poniedziałek, 6 kwietnia 2015

"Chciałem przecież dobrze" - logicznie, czy posłusznie

"Chciałem przecież dobrze" - tyle razy się to słyszy. I nawet logika jest słuszna - żeby komuś innemu było lepiej, albo żeby rozsądnie zarządzić tym, co się ma do dyspozycji... To zawsze są dobre, nieprzebijalne argumenty.

Rozmawiałem niedawno z kimś na temat Saula. Mowa była m.in. o historii z 1 Sam. 15,9-35. Saul był pierwszym królem izraelskim. Króla chcieli mieć Izraelici, na wzór wszystkich okolicznych sąsiadów, do tej pory mieli tylko "sędziów". Generalnie królem Izraela miał być sam Bóg, ale naród chciał człowieka-króla. Więc Bóg zaakceptował to i wybrał Saula.

Wg tej historii Saul zrobił w którymś momencie coś logicznego - jego misją, jako nowego króla izraelskiego, było podbijanie okolicznych narodów. Było to kontynuowanie misji Jozuego. Ci, którzy mieszkali na terenach "ziemi obiecanej", mieli umrzeć. Takie było postanowienie Boga. Tak samo, jak wobec ludzi, których zalał potop, i tak samo jak wobec mieszkańców Sodomy i Gomory. Co mieli na sumieniu - tylko On wie. Czy nie byli już zdolni do nawrócenia się do Niego - tylko On to wie. Najwidoczniej nie było już dla nich żadnych szans, skoro On taką decyzję wydał. Choć, patrząc jeszcze bardziej wnikliwie, zawsze przecież była możliwość uratowania pojedynczych, wierzących ludzi, jak w przypadku Rahab.

Saul podbijał więc te narody, wybijał, aczkolwiek w którymś momencie jednego króla oszczędził, plus mnóstwo dobrych zwierząt hodowlanych. Niby logiczne. Aczkolwiek... W 1 Sam. 15,32 z odpowiedzi Agaga, owego króla, można wywnioskować, że był on już pewien swojego ocalenia i wręcz obwieścił to w - jak to odbieram - zarozumiały sposób. Po czym został zabity przez Samuela.

Można by więc stwierdzić, że Saul był dobrym człowiekiem, bo nie zabił wszystkich swoich jeńców, a Samuel - bezwzględnym fanatykiem. Saul chciał dobrze, miał logiczne argumenty:
- O, błogosławiony Samuelu, dobrze że jesteś, wypełniłem polecenie Boga!
- Taaak? A co to jest za beczenie owiec i ryk krów?
- Aaa, to takie tam... Ludzie je zaoszczędzili, nie chcieli zabijać. Ale same najlepsze sztuki to są! Zobacz! Ale za to całą resztę do nogi wybiliśmy, tak jak Pan Bóg przykazał.
- Saulu. Bóg powierzył Ci misję, ustanowił Cię królem, chociaż nie byłeś nikim specjalnym z pochodzenia. A potem powiedział Ci - idź, powybijaj tych i tamtych. Do nogi. Dlaczego więc dałeś się omotać żądzy łupu?
- Ale przecież zrobiłem to! Tylko tego króla tutaj przyprowadziłem. A te zwierzęta to ludzie sami sobie wzięli, żeby je na ofiarę Bogu złożyć.
- Czy myślisz, że nasz Bóg kocha się w ofiarach? W zabijanych zwierzętach? Posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara, a nieposłuszeństwo - takim samym przestępstwem jak bałwochwalstwo, jak obranie sobie innego bożka.
- Oj, przepraszam. Zgrzeszyłem. Oki? A teraz chodź ze mną i pochwal mnie przed starszyzną ludu.
- Czy ty mnie słuchasz? Pogardziłeś rozkazem Boga! Nie pójdę z tobą.
(na podstawie 1 Sam. 15,13-26)

Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara (1 Sam. 15,22 BW). Bóg chce posłuszeństwa, nie ofiar. Ofiary, które miał składać Izrael, miały określony cel. I nie były to ofiary, żeby "przebłagać Boga", ale były one, żeby ludzie pamiętali, że za każdy ich grzech musi umrzeć ktoś inny. W tym przypadku - baran. "Ofiarowany" baran. Zresztą - słowo "ofiara" niekoniecznie oznacza taką typową ofiarę, jaką np. składali Inkowie, krwawą etc., żeby przebłagać jakiegoś tam boga, ale wg SJP - również "coś, co się ofiarowuje na jakiś cel"*. Ofiarowuje, czyli "dać coś komuś, sprezentować"**. Jednym słowem - były ofiary, które miały ludowi izraelskiemu przypominać, że za każdy ich grzech powinien umrzeć ktoś inny, a były też takie, zwane "dziękczynnymi", które ludzie mogli ofiarować ot tak, jako dar, prezent, za udany dzień w pracy (czyli wygrana bitwa w ich przypadku...).

Ale Bóg nie chce prezentów. Mam na myśli - każdemu jest miło, kiedy jakiś prezent dostaje, a owe "prezenty" w Izraelu były też sposobem Boga na utrzymanie Jego domu na ziemi - świątyni i utrzymujących ją w ładzie i porządku - Lewitów. Bóg jednak przede wszystkim chce posłuszeństwa. Tak samo jak w małżeństwie - można przynosić żonie prezenty, masę prezentów, ale nie jest to to, co żona chce widzieć najbardziej. (Hm... Mam tu na myśli oczywiście normalnych ludzi, pragnących miłości, a nie tych opętanych żądzą pieniądza).

Dlaczego Bóg chce posłuszeństwa? Czy jest tyranem? Takim bezwzględnym? A czy ojciec, jeśli mówi do swojego dziecka - nie dotykaj tego pieca, bo jest gorący - czy taki ojciec jest tyranem? Albo - zabezpiecz drabinę, zanim na nią wejdziesz - czy jest wtedy tyranem? Bóg jest dla nas takim właśnie Ojcem. A my jesteśmy jak dzieci, cieszący się tym światem, ale nie do końca zdającymi sobie sprawę, jak to wszystko działa. Do dzisiaj zresztą. Dlatego Bóg pewne rzeczy zawarł w Biblii - to można, tamtego nie można - bo On wie, czym to grozi, jak to działa.

Dlaczego np. mięso ofiarowane/darowane świątyni, które kapłani mogli zjeść, musiało być zjedzone w ciągu dwóch dni? A trzeciego dnia było już "nieczyste"? (Kapł. 7). Dzisiaj każdy kucharz amator to wie - już jest po prostu stare, i w miejsce bakterii, które wyginęły podczas procesu pieczenia/gotowania, zasiedlają się nowe - kwasowe, mogące wywołać zatrucie. Dzisiaj mamy lodówki, zamrażarki, więc ten czas spożycia można przedłużyć, ale wtedy? W klimacie śródziemnomorskim?

Tak więc posłuszeństwo, którego "wymagał" Bóg, to nie posłuszeństwo wobec władcy-tyrana, ale raczej "kompatybilność" z instrukcją obsługi naszego konstruktora, stworzyciela, który wie, jak to wszystko wokół nas działa, i chce nas uchronić, żeby np. owa drabina nie zjechała po śliskich kafelkach w dół, żebyśmy nie spadli z wysokości drugiego piętra.

Jak różny obraz posłuszeństwa wobec Boga, wobec Jego instrukcji obsługi, jest tutaj między tym, co zrobił Saul, a tym, co zrobili Lewici (seria postów: BŁOGOSŁAWIONA ARMIA BOGA). Saul wykombinował sobie, że tu przyoszczędzi, tam ocali, tam złoży na ofiarę i będzie kwita. Lewici - nic nie kombinowali. Otrzymali polecenie - poszli i wykonali je. Bez kwestionowania.

Inny przykład takiego kombinowania - Kain. Bóg polecił złożyć ofiarę z pierworodnych zwierząt (Rodz. 4,3-7; nie jest to napisane wprost, ale można to wywnioskować z tekstu: "Byłoby ok, gdybyś czynił dobrze"; zresztą to samo potem mieli robić Izraelici). Abel tak zrobił. Kain stwierdził, że szkoda zwierząt i złożył ofiarę / przyniósł Bogu dar z plonów roślinnych. Zrobił dobrze? Jak by na to nie patrzeć - tak. Zaoszczędził zwierzęta. Ale nie o to chodziło Bogu. Nie chodziło Mu o samą ofiarę, chodziło Mu o uzmysłowienie im tego, że za ich grzech umrze ktoś inny. Nie da się tego zobrazować za pomocą roślin. Bóg o tym wie, wie "jak to działa", jak działa nasza psychika. Ważne więc tutaj było owo posłuszeństwo, czyli podążanie za instrukcją obsługi.

Ten wątek, wątek posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, przewija się w Biblii wiele razy. I dobrze jest sobie to uzmysłowić. Nie to, że kombinowanie jest złe, ale to, że za każdym razem to my sami wybieramy, co jest naszym priorytetem - logika, czy posłuszeństwo Bogu.

* - Źródło - Słownik Języka Polskiego, http://sjp.pl/ofiara
** - Źródło - http://sjp.pl/ofiarowa%C4%87





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz