poniedziałek, 2 czerwca 2014

Jezus na imprezie u Lewiego

Po pewnym czasie przyszedł znowu do Kafarnaum. (...) Przechodząc zobaczył Lewiego, syna Alfeusza, pobierającego opłaty. I mówi mu: Pójdź za Mną! I wstał, i poszedł za Nim.
Mar. 2,1.14 BP

Wydaje mi się, że w Kafarnaum Jezus spędził najwięcej czasu. Był tam nie raz. W Kafarnaum było owo wesele, gdzie zamienił wodę w wino; w Kafarnaum uzdrowił służącego setnika rzymskiego; pod Kafarnaum spotkał Jakuba i Jana - pierwszych powołanych uczniów (wg Ew. Marka), tam też od razu uwolnił opętanego od dręczących go demonów. Tam też nauczał dużo w synagodze.

Stąd można wysnuć wniosek, że Jezus i Lewi spotkali się już wcześniej. Tym bardziej, że Lewi był celnikiem, stojącym na rogatkach miasta (w obecnych czasach jest to instytucja całkowicie nieznana, natomiast kiedyś - tak, na granicy miast były takie same urzędy celne jak dziś na granicy państw - rolnik chcący wjechać z towarem do miasta, swojego mega-rynku-zbytu, musiał uiścić cło od swojego towaru), a Jezus dużo wędrował. Może przy okazji zamienili kilka słów? Choć - jak było widać po historii z Filipem (w Ew. Jana) - to Jezusowi niepotrzebne było nawet wymieniać z kimś parę słów, by go poznać.
W każdym razie - pomimo tych wcześniejszych spotkań - dopiero teraz przyszedł czas na to, by Lewi poszedł za Jezusem.

I gdzie razem poszli? Do Lewiego domu. Na imprezę z jego starymi przyjaciółmi. Aż się faryzeusze pobulwersowali, że Jezus - z jednej strony jakby ich rywal, a drugiej - chyba kolega po fachu, bo też Pisma wykładał - że Jezus z celnikami na imprezie siedzi. Z tymi, co odbierają im pieniądze, by przeznaczyć je na daniny dla cesarza. To tak, jakby dzisiaj ktoś miał się przyjaźnić z urzędnikiem ZUS-u. Z tymi, co (prawdopodobnie) niejednokrotnie ustalali własną stawkę celną. Czyli - koperty pod stołem, dycha w paszport lub coś w tym rodzaju.

A Jezus nie był świątobliwy. Był święty, ale nie świątobliwy. Jego religijność polegała na tym, że akceptował ludzi takimi, jakimi są, a nie takimi, jakimi byliby, gdyby byli "święci". Jego religijność przyporządkowana była ludziom, by ich wspierać, a nie okazywaniu "jaki to ja jestem pobożny".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz