sobota, 31 stycznia 2015

Niewidomy mężczyzna - historia dla dzieci

Był sobie pewien mężczyzna. Nie mógł widzieć, był niewidomy. Wszystko, co widział, to była ciemność. Zamknijcie teraz oczy - i co widzicie? Nic - dokładnie. Ciemność. Czarność. Tak właśnie widział tamten mężczyzna. W dzień i w nocy, ciągle to samo. Jego oczy były chore. Nie widział słońca, nie widział przyjaciół, nie widział żadnych ludzi. Nie widział jedzenia, drogi, swojego łóżka, rodziców - nic nie widział.

Mężczyzna ten bardzo chciał widzieć. Wy też, gdy zamknęliście oczy, zaraz szybko je otworzyliście. Czy chcielibyście tak cały czas chodzić z zamkniętymi oczami? Tamten mężczyzna bardzo chciał widzieć.

Pewnego razu usłyszał on o kimś, kto uzdrawia. O Jezusie. Nie widział Go jeszcze, ale słyszał o Nim. To tak samo, jak Wy: nie widzieliście Jezusa jeszcze, ale słyszeliście już o Nim - od rodziców, nauczycieli, kogoś innego.

Pamiętacie, jak latem czasem przyjeżdża na wasze osiedle samochód z lodami? Pamiętacie tę melodyjkę? Wszyscy wtedy wiedzą, że można kupić lody, prawda? I wszyscy wiedzą, że ten samochód, gdy nie ma go tutaj, to jest gdzieś indziej.

I tak samo było z Jezusem. Ten mężczyzna dowiedział się, że Jezus ciągle chodził. Raz był w jednym mieście, raz w innym. Jak ten samochód z lodami - raz u nas, innym razem gdzieś indziej. I nigdy nie wiadomo było, gdzie będzie kolejnego dnia.

Ten mężczyzna bardzo chciał Go spotkać. Ale jak to zrobić? Nie mógł do Niego iść, bo nie wiedział, gdzie będzie. A nawet gdyby, to jak - z zamkniętymi oczami - znaleźć kogokolwiek w tłumie ludzi? Ale mimo wszystko on marzył o tym, marzył o tym, żeby Jezus go uzdrowił.

I pewnego dnia Jezus przechodził tuż obok miejsca, gdzie ten mężczyzna siedział. Skąd ten mężczyzna o tym wiedział? Przecież nie widział? Jak myślicie? Tak, bo ktoś mu powiedział. Wokół Jezusa było tam wielu ludzi, cały tłum. Jak gdzieś na ulicy, albo na jakimś festynie. Poza tym mężczyzna ten słyszał też dużo głosów tych ludzie. I wiecie co? To było jak tamta melodyjka od tamtego samochodu z lodami - gdy jesteście w domu, to go nie widzicie, nie wiecie, że przyjechał, ale poznajecie po melodyjce. I ten niewidomy też po tych głosach poznał, że jest tutaj dużo ludzi, więc dzieje się coś specjalnego, niecodziennego. A ktoś inny, siedzący obok, powiedział mu, że to Jezus idzie.

Co robicie, gdy siedzicie, czekacie na kogoś, i nagle ten ktoś przychodzi? Biegniecie do niego, prawda? Ale ten mężczyzna nie mógł pobiec. Bo nie wiedział, dokąd. Przecież nic nie widział. Zamknijcie oczy i spróbujcie pobiec do kogoś - nie da się, prawda? Od razu byście się wywrócili, albo wpadli na jakiś słupek, albo na kogoś innego... A ten mężczyzna nie wiedział też przecież, jak Jezus wyglądał. Przecież nigdy nie widział.

I wiecie co? Myślę, że my też czasami jesteśmy jak ten mężczyzna - nie możemy zobaczyć Jezusa, nie wiemy, jak On wygląda, nie wiemy, w którą stronę pobiec.

Co zrobił więc mężczyzna? Zaczął wołać Jezusa. Głośno. I wiele razy. Tam już było głośno, bo przecież było wielu ludzi. Głośno, jak na festynie. Każdy coś mówił. Więc ten mężczyzna krzyczał bardzo głośno. Ale wiecie co? Niektórzy mówili mu, żeby był cicho. Ale on chciał, żeby Jezus go usłyszał! Wołał więc głośniej. Głośniej i głośniej, coraz głośniej.

Aż - wiecie, co się stało? Jezus go usłyszał! Usłyszał, a potem kazał mu podejść do siebie, i zapytał: W czym mogę ci pomóc?

A potem sprawił, że ten mężczyzna zaczął widzieć. Że zaczął mieć otwarte oczy. Że mógł zobaczyć twarz swojego przyjaciela, kolegi, koleżanki, mógł zobaczyć słońce, wodę...

I wiecie co? Powiem wam jeszcze jedną rzecz. My też czasami jesteśmy jak ten mężczyzna. Bo nie możemy widzieć Jezusa. Nie możemy zobaczyć Jego twarzy, choć bardzo byśmy chcieli. Ale wtedy - jeśli bardzo tego chcemy - zacznijmy Jezusa wołać! I nawet, jeśli inni ludzie będą nas uciszać, albo będą mówić, że Jezusa nie ma, że Boga nie ma - to nieprawda! Wołajmy Jezusa, gdy chcemy Go zobaczyć. A potem - tak jak ten mężczyzna - podejdźmy do Niego, nawet Go nie widząc. Bo ten niewidomy mężczyzna podszedł do Jezusa, kompletnie Go nie widząc. Tylko wierzył, że On tam jest, że to Jego głos. I my - tak samo - podejdźmy do Jezusa, starajmy się Go usłyszeć, rozpoznać Jego głos.

I pamiętajmy, że zawsze - nawet, gdy Jezusa nie widzimy - On jest niedaleko nas, i nas słyszy. Słyszy, jak o coś Go prosimy, i gdy Mu za coś dziękujemy. Rozmawiajmy z Nim więc, modląc się po cichu, gdy tylko tego potrzebujemy, nawet jeśli wokół jest tłum ludzi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz