niedziela, 6 grudnia 2015

Apokalipsa, 51 - Dusza Boga

Teksty biblijne z części ósmej: ... natomiast Opiekun, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On nauczy was wszystkiego i przypomni wam o wszystkim, co wam kiedykolwiek powiedziałem (Jan 14,26). Podobnie jest w Jan 15,26, gdzie jest mowa o Duchu wychodzącym od Ojca. Jak dotąd sprawa jest jasna - mowa o Tym Duchu, który po polsku pisany jest z wielkiej litery, nadając Mu nazwę własną. Nie o jakimś tam duchu, jakimkolwiek. Wg Jan 15,26 jest to więc Duch, których wychodzi od Ojca. Logicznie rzecz biorąc - nie pochodzi, nie wziął się (raz), ale wychodzi w każdym przypadku od Ojca. Czyli tak, jakby był Jego integralną częścią. To tak, jakbyśmy spotkali jakiegoś człowieka i poczuli, że ma on w sobie dużo radości - czasem mówi się również, że ma w sobie ducha radości. Można to też nazwać nastrojem - nastrój świąt, czyli coś takiego wisi w powietrzu, że "czuć" święta.

Tak samo musi być z Bogiem - Jego Duch może ogarnąć każdego z nas. Przeżyłem to wiele razy. Za pierwszym razem odebrałem to jako nastrój niby-świąteczny właśnie, ale to było w środku listopada, więc trochę za wcześnie na święta. Inny razem już wiedziałem, że to Duch Boga. Jest w tym coś charakterystycznego, to się czuje. Przy czym do każdego Bóg podchodzi inaczej, zależnie od indywidualnych potrzeb, wię każdy z nas musi znaleźć własne określenie na to "zjawisko".

W Księdze Rodzaju 1,2 zazwyczaj czytamy, że tuż po stworzeniu świata ziemia była niewidoczna, bezładna i ciemność nad otchłanią; a Duch Boga unosił się nad wodami (NBG). Tłumaczenie Biblii Poznańskiej mówi o tchnieniu Boga, a angielska New Revised Standard Version (NRSV) mówi o wind albo o mighty wind, czyli o wietrze lub mocnym wietrze, w sensie słowa mocny nie jako stopień intensywności, ale jako wiatr/powiew mocy/możności. To dawałoby wniosek, że Duch Boga daje moc.

Czy to oznacza, że Duch Boga JEST MOCĄ, jak sądzą niektórzy? Albo czy to oznacza, że Duch Boga jest odrębną osobą, jak sądzi większość? Na razie wydaje mi się, że Duch Boga jest po prostu duchem Boga, tak samo jak człowiek ma swojego ducha, w sensie - coś, co podtrzymuje go przy życiu. Każe oddychać, każe żyć, każe mieć wolę poradzenia sobie w każdej złej sytuacji, każe przetrwać. Coś jak dusza - niewidoczna część człowieka, może być wyłącznie odczuwalna. Niby jej nie widać, nie można dotknąć, wielu zaprzecza jej istnieniu, ale człowiek bez duszy staje się jak zombie, jak maszyna - nie czuje, nie myśli, nie rozmyśla, nie przeciwstawia się złu, po prostu płynie z prądem, z tłumem, idąc rano do pracy i idąc z pracy do domu, żeby spać. A po śnie - z powrotem do pracy. I tak w kółko.

Idąc więc tym tokiem rozumowania - Duch Boga jest pełen mocy, zdolny stworzyć świat, zdolny trzymać go w ryzach, zdolny utrzymywać wszystkie te mechanizmy przyrody na swoim miejscu. Gdy Bóg wspiera człowieka Swoim Duchem, swoim nastrojem tak jakby - człowiek jest silny. Ale to nie oznacza, że w człowieku siedzi kolejna osoba Boga. Nie rozgraniczałbym Boga na jakieś odrębne osoby. Po prostu jest Ojciec, Stworzyciel, który Izraelitom przedstawiał się jako JHWH, jest Jezus - który w jakiś sposób egzystował od samego początku świata, który nazwany jest Słowem Ojca, i który zdecydował się urodzić się jako człowiek i pozostać w takim samym ciele, jakie ma człowiek - tym samym został Synem JHWH, a Jego imię oznacza "JHWH jest zbawieniem/ratunkiem". I jest Duch Święty, Duch Boga, Jego nastrój, Jego siła, Jego dusza. Człowiek ogarnięty Duchem Boga jest mocniejszy. To nie oznacza, że Duch Boga jest mocą, bo nie jest On WYŁĄCZNIE mocą. To błąd w rozumowaniu. On DAJE moc. Tak samo jak daje radość, cierpliwość, pokój etc.: Zaś owocem Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobrotliwość, ufność, łagodność, panowanie nad sobą (Gal. 5,22 NBG).

Czy Duch Boga może być więc osobą, taką całkowicie odrębną? Tą trzecią osobą w Trójcy, którą rozumiemy jako swego rodzaju trio, z trzema całkowicie odrębnymi osobami? Czy może powinniśmy rozumieć Boga jako osobę bogatą duchowo, z bogatą duszą, którego słowo znaczy wiele, a pewnego dnia Bóg zrobił coś tak samo magicznego jak przy stwarzaniu świata, gdy wypowiadał słowa, które stawały się materią, stawały się planetą, wodą, światłem, wieloma zwierzętami - i tak samo w magiczny sposób Bóg wypowiedział słowo, które stało się materią: materialnym człowiekiem, Synem Boga. A wtedy owo pojęcie "trójca" powinno być raczej rozumiane jako "trójzgodność", "jedność", "byciem jedno". Nie "jednym". "Jedno".







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz