czwartek, 7 listopada 2013

Opowieść Janka, cz. 7.2.

Wtedy odezwał się ktoś z tych, co mieszkali na miejscu:
- Czy to nie jest ten, którego chcą zabić? A teraz stoi i przemawia otwarcie, a tamci mu się nie sprzeciwiają! Może zwierzchnicy rzeczywiście doszli do tego, że jest on Mesjaszem? Ale przecież my wiemy, skąd ten człowiek jest. A kiedy przyjdzie Mesjasz, nikt ma nie wiedzieć, skąd przyszedł.
Wtedy Jezus zawołał:
- Tak, znacie mnie i wiecie, skąd jestem. Ale nie przychodzę sam z siebie, a ten, który mnie przysłał, jest prawdziwy, ale wy Go nie znacie. Ja Go znam, bo pochodzę od Niego, a On mnie tu przysłał.

Wtedy chcieli go złapać, ale nikt nie mógł go dotknąć, bo jego czas jeszcze nie nadszedł.

Między ludźmi było jednak wielu, którzy wierzyli w Niego, a ci mówili:
- Czy Mesjasz, gdy przyjdzie, może dokonać więcej znaków/cudów, niż ten człowiek dokonał?

Faryzeusze słyszeli wszystko, co lud mówił o Nim między sobą. Oni i przełożeni kapłani wysłali kilku ze swoich ludzi, żeby Jezusa złapali.

Jezus mówił:
- Jeszcze tylko chwilę będę z wami, a potem odchodzę do Tego, który mnie przysłał. Będziecie mnie szukać, ale nie znajdziecie, bo tam, gdzie będę, wy nie możecie przyjść.
A Żydzi mówili między sobą:
- Gdzież to on chce iść, skoro my nie będziemy mogli go tam znaleźć? Czyżby chciał jechać do naszych rodaków w Grecji i tamtym wykładać swoje nauki? Co on miał właściwie na myśli?

Ostatniego dnia świąt Jezus znowu stał i wołał:
- Ci, którym chce się pić, niech przyjdą do mnie i piją! Ten, co wierzy, z jego wnętrza - jak mówi Pismo - popłyną rzeki żywej wody.
A to powiedział o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy wierzyli w Niego. Duch jeszcze nie przyszedł, bo Jezus nie dokonał jeszcze swojego dzieła.

A gdy tłum usłyszał te jego słowa, kilku z tłumu odezwało się:
- To musi być prorok.
- Nie, to Mesjasz!
- Ale Mesjasz pewnie nie pochodzi z Galilei? Czy Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z rodu Dawida i z Betlejem, rodzinnego miasta Dawida?
Wtedy, ze względu na to wszystko, powstały podziały w tłumie. Niektórzy chcieli też Jezusa złapać, ale nikt nie mógł go dotknąć.

Strażnicy natomiast powrócili do faryzeuszy i przełożonych kapłanów, a ci dociekali:
- Dlaczego go tutaj nie przyprowadziliście!?
- Żaden człowiek nigdy nie mówił tak, jak on.
- Więc co, wy też daliście się zwieść?!
- A czy ktoś ze starszyzny kapłańskiej lub faryzeuszy uwierzył w Niego? A to pospólstwo, co nie zna prawa, niech będzie przeklęte!
Wtedy odezwał się Nikodem, jeden z nich, który wcześniej spotkał się z Jezusem:
- Nasze prawo nie skazuje człowieka, zanim nie zostanie przesłuchany, zanim każdy nie dowie się, co właściwie robił.
- A ty co, też z Galilei jesteś? Przestudiuj Pismo, to dowiesz się, że żaden prorok nie pochodzi z Galilei.

Potem rozeszli się, każdy do swojego domu, a Jezus poszedł na Górę Oliwną. 

na podstawie: Jan 7,25-8,1

[dalej]
[do początku]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz