niedziela, 28 czerwca 2015

Apokalipsa, 25. - Diabeł-Oszczerca

Nie bój się niczego, co masz cierpieć. Oto oszczerca/diabeł...
Obj. 2,10 PD

Diabeł-oszczerca. Co właściwie znaczy to określenie?

Oszczerca - osoba posługująca się wobec kogoś oszczerstwami*. Oszczerstwo - niezgodne z prawdą, złośliwe, oczerniające przypisanie komuś czegoś złego w celu skompromitowania tej osoby; pomówienie, potwarz, zniesławienie, insynuacja**.

Skąd się wzięło to słowo w Biblii? Otóż greckie słowo diabolos, użyte w tym miejscu, nie zawsze oznacza dosłownie diabła. Słownik Stronga definiuje to także jako: oszczerca, okazjonalnie: Szatan; fałszywy oskarżyciel, diabeł, oszczerca, oczerniciel***. Jednym słowem słowo "diabeł", które kojarzy się dzisiaj z czymś złym, ale też ma dziś odcień abstrakcyjny, bo nikt w Diabła już nie wierzy, oryginalnie pochodzi z greckiego słowa, które znaczy: oszczerca. Czy więc nazwanie Diabła Oszczercą oddaje jego charakter?

Jezus, pełen Ducha Świętego, wrócił znad Jordanu i przebywał z natchnienia Ducha na pustyni. Tam diabeł (Oszczerca) kusił Go przez czterdzieści dni, a On nic nie jadł w tych dniach. Kiedy one dobiegły końca, poczuł głód. Powiedział Mu diabeł (Oszczerca): Jeżeli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, aby stał się chlebem. Jezus mu odpowiedział: Napisano: "Nie samym chlebem będzie żył człowiek" (Łuk. 4,1-4 BP). Inaczej: Jesteś głodny? To dlaczego nie użyjesz swojej nadnaturalnej mocy, którą posiadasz? Zrób sobie chleb z kamienia, zjedz, nie żałuj sobie. Co ci szkodzi?

Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł/oszczerca i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni (Łuk. 8,11-12 BT). Czasami człowiek jest czymś rozentuzjazmowany. Podekscytowany. A potem przychodzi ktoś, kto rzuca jakieś oskarżenie albo wyszydza tę radość. I po radości. Łatwo wówczas stać się kompletnym sceptykiem. Tak działają oszczerstwa.

Odpowiedział mu Jezus: Czyż nie wybrałem was Dwunastu? A jeden z was jest diabłem/oszczercą. A mówił to o Judaszu, synu Szymona z Kariotu. On bowiem miał Go wydać... (Jan 6,70-71 BP). Tutaj Jezus mówił konkretnie o Judaszu. Czy nazwał go diabłem - w polskim rozumieniu tego słowa? Czy może nazwał Judasza po prostu oszczercą?

Ten [prokonsul Sergiusz Paulus], wezwawszy Barnabę i Szawła, chciał słuchać słowa Bożego. Lecz przeciwstawił się im Elimas — mag (tak bowiem tłumaczy się jego imię), usiłując odwieść prokonsula od wiary. Ale Szaweł, który także zwie się Paweł, napełniony Duchem Świętym spojrzał na niego uważnie i rzekł: "O, synu diabelski/oszczerczy, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich?..." (Dzieje 13,7-10 BT). Jeśli mówi się coś dobrego, a ktoś inny się temu przeciwstawia, to jak inaczej to nazwać? Tak, może to być sceptycyzm, niekoniecznie oszczerstwa. Ale z drugiej strony - jeśli uznajemy Boga, który istnieje, a zarazem kwestionujemy pewne Jego elementy, jak np. to, że Jego Syn oddał swoje życie za nas, żeby wybawić nas od obowiązujących reguł nakazujących uśmiercenie nas za bycie podatnym na złe rzeczy, za grzech - to jest to jak szydzenie z Boga. Kłamanie na temat Jego charakteru. A gdy zadać pytanie, że w końcu sam tę zasadę o uśmierceniu nas ustanowił, a potem że niby nas od tego zbawił - i gdzie tu ta Jego dobroć, gdzie logika, trzeba było takiej zasady nie ustanawiać... To już jest oszczerstwo. Trzeba pamiętać, że Bóg stworzył świat idealny. Z pewnym zaleceniem. I człowiek to zalecenie złamał. A to stworzyło patologię społeczną, o czym pisałem w poście [PATOLOGICZNA RODZINA]. Więc jeśli ktoś - odstający od ideału - nie przejawia chęci powrotu do ideału, żeby wszystko było idealnie, wówczas jedyna droga na zachowanie idealnego świata to usunięcie "popsutej rzeczy". Taka jest zasada. Dzięki Jezusowi - każdy z nas, który przyjął to, jak idealny On był, na wiarę, uwierzył w to - każdy z nas jest wówczas wyjątkiem od tej zasady. Bo Jezus był idealny za nas wszystkich. Za każdego jednego człowieka. I dał nam prawo, żeby się na to powołać. Trzeba tylko zechcieć.

To jest jak z silnikiem samochodowym. Wszystko musi działać idealnie, wszystko musi pasować. Wtedy samochód cieszy. Jeśli coś pierdzi, piszczy, hamulce nie działają, kierunkowskazy nie działają, światła świecą krzywo, popychacze zaworowe hałasują, wtedy za samochodem ciągnie się dym, smród i... złe wrażenie. Musi być więc remont silnika, remont samochodu, żeby wszystko było znowu idealnie. Taki remont daje nam właśnie Jezus. Pierścienie na drugi szlif. Albo nawet i na trzeci, jeśli jest taka potrzeba. Szansę na to, żeby silnik w pełni korzystał ze swojej kompresji, nie gubił oleju, nie tracił szczelności, nie gubił płynu chłodniczego, nie ciągnął na przemian białego i czarnego dymu za samochodem. A jeśli ktoś stanie z boku i zamiast pomagać zacznie gadać te typowe: "Panie, a kto to panu tak sp...ł?", i zacznie zadawać pytania i podawać w wątpliwość sens wymieniania pierścieni, i uszczelek, bo może wcale nie trzeba wymieniać, a wystarczy tylko jakiegoś moto-doktora dolać i samo się uszczelni... I że co to za konstruktor, co to tak skonstruował silnik, że się zużywa, albo kto to tak samochód używał, że teraz trzeba pierścienie wymieniać, do bani z takim kierowcą... Wtedy jest to typowa sytuacja jak powyżej, w tym cytowanym tekście: "Weź się i odejdź, szyderco, oszczerco, zostaw w spokoju i ten samochód, i tego kierowcę, każdy ma drugą/trzecią/kolejną szansę, weź idź się uweźmij na coś innego".

A ów Diabeł, Szatan, przeciwnik Boga, to szyderca pełną gębą. Stoi przed Bogiem, pokazuje na nas - istoty stworzone na Jego podobieństwo, i zagaduje: "Panie, a kto to tak panu sp...ł?"

Po czym Paweł, ów Szaweł, pisze później: Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Ani nie dawajcie miejsca diabłu/oszczerstwu! (...) Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym (Ef. 4,26-27.29 BT). Może Paweł pisał o diable. Może o oszczerstwach. Jeśli o diable - wtedy tekst brzmi "mistycznie". Jak coś na wpół abstrakcyjnego. Jeśli o oszczerstwach - wtedy to ma głębszy sens: gniewajcie się, ale niech wasz gniew nie doprowadza do niczego złego. Niech nie doprowadza do niesłusznego oskarżania kogoś, czy się nawzajem. Niech nie doprowadza do wygadywania głupot, choćby były prawdą. Niech raczej doprowadza do dowartościowania kogoś, do podbudowania. Coś w tym stylu.

Obleczcie się pełną zbroją Boga, abyście potrafili stanąć przeciwko oszustwom tego oszczerczego. Ponieważ nie toczymy walki przeciw krwi i cielesnej osobowości, ale przeciw niebiańskim mocom, potęgom, przeciwko rządcom świata ciemności tej epoki, przeciwko duchowej niegodziwości w niebiosach (Ef. 6,11-12 NBG). "Ten oszczerczy" - tak nazywa diabła Nowa Biblia Gdańska. Bardziej obrazowo. Bardziej bezpośrednio. Od razu wiadomo, co będzie "ten oszczerczy" robił - będzie oskarżał wszystko i wszystkich dookoła. Do tego, aby dopiąć swego, będzie jeszcze oszukiwał, wyszukiwał fałszywe dowody, robił wszystko, byle tylko kogoś wkopać. Jak z Jezusem podczas Jego sądzenia przed Radą Żydowską [SĄDZENIE JEZUSA].

W Pierwszym Liście do Tymoteusza 3,6 Paweł pisze o kandydacie na biskupa/opiekuna zboru tak: Nie może to być człowiek świeżo nawrócony, by go nie zaślepiła pycha i by nie popadł w diabelskie potępienie (BP). Diabelskie potępienie? A co to dokładnie oznacza? Brzmi jak jakaś metafora poetycka z czasów Nieboskiej Komedii. Biblia Gdańska wyraża to tak: Nie nowotny, aby będąc nadęty, nie wpadł w sąd potwarcy. Nowa Biblia Gdańska: Nie nowonawrócony, by przypadkiem będąc zarozumiałym, nie wpadł na oczerniającą ocenę. "Oczerniająca ocena" - to jest to konkretne wyrażenie, które ma tutaj jakiś sens, które wyraża coś konkretnego, nie brzmi jak jakiś poetycki bohomaz: Ale jest słuszne, by miał także dobrą opinię u tych z zewnątrz, żeby nie wpadł na jakiś zarzut oraz w pułapkę tego oszczerczego (1 Tym. 3,7 NBG).

I dalej pisze też o innych: Tak samo niewiasty niech będą szanowane; nie oszczercze, trzeźwe, wierne we wszystkim (1 Tym. 3,11 NBG). Inne tłumaczenia nie używają tutaj na szczęście wyrażenia, jakoby kobiety miałyby nie być "diabelskie"...: nie przewrotne, nie obmawiające innych, nie skłonne do oczerniania, nie potwarliwe.

I dalej: Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni... (2 Tym. 3,2-3 BT). Używając owej greckiej terminologii można by zażartować, że ludzi, którzy będą "miotający oszczerstwa" można by nazwać "diabolicznymi".

Podobne teksty na ten temat można znaleźć np. o nie obmawiających kobietach (Tyt. 2,3), o diable/oszczercy (Hebr. 2,14), o przeciwstawieniu się oszczercy - w sensie diabłu lub komuś mówiącemu oszczerstwa (Jak. 4,7; 1 Pio 5,8) etc.**** Tak czy siak widzę tutaj podobną sytuację jak ze słowem tłumaczonym jako "piekło" - więcej w tym mistyczności, niż faktycznej treści. Dobrze jest więc to sobie uzmysłowić i zdać sprawę, o czym Biblia tak naprawdę mówi - nie o mitycznych stworach, o jakichś diabłach, demonach, latających duchach, ale o faktach, z którymi współżyjemy tutaj i teraz - w świecie pełnym oskarżeń, szyderstw, obracania wszystkiego na opak, byle pasowało do ogólnego światopoglądu/polityki, było dyplomatyczne, albo przynosiło profity w postaci ilości wyświetleń "sensacyjnych" artykułów. I że faktycznie będąc z Bogiem przeciwstawiamy się też - nie jakiemuś mistycznemu "diabłu", ale faktycznemu Oszczercy, który na każdym kroku nas przed Bogiem oskarża, wytykając wszystkie popełnione przez nas błędy, potknięcia, czy świadome złe wybory.

Obleczcie się pełną zbroją Boga, abyście potrafili stanąć przeciwko oszustwom tego oszczerczego. Ponieważ nie toczymy walki przeciw krwi i cielesnej osobowości, ale przeciw niebiańskim mocom, potęgom, przeciwko rządcom świata ciemności tej epoki, przeciwko duchowej niegodziwości w niebiosach. Przez to weźcie pełną zbroję Boga, abyście mogli walczyć w złym czasie, wszystko dokonać oraz stać mocno. Stójcie więc – mocno; za pomocą prawdy opaszcie sobie wasze biodra, obleczcie się pancerzem sprawiedliwości oraz obujcie nogi w gotowość służenia Ewangelii pokoju. Nad wszystkim podnoście tarczę wiary, w której będziecie mogli zgasić wszystkie płonące pociski niegodziwości. Weźcie też hełm zbawienia i sztylet Ducha to jest Słowo Boga. Wśród każdego uwielbienia i prośby, w każdym czasie módlcie się w Duchu, i przez to czuwajcie we wszelkiej wytrwałości (Ef. 6,11-18 NBG).

* - Źródło: http://sjp.pl/oszczerca
** - Źródło: http://sjp.pl/oszczerstwo
*** - Źródło: http://biblia-online.pl/slownik,grecki-james-strong,numer,1228.html
**** - Dalszy spis tekstów: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/1228/page/2






sobota, 27 czerwca 2015

Zamienić kamień w chleb?

Jezus, pełen Ducha Świętego, wrócił znad Jordanu i przebywał z natchnienia Ducha na pustyni. Tam diabeł (Oszczerca) kusił Go przez czterdzieści dni, a On nic nie jadł w tych dniach. Kiedy one dobiegły końca, poczuł głód. Powiedział Mu diabeł (Oszczerca): Jeżeli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, aby stał się chlebem. Jezus mu odpowiedział: Napisano: "Nie samym chlebem będzie żył człowiek".
Łuk. 4,1-4 BP

Napotkałem ten tekst przy okazji studiowania innego tematu. Historia znana, nic nowego. Każdy, kto czytał Biblię, pamięta historię kuszenia Jezusa. A jednak najczęściej historia ta pozostaje tylko suchą historią.

Tymczasem uderzyło mnie, jak wielu ludzi mówi: o, gdybym mógł wygrać w totka, to kupiłbym sobie większy dom, i samochód, i wakacje w Grecji... Marzenia to dobra rzecz. Inna sprawa, że niestety często, gdy totek zawodzi, a pojawia się okazja zarobienia dodatkowych pieniędzy w zamian za przekroczenie uprawnień, kompetencji, zrobienie czegoś nielegalnie - często się z takiej okazji korzysta. By mieć więcej pieniędzy. By było bliżej do spełnienia marzeń.

Tego typu sytuacja jest też bardzo powszechna wśród Polaków na emigracji. Po latach biedy, niemożności zrealizowania najprostszych marzeń, bo często nie starczało nawet na zwykłe, codzienne życie, nagle można zacząć się realizować. Można kupić narty, można kupić sprzęt do nurkowania, można pojechać na wycieczkę, można kogoś konkretnie wesprzeć finansowo w razie potrzeby, bez większego uszczerbku na własnym budżecie. I korzystając z tych możliwości - mnóstwo ludzi, zamiast faktycznie poprzestać na tym, co dostali, pracują nadal po kilkanaście godzin dziennie, byle mieć więcej pieniędzy, bazując wciąż na starych marzeniach o większym domu, wypasionym samochodzie etc.

Nie chcę tutaj nikogo oceniać, wstawiać osobistej oceny, bo może ktoś ma plan, żeby do swojego dużego domu zaprosić wszystkich swoich przyjaciół. Chodzi mi tylko o to, że rozmawiając z ludźmi, znając ich motywacje, często niestety sprowadzają się one do tej właśnie historii: gdybym miał moc zamienić kamień w chleb, zrobiłbym to. Żeby mieć więcej chleba.

W tej historii Jezus mógł zmienić kamień w chleb. Wiele razy później robił to: paroma chlebami nakarmił tysiące ludzi. W Kanie zamienił wodę w wino, na wyraźne życzenie matki, bez szczególnej potrzeby. Uciszył burzę, żeby uczniom było lepiej płynąć. Wyganiał z ludzi demony, żeby mogli jaśniej myśleć. Uzdrawiał kulawych, ślepych i innych, żeby mogli cieszyć się życiem, dziękować za nie Bogu, i pielęgnować tę wdzięczność. Dlaczego w tym momencie nie zamienił tego kamienia w chleb? Chleb można by rozdać ubogim. Jak w tej historii o tym flakoniku perfum o wartości samochodu [ZAWIEDZIONE OCZEKIWANIA].

Tymczasem w tym momencie nie to było najważniejsze. Jest czas na pomaganie ubogim, i jest czas na umacnianie swojej więzi z Bogiem. Szczerze mówiąc, czasem się zastanawiam, co tutaj szkodziło Jezusowi zrobić ten cud, i zjeść coś. Ale najwidoczniej nie jedzenie w tym momencie było ważne, nie myślenie o jedzeniu, ubraniu się etc., ale żeby przeciwstawienie się temu, który namawiał do użycia posiadanej mocy w celu zaspokojenia własnych pragnień.

Tak, bo życie to nie tylko jedzenie. Życie to też coś więcej - fascynacje umysłowe i duchowe, zarówno rzeczami istniejącymi dookoła, jak falami morza, czy echem rozbiegającym się w górach, ale też rozwijanie życia wewnętrznego, duchowego. Bo tak nas stworzył Bóg. Inaczej - nawet syci jedzenia, tęsknimy za czymś więcej, za czymś, co zapełniłoby tę pustkę w środku. Tego ducha.






czwartek, 25 czerwca 2015

Czyny wysłanników, 8.2.

Przemówił do Filipa anioł od Pana:
- Przygotuj się i idź na południe, drogą z Jerozolimy do Gazy.
Był to obszar wyludniony. Filip przygotował się i poszedł w drogę, i zobaczył etiopskiego dworzanina, wysokiego urzędnika państwowego, który miał nadzór nad izbą skarbu u etiopskiej królowej, Kandaki. W Jerozolimie był on na wielbieniu Boga. Teraz był on w drodze do domu, siedząc w powozie i czytając proroka Izajasza.

Wtedy powiedział Duch do Filipa:
- Podejdź do tego powozu i trzymaj się tam blisko.
Filip podbiegł tam i usłyszał, że tamten czytał Izajasza, i zapytał go:
- Czy ty rozumiesz to, co czytasz?
- Jak ja mógłbym to zrozumieć, skoro nikt mi tego nie wytłumaczył? - I poprosił Filipa, żeby wszedł do jego powozu, i żeby usiadł obok niego.

Fragment Pisma, który akurat czytał, był następujący:
Jak owca prowadzona na rzeź,
jak baran, milczący podczas strzyżenia,
nie otworzył swoich ust. 
Został poniżony, 
wyjęty spod prawa. 
Kto mógłby powiedzieć coś o jego pochodzeniu?
Bo jego życie zostaje wymazane z tej ziemi. 

Dworzanin powiedział do Filipa:
- Powiedz mi, o kim to ten prorok mówi tutaj? O sobie samym czy o kimś innym?
Wtedy Filip zabrał głos i począwszy od tego miejsca w Piśmie, zaczął głosić mu dobrą nowinę o Jezusie. A podczas gdy jechali drogą, dojechali do miejsca, w którym była woda, i dworzanin powiedział:
- Patrz, woda. Stoi coś na przeszkodzie, abym został ochrzczony?
- Jeśli wierzysz - odpowiedział Filip - całym twoim sercem, możemy to zrobić.
- Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Boga.
A potem zatrzymał powóz i zeszli do wody, Filip i dworzanin, i Filip go ochrzcił/zanurzył. Kiedy wyszli z wody, zabrał Filipa Duch Pana i dworzanin nie widział go więcej, ale radośnie kontynuował swoją drogę. A Filip pokazał się w Azot i głosił ewangelię we wszystkich miastach, przez które przechodził, aż do Cezarei.

na podstawie: Dz. Ap. 8,26...40

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]





środa, 24 czerwca 2015

Dobra Nowina Marka, 15.1.

Wkrótce nastał poranek, a arcykapłani, razem ze starszyzną i uczonymi w Piśmie, a więc cała Rada, urządzili naradę. Jezusa związali i wyprowadzili, przekazując go Piłatowi.

Piłat zapytał Go:
- Jesteś królem Żydów?
- Ty to mówisz - odpowiedział Jezus.
Natomiast arcykapłani wnosili masę oskarżeń przeciwko niemu. A Piłat zapytał go ponownie:
- Nic nie odpowiadasz? Słyszysz wszystko, o co cię oskarżają.
Ale Jezus nie odpowiadał żadnym słowem, a Piłat się dziwił.

Każdego święta Piłat miał zwyczaj uwalniać jednego więźnia. Którego - o tym decydował lud. Akurat był tam taki jeden, o imieniu Barabasz, wsadzony do więzienia razem z buntownikami, którzy planowali zabicie kogoś pod przykryciem powstania. A gdy tłum ludzi zaczął prosić Piłata o zrobienie tego, co miał w zwyczaju robić, odpowiedział on:
- Chcecie, żebym wam zwolnił żydowskiego króla? - Bo wiedział, że arcykapłani przyprowadzili Jezusa do niego przez swoją zawiść. Ale arcykapłani podżegali tłum, żeby zamiast Jezusa uwolnił Barabasza. Ale Piłat znowu zabrał głos:
- Co byście chcieli, żebym zrobił z tym, którego nazywacie żydowskim królem?
- Ukrzyżuj go!
- A co złego on zrobił?
- Ukrzyżuj!

Piłat chciał zrobić tak, żeby tłum był zadowolony. Uwolnił więc Barabasza, a Jezusa nakazał wychłostać i przekazać na ukrzyżowanie.

na podstawie: Mar. 15,1...15

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]





Głupie konsekwencje psychozy tłumu

Wtedy Piłat, chcąc zadowolić lud, wypuścił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. 
Mar. 15,15 BW

Co za głupoty... Piłat pytał tłumu, co zrobić. I chciał postąpić tak, by tłum zadowolić. Postępowanie typowego kandydata na sejm, który obieca wszystko, byle do sejmu go wybrano.

Tymczasem ten tłum sam nie wiedział, czego chciał. Dopiero co parę dni wcześniej był zachwycony Jezusa cudami/znakami, uzdrowieniami, przypuszczam, że nawet jakaś część z nich była przez Niego uzdrowionych. I co? Teraz cały ten tłum stał przed pałacem Piłata, żądny kolejnej sensacji, kolejnej akcji, żeby tylko coś się działo. Nieważne co. Nieważne z jakim sensem, z jaką ideologią. Cokolwiek.

A Piłat, głupi, zamiast nasycić tę ich żądzę sensacji czymkolwiek - choćby czymś w rodzaju igrzysk ze zwierzętami, jakimkolwiek cyrkiem - spełnił ich życzenie, bo chciał ich zadowolić.

Uważam tutaj, że dobrze jest być indywidualistą. Patrzeć na innych, widzieć ich faktyczne potrzeby. I - jeśli zachodzi taka konieczność - podpowiadać im, jak spełnić te faktyczne potrzeby, a nie te pozorne. Bo bardzo łatwo jest się poddać psychozie tłumu. Bardzo łatwo być szczęśliwym tłumie, gdy cały tłum jest upojony ze szczęścia, że ktoś tam z przodu właśnie uzdrowił kolejnych 10 osób. Albo robić z tłumem zadymę, jak przy okazji jakiegoś meczu czy koncertu. I gdy tłum skanduje np.: "Uderz go, uderz!", krzyczeć razem z nim, bo "fajnie się krzyczy".

Tymczasem Jezus nie mówił nic. Bo i co miał powiedzieć? Oskarżenia były absurdalne. Przyjęcie ich groziło oskarżeniem o bunt przeciwko cesarzowi rzymskiemu. Podstawą oskarżeń było... W zasadzie nie było podstawy. Uzdrawiał ludzi, ludzie sami obwołali go kimś specjalnym, fantastycznym, nawet chcieli Go za króla. Totalnie nie myśląc o konsekwencjach. I nagle został oskarżony przed przedstawicielem władzy rzymskiej, że chce rządzić zamiast cesarza. Co miał powiedzieć? Wszystko to skończyło się w bardzo głupi sposób.






niedziela, 21 czerwca 2015

Apokalipsa, 24. - Kłopoty Smyrnian

Znam twoje czyny i utrapienie1, i ubóstwo/skrajną nędzę2 - choć jesteś bogaty - i krzywdzące obelgi4 od tych, którzy mówią, że są Żydami/Judejczykami, ale faktycznie, to nie są nimi3, są natomiast zgromadzeniem Szatana5.
Obj. 2,9 PD

1 - Tak. Utrapień Smyrnianie mieli dużo, bo z racji tego, że nie oddawali czci cesarzowi jako temu najwyższemu władcy, jako temu najwyższemu bożyszczu, odsuwani byli od wszelkich wyższych stanowisk. Czyli - parafrazując to na sposób dzisiejszego świata - byli w niewłaściwej partii. Odsuwani od stanowisk w urzędach, od przetargów, od układów etc. Klepali więc biedę ludzi pracujących tylko i wyłącznie fizycznie. Otrzymywali prostą pensję. A jeśli byli prywatnymi przedsiębiorcami - utrzymywali się tylko ze sprzedaży detalicznej, jak z prostego kiosku Ruchu. 

2 - Ale mimo wszystko - Jezus twierdzi tutaj, że mimo, że biedni, faktycznie są bogaci. Bogaci duchowo. W ewangeliach wiele razy jest napisane, jak Jezus mówił, żeby zbierać skarby nie tutaj, na ziemi, ale u góry, w niebie. U Ojca. I żeby nie martwić się o wartości materialne tutaj, bo tutaj dostajemy wszystko, co jest niezbędne do życia - jak kwiaty deszcz i słońce, jak las nowe nasiona, jak ryby tlen w wodzie, jak niedźwiedzie jedzenie na zimę; żeby myśleć i dążyć do tego, co jest w Górze, u Ojca. I do młodzieńca, który był bogaty, też powiedział, że jeśli chce być w niebie, to niech rozda wszystko, cały swój majątek...

Nawiasem, powstaje tutaj pytanie: czy Jezus chce, żeby ludzie wierzący byli biedni? Nie sądzę. W Starym Testamencie Bóg obiecywał wierzącym masę błogosławieństw, w rozumieniu: błogosławieństwa = bogactwa. Myślę, że chodzi raczej o to, by zachować równowagę, żeby to, co się POSIADA, nie przesłaniało tego, co faktycznie jest sensem naszego życia. Żeby dążenie do posiadania więcej pieniędzy, większego domu i lepszego samochodu nie przesłoniło dążenia do BYCIA Z NIM na zawsze. 

3 - Od kogo są te krzywdzące obelgi? Co to znaczy: od tych, którzy nazywają się Izraelitami, a wcale nimi nie są? Otóż jedyne, co mi przychodzi tutaj do głowy, to to, że bycie Izraelitą pierwotnie oznaczało bycie narodem wybranym. Narodem, który Bóg wybrał, by reprezentował Go w starożytnym świecie pełnym różnorakich wierzeń. Wraz z nastaniem ery chrześcijaństwa, gdy Jezus przyszedł na ziemię, by pokazać, że tradycje i prawa izraelskie obrosły w mnóstwo nonsensów, i by pokazać, jaki tak naprawdę jest Bóg - rodzajem "narodu wybranego", czyli Jego reprezentantami, stali się chrześcijanie - ludzie będący naśladowcami Jezusa. A to oznaczało, że naród izraelski, uważający się wciąż za "naród wybrany", miał już informacje głęboko nieaktualne. 

4 - Co to są te krzywdzące obelgi? Bluźnienie, krzywdzące mówienie - tak to nazywa Przekład Dosłowny. Krzywdzące pomówienia, obelgi, wyzwiska, mówienie czegoś, co w jakikolwiek sposób obraża drugą osobę - tak bym to określił. I tak tutaj choćby ten najbliższy przykład: obelgi od ludzi, którzy twierdzą, że są Izraelitami, ale nimi nie są. Pamiętajmy, że pierwsi chrześcijanie wywodzili się przede wszystkim od Izraelitów. Byli to Izraelici, którzy uznali Jezusa za Syna Boga, i którzy uwierzyli w misję Syna Boga na ziemi. I którzy uwierzyli, że Jego zaakceptowanie Jego śmierci i zmartwychwstania, i wiara w nie - pomagają na wszystko. 

I nagle ludzie, którzy nazywają się "prawdziwymi Izraelitami" - możemy sobie tylko wyobrazić tych, którzy w Jezusa nie uwierzyli, którzy cały czas byli wierni tradycji przedstawianej przez kapłanów w świątyni - nagle ludzie ci twierdzą, że tamci wierzący w Jezusa nie są już prawdziwymi Izraelitami. To tak, jakby ktoś u nas powiedział, że jeśli ktoś nie jest katolikiem, to już nie jest Polakiem. Obelga. Przecież moja wiara nie określa mojej narodowości. A tymczasem to się zdarza. I myślę, że zdarzało również i wtedy. Ludzkie zawiści chyba zawsze były takie same. 

"Oberwanie" taką obelgą skutkowało nie tylko obrażeniem danej osoby. Od tego zaczynało się wszystko. Ponieważ oficjalnie kult cesarza, uznanie cesarza za bożyszcza otwierało bramy wszędzie, a Żydzi mieli wywalczone swoje ulgi w tym zakresie (bo mogli oddawać cześć jedynie Bogu - tak mówiła ich religia), toteż "przestanie" bycia Żydem, Izraelitą, skutkowało również w sferze praktycznej. Tak jak napisałem na początku tego postu - zero układów, zero przywilejów, zero wygranych przetargów wśród małych przedsiębiorców.

5 - Tymczasem tutaj Jezus prostował: obrażają was ludzie, którzy wciąż uważają się za Izraelitów/naród wybrany, a wcale już nimi nie są. W tym momencie, próbując niszcząc swojego bliźniego, choćby wierzącego inaczej - są tylko narzędziem w ręku Szatana. Zgromadzeniem Szatana. Narzędziem w rękach kogoś, kto zawsze będzie chciał zniszczyć wszystko, co jest podobne do Boga, czyli przede wszystkim - każdą jedną istotę stworzoną na Jego podobieństwo, każdego jednego człowieka. 

sobota, 20 czerwca 2015

Apokalipsa, 23. - Niewinni jak noworodki

Aniołowi/posłańcowi zgromadzenia w Smyrnie napisz: To mówi Pierwszy i Ostatni, Ten, który stał się martwy i ożył. 
Obj. 2,8 PD

O ile zborowi efeskiemu Jezus przedstawił się jako ten, który jest między nimi: To mówi trzymający (...) przechadzający się pomiędzy wiernymi z tych siedmiu różnych zborów (Obj. 2,1 parafraza z postu [ZBÓR W EFEZIE]), o tyle zborowi w Smyrnie Jezus przedstawił się jako Ten, który był Pierwszy i będzie Ostatni, i Ten, który miał moc zwyciężyć śmierć i ożył. Biorąc pod uwagę fakt, że Smyrna najbardziej była znana z kultu cesarza jako swojego władcy, pana etc., nic dziwnego, że Jezus zaakcentował/przypomniał tutaj, że to On jest Tym, który wszystko stworzył, od samego początku, i to On wszystko zakończy, albo też - cokolwiek się dzieje, wszystko znajdzie zakończenie przed Jego Osobą. To coś jak: "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu". W tym przypadku: "wszystkie drogi prowadzą do Jezusa". Nawet jeśli w Niego nie wierzysz, nie uznajesz, buntujesz się przeciwko Niemu, masz inne zdanie na ten temat - finalnie to przed Nim stanie każdy z nas, i zostanie zadane pytanie, czy ten człowiek przyjął przebaczenie wszystkich złych rzeczy, które w życiu popełnił, przebaczenie, które Jezus zaoferował, owo specjalne przebaczenie, które pozwala uniknąć kary za te złe rzeczy: karą za grzech jest śmierć, czy: kto zje owoc z tego drzewa - umrze. To On przezwyciężył tę śmierć, to On pokazał, że nie jest konieczne umieranie za grzech, pod warunkiem, że pozwoli się na to, żeby to On wziął ten grzech, to zło, na swoje barki, na swój rachunek. To tak, jakby Jezus odkupił nasze długi, i zostalibyśmy z czystym kontem, totalnie na zero. Tak jakbyśmy w życiu nic złego nie zrobili, byli z czystym kontem. Niewinni jak noworodki.

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]






środa, 17 czerwca 2015

Kościół Koptyjski, Kościół Etiopski

Polska wikipedia wyraża się na temat Kościoła Etiopskiego bardzo skromnie. Generalnie rzecz biorąc - Kościół Etiopski to narodowy Kościół Koptyjski, coś jak w UK kościół anglikański, a w Norwegii - norweski. Oba są protestanckie, ale podległe nie papieżowi w Rzymie/Watykanie, ale królowi, odpowiednio - angielskiemu i norweskiemu.

Kościół Koptyjski wywodzi się z Patriarchatu Aleksandryjskiego (egipskiego). Dla porównania - Kościół Katolicki wywodzi się z Patriarchatu Rzymskiego, były też dwa inne: Antiochii i Jerozolimy. Kościół Koptyjski w Etiopii po prostu w roku 1959 stał się kościołem narodowym - i tyle.

Wikipedia w języku norweskim podaje już sporo więcej informacji: kościół w Etiopii wywodzi swoje pochodzenie od pierwszego Etiopczyka ochrzczonego przez Filipa, ok. 50 r. po Chr., z tym że nawet przed tą datą Etiopia miała regularny kontakt z religią żydowską, począwszy od czasów króla Salomona.

Kościół etiopski/koptyjski jest specyficzny. Z powodu jego odizolowania od kościoła katolickiego w kościele tym pozostało mnóstwo zwyczajów wspólnych dla religii judaistycznej: obrzezanie, obchodzenie sabatu jako dnia świętego, mnóstwo postów (ok. 286 dni rocznie dla kapłana lub 186 dla "zwykłego" wiernego), jedzenie koszernego jedzenia.

Spisałem to wszystko to dlatego, że pracuję z pewną Etiopką, która nie je szynki i boczku (jak Żydzi, muzułmanie i adwentyści), ale nie potrafi mi powiedzieć dlaczego, a historia z Filipem i owym Etiopczykiem zainspirowała mnie do głębszego "kopania".





Pierwszy czarny chrześcijanin?

I powstawszy, poszedł. A oto Etiopczyk, eunuch, dostojnik królowej etiopskiej Kandaki, który zarządzał jej wszystkimi skarbami, a przyszedł do Jerozolimy, aby się modlić, powracał, a siedząc na swoim wozie, czytał proroka Izajasza. I rzekł Duch Filipowi: Podejdź i przyłącz się do tego wozu. A gdy Filip podbiegł, usłyszał, jak tamten czytał proroka Izajasza, i rzekł: Czy rozumiesz to, co czytasz? Ten zaś powiedział: Jakżebym mógł, jeśli mnie nikt nie pouczył? I poprosił Filipa, aby wsiadł i zajął przy nim miejsce. 
Dzieje 8,27-31 BW

Co działo się dalej - wiadomo. Przeczytali wspólnie pewien fragment Izajasza, Filip wytłumaczył Etiopczykowi, o co tam chodziło, po czym Etiopczyk stwierdził, że chce się ochrzcić.

Tyle że to nie było takie narwane, jak to się wydaje. Ów Etiopczyk musiał w Boga wierzyć już długo przedtem, skoro jadąc, w drodze, znajdował przyjemność w studiowaniu Izajasza. I celowo przybył do Jerozolimy, aby się modlić. Może słyszał o wcześniejszych wydarzeniach tam i chciał spotkać jakiegoś naocznego świadka, by mu o tym wszystkim opowiedział? W każdym razie duchowo, wewnętrznie, musiał być już o wiele wcześniej przygotowany do czegoś większego, skoro zdecydował się ochrzcić.

Może ów Etiopczyk był pierwszym człowiekiem, który zaniósł ewangelię do swojego kraju i założył tam pierwszy zbór? Ilu ludzie wierzących musiało być tam już wcześniej, takich jak on, którzy mogli czytać sobie Izajasza czy inne księgi?

Tak czy siak - w ten oto sposób ów Etiopczyk mógł być pierwszym chrześcijaninem o czarnym kolorze skóry.





poniedziałek, 15 czerwca 2015

Słuchać głosu

A anioł Pański rzekł do Filipa, mówiąc: Wstań i idź na południe drogą, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy. Jest to droga pustynna. I powstawszy, poszedł.
Dzieje 8,26-27 BW

Dawno, dawno temu byłem w Poznaniu. Mieszkałem wówczas w Inowrocławiu, w Poznaniu byłem tylko przelotem. Były to jeszcze czasy, kiedy informacja o pociągach, poza dworcem, była dostępna tylko poprzez infolinię, nie internet. Zadzwoniłem więc i zapytałem o pociąg do Inowrocławia. Otrzymałem odpowiedź, że będzie o 18.10. "Wspaniale, mam więc jeszcze 4 godziny czasu, mogę iść sobie jeszcze coś pozwiedzać, i nawet zjeść obiad".

Tymczasem już 2 godziny później coś mi wewnętrznie mówiło, żeby iść już na dworzec kolejowy. Absolutnie nie miało to sensu, bo jeszcze nie zjadłem obiadu, byłem głodny, miałem apetyt na obiad w pewnym barze mlecznym, nie chciałem jeść na dworcu. Ciężko mi to opisać. Po prostu wszystko we mnie wołało, żeby iść na dworzec. Ale ponieważ logicznie rzecz biorąc - miałem wciąż czas, by iść do tamtego baru mlecznego, zignorowałem to.

Przyszedłszy później na dworzec zorientowałem się, że ktoś popełnił błąd. O 18.10 odjeżdżał pociąg nie do Inowrocławia, ale do... Wrocławia. Pociąg do Inowrocławia był przeszło godzinę wcześniej.
Okazało się więc, że gdybym posłuchał tego wewnętrznego głosu, zdążyłbym na tamten pociąg. Oczywiście nie stała się żadna tragedia, bo tego dnia było jeszcze parę innych pociągów. Była to jednak lekcja, którą pamiętam do dzisiaj. Słuchać tego głosu.

I tutaj zastanowiłem się też nad Filipem. Jak bardzo on musiał być już nauczony, by posłuchać tego głosu. Filip, nastawiony na ewangelizowanie mas ludzi, nagle "poczuł", że wszystko w nim woła, że ciągnie go w miejsce, gdzie ludzi totalnie nie ma. Jaki to miało sens? Zero ludzi = zero głoszenia ewangelii.

Tymczasem ta historia jest bardzo ciekawa. O szczegółach później.





niedziela, 14 czerwca 2015

Apokalipsa, 22. - Anioł czy kurier?; Historia Efezu i Smyrny

Aniołowi/posłańcowi1 zgromadzenia w Smyrnie2 napisz: To mówi Pierwszy i Ostatni, Ten, który stał się martwy i ożył.
Obj. 2,8 PD

1 - Cały czas zastanawiam się nad tym "aniołem". Kontynuując rozważania z postu [KIM JEST ANIOŁ], mogę dodać tutaj: czy ów POSŁANIEC, to był ANIOŁ, w naszym dzisiejszym rozumieniu tego słowa, czy może po prostu chodziło o zwykłego posłańca, gońca, KURIERA, który miał tylko zanieść ten list do zboru będącego adresatem?

2 - Smyrna - słowo to występuje w NT tylko raz. Zbór, który nigdy nigdzie nie został wymieniony, nagle pojawił się w Apokalipsie. Geograficznie - leżał daleko od Jerozolimy, ówczesnego "centrum zarządzania apostolskiego", zaraz niedaleko Efezu.

Położenie Efezu/Selcuku względem Smyrny/Izmiru
Efez, miasto, w którym znajdował się ten pierwszy wymieniony w Apokalipsie zbór, istniał już ok. 900 lat przed Chrystusem. Przechodził z rąk do rąk - był własnością króla Lidii, legendarnego Krezusa, potem Persji pod panowaniem Cyrusa Wielkiego, potem Macedończyków, potem Pergamonów i Rzymian. Znane jako jeden z największych ośrodków kultowych Wielkiej Matki. Wielka Matka Minejska, Kreteńska, Wieczna Dziewica, Artemida, egipska bogini matka Isis z dzieciątkiem, Isztar, Asztarte. Wikipedia* podaje, że do tego miejsca nawiązuje Jeremiasz (Iz. 7,16-20), kiedy mówi o Królewej Nieba. Można by powiedzieć, że coś w rodzaju naszej dzisiejszej Częstochowy.

Do zboru w Efezie skierowany był również List do Efezjan, napisany przez Ap. Pawła. W Efezie ponoć została napisana Ew. Jana.

Obecnie miasto nazywa się Selcuk, linia brzegowa leży 5 km dalej, a jedną z atrakcji turystycznych jest również Jaskinia Siedmiu Śpiących z interesującą legendą. Od XV w. miejsce jest opuszczone.

Położenie Smyrny
Z kolei Smyrna**, dzisiaj: Izmir, miasto, w którym znajdował się ów drugi zbór, kwitnie do dzisiaj - jest trzecim co do wielkości miastem w Turcji, drugim co do ważności ośrodkiem handlowym, ludnościowo niemal dwa razy bardziej liczebne niż Warszawa. Historia miasta sięga nawet 3000 lat przed Chrystusem. Handlowy rozkwit miasta miał miejsce począwszy od panowania Aleksandra Macedońskiego i trwał aż do czasów rzymskich.

Pierwsi chrześcijanie pojawili się tam... w sumie nie wiadomo kiedy. Wikipedia wspomina, że pierwszy tamtejszy biskup, Polikarp, spłonął na stosie w roku 153 (lub 156***). Na ile wcześniej więc pojawili się tam pierwsi chrześcijanie? Czy byli tam jacyś, gdy Jan spisywał na Patmos Księgę Objawienia? Czy byli tam już jacyś chrześcijanie, gdy Jezus kierował do Jana te słowa, żeby je zapisywał? Jezus często mówił o rzeczach, które dopiero miały się zdarzyć w przyszłości. Józef Flawiusz wspomina (opieram się na Opoce****), że w Smyrnie Żydzi mieszkali już od ok. III-II w. przed Chr. Stąd myślę (gdybam), że ewangelia mogła dotrzeć do nich już za czasów drugiej lub trzeciej podróży ap. Pawła, który był wtedy w Efezie. Tym bardziej, że podczas tej trzeciej spędził tam coś koło 2,5 roku, a Smyrna leżała ok. 80 km lądem na północ od Efezu. Miało to miejsce w latach 50-tych I wieku, stąd w czasach pisania Objawienia (prawdopodobnie coś po roku 68) chrześcijanie mogli już tam być. Możliwe również, że chrześcijanie pojawili się tam w czasie fali emigracji w latach 66-70, kiedy to mnóstwo Żydów (lub chrześcijan żydowskiego pochodzenia) uciekało z ogarniętej powstaniem Jerozolimy.

Nazwa miasta, Smyrna, pochodzi od mirry, używanej do balsamowania zwłok (zob. Jan 19,39: Przyszedł też Nikodem, ten, który poprzednio przybył w nocy do Jezusa, niosąc około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu; BW)*****. Smyrna znaczy mirra albo gorzkość. Słowo to oznaczało słodkawe pachnidło, używane do balsamowania zmarłych - trafne nawiązanie do cierpienia i śmieci Chrystusa.^

Z lektury różnych artykułów wnioskuję, że najbardziej charakterystyczną cechą tego miasta były świątynie poświęcone cesarzom, gdzie raz w roku oddawano cześć cesarzowi, nazywając go też najbardziej czcigodną osobą na Ziemi. Bardziej niż sam Bóg. Obowiązku takiego nie mieli mieszkający tam Żydzi^^, którzy pozostawali wciąż przy swoim wyznaniu. Co działo się z chrześcijanami - wspomnę o tym później.

* - Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Efez.
** - Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Izmir.
*** - Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Polikarp_ze_Smyrny.
**** - Źródło: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/gk201402_smyrna.html#.
***** - Źródło: http://kpjch.pl/pl/komentarze-biblijne/863-list-do-kocioa-w-smyrnie-komentarz-do-ksigi-objawienia.
^ - Źródło za: http://objawienie365.blogspot.no/2014/01/rozdzia-289.html.
^^ - Źródło: http://wch-biblijne.com/index.php/2000-2001/126-2000-2001-3.

czwartek, 11 czerwca 2015

Dobra Nowina Marka, 14.4.

Zaprowadzili Jezusa do arcykapłana najwyższego, a pozostali arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie przyszli również. Ale Piotr podążał za nim w pewnej odległości, aż na dziedziniec u arcykapłana. Tam znalazł miejsce razem ze służbą i ogrzewał się od płonącego stosu.

Arcykapłani i cała Rada próbowała zapewnić sobie wypowiedzi świadków świadczących przeciwko Jezusowi, żeby uzyskać wyrok skazujący na śmierć, ale nic nie znaleźli. Wielu świadczyło przeciwko Niemu fałszywie, ale ich zeznania nie zgadzały się ze sobą. Wtedy wystąpiło kilku do przodu z takim oto fałszywym zeznaniem:
- Słyszeliśmy, jak mówił, że zburzy tę świątynię, zbudowaną rękoma, a po trzech dniach zbuduje inną, która nie będzie zbudowana rękoma.
Ale i tutaj świadkowie nie byli zgodni w swoich zeznaniach.

Wtedy wstał arcykapłan, podszedł do Jezusa i zapytał:
- Nie masz nic na wyjaśnienie tego wszystkiego?
Ale On milczał i nie odpowiadał nawet jednym słowem. Aż arcykapłan zapytał ponownie:
- Czy jesteś Mesjaszem? Synem Błogosławionego?
- Tak, jestem. A wy zobaczycie Syna Ludzkiego siedzącego po prawej ręce Mocnego, i przychodzącego na obłokach nieba.
Więc arcykapłan rozdarł swój płaszcz i powiedział:
- Na co nam jeszcze świadkowie? Sami teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co sądzicie o tym?
I wszyscy zasądzili Go za to na śmierć.

Na koniec napluto na Niego, zawiązano Mu oczy, uderzali Go pięściami i drwili:
- Teraz możesz być prorokiem!
A strażnicy zbili Go batami.

W tym czasie Piotr na dole, na dziedzińcu. Przechodziła obok niego jedna ze służących arcykapłana, i kiedy wpadła jej w oko postać siedzącego i ogrzewającego się Piotra, przyjrzała mu się dokładnie i powiedziała:
- Ty też byłeś z tym Jezusem z Nazaretu.
Ale Piotr zaprzeczył i odpowiedział:
- Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz.
Odeszła więc kobieta w kierunku bramy. A jakiś kogut zapiał.

A tamta dziewczyna spojrzała znowu na Piotra i zaczęła mówić do tych, co stali wokół niej, że jest on jednym z tamtych. Ale Piotr zaprzeczył znowu. Ale chwilę potem jeden ze stojących tam powiedział do Piotra:
- Oczywiście, że jesteś jednym z tamtych. Przecież również jesteś Galilejczykiem.
Ale Piotr się zaklinał i przysięgał:
- Mówię wam, że nie znam tego człowieka, o którym wy mówicie.
W tym samym momencie kogut zapiał znowu. I wtedy przypomniał sobie Piotr, jak Jezus powiedział do niego, że zanim kogut zapieje dwa razy, wyprze się go trzy razy. I wybuchnął płaczem.

na podstawie: Mar. 14,53...72

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]





wtorek, 9 czerwca 2015

Apokalipsa, 21. - Drzewo Życia

Mający ucho niech usłyszy, co Duch mówi zgromadzeniom / społecznościom wywołanych. Zwyciężającemu dam zjeść z drzewa życia, które jest w środku raju Boga. 
Obj. 2,7 PD

Ile można znaleźć w Biblii o Drzewie Życia?

Jahwe-Bóg sprawił, że z ziemi wyrosły różne drzewa o pięknym wyglądzie i smacznych owocach; także drzewo dające życie - w środku ogrodu - i drzewo dające wiedzę o dobru i złu (Rodz. 2,9 BP); "drzewo życia" w pozostałych przekładach.

Po czym Jahwe Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło. Oby teraz nie wyciągnął ręki i nie zerwał również [owocu] z drzewa życia, [aby] go zjeść i żyć na wieki! A kiedy już wypędził człowieka, postawił przed ogrodem Eden Cherubów i połyskujący miecz ognisty, by strzec drogi do drzewa życia (Rodz. 3,22.24 BP/BT).

Owocem sprawiedliwości jest drzewo żywota, a mądry zdobywa duszę (Przyp. 11,30 BP); Drzewo życia - owocem prawego, człowiek mądry ludzi zjednywa (BT).

I pokazał mi rzekę wody żywota, czystą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Na środku ulicy jego i na obu brzegach rzeki drzewo żywota, rodzące dwanaście razy, wydające co miesiąc swój owoc, a liście drzewa służą do uzdrawiania narodów (Obj. 22,1-2 BW).

Błogosławieni, którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta (Obj. 22,14 BW).

A jeśliby ktoś ujął co z proroczych słów tej księgi, Bóg ujmie jego uczestnictwo w drzewie życia i w Mieście Świętym, opisanych w tej księdze (Obj. 22,19 BP).

To wszystko, co można znaleźć. Z tych tekstów wynika, że:

1. Drzewo Życia rosło w raju. Tak samo jak Drzewo Dobrego i Złego. Oba drzewa Bóg stworzył, oba tam rosły. Z tym że z pierwszego człowiek mógł jeść do woli, a z drugiego nie. Absolutnie nie. To było jedyne przykazanie, które wtedy człowiek dostał od Boga: rób wszystko, co chcesz, tylko nie tykaj tego drzewa. I człowiek nie dał rady trzymać się nawet tego jednego przepisu.

2. Zjedzenie owocu z tego drzewa powodowało, że człowiek mógł żyć wiecznie.

3. Po tym, jak człowiek kompletnie zawalił sprawę, nie dając rady trzymać się jedynego przepisu prawnego na świecie, który otrzymał - dostał wyproszenie z raju. I zakaz zbliżania się do Drzewa Życia. Ale ponieważ jeden zakaz już wcześniej człowiek złamał, to Drzewo zostało dodatkowo zabezpieczone mieczami ognistymi, może zasiekami z drutu kolczastego, czymkolwiek. Nie było więcej możliwości dostępu. Po to, żeby istota, która nie potrafi trzymać się nawet tylko jednej wytycznej w całym swoim życiu, nie żyła z tym wiecznie. Jej życie w którymś momencie musi się samoistnie zestarzeć, osłabnąć, a na końcu skończyć.

Bo wyobrażam sobie to tak: żyjąc w raju człowiek nie wiedział, co to złe. Bo skąd? Jedyne złe, które mógł poznać, mogło wyniknąć z nieposłuszeństwa wobec Konstruktora, który go stworzył. Coś, co zrobiłby wbrew "instrukcji obsługi". Po czym Jahwe Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło (Rodz. 3,22 BP). A gdy już się to zrobi, gdy już się przekroczy jeden zakaz, obojętnie czy Boga czy inny, to potem staczanie się w dół idzie już lawinowo. Brak natychmiastowych konsekwencji rodzi zuchwałość. Tutaj Bóg powiedział: "Zjesz - umrzesz". Tymczasem Ewa zjadła i wciąż żyła! Czyżby faktycznie Bóg nie powiedział pełnej prawdy? Ale Ewa umarła. Fizycznie - po iluś tam latach. Psychicznie - może dręczyły ją wyrzuty sumienia po przekroczeniu pierwszego zakazu. Co było potem? Jakimi Adam i Ewa stali się rodzicami, skoro jeden z ich synów był w stanie zabić drugiego?

Nawiasem - zastanawiające jest, co stało się z rajem podczas potopu.

4. Po czym nagle wiele lat po napisaniu pierwszych pięciu ksiąg, Salomon pisał w swoich poetyckich uniesieniach, że Drzewo życia - owocem prawego (Przyp. 11,30 BT). A potem, kolejnych wiele lat później, apostoł Jan spisał słowa Jezusa, który opowiadał i o Rzece Życia, i o Drzewie Życia, wciąż owocującym, dwanaście razy w roku, co miesiąc. I że liście tego drzewa potrafią uzdrawiać rzesze ludzi.

5. Człowiek stracił prawo do korzystania z dobrodziejstw Drzewa Życia. Ale ci, którzy "piorą szaty", odzyskają je, wraz z prawem pobytu bezpośrednio w pobliżu Boga - będą mogli korzystać i z Drzewa Życia, i z Rzeki Życia, i ze światła/światłości, którą daje sam Bóg. Słońce nie będzie potrzebne.

Rzeka Życia to również Woda Życia. A jedyną Wodą Życia, o jakiej mówi Biblia, jest finalnie Jezus. I każdy, kto tej wody pije, będzie żył na wieki. Więc każdy, kto użyje Tej Wody do wyprania jakichś brudów, staje się czystszy. Czystszy pod względem duchowym. I robiąc to wytrwale - nabywa prawo do Drzewa Życia.

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]





sobota, 6 czerwca 2015

Życie duchowe kontra zmęczenie ciała

I przychodzi, i zastaje ich śpiących. I mówi do Piotra: Szymonie, śpisz? Nie mogłeś czuwać przez jedną godzinę? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie, duch wprawdzie jest ochoczy, ale ciało słabe. 
Mar. 14,37-38 BP

I przychodzi oraz znajduje ich śpiących; zatem mówi Piotrowi: Szymonie, śpisz? Nie miałeś siły czuwać jedną godzinę? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w doświadczenie; wprawdzie Duch jest skory, ale ciało wewnętrzne chore. 
NBG

... wprawdzie duch ochoczy, ale ciało słabe/bezsilne.
PD

Najpierw wyjaśnię tutaj jedną rzecz. Gdy mowa o tym, że "duch jest skory", to mowa o duchu - czyli naszym wewnętrznym duchu, nie jakiejś zjawie, ale naszym życiu duchowym, wewnętrznym, na co składają się wszystkie nasze przemyślenia, sumienie, przekonania, uczucia etc.; czy może mowa o Duchu, czyli o Duchu Świętym?

Bazuję tutaj na mojej wiedzy o rodzajnikach określonych i nieokreślonych. Podobne występują w języku greckim. Otóż w tym przypadku, w powyższym wersecie, nie ma żadnego rodzajnika. To znaczy, że mowa o jakimś duchu, nieokreślonym, nie wiadomo, jakim. A Duch Święty jest jeden, i każdy wie, o kogo chodzi. W takim przypadku zostałby użyty rodzajnik określony. Tak więc nie może tutaj chodzić o to, że "Duch Święty jest skory, ale ciało wewnętrzne chore/osłabione".

Mowa więc o tym, że o ile nasz wewnętrzny duch jest ochoczy do działania, to znaczy: nasze życie duchowe jest bogate, chcemy coś zrobić, mamy ochotę i motywację, ale akurat jest późno w nocy, cały dzień za nami, ciało znużone, oczy czekają tylko, żeby je na moment przymknąć, żeby zaraz wykorzystać ten moment na dłuższy sen. Nasze wewnętrzne "ja" mówi: "Tak, będę czekał", ale ciało mówi: "Tylko usiądź na chwilę i uprzyjemnię ci to czekanie paroma godzinami snu".

Zmęczenie. To jest to, co przeszkadza nam realizować wiele rzeczy. Potrzebujemy odpoczynku. Czasami eksploatujemy się aż do granic, ze zmęczenia potrafimy zasnąć gdziekolwiek, w jakiejkolwiek pozycji, a chcielibyśmy poczytać, podumać, coś obejrzeć - ale nie da rady. Zasypiamy.

Tak samo mogło się stać tutaj z uczniami. Bo czy chcieli czekać, a zasnęli, czy może olali to totalnie i po prostu poszli spać - tego nie wiem. Ale Piotr raczej chciał czekać, skoro Jezus powiedział osobiście do niego: Nawet Ty, Szymonie, nie dałeś rady przez jedną godzinę?...

Zazwyczaj czytam codziennie rano, jeszcze przed wyjściem do pracy. W tym tygodniu było to bardzo trudne - ten tydzień był tak intensywny, że nie dałem rady obudzić się wystarczająco wcześnie. Brak lektury, brak tej chwili, gdy umysł był całkowicie wyłączony na cokolwiek związanego z Ziemią, gdy umysł był przestawiony na zupełnie inny tor myślenia - poskutkował jeszcze większym zmęczeniem psychicznym. I doszedłem do wniosku, że człowiek potrzebuje czegoś takiego. Obojętnie, czy jest to czytanie, czy po prostu słuchanie muzyki, czy modlitwa, czy cokolwiek innego - człowiek potrzebuje codziennie jakiejś chwili, żeby oderwać umysł od tego pędzącego czasu, tego natłoku spraw, i zająć się czymś zupełnie innym, nieistotnym z punktu widzenia egzystencjalnego. Odetchnąć. Pożywić naszą "duszę", naszego ducha, nasze wewnętrzne "ja".






piątek, 5 czerwca 2015

Dobra Nowina Marka, 14.3.

Kiedy odśpiewali już psalmy, poszli do Ogrodu Oliwnego. Jezus powiedział im:
- Wszyscy upadniecie, i wszyscy odwrócicie się ode mnie, tak jak jest napisane: Uderzę pasterza, a owce się rozproszą. Ale potem, kiedy już powstanę, pójdę przed wami do Galilei.
Wtedy Piotr powiedział:
- Nawet jeśli wszyscy odwrócą się od ciebie - ja tego nie zrobię!
- Naprawdę, mówię ci - odpowiedział Jezus - dzisiaj w nocy, zanim kogut zapieje dwa razy, wyprzesz się mnie trzy razy.
- Nawet jeśli miałbym umrzeć z tobą, nie zaprę się!
To samo mówili inni.

A kiedy przyszli do miejsca zwanego Getsemane, powiedział On do uczniów:
- Pozostańcie tutaj, a ja pójdę się modlić.
Potem wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana. Ale chwycił go lęk i strach, i powiedział do nich:
- Moja dusza jest zadręczona aż na śmierć. Śmierć ze zmartwienia. Pozostańcie tutaj i czuwajcie! - Po czym odszedł kawałek, rzucił się na ziemię i modlił się, żeby ten czas przeszedł jakby poza nim, jeśli by to było możliwe.
- Abba, Ojcze! Wszystko jest możliwe dla ciebie. Weź ten kielich ode mnie! Ale generalnie niech będzie nie to, co ja chcę, ale co Ty chcesz.
Kiedy wrócił do uczniów i zastał ich śpiących, powiedział do Piotra:
- Szymon, śpisz? Nie dałeś rady czuwać nawet jednej godziny? Czuwaj, i módl się, żeby żadna pokusa na was nie przyszła! Bo nawet, jeśli duch chce, to ciało jest słabe.

Potem poszedł z powrotem i znowu się modlił, tymi samymi słowami. A kiedy powrócił, zastał ich znowu śpiących, bo ich powieki były ciężkie i pragnęły snu. I nie wiedzieli, co mieliby Mu odpowiedzieć.

A On przyszedł do nich trzeci raz i powiedział:
- W dalszym ciągu śpicie, wypoczywacie? Teraz wszystko jest już dokonane. Ten czas nadszedł. Syn Człowieczy ma być przekazany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Ten, który mnie zdradzi, jest blisko.

W tym samym momencie, w którym jeszcze mówił, przyszedł Judasz, jeden z dwunastu, a z nim tłum, uzbrojony w miecze i pałki, wysłany przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i Starszych. Zdrajca miał umówiony z nimi pewien sygnał: "Tego, którego ucałuję, ten to jest. Złapcie go, zanim odejdzie z pewną ochroną". Więc kiedy przyszedł, podszedł od razu do Jezusa i powiedział:
- Mistrzu! - i ucałował Go. Potem oni położyli swoje ręce na nim i zabrali do aresztu.

A jeden z tych, którzy tam stali, wziął swój miecz i rąbnął przez jednego ze sług arcykapłana, i odciął mu ucho. A Jezus powiedział:
- Wybraliście się tutaj z mieczami i pałkami, żeby mnie złapać, jakbym był jakimś bandytą. Dzień po dniu byłem ja u was, wykładałem na placu świątynnym, ale wtedyście mnie nie aresztowali. Ale tak miały być Pisma wypełnione.

Wtedy też wszyscy Go opuścili, pouciekali. Tylko jeden młody mężczyzna podążył za Jezusem, ubrany tylko w lnianą narzutę. Próbowano go złapać, ale ten wywinąl się z tej narzuty i uciekł nagi.

na podstawie: Mar. 14,26...52

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]