niedziela, 20 kwietnia 2014

Chleb i wino, chleb i sól - symbole gościnności

Melchisedek zaś, król Salemu, wyniósł chleb i wino. A był on kapłanem Boga Najwyższego.
Rodz. 14,18 BW

Ten fragment pojawił mi się przy okazji studiowania innego tematu. Taki drugi wątek. Postanowiłem mu jednak poświęcić osobną zajawkę.

Generalnie sytuacja tutaj jest taka, że Abram (Abraham) wracał z jakiejś bitwy, wyszedł mu naprzeciw jeden z królów, którego dobytek przyniósł ze sobą, a razem z tym królem wyszedł także Melchisedek. Niosący chleb i wino.

I tak mi się skojarzyła taka zbieżność to jest - przecież chleb i wino wskazują na Jezusa w Nowym Testamencie. Jezus nazywał siebie Chlebem Życia, a także Wodą Życia - a wodę zamienił w wino, wino pite było też na Ostatniej Wieczerzy. Czyli albo wtedy, na tamtych regionach, chleb i wino były takim samym symbolem, jak u nas chleb i sól, a Jezus po prostu odniósł się do tego zwyczaju i nazywając siebie Chlebem, chciał, by przeciętny ówczesny Kowalski rozumiał, że Jezus jest podstawą życia, artykułem pierwszej potrzeby dla gości - czy jakoś tak, na razie luźno o tym myślę; albo takiego zwyczaju nie było, a to, co miał w rękach Melchisedek, celowo miało wskazywać na Chleb i Wino z przyszłości. Jak cała świątynia izraelska, która miała wskazywać na służbę Jezusa.

Faktem jest, że został nazwany Kapłanem Boga Najwyższego, a w Nowym Testamencie został nazwany również Najwyższym Kapłanem. Całkiem możliwe więc, że Abraham nie był wówczas jedynym człowiekiem (czy też Abraham z całą swoją rodziną - jedynymi ludźmi) wierzącymi w Boga Stworzyciela, a należał do nich również Melchisedek. I o ile Abram otrzymał od Boga obietnicę, że będzie miał potomstwo niezliczonej ilości (taka ówczesna kultura, coś typu: dużo dzieci = dużo szczęścia; może coś na dowartościowanie mężczyzny, coś jak dzisiaj duży samochód?) - i zostało to zapisane w Biblii, o tyle Melchisedek mógł otrzymać od Boga inną funkcję - bycia kapłanem, mimo że nie było jeszcze świątyni izraelskiej, mowy o niej, a nawet samego narodu izraelskiego. I jego historia nie została w Biblii zapisana, a pojawił się na jej kartach tylko dlatego, że miał styczność z Abrahamem.

Ilu jeszcze ludzi żyło wtedy takich, którzy w Boga wierzyli, a o których Biblia nie wspomina nawet słowem, pozwalając myśleć nam, że tylko Abraham/Abram wówczas do nich należał? Działo się to już po potopie. Gdzieś o wiele później zdarzyło się też - kto to był, że marudził do Boga, że sam jeden został wierzący, a Bóg pokazał mu ileś tam tysięcy innych, którzy również wierzyli w Niego, siedząc w swoich zaciszach?

I ten Melchisedek, żyjący w swoim zaciszu, rozmawiający z Bogiem sam na sam, wyniósł nagle na spotkanie z Abramem chleb i wino - symbol Jezusa, albo tradycyjny gest gościnności, do którego Jezus bardzo silnie nawiązał. To tak, jakby dziś, w naszej kulturze, powiedział do nas: Ja jestem chlebem i solą. Chlebem - tym podstawowym pokarmem, podstawowym produktem, który musimy jeść, aby żyć - i solą, która nie pozwala, by jedzenie było mdłe, ale dodaje smaku temu, co się je. Żeby obcowanie z Jezusem miało smaczek.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz