środa, 17 września 2014

Gdzie były inne łodzie?

Zastanawiałem się nad tym wczorajszym fragmentem z Ewangelii Marka (tutaj). Jest tam napisane, że uczniowie z Jezusem opuścili tłum, który został na jednym brzegu jeziora, żeby przeprawić się na drugi brzeg. Ale za nimi podążyły inne łodzie. Czy było ich kilka, czy kilkadziesiąt - nie wiem. W każdym razie - gdy gwałtowna burza napędziła strachu uczniom, którzy w końcu obudzili Jezusa (w sumie tak się zastanawiam - po co? Spał sobie to spał... Chyba znieść nie mogli, że oni z wiadrami tam szaleją, żeby wodę z łodzi wylewać na bieżąco, a ten tu śpi?... Tak spokojnie?...) - Jezus tę burzę uciszył.

A potem jest napisane, że uczniowie mówili między sobą: "Kimże on jest, że nawet woda i wiatr są mu posłuszne?"... Ten sam typ reakcji jest opisany w Ew. Łukasza (Łuk. 8,25). W Ewangelii Mateusza ta historia również jest opisana, z tym że powyższe słowa przypisane są już nie uczniom, a "jakimś ludziom": A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne? (Mat. 8,27 BT).

Myślę, że w tej chwili nie jest istotne, czy pytali o to uczniowie, czy ludzie. Może i jedni, i drudzy. Mateusz tam był. Marek i Łukasz spisali relację zasłyszaną od innych. Może jedni zwrócili uwagę tylko na siebie samych, i na Jezusa, a ktoś inny "zarejestrował" coś więcej.

Tak czy siak - gdy w Ew. Marka pojawiła się wzmianka, że razem z uczniami i Jezusem wyruszyły inne łodzie, zastanawiałem się, co się potem z nimi stało. Czy płynęły wytrwale? Czy wycofały się pod wpływem burzy? Sądząc po fragmencie z Ew. Mateusza - nadal wokół nich były inne łodzie. A ludzie w nich, pracowicie wydobywający wodę ze swoich łodzi, również widzieli śpiącego Jezusa. Może właśnie to było powodem, dla którego uczniowie Jezusa obudzili? Nie chcieli, żeby "ich Mistrz" wyglądał tutaj na śpiocha? Już widzę te zniesmaczone spojrzenia z innych łodzi, w poszukiwaniu tego, co zrobi "ich Mistrz"... A On spał!

A gdy Jezus burzę uciszył, rozległy się okrzyki zdumienia. Słyszalne bardzo dobrze - bo przecież było już po burzy. Zewsząd: "Ale jak?...." Przypomina mi to takie same okrzyki zdumienia, wydawane przez tłum, przy okazji wielu uzdrowień - wskrzeszenia Łazarza, uzdrowienia paralityka opuszczonego przez dach...

I tutaj powstaje pewna refleksja - skoro tamte uzdrowienia nie były typowymi "cudami", ale ZNAKAMI wskazującymi na Tego, który opowiadał o Państwie Boga (więcej - tutaj), wskazującymi na Tego, który miał władzę nad wszelkiego typu bakteriami, zarazkami, a nawet długoletnimi schorzeniami (zwyrodnienia genetyczne? cokolwiek to było...), to wygląda mi na to, że również uciszenie burzy nie było takim sobie zwyczajnym cudem, ale ZNAKIEM dla ludzi będących wokół - znakiem wskazującym na Tego, który był władny również nad siłami natury. A to już jest gruba sprawa...

[ciąg dalszy rozmyślań o ludziach z tamtych innych łodzi]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz