niedziela, 20 października 2013

To, co Janek chciał powiedzieć, cz. 6.1.

Rozdział 6, cz. 1

Później poszedł Jezus na drugą stronę Jeziora Galilejskiego, które jest również nazywane Jeziorem Tyberiadzkim. Duży tłum podążał za nim, bo widział znaki/cuda, których dokonywał, gdy uleczał chorych. Jezus wszedł na górę i tam usiadł razem ze swoimi uczniami. A Pascha, żydowskie święto, była blisko.

A gdy Jezus podniósł oczy i zobaczył, że duży tłum przyszedł do niego, powiedział do Filipa:
- Gdzie kupimy chleb, żeby dać im wszystkim zjeść?
Powiedział to, żeby go wypróbować, bo sam wiedział, co miał robić. A Filip odpowiedział:
- Chleba za dwieście denarów* nie będzie dosyć, żeby każdy z nich dostał chociaż po małym kawałku.
Inny z uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, powiedział do niego:
- Jest tu chłopiec, co ma pięć bochenków chleba i dwie ryby. Ale co to jest dla tak wielu?
- Powiedzcie ludziom, żeby usiedli - odpowiedział Jezus. Było tam dużo trawy, więc ludzie usiedli na niej. Było ich tam około 5 tys. Potem wziął Jezus te chleby, podziękował za nie Bogu i podzielił je między uczniów, żeby rozdawali dalej, i tych, co tam siedzieli. W ten sam sposób podzielił ryby, każdemu tyle, ile tylko chciał. A kiedy byli już nakarmieni, powiedział do uczniów:
- Zbierzcie to, co pozostało, żeby nic się nie zmarnowało.
Oni zrobili to i zebrali dwanaście koszy odpadków, które zostały z tych pięciu bochenków.

A kiedy lud zobaczył ten znak/cud, którego Jezus dokonał, powiedział:
- To musi być ten prorok, co miał przyjść na świat!
Jezus zrozumiał, że chcieliby oni przymusić go do zostania ich królem, dlatego odszedł od nich na górę, sam.

* - patrz kolejny artykuł: Ile to było 200 denarów?

na podstawie: Jan 6,1-15

[dalej]
[do początku]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz