignorować. Zupełnie tak samo dzieje się, gdy ktoś zaczyna czytać Biblię: albo ten ktoś będzie czytał i ignorował to, co jest napisane, traktując ją tylko jako powiastkę, albo ten ktoś potraktuje Biblię poważniej i na podstawie przeczytanych nauk Jezusa zacznie rozmyślać, zacznie wysnuwać wnioski dotyczące sposobu życia. I albo te wnioski wprowadzi w życie, albo... je zignoruje. Jednym słowem: słuchanie Jezusa, czy to na żywo dwa tysiące lat temu, czy to teraz, czytając Biblię, było jak oranie pola jesienią, przewracanie wszystkiego do góry nogami, odsłanianie korzeni wszystkiego, celem zobaczenia tych pierwotnych przyczyn sensowności naszego życia czy cokolwiek w tym życiu robimy. Takie prawdziwe zadręczanie duszy/sumienia/serca, oranie go, przewracanie do góry nogami. Jak długo będziesz niepokoił nasze dusze?

Jan 13,38: Odpowiedział mu Jezus: Duszę twoję za mię położysz? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Nie zapieje kur, aż się mnie po trzykroć zaprzesz. (BG)

Dzieje 2,43: A każdą duszę ogarniała bojaźń, gdyż za sprawą apostołów działo się wiele cudów i znaków. (PD)

Dzieje 3,23: I stanie się, że każda dusza, która by nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu. (BG) - Tutaj i w paru przypadkach widać, że czasami wyrażenie "dusza" oznaczało po prostu osoby, ludzi, poszczególne przypadki.

Dzieje 4,32: W całym zaś tłumie tych, którzy uwierzyli, było jedno serce i jedna dusza i ani jeden nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (PD) - Jedna dusza na cały tłum ludzi? Zdaje się, że już kiedyś nad tym rozmyślałem, pod tematem "duch", w kontekście "Ducha Świętego". W tym przypadku słowo to, "psyche", musi obrazować nie poszczególną osobę, czy też życie, ale musi określać po prostu jednolitość tłumu pod względem duchowym. Coś jak "dusza całego zboru", "dusza całej grupy społeczności", w znaczeniu: dusza grupy, duch grupy. Wiadomo, że inny będzie duch grupy ludzi udającej się na Woodstock, a inny idącej na siódmą rano do pracy w biurze.

Dzieje 14,2: Ale ci Żydzi, którzy nie uwierzyli, podburzali i źle usposobili pogan / dusze pogan wobec braci. (BT/PD)

Dzieje 20,10, po upadku Eutychesa z okna z trzeciego piętra: Lecz Paweł zszedł na dół, przypadł doń i objąwszy go, rzekł: Nie trwóżcie się, bo on żyje / gdyż jego dusza jest w nim. (BW/PD) - Czyli dopóki dusza jest w człowieku, to człowiek żyje. Człowiek umarły duszy nie ma. To jak brak energii w baterii - niby wszystko jest na miejscu, ale brak "tego czegoś" w środku, które by dało jakieś życie.

Dzieje 20,24: Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia / Lecz nie wystawiam sobie żadnego rachunku na wartość duszy, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa... (BT/PD) - Tutaj oba te tłumaczenia dają raczej zupełnie inne znaczenie. Pierwsze, pochodzące z BT, sugeruje, że Paweł nie dbał o swoje życie. Jak potencjalny samobójca. Zupełnie mylny sens. Podobnie o życiu mówi BW, a jednak rozumie się go inaczej: Lecz o życiu moim mówić nie warto.... Jednym słowem - Paweł nie przykładał wagi do dokonań, które miał na swoim koncie w jego życiu. Jest to dokładnie to samo znaczenie, co nie wystawianie sobie żadnego rachunku / rankingu na wartość swojej duszy. Bo też i o tym Jezus mówił, parafrazuję: Jeśli ktoś nie żyje według duszy swojej, ale żyje według duszy mojej, zyska duszę / życie.

1 Kor. 15,45: Tak też napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym. / Jak też napisano: Pierwszy [człowiek], Adam, [stał się, by być duszą żyjącą], ostatni Adam — by być duchem ożywiającym. (BW/PD)

Filip. 1,27: Niech życie wasze będzie godne ewangelii Chrystusowej, abym czy przyjdę i ujrzę was, czy będę nieobecny, słyszał o was, że stoicie w jednym duchu, jednomyślnie walcząc społem za wiarę ewangelii / że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię / że stoicie w jednym duchu, jedną duszą walcząc wspólnie w wierze ewangelii... (BW/BT/PD)

1 Piotra 3,20: Które niegdyś były nieposłuszne, gdy Bóg cierpliwie czekał za dni Noego, kiedy budowano arkę, w której tylko niewielu, to jest osiem dusz, ocalało przez wodę. (BW) - Pamiętam teologiczne dyskusje na temat tych dusz. W kontekście tych wszystkich wersetów, które zebrałem powyżej, sądzę, że żadne specjalne znaczenie się tutaj nie ukrywa. Po prostu 8 dusz = 8 żyć = 8 osób. To wszystko.

Widać więc, że w tłumaczeniach, które znamy, słowo "psyche/dusza" występuje CZASEM jako "dusza", a bardzo często jako "życie". W rzadkich przypadkach mowa też o "duszy-sercu", jako wyrazie naszego wnętrza, naszych poglądów. Nawet w przypadku, gdy mowa była o tym, że Jezus oddał swoje życie za nas, użyte zostało słowo "psyche", które znamy jako "dusza". Czyli faktycznie, wg Biblii, Jezus oddał za nas swoją duszę.

Oddając życie.

Musi więc dusza być czymś więcej, niż tylko uczuciami, sumieniem, naszym wnętrzem. Musi być więc nasza dusza naszym życiem, jakąś życiodajną baterią, taką, że bez duszy jesteśmy tylko martwymi zwłokami. Dokładnie tak samo, jak latarka nie świeci bez baterii, bo brakuje jej tej niematerialnej energii, i tak samo, jak sama bateria również nie może zaświecić, bo jest tylko magazynem owej niematerialnej energii. Żeby działać, potrzebne są obie rzeczy na raz: i latarka, i bateria. Tak samo i człowiek, żeby działać, potrzebuje obu rzeczy na raz: i ciała, i owej niematerialnej, życiodajnej energii - duszy. Ciało nie zadziała bez duszy-baterii, a sama dusza nie zaistnieje bez ciała, bo będzie tylko jako jakaś niematerialna, chaotyczna energia, nigdzie niezmagazynowana.

Za jednym wyjątkiem:

Obj. 6,9: A gdy zdjął piątą pieczęć, widziałem poniżej ołtarza dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, które złożyli. (BW)

Obj. 20,4: I widziałem trony, i usiedli na nich ci, którym dano prawo sądu; widziałem też dusze tych, którzy zostali ścięci za to, że składali świadectwo o Jezusie i głosili Słowo Boże, oraz tych, którzy nie oddali pokłonu zwierzęciu ani posągowi jego i nie przyjęli znamienia na czoło i na rękę swoją. Ci ożyli i panowali z Chrystusem przez tysiąc lat. (BW)







piątek, 18 listopada 2016

Błogosławienie przez nakładanie rąk?

Przez wkładanie rąk w czasie postów i modlitw powoływali w każdym Kościele prezbiterów, powierzając ich Panu, w którego uwierzyli. 
Dzieje 14,23 BP

W zasadzie to mowa o tym, że apostołowie "wkładali ręce" na kogoś, jest tylko w dwóch tłumaczeniach: BP i BW. Każde inne tłumaczenie wydaje się być osobistym poglądem tłumacza, interpretacją. Mowa tam o ustanawianiu lub o głosowaniu. O ile, akurat w tym przypadku, wkładanie rąk może być równoznaczne z ustanawianiem, to absolutnie nic nie świadczy tutaj o tym, że odbyło się jakiekolwiek głosowanie.

Przekład Dosłowny tłumaczy to w ten sposób: Wybrawszy zaś przez wyciągnięcie ręki im starszych według zgromadzenia/zboru, pomodliwszy się poszcząc, powierzyli ich Panu, w którego uwierzyli. Przy czym wg wersji z Przekładu Dosłownego zwrot "wybrawszy przez wyciągnięcie ręki" występuje w grece jako jedno słowo, oznaczające nałożenie rąk na kogoś.

Niestety, tutaj można napotkać małą rozbieżność, gdyż wg konkordancji w BibleHub to samo słowo jest definiowane raczej jako "głosowanie przez wyciągnięcie ręki", czyli coś jak głosowanie z ręką w górze. Aczkolwiek wydaje mi się, że nie może być przecież tak trudno powiedzieć "głosować przez poniesienie ręki", a tym bardziej słowo "podnieść" musiałoby występować w Biblii wiele, wiele razy, a nie tylko parę.

Tak czy siak kojarzy mi się tutaj, że Jezus wiele razy nakładał rękę czy też ręce na kogoś, by kogoś uzdrowić, albo też podnosił ręce, chcąc pobłogosławić (zob. Łuk. 24,50). Tak więc owe nakładanie rąk czy też choćby podnoszenie bardziej mi się kojarzy tutaj raczej z daniem błogosławieństwa, niż z formą demokratycznego wyboru.

Jak jest faktycznie?...







środa, 16 listopada 2016

Czyny Wysłanników, 14.2 - Lystra, Perge, Antiochia

LYSTRA C.D.

Natomiast tłum, zobaczywszy, co Paweł zrobił, podniósł głos w języku lykaońskim:
- Bogowie stali się jak ludzie i zeszli do nas! - i nazwali Barnabę Zeusem, a Pawła Hermesem, skoro to Paweł był tym głównym mówcą. Kapłan ze świątyni Zeusa, która była nieco poza miastem, przyprowadził do bram miasta woły z girlandami i chciał, razem z tłumem, złożyć je na ofiarę. Ale gdy tylko apostołowie/wysłannicy Barnaba i Paweł usłyszeli o tym, rozdarli swoje płaszcze, wbiegli prosto w tłum i zaczęli wołać:
- Dlaczego to robicie? Mamy podobne pragnienia jak wy, jesteśmy ludźmi, tak samo jak wy! Głosimy wam ewangelię / dobre nowiny, żebyście odwrócili się od tych pustych bożków do tego żywego Boga, który stworzył niebo i ziemię i morze, i wszystko, co w nich. On pozwolił przeszłym pokoleniom iść swoją własną drogą, nie pozostawiając po sobie świadectwa/dowodu czynił wam z nieba dobro, zsyłając deszcz, owocnie karmiąc pożywieniem i radością wasze serca.
Takimi słowami ledwie powstrzymali tłumy od złożenia im ofiar.

Ale wtedy przyszło kilku Żydzi z Antiochii i Ikonium i przekabacili tłumy i ukamieniowali Pawła, po czym wywlekli go poza miasto i myśleli, że jest już martwy. Gdy otoczyli go w końcu uczniowie podniósł się, wszedł do miasta, a następnego dnia wyszedł z niego wraz z Barnabą i poszli do Derbe.

Z POWROTEM DO ANTIOCHII I SYRII

Ogłosiwszy dobrą nowinę w tym mieście i zdobywszy dość wielu uczniów/naśladowców, wrócili do Lystry, Ikonium i do Antiochii, wzmacniając dusze uczniów/naśladowców i zachęcając ich, by trwać w wierze i że konieczne jest przejść przez liczne utrapienia, żeby wejść do Królestwa Boga. Przez nałożenie rąk wybrali też im starszych zgromadzenia/zboru i poszcząc i modląc się powierzyli ich Panu, w którego uwierzyli.

Potem podróżowali dalej przez Pizydię i przyszli do Pamfilii. Ogłosiwszy Słowo w Perge, poszli do Atalii. Stamtąd pożeglowali znowu do Antiochii, skąd zostali przekazani łasce Boga, żeby wypełnić zadanie, które właśnie wypełnili. Kiedy dotarli na miejsce, zebrali miejscową wspólnotę i opowiedzieli o wszystkim, czego Bóg przez nich dokonał, i że Bóg otworzył wrota wiary dla pogan.

Tam też, pomiędzy uczniami, pozostali przez długi czas.

na podstawie: Dz. Ap. 14,11...28

c.d.n.






czwartek, 10 listopada 2016

Czyny Wysłanników, 14.1 - Uzdrowienie w Lystrze

ŻYDZI Z IKONIUM

W ten sam sposób poszli do żydowskiej synagogi w Ikonium i przemawiali tak, że duży tłum zaczął wierzyć, zarówno Żydów jak i Greków. Ale ci Żydzi, którzy nie ulegli, podjudzili pogan i nastawili ich wrogo do swoich braci. Pozostali oni tam jednak przez pewien czas i głosili otwarcie/śmiało przy Panu, który sam poświadczał swoje słowa łaski przez znaki i cuda, które działy się przez ich ręce. Mieszkańcy tego miasta zostali podzieleni na dwoje: niektórzy trzymali z Żydami, inni za apostołami.

Kiedy natomiast przyszło poruszenie w tłumie, zarówno między poganami, jak i Żydami wraz z ich przywódcami i zaczęto obrażać ich i kamieniować - dostrzegłszy to, schronili się w miastach Lykaonii: Lystrze i Derbe całej przyległej okolicy. Tam głosili ewangelię.

UZDROWIENIE CZŁOWIEKA W LYSTRZE

W Lystrze był pewien mężczyzna, który nie miał sił w stopach / nie był zdolny poruszać stopami. Był kulawy, począwszy od urodzenia przez matkę i nigdy nie chodził. Ten mężczyzna przysłuchiwał się, gdy Paweł przemawiał, a gdy Paweł skierował wzrok na niego, zobaczył, że ten mężczyzna miał wiarę, mógł więc być uzdrowiony*. Zawołał więc**:
- Stań na swoich wyprostowanych stopach!
Wtedy podskoczył on i chodził.

na podstawie: Dz. Ap. 14,1...10

Zobacz odnośniki do postów nawiązujących do powyższych fragmentów:
* - [WIARA W OCZACH - MECHANIZM UZDRAWIANIA]

** - [OSTATNI BODZIEC]

[dalej - LYSTRA, PERGE, ANTIOCHIA]
[wcześniej - PRZEMOWA PAWŁA W ANTIOCHII]
[do początku]





środa, 9 listopada 2016

Ostatni bodziec

Był kulawy, począwszy od urodzenia przez matkę i nigdy nie chodził. Ten mężczyzna przysłuchiwał się, gdy Paweł przemawiał, a gdy Paweł skierował wzrok na niego, zobaczył, że ten mężczyzna miał wiarę, mógł więc być uzdrowiony. Zawołał więc:
- Stań na swoich wyprostowanych stopach!
Wtedy podskoczył on i chodził. 
Dzieje 14,10 PD

Widzę w tej historii też inną puentę. Widzę, że dar uzdrawiania jest bardzo podobny do daru prorokowania, budowania ludzi. Bo w zasadzie, jeśli ktoś jest czymś strapiony, ale ma tę wiarę w oczach, to czym jest to, czego on właściwie potrzebuje? Ten człowiek tutaj sam skoczył na swoje nogi. Wygląda więc na to, że to, czego człowiek właściwie potrzebuje, to rozmowa z kimś, kto go dobrze podbuduje, dobrze wesprze. Z kimś, kto dostrzeże te możliwości, ten potencjał, które w tym człowieku drzemią, i odpowiednimi słowami tylko zmotywuje do działania, czy tylko da ten ostatni bodziec, którego brakuje do dokonania zmian.

To, czego potrzeba było w przypadku tego człowieka z tej historii, to również mała fizyczna korekta. I to leży w gestii Boga. Może trzeba było jakiegoś psychicznego odblokowania, może trzeba było jakiegoś fizycznego rozluźnienia jakiegoś mięśnia, może gdzieś był jakiś guz, który musiał być usunięty... Nie wiem. Takie rzeczy leżą w gestii tych, którzy się na tym znają. Bóg stworzył nas, skonstruował, On zna naszą zasadę działania, i to Jego ducha w sobie nosimy. Jeśliby więc ktoś miał nam "zdalnie" pomóc, jak to się często dzieje dzisiaj za pośrednictwem internetu, to właśnie Bóg jest najlepszą osobą, by takiej zdalnej (i skutecznej) pomocy nam udzielić.

Może być też tak - tak jest często w moim przypadku - że ten ostatni bodziec wyzwala sam Bóg. W ramach zdalnej pomocy. To On powoduje we mnie tego rodzaju przemyślenia, których finałem staje się wniosek, który sprawia, że staję się skłonny do zmian. Ufam Mu, bo już wiele razy zdarzało się, że w przypadku napotkania jakiejś trudności życiowej - coś ulegało zmianie. Albo owa trudność, albo mój sposób myślenia, który pozwalał na ominięcie czy też przejście przez tę sytuację z zupełnie innej strony, co wcześniej wydawało się być niemożliwe do wykonania.

Polecam obie rzeczy - zarówno bycie otwartym na tego typu bodźce od Boga, jak i na wspieranie osób w otoczeniu w tym, czym się zajmują.







wtorek, 8 listopada 2016

Wiara w oczach - mechanizm uzdrawiania

W Listrze mieszkał pewien człowiek cierpiący na bezwład nóg, kaleka od urodzenia, nigdy nie mający władzy chodzenia. Był on także wśród słuchających nauki Pawła. W pewnej chwili [Paweł] widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia, zawołał donośnym głosem: Stań prosto na nogach! A on zerwał się natychmiast i zaczął chodzić.
Dzieje 14,8-10 BR

Łukasz opisuje tutaj bardzo interesujący mechanizm uzdrawiania. Wiele razy czytamy o uzdrawianiu w ewangeliach, zdarza się to również w Dziejach Apostolskich, są również historie o uzdrawianiu w Starym Testamencie. Kilka razy, zwłaszcza w ewangeliach, natykamy się na wzmiankę Jezusa typu: Niech stanie się według twojej wiary. Jednak chyba nigdzie, a przynajmniej nie kojarzę żadnego innego takiego miejsca, w którym tak dosłownie został opisany warunek konieczny do bycia uzdrowionym: widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia.

Tak wielu ludzi zadaje sobie pytanie: dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie uzdrowienia? Dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie historie, jak wówczas, za czasów Jezusa, za czasów apostołów?

Jak wyglądało społeczeństwo wówczas, a jak wygląda dzisiaj? Wówczas ludzie wierzyli w jakichś bogów, w zjawiska paranormalne. Cokolwiek było niewytłumaczalnego, to była to magia albo bogowie. Ludzie mieli świadomość własnej niewiedzy, niedoskonałości. Musieli być pokornymi wobec natury, która mogła pokonać ich byle burzą, byle trzęsieniem ziemi, byle wybuchem wulkanu. Musieli być pokornymi wobec bogów, którzy - jak wierzyli - stoją za tym wszystkim. Wówczas rolą apostołów było tylko powiedzenie ludziom, że faktycznie jedynym Bogiem, który ma kontrolę nad tym wszystkim, jest Bóg Stwórca. I ludzie tylko musieli wybrać, w którego boga faktycznie chcieli wierzyć.

Co natomiast ma miejsce dzisiaj? Nie tylko nie wierzymy w żadne rzeczy duchowe, ale nawet znajdujemy naukowe wyjaśnienie na niemal wszystko, co dzieje się wokół nas. Czujemy się mocni w naszej wiedzy. Wiemy, skąd pochodzą burze i jak się przed nimi zabezpieczyć. Mamy plany ewakuacji chroniące ludność przed ewentualnym trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu czy innym kataklizmem. Nie mamy potrzeby liczenia na jakichś bogów, nie mamy potrzeby liczenia na Boga Stwórcę. Nie tylko nie wierzymy w Boga Stwórcę, ale nie wierzymy w cokolwiek, co należy do sfery duchowej, przestając ją dostrzegać, akceptując tylko to, co jest wytłumaczalne przez naukę.

Jak więc zachować wiarę w takie rzeczy, jak uzdrawianie, wyganianie demonów etc.? Jak wierzyć choćby w to, że demony istnieją, gdy wszystko wokół wyśmiewa jakąkolwiek wiarę w "czarne szarlataństwo"? Jak wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, jak wierzyć w stworzenie świata w ciągu siedmiu dni, jak wierzyć w upadek Szatana z nieba, jak wierzyć w Królestwo Boga, jak wierzyć w cokolwiek, co Jezus mówi - gdy wszystko wokół nas jest zmierzone, policzone, a cokolwiek w liczbach się nie mieści, to kwalifikuje się pod "dziecięce wierzenia", naiwność, zacofanie?

Myślę, że to jest powód, dla którego ciężko dzisiaj o uzdrowienia. Bo nikt nie ma takiej wiary, żeby jakiś głoszący ewangelię mógł zobaczyć ją w jego oczach, jak Paweł u tamtego.








wtorek, 1 listopada 2016

Apokalipsa 90 - Wiarygodny Świadek Boga

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego. 
Obj. 3,14 PD

Jezus przedstawił się również jako ten Wierny Świadek. Wierny, czy też godny wiary.

Pisałem już kiedyś w poście [ŚWIADEK JEZUSA] o tym, kim jest świadek. Definicyjnie niczego odkrywczego tam nie ma, jest jednak jedna puenta, jeden postawiony wniosek, który mówi, że każdy, kto się nawrócił, jest czyimś świadkiem. Taka osoba się nawraca, bo widzi czyjeś życie, czyjeś poczynania, może rozmawia - a więc zna tok rozumowania, wnioski, przemyślenia. To czyni ją świadkiem tej drugiej osoby. Taki łańcuch świadków, osób nawróconych ze względu na to, że widzieli kogoś innego żyjącego w ten sposób, może prowadzić przez wiele osób, a idąc w przeszłość - niczym po drzewie genealogicznym - może prowadzić bezpośrednio aż do Jezusa. Apostoł Paweł pisał listy do osób, które były świadkami jego samego, czy Piotra, czy Tymoteusza. Które widziały ich życie, które słuchały ich i pod wpływem tego zmieniły swoje życie.

I każdy z nas jest też świadkiem Jezusa. Każdy z nas ma rozum, by rozumieć. Każdy z nas ma możliwość dociekania, czytania, zastanawiania się nad tym, co jest napisane w Biblii. Każdy z nas ma swoje własne wnioski, przemyślenia, bazujące na naszych własnych rozmowach z Bogiem, na naszych własnych doświadczeniach życiowych czy potrzebach. Każdego z nas Bóg prostuje inaczej, daje zobaczyć w Biblii inny element. Wiadomo - jeden zobaczy w samochodzie silnik dobry pod tuning, inny - komfortowe siedzenia, klimatronic i dziewiętnastocalowe felgi z dużym ET. Jeden bierze atlas historyczny ze względu na tekst, na wiedzę, która jest tam zawarta, inny ze względu na klarownie rozrysowane mapki, jeszcze inny szuka czegoś innego, gdzie wszystkie wydarzenia podane są chronologicznie w tabelach. Każdy widzi coś innego, każdy chce zobaczyć coś innego, każdy inaczej postrzega świat. I tak samo jest z Biblią. Tak samo więc każdy jest świadkiem Jezusa na swój własny sposób.

Dlaczego jednak tutaj Jezus sam siebie opisuje jako świadka? Przecież nie jest świadkiem siebie samego?

Za każdym razem, kiedy w ewangeliach była mowa o Nim, o Jezusie, On zawsze kierował naszą uwagę na Boga. Na Ojca. Że wszystko przez Ojca, że co Ojciec, to i On, że są jednością, że działają jako jedno. Oczywiste więc jest, że Jezus jest świadkiem samego Boga. Świadkiem stworzenia świata, świadkiem buntu Szatana, świadkiem pierwszego upadku człowieka, świadkiem początku walki życiowej przez ludzi, świadkiem prób Szatana, by sprowadzić ludzi na manowce, świadkiem tych wszystkich proroków, których Bóg używał, aby przemawiać do ludzi, świadkiem Jego dobroci, Jego charakteru, Jego postawy. Kto zna Boga lepiej jak nie Jego syn? Znają się tysiące lat, przebywają razem tysiące lat, działają razem tysiące lat. My możemy poznać drugiego człowieka bardzo dobrze po roku lub paru latach wspólnej pracy z nim. A czego może dokonać ktoś, kto jest o wiele bardziej inteligentny, spostrzegawczy i rozumny? Dwie takie osoby, jak Jezus i sam Bóg Ojciec? Jezus jest więc najlepszym świadkiem Boga Ojca, jakiegokolwiek moglibyśmy sobie wymarzyć. Jeśli Jezus mówi coś o Bogu Ojcu, co nie zgadza się z naszym stereotypem - to kto ma rację?

O tym, co oznacza pojęcie "wiarygodny", zwłaszcza gdy wiele polskich tłumaczeń używa słowa "wierny" - pisałem już w poście [WIARYGODNY ŚWIADEK]. Zresztą wydaje się to być logiczne - skoro Jezus jest bezpośrednim świadkiem Boga Ojca, musi więc najbardziej wiarygodnym ze wszystkiego innego, co tylko możliwe. Tym bardziej, że ma wolę mówienia o Bogu samej prawdy i tylko prawdy, bez rzucania żadnych oskarżeń, tak jak to robi ten drugi, który takim świadkiem również mógłby być, ale nie chciał (czytaj więcej w poście [DIABEŁ-OSZCZERCA]).








niedziela, 30 października 2016

Apokalipsa 89 - To mówi A-Men

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego. 
Obj. 3,14 PD

To mówi Amen. Czyli właściwie kto? Co? Co to oznacza? Ktokolwiek wie, jak to sensownie wytłumaczyć? I jaki to ma związek akurat z Laodyceą i współczesnymi ludźmi pokroju laodycejczyków?

BibleHub* za Słownikiem Stronga, definicja: "zaiste, naprawdę, faktycznie, szczerze, rzeczywiście, prawdziwie; jako dodane na końcu sentencji powinno być zrozumiane jako: tak niech się stanie, tak niech zostanie".

BibleHub za HELPS Studium Słowa: "Odpowiednik hebrajskiego terminu, używanego potem w NT jako: niezłomny, solidny, mocny, pewny, niezawodny; prawidłowy, właściwy, odpowiedni, także: pewny; zazwyczaj tłumaczony jako: amen, czasem jako: naprawdę, faktycznie, prawdziwie, zapewnie, niech tak będzie. Amen występuje również jako akcentujący znacznik, jako wprowadzenie do wypowiedzi o decydującym znaczeniu, np. w celu podkreślenia puenty jakiejś historii, morału etc."

Dalej, podając za innymi konkordancjami, BibleHub podaje również, że pojęcie to pochodzi od hebrajskiego "amen"**, gdzie w podawanych przykładach najczęściej znajdowało się na końcu zdań typu:
"i wtedy ta kobieta powinna powiedzieć: amen"
"powinni odpowiedzieć i powiedzieć: amen"
"i wtedy król powiedział: amen, Panie Boże"
"wszyscy ludzie amen i chwalili Boga"
"ludzie amen podnosząc swoje ręce"

Wygląda więc na to, że słowo to było używane jako takie entuzjastyczne: TAK TAK!, jeśli w odpowiedzi, albo na końcu zdania, i jako takie nasze "naprawdę, mówię ci", dla pokreślenia jakiejś treści, jeśli na początku wypowiedzi. Zresztą Jezus wiele razy używał tego właśnie w takim kontekście: "Zaprawdę, powiadam wam...", "Naprawdę, mówię wam...".

Albo, idąc za jednym ze znaczeń podanych w BibleHub, to, że Jezus określił się jako "Amen", mogło też oznaczać, że określił się jako Ten Niezawodny.

Wszystko fajnie i pięknie, tylko że zazwyczaj owe "amen" jest używane jako przysłówek, jako czasownik, jako cokolwiek innego, tylko nie jako rzeczownik. A tutaj, w wyrażeniu "to mówi Amen" brzmi to jak rzeczownik, lub przymiotnik. Że jest to jeden z nich, a nie przykładowo podkreślenie tego, że to On faktycznie jest tym Świadkiem, o którym mówi dalej, świadczy to, że przed "amen" stoi rodzajnik. Mam tu na myśli grecką wersję tekstu oczywiście. Rodzajnik w "mianownik, liczba pojedyncza, rodzaj męski".




Dość logiczne wyjaśnienie znalazłem na moim ulubionym blogu o Apokalipsie: http://objawienie365.blogspot.no/2014/02/rozdzia-314.html. Postawiona została tam pewna teza. Mianowicie Laodycea leżała we Frygii (kraina geograficzna Turcji, coś jak nasze: Wielkopolska, Śląsk, Mazury). Patronem-opiekunem był bóg Men*** (podobnie jak dzisiaj opiekunem kierowców jest św. Krzysztof, a Maryja Panna Częstochowska nazwana jest królową Polski). Musiał więc być kult owego boga Mena być dominującym kultem w Laodycei. A ponieważ Jezus już wcześniej, dyktując Janowi listy do pozostałych zborów, nawiązywał do jakichś lokalnych kultów, zwyczajów etc., i często też stawiał je w kontraście do siebie, tak też ta teza mówi tutaj, że Jezus - używając pewnego rodzaju gry słów - nawiązuje tutaj do tego właśnie Mena. Że On jest A-Men. A-Men, czyli po polsku Nie-Men. Podobnie jak z zestawieniem słów "sofos - mądry" i "asofos - niemądry", tak i tutaj: "Men - frygijski bożek" kontra "Nie-Men - inny bóg". I tutaj Jezus używa właśnie tej gry słów: "ja jestem ten Nie-Men", wykorzystując w dodatku, że w tej grze słów "nie-Men", czyli owe oryginalne "a-men" brzmi dokładnie tak samo, jak to "amen", którego Jezus często używał, podkreślając różne prawdy, ale to "amen", które Izraelici znali jako podkreślenie jakichś Bożych słów, obietnic, czy zasad.

Inne wyjaśnienie mogłoby brzmieć, że Jezus chciał się wyrazić, że jest A-Men, jako Men Alfa. Jego słowa, które dyktuje Janowi, zaczynają się przecież od słów, że On jest Alfa i Omega.

Ktoś może myśli, że Jezus był śmiertelnie poważnym, megapobożnym pustelnikiem? Otóż Biblia pokazuje, że nie. Jezus miał poczucie humoru, często bawiąc się słowami. Choćby imię Piotra, które brzmi "kamyk", i stwierdzenie, że "na takim kamieniu zbuduję cały mój kościół". Na TAKIM kamieniu, czyli takim właśnie ze szczerym sercem, może trochę zwariowanym, może trochę porywczym, nagłym raptusem, ale przynajmniej szczerego serca. Że kościół Jezusa będzie składał się z ludzi o szczerym sercu.

Jezus był dość inteligentny, żeby bez żadnej szkoły ogarnąć cały Stary Testament, przeczytać go wiele razy, przemyśleć, dorobić się własnych wniosków, a także żeby zobaczyć, jak to się ma do tego, co faktycznie dzieje się w praktyce. Stąd miał tyle zastrzeżeń do faryzeuszy. Tak samo, jak my dzisiaj często do Kościoła. Tyle że Jezus zgłębił cały Stary Testament i miał ku temu konkretne podstawy. Czy ktokolwiek z nas zrobił to samo? Choćby w jakiejś części?

Tak więc tutaj Jezus przeciwstawia się lokalnemu bogowi, w inteligentny i humorystyczny sposób, wskazując na siebie jako tego prawdziwego Boga. Musiało więc tam, w zborze laodycejskim, nieco ludzi pobłądzić i zacząć ubóstwiać tylko albo również owego Mena. Tutaj pojawia mi się pytanie: czy może dzisiaj być coś takiego, że ubóstwiamy coś współczesnego, co jest domeną współczesnych czasów, naszej cywilizacji, naszego postępu, racjonalizacji, a jednocześnie zupełnie nie pasuje do obrazu Jezusa? Czy w jakimś stopniu ten fragment może dotyczyć kogoś z ludzi, którzy pasują do przekroju laodycejczyków?

Umiejscowienie Frygii

Umiejscowienie okolicy Laodycei

Laodycea w granicach Frygii - wszystko na jednej mapce



* - Żródło: http://biblehub.com/greek/281.htm
** - Źródło: http://biblehub.com/hebrew/543.htm
*** - Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Men_(deity)
Żródła mapek:
www.openstreetmap.org
https://en.wikipedia.org/wiki/Phrygia#/media/File:Dioecesis_Asiana_400_AD.png

[dalej - WIARYGODNY ŚWIADEK BOGA]
[wcześniej - LAODYCEA: PROFESJONALISTA, KTÓRY STAŁ SIĘ AMATOREM]
[do początku]






piątek, 28 października 2016

Apokalipsa 88 - Laodycea: profesjonalista, który stał się amatorem

A aniołowi/posłańcowi zgromadzenia laodejczyków napisz: to mówi Amen, Świadek, Ten, który jest wierny / godny wiary, Ten, który jest początkiem/zwierzchnym stworzenia Bożego. Wiem o twoich czynach, że nie jesteś ani zimny, ani gorący, i życzę ci, abyś był albo zimny, albo gorący. A tak, że jesteś letni, taki ani zimny ani gorący, zamierzam cię zwymiotować z moich ust, bo mówisz, że jesteś bogaty, wzbogaciłeś się, i na nic więcej nie masz zapotrzebowania. Ale nie wiesz, że jesteś nędzny, godny pożałowania, i ubogi, i niewidomy, i nagi. Radzę ci kupić złota u mnie, które jest wypalone w ogniu, żebyś się wzbogacił. I płaszcze białe, żebyś się odział, i żeby nie zostały uwidoczniony wstyd twojej nagości, i posmaruj sobie swoje oczy maścią do oczy, żebyś widział. Ja, tych których kocham, upominam i koryguję. Staraj się więc usilnie / bądź gorliwy i opamiętaj się / zmień myślenie. Oto stanąłem przy drzwiach i pukam - jeśli ktoś usłyszałby mój głos i otworzył drzwi, to wejdę do niego i zjem z nim kolację, i on ze mną.
Obj. 3,14-20 PD

Zacznijmy od tego, co charakterystycznego było w tej starożytnej Laodycei. Miasto było początkowo fortecą, leżącą na szlaku handlowym z Efezu na wschód, w miejscu trudno dostępnym, w dolinie pomiędzy górami. Jeśli ktoś chciał się dostać z Efezu na wschód lub do Syrii - musiał udawać się przez Laodyceę. Później osada stała się miastem, wielkim centrum finansowym. To przyniosło miastu takie profity, że gdy w roku 61 miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi, Laodycea nie potrzebowała pomocy Cesarstwa Rzymskiego, by podnieść się z gruzów. Zrobili to sami, z własnych pieniędzy. Miasto zyskało miano Wolnego Miasta.

Po niewoli babilońskiej zostało przetransportowanych do Laodycei ok. dwóch tysięcy żydowskich rodzin. Wielu z ich potomków stało się później wysoko ustawionymi personami. Ich dochody były tak wysokie, że gdy opłacali oni podatek świątynny, wysyłając swoje złoto do Jerozolimy, oznaczało to znaczny odpływ złota z miasta. Proceder ten został zakazany, jednak Żydzi kontynuowali go potajemnie. Dowodem na to jest zdarzenie opisane przez Cycerona, gdy to jednego razu skonfiskowano taki transport, zmierzający do Jerozolimy, z 9 kg złota.

Laodycea słynęła z posiadania owiec o połyskującej, czarnej wełnie. Nawet nazwa pobliskich Pammukali - zbiorników wody pitnej dla Laodycei - oznaczała: "Bawełniana twierdza". O tej czarnej wełnie przeczytałem zarówno na innym blogu dotyczącym Apokalipsy, jak i w wikipedii. To, czego nie przeczytałem, a co sobie myślę: skoro wiadomo, że ludzie ubierali wówczas niebarwione ubrania, które naturalnie były koloru białego, a barwniki kosztowały spore pieniądze, i skoro wiadomo, że Laodycea była bardzo bogatym miastem, to myślę, że nie tylko czarna wełna była dominującą tkaniną wśród tamtejszych elit, ale i inne kolory. Stąd dwuznaczność Jezusa w Liście do Laodycei, by wziąć od niego białe szaty, jest oparta na faktycznych preferencjach mieszkańców, włączywszy w to członków zboru.

Sam zbór natomiast musiał być dość spory, skoro wywodził się z tutejszych Żydów, plus może inne osoby, "z zewnątrz". Wiadomo, że już za czasów, w których pracował apostoł Paweł, zbór w Laodycei istniał - Paweł wspomniał o nim w Liście do Kolosan 4. Kolosy i Laodycea leżały całkiem blisko siebie. W czasach więc, gdy Jezus dyktował Janowi te listy do siedmiu zborów, zbór w Laodycei musiał być już dobrze utwierdzony, kilkudziesięcioletni. Tym bardziej wstrząsająco więc muszą brzmieć słowa Jezusa: mówisz, że jesteś bogaty, wzbogaciłeś się, i na nic więcej nie masz zapotrzebowania. Ale nie wiesz, że jesteś nędzny, godny pożałowania, i ubogi. To jak powiedzieć do kogoś doświadczonego, o sporym przebiegu zawodowym, że myśli, że jest profesjonalistą, ale tak faktycznie, to - z jakiejś przyczyny - faktycznie jest jak amator...